Rano obudziłam się przykryta kołdrą pod samą szyję w moim
łóżku. Przeciągnęłam się leniwie. Zaraz. Nie przypominam sobie, żebym wczoraj
kładła się spać. Cholera jasna. Wstałam szybko z łóżka. Oczywiście wyłożyłam
się jak długa z wielkim hukiem na podłodze. Nie ma to jak wplątać się we własną
kołdrę. Podskokiem wydostałam się z kołdry i podbiegłam do biurka. Laptop
zamknięty, światło zgaszone. Włączyłam szybko urządzenie i czekałam aż odpali
mi się moja poczta. Mam nową wiadomość.
„Gratulujemy, Pani
Ingo. Świetny artykuł! Oczywiście jak się umawialiśmy wywiad pojawi się na
łamach lipcowego wydania. Mam jednak jedną prośbę. Czy moglibyśmy prosić Panią,
o