sobota, 25 lipca 2015

Siedemnaście.


/Marco/


-Och, Marco. To wszystko wróciło. Tak nagle. I to wszystko. Klopp’owie… Miałam koszmar. Śniło mi się, że on znowu zaczął się do mnie dobierać. A miałam takie same emocje jak wtedy. Tak bardzo się bałam. Oj bardzo. A kiedy zrozumiałam, że tego wszystkiego mogło nie być, że mogłam żyć w normalnej rodzinie… Teraz, kiedy wszystko wiem… Jest jeszcze gorzej. Nie zrozumiesz mnie. Nigdy. A ja jestem tylko chodzącym potworem bez uczuć z sercem z lodu. Królowa Śniegu. Oziębła, nieczuła, obojętna, wycofana, lodowata…-łkała
-Masz rację. Nigdy cię nie zrozumiem, bo nie wiem jak to jest. Mogę sobie jedynie wyobrazić, co wtedy czułaś, ale nie chcę, bo to za bardzo boli. Tu się z tobą zgadzam. Ale nie masz racji co do siebie. Jesteś strasznie pesymistyczna. Wymyślasz sobie coś i w to wierzysz, niszcząc siebie od środka. Kiedy do ciebie w końcu dotrze, że jesteś cudowną kobietą? Wrażliwą, czułą, przyjacielską, uśmiechniętą…zazwyczaj. A jak już się uśmiechasz, to nawet burzowy dzień staje się najpiękniejszym dniem widząc cię taką. Masz ogromne serce. Pomagasz dzieciakom, studiujesz psychologię. Nie mów, że nie. A wszyscy, ale to wszyscy z BVB cię uwielbiają. Jeśli mi nie wierzysz, mogę nawet teraz zadzwonić do kogokolwiek, żeby to potwierdził. Spójrz.-zabrałem jedną rękę z jej pleców i wybrałem numer do Aubameyang’a przełączając jednocześnie na głośnomówiący. Inga spojrzała się na wyświetlacz szklistymi oczami, ale za to z zaciekawieniem. Po czterech sygnałach odebrał zaspany.

-Marco, deklu, czego ty chcesz o… o pierwszej czterdzieści trzy? Byle było to coś ważnego, bo ci jutro na treningu nie odpuszczę.
-Też miło mi cię słyszeć. Jedno pytanie. Co sądzisz o Indze?
-A gdzie haczyk?
-Nie ma. Po prostu.
-I po to dzwonisz do mnie w połowie nocy, żeby się dowiedzieć co myślę o Indze? A co żenisz się z nią czy co?
-Co sądzisz o Indze.
-Jeny, męczysz bułę. Piękna, miła, zabawna, pozytywnie zbzikowana, przerażająca, jeśli chodzi o znajomość zasad gry, przyjacielska i ogólnie fajna dziewczyna. Coś jeszcze? Zdałem?
-Czyli ją lubisz?
-No ba. Jak każdy. Bardzo ją lubię, ale czy mogę już iść spać? Na treningu będę nieżywy. I skopię ci tyłek! Miało być coś ważnego. Do zobaczenia rano.
-Możesz. A tak by the way, trening odwołany. Możesz przekazać reszcie?
-Napisze do Gotzego, żeby wszystkim wysłał, mi się nie chce. Dobranoc.
-Karaluszki pod poduszki!.-zaśmiałem się razem z moim rozmówcą i rozłączyłem połączenie.


-I co? Więcej dowodów ci potrzeba?-zapytałem się pięknej brunetki, która dalej kurczowo ściskała moją szyję.
-Skopie ci tyłek...-powiedziała z udawanym żalem, ale wyczułem delikatny uśmiech na jej ustach
-Widzisz ile dla ciebie ryzykuję?
-Taa, siniak na tyłku. Wzruszające.-oderwała się ode mnie i w końcu mogłem zobaczyć jej uśmiech w pełnej krasie.
-Od razu ci lepiej z tym uśmiechem.
-Czyli bez niego jestem brzydka?
-Skądże, ale stęskniłem się za nim.-palnąłem i próbowałem szybko zmienić temat. –Nie jesteś senna?
-Chyba nie dam rady zasnąć.
-Spróbuj. Dopiero dochodzi druga w nocy…
-Druga? O jeny, to lepiej się będę zbierać. Nie będę ci siedzieć na głowie i robić problemów.-zaczęła schodzić z łóżka, ale ja ją zatrzymałem ramionami śmiejąc się przy tym.
-Czy ty myślisz, że wypuścił bym cię stąd o drugiej w nocy? Poza tym nie robisz żadnych problemów. Czuj się jak u siebie.
-Możesz przestać się śmiać?
-Ja się nie śmieję! Tylko kaszlę na wesoło.
-Ha. Ha. Ha.-powiedziała sarkastycznie powstrzymując śmiech. Wiedziałem, że za chwilę wybuchnie. Tylko płaczem czy śmiechem? Kobieta zmienną jest…
-Gdzie ty się wybierasz?
-Skoro mam się czuć jak u siebie, to chyba mogę się poczęstować odrobiną gorącej wody i zmielonych liści zapakowanych w małą torebeczkę?
-Jeżeli miałaś na myśli herbatę, to jak najbardziej.
-A masz jakieś inne zmielone liście, hmm?-poruszyła brwiami i wybiegła z sypialni
-Ty wredoto! Nie uciekniesz mi!-pobiegłem za nią.

Na korytarzu nikogo nie było. Już miałem schodzić na dół, kiedy cicho zaskrzypiały drzwi do łazienki. Mam cię. Wszedłem do łazienki. Nie trudno było zauważyć skuloną dziewczynę w wannie. A gdyby tak...

-Kiedyś jej się znudzi.-mruknąłem do siebie, choć wiedziałem, że nie tylko ja to usłyszałem. Ściągnąłem koszulkę, położyłem ją na pralce, podszedłem do wanny nie spoglądając na nią i odkręciłem kran. W ułamku milisekundy rozległ się pisk dziewczyny.
-Ty debilu! Wiedziałeś, że tu jestem! No i gdzie jest ten cholerny kurek. Ała! Zaraz to wyrwę choćby zębami!-gorączkowała się. Podszedłem bliżej, zakręciłem wodę, złapałem brunetkę w talii i wyciągnąłem z wanny. Postawiłem ją tuż koło siebie, tak, że nasze stopy się stykały. Znowu czułem to… to coś między nami. Kiedy stała tak blisko z siłą się powstrzymywałem, żeby jej nie pocałować...albo zrobić coś więcej. I jeszcze te przemoknięte ubrania… Stała przy mnie i patrzyła na mnie swoimi pięknymi, czarnymi oczami… Nachyliłem się przy jej szyi i szepnąłem do ucha.

-Mówił ci ktoś, że ślicznie wyglądasz w takich przemoczonych ciuchach?
-A mówił ci ktoś, że…-zaczęła zachrypniętym głosem i odchrząknęła przywracając swój rezon i pewność siebie i wyminęła mnie w drzwiach łazienki.
-Że…?
-Że nie wiem gdzie jest kuchnia?
-Na lewo i schodami w dół.- Ciekawe co miała na początku na myśli. Poszedłem do sypialni, wziąłem moje szare spodnie dresowe, do kompletu bluzę i jakiś biały t-shirt. Zbiegłem schodami na dół, gdzie zastałem krzątającą się po kuchni Ingę, która nie mogła znaleźć herbaty.

-Ja zrobię tą herbatę, a ty idź się przebierz, bo zaraz się przeziębisz.-podałem jej poskładane rzeczy i wstawiłem czajnik na herbatę.
Po kilku minutach wróciła przebrana w mój dres. Nie powiem, wyglądała lepiej niż ja. Bardziej…hmm… sexy? Chyba dobre określenie. Gdy się zbliżyła podałem jej kubek z parującym naparem.
-Co to? Marihuana?-zaśmiała się pod nosem.
-Prawie. Melisa.
-Może być i to.-usiadła na wysokim krześle przy kuchennej „wyspie” i zasępiła się w bliżej nieokreślony punkt.
-Inga?
-Hmm?-spojrzała na mnie wzrokiem wyrwanym od zamyśleń.
-Chcesz pogadać?
-Nie. Tak. Nie wiem. Chyba nie.-odpowiedziała i znowu wtopiła wzrok w swój kubek.

Siedzieliśmy tak popijając herbatę w milczeniu. Spojrzałem na zegar. Dochodziła już trzecia w nocy. Inga podążyła za moim wzrokiem i pierwsza przerwała milczenie.

-Idź się połóż spać. Jutro jest przecież trening. Nie przejmuj się mną. Ja się potem zdrzemnę na kanapie.
-Jutro nie ma treningu. I nie śpisz na żadnej kanapie.
-Marco, to twoja sypialnia. A ja nie będę włazić z buciorami na czyjeś łóżko.
-Nie masz na sobie butów.
-To była przenośnia.-przewróciła oczami i znów zapadła długa cisza, którą znowu przerwała ciemnooka.
-Dlaczego nie ma jutro treningu? Przecież w poniedziałek zawsze był…
-Klopp zadzwonił do mnie jak spałaś i kazał przekazać, że odwołany.
-Coś się stało?-rzuciła bezmyślnie –A, no tak… Jak… Ymm… Co z nim?
-Wszystko w porządku…
-Marco, nie wciskaj mi kitu, bardzo cię proszę. Powiedz mi prawdę. Wiem, że chcesz mi odpuścić wrażeń jak na razie, ale jak widać, jeszcze się jakoś trzymam.
-Zwłaszcza podczas snu.-rzuciłem bezmyślnie, na co dziewczyna odstawiła szklankę i szybkim krokiem podeszła do okna. Chwilę później poszedłem w jej ślady
-Inga, przepraszam. Nie chciałem… Nie pomyślałem, jestem idiotą. –stanąłem za nią kładąc rękę na jej ramieniu. Poczułem, że się cała trzęsie.
-Ej, nie płacz. Proszę…- Odwróciła się do mnie i mocno objęła. Ścisnąłem ręce na jej talii, jak wtedy w ogrodzie.
-Tak, masz rację. Boję się. Boję się zasnąć, bo zaraz widzę jego twarz, czerwoną od piwska…tuż nad moją, sapał…-zagryzła zęby na mojej koszulce
-Ciiii… To już nie wróci, Aniele. Nigdy. Rozumiesz? Jesteś bezpieczna.-poderwałem ją na ręce i usiadłem na kanapie sadzając ją sobie na kolanach.
-To wszystko… Te wszystkie rany… Się rozdrapały. I krwawią jeszcze mocniej. Zobacz, ty masz mamę, tatę… Jak  A ja? Też mogłam mieć, ale… ale nie miałam… Musiałam przechodzić piekło przez niby najpiękniejsze lata mojego życia. Wiesz ile razy przychodziła mi myśl, żeby się zabić?
- Nie, proszę… Inga, nie wiem co mam zrobić, jak ci pomóc, żeby było ci lepiej… Tak mi przy…
-Nie potrzebuję współczucia.
-To co mam zrobić? Nie mogę znieść widoku, kiedy płaczesz. To jest dla mnie najgorszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała. Twoje łzy. Sprawiają największy ból. I myśl, że nie mogę nic zrobić. Proszę cię. Nie rób tego, jeśli w chociaż jakimś stopniu mnie lubisz. Proszę powiedz, co mogę zrobić… -poprawiła się na moich kolanach i spojrzała na mnie swoimi błyszczącymi oczami, które w blasku nocy wyglądały na smolisto czarne. Zabrała rękę z mojej szyi i położyła ją na moim policzku. Przez moje całe ciało przeszedł dreszcz. Zamknąłem oczy. Nigdy nie doznałem czegoś takiego. Żeby jeden dotyk sprawił, że człowiek odpływa do innego świata… A chwilę później wiedziałem dokładnie gdzie się znajduję, kiedy poczułem jej delikatne, nabrzmiałe od płaczu wargi na moich. W niebie.
Siódmym, ósmym? Kto by liczył? Przycisnąłem ją do siebie jeszcze mocniej, jednocześnie pogłębiając nasz pocałunek. Wplątałem rękę w jej rozczochrane włosy. Pragnąłem, żeby była jak najbliżej mnie. Położyłem dłoń na jej policzku i kciukiem rozchyliłem jej wargi. W jednej chwili pocałunek przestał być delikatny. W jednej chwili iskra zmieniła się w gorący płomień. Czułem, że ledwo nad sobą panowałem. Skradałem jej długie i namiętne pocałunki. Nasze języki wirowały w dzikim tańcu. Wplotłem drugą rękę w jej włosy jeszcze mocniej pogłębiając nasze pocałunki. Chyba najbardziej w życiu musiałem się wtedy powstrzymywać. Musiałem użyć wszystkich moich sił, żeby nie pociągnąć jej do sypialni. Nigdy nie było we mnie tylu emocji na raz podczas niby zwykłego pocałunku. Może nie ma "zwykłych pocałunków? Może to nie o pocałunek chodzi, a osobę...
 Poczułem jej delikatne dłonie odpychające mnie na mojej nagiej klatce piersiowej. No tak, w końcu nie zdążyłem z powrotem ubrać koszulki. Oderwałem z ogromnym bólem moje usta od jej słodkich, delikatnych warg. Z trudem przychodziło mi wyrównać oddech. Czułem, że nie tylko ja miałem z tym problem. Spojrzałem na nią, a ona znowu uciekła wzrokiem.

-Przepraszam. Przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Nie powinnam była.-złapałem za jej podbródek i skierowałem w moją stronę. Spojrzałem na jej napęczniałe, czerwone, rozchylone wargi. Zbliżyłem twarz do jej i już miałem ją pocałować, ale ponownie poczułem, jak mnie odpycha.
-Nie, Marco. Nie powinnam była tego robić. Przepraszam. Nie chciałam… Przepraszam-wyszeptała ostatnie słowo zrywając mi się w kolan i pobiegła na piętro do sypialni. Wstałem, podszedłem do okna i oparłem dłonie na parapecie. Co się ze mną dzieje? Dlaczego przy niej ledwo mogę się pohamować? Coś silnego mnie do niej przyciąga. Fascynacja? Przyjaźń? Zakochanie? Co? Do jasnej cholery co? Nie chcę mieszać w jej życiu i tak ma już wystarczająco ciężko. Nie chcę jej dokładać nowych zmartwień, wrażeń… Na razie i tak się to nie udaje. Muszę z nią porozmawiać i to wyjaśnić. Skierowałem się do jej pokoju. Zastałem ją leżącą w łóżku.

-Hej, śpisz?-powiedziałem szeptem zamykając za sobą drzwi. Odwróciła się trzepocząc rzęsami i uśmiechnęła się blado.
-Nie, nie…
-Inga, przepraszam.-przysiadłem na brzegu łóżka.
-Daj spokój. To tylko i wyłącznie moja wina. Ja zaczęłam.
-Ale ja nie powinienem był reagować…aż tak… Zresztą wiedząc, że jesteś w rozsypce. I tak pewnie tego by to nie polepszyło sytuacji…
-Zapomnijmy, ok? Przecież przyjaciele tak nie robią, nie?
-Chyba tak. To co, przytulas chociaż?-uśmiechnąłem się, a dziewczyna z pięknym uśmiechem wtuliła się we mnie. Przyjaciele. A może to najlepsze wyjście? Przecież będę blisko niej. Jak Mario, Robert… Ale czy to dla mnie wystarczy? Jak na razie musi… Jak na razie… Jak na razie…














~~~
Przepraszam! Ogromnie przepraszam za takie opóźnienie! Nie ustawiłam automatycznego dodawania (a byłam o tym przekonana), a mój "cudowny" internet nawalił-w pewnym momencie już chciałam już rzucić ruterem przez okno bo byłam wściekła, że nie mogę wstawić części na czas...
Po drugie zrobię z siebie potwora do końca (nie chcem ale muszem) albowiem...niestety części będą pojawiać się już co tydzień. Wyjeżdżam teraz na dwa tygodnie...nie wiem, na ile będę mogła pisać...jak będę bardzo zdesperowana ściągnę Worda na telefon i będę na nim pisać (czego szczerze nienawidzę...ale czego się nie robi ;)  ) Mój "zapas" się nieuchronnie kończy i gdybym wstawiała jak dotychczas bym musiała zrobić przerwę czy zawiesić (jeżeli nie udało by mi się napisać na wczasach), z tego bronię się rękami i nogami...
No i teraz coś na poprawienie humoru-> chciałabym życzyć wszystkiego, wszystkiego naajlepszego z okazji urodzin kochanej Zuzie! (która z resztą nazwała mnie Polsatem ;))))) )!!! Dużo, dużo zdrówka, szczęścia, radości i spełnienia marzeń, kochana! Happy birthday, sto lat i zum Geburtstag viel Gluck! :)) Ściskam moocno urodzinowo! <333 (tak, wiem, w pisaniu życzeń jestem noga! Bożonarodzeniowa część opowiadania będzie dla mnie horrorem! :P )
Tak więc za tydzień będę już na plaży w deszczowym Kołobrzegu->jak uda mi się gdzieś na otwartym morzu znaleźć wifi to wam dam znać :)))
No i jeszcze druga baaardzo miła wiadomość-wygraliśmy w Juventusem! I to ile? 2:0! I kto strzelił? A kto by mógł? Najlepszy duet Auba&Marco! :))) No i kapitalny gol Marco...Wow! Jak ktoś nie widział to -> https://www.youtube.com/watch?v=zDasu1SqM1o (w 6.06 min. filmu) :)
Buziaki:***



13 komentarzy:

  1. Haha :D Dziękuję za życzenia z całego swojego małego kochającego tego bloga serduszka :D

    I co ja mam napisać? Hmm? Znów że ten blog jest cudowny? Tak chyba tak napiszę :) cudowny rozdział, naprawdę czytałam go ze łzami w oczach ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie było mnie 2 tygodnie a tu tyle się wydarzyło. Od czego by zacząć?
    Nigdy nie pomyślałabym, że Ulla może być matką Ingi. A właściwie co to za matka, która zostawia swoje dziecko same ze swoim kochankiem i nie ma pewności, że to jej ojciec? No więc wychodzi na to, że biologicznym ojcem Ingi jest Klopp. Przynajmniej ja tak to zrozumiałam.
    Świetnie oddałaś emocje bohaterów. Mi samej bardzo trudno jest sobie wyobrazić co mogłaby czuć teraz Inga, ale Ty napisałaś to cudownie.
    No i nie byłabym sobą gdybym nie napisała nic o pocałunku (tak długo przeze mnie wyczekiwanym). Widać, że obydwoje coś do siebie czują. Marco jest taki troskliwy, ciepły, dobry, pomocny i opiekuńczy w stosunku do dziewczyny... (chyba za bardzo się rozmarzyłam :)) No ale znowu zostają przyjaciółmi. Jak na razie. Mam nadzieję, że Marco się nie podda i będzie walczył o tak bardzo zranione w przeszłości serce Ingi.
    Co do dodawania rozdziałów co tydzień - myślę, że to o wiele lepsza opcja niż zawieszenie bloga. I z tego co widzę dziewiętnasty rozdział pojawi się w moje urodziny a dwudziesty w imieniny. Huraaaa! A tak w ogóle to widocznie nie tylko ja w mam urodziny na wakacjach. Może znajdzie się jakaś trzecia czytelniczka?
    O jejku...trochę się rozpisałam... no cóż...w takim razie kończę.
    Pozdrawiam,
    Mańka

    P.S Udanego wypoczynku w Kołobrzegu!

    OdpowiedzUsuń
  3. No... znowu nie wiem jak zacząć. xD
    Marco okazał się naprawdę cudnym chłopakiem. Takim opiekuńczym...
    Dobrze, że był przy niej. Jak się okazało bardzo tego potrzebowała.
    Sytuacja w wannie była taka słodka... Nic dziwnego, że się zirytowała, bo każdy by się zirytował, ale każdy wybaczyłby takiemu oprawcy. :D
    Troszkę się zasmuciłam, kiedy okazało się, że Inga znów go zwodzi.
    Sama nie wie czego chce.
    W sumie trudno jej się dziwić po takich przeżyciach z przeszłości, ale ona powinna także zrozumieć zdezorientowanie Marco...
    Błagam, niech ułatwi mu dostęp do siebie. Oni oboje tego pragną. ❤
    Cudeńko!!! :D
    Czekam na kolejny! ❤
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Melduję się :)
    Kochana, rozdział cudowny! Ja nie wiem, jak ty to robisz, naprawdę.
    Ale narobiłaś mi huraganu myśli w głowie... Marco jest uroczy. Czy jego da się nie lubić? To jest chyba niemożliwe :) Opiekuńczy, był przy dziewczynie akurat wtedy, kiedy najbardziej go potrzebowała. Po prostu ideał. Widać, że ciągnie ich do siebie na każdym kroku i to na pewno nie skończy się na zwykłej przyjaźni. Mam nadzieję, że Marco będzie walczył o Ingę i jednak będzie ten happy end :)
    Weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały rozdział, kochana :*
    Inga ma dużego pecha w życiu. Gdy już wszystko się układa nagle się pieprzy :( Wiedziałam, że Pani Klopp coś namiesza.
    To jak Inga to przeżyła jest straszne, ale dobrze, ze Reus jest obok niej. Musi być teraz, bo jest jedną z bliższych osób.
    Ten pocałunek *.* Cudo!
    Rozumiem ją. Rozumiem, że jest tym wszystkim jeszcze zmieszana i nie wie czego chce. Zwłaszcza po tym jaką miała przeszłość.
    Mam nadzieję, ze Marco mimo wszystko będzie się jeszcze o nią starał :))
    Życzę dużo kochana weny i do następnego ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Nadrabiam, nadrabiam komentarze....i nie wiem co napisać. Rozdział świetny! Mam nadzieję,że Marco nie zrezygnuje z Ingi...przecież jest jedną z najbliższych jej osób, powinna mieć w nim wsparcie. Miłych wakacji! :))) wena wróci;) a my będziemy czekać ile trzeba :) SG

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na 13. :) www.sylwiailiber.blog.onet.pl

      Usuń
  7. Hej, kochana. ;*
    Zapraszałaś mnie do siebie, więc tak oto jestem.
    Cóż, miałam sporo do nadrobienia, lecz zostało mi już niedużo!
    Podzielę się zatem swoimi odczuciami odnośnie tego, co tworzysz.
    Ogółem rzecz biorąc- naprawdę mi się podoba. Piszesz w ładny i przyjemny dla oka sposób, bohaterowie też są ciekawi, a sama fabuła też należycie się rozwija. Tak dalej, Kochana! ;*
    Tymczasem, lecę czytać ostatnie rozdziały, które mi zostały!
    Buźka. ;*

    P.S.: Możesz mnie informować o nextach? ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. błagam Cię dodaj najszybciej osiemnastkę! ♥
    nie mogę się doczekać..
    mega wciągnął mnie Twój blog, jestem wręcz zauroczona *,*
    zapraszam też na mojego, którego niedługo będę kończyła :))
    http://marco-reus-11-dortmund.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. C U D O W N E :* Nie mam słów po prostu :) Postaram się pod następnym rozdziałem napisać dłuższy komentarz :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Moja Droga !
    Przepraszam, że mnie przez tak długi czas w ogóle to nie było. Strasznie głupio mi z tego powodu, ale nie dałam rady wejść nawet na 3 minuty. :(
    Ale już jestem i nadrobiłam każdy rozdział jakiego nie przeczytałam przez te trzy tygodnie. Jesteś wspaniała wiesz ? <3 To co napisałaś, te ostatnie rozdziały powaliły mnie na kolana... dosłownie. Masz ogromny talent. ;*
    Strasznie szkoda mi tej dziewczyny. Kto by pomyślał, że jeden wieczór może zepsuć jej całe życie. Wszystkie wspomnienia o ojcu, o matce, której nigdy nie miała wróciły. Dobrze, że ma przy sobie Marco. Bez niego mogłoby się to skończyć tragedią. Kloppa mi strasznie szkoda, nie zasłużył sobie na to. No i ta dwójka.! Czemu oni jeszcze nie są razem ?! Przecież ich tak do siebie ciągnie. Rozumiem, że może jeszcze nie teraz. Obecnie każdy musi ochłonąć, ale później mam nadzieję że Reus ruszy te swoje cztery litery i coś z tym zrobić. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam ! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. ZATKAŁO MNIE... ZATKAŁO MNIE Z POWODU, ŻE TEN ROZDZIAŁ JEST TAKI... TAKI... Nie wiem jak to powiedzieć! Nie potrafię teraz złożyć normalnego zdania :D
    Współczuje Indze. Ahhh. Marco :P Jaki opiekuńczy. Ale on nie może zostać jej przyjacielem na zawsze! Na zawsze to oni muszą być RAZEM!!! :)
    Cudny rozdziałek <3
    Buziaki i do następnego:* <3

    OdpowiedzUsuń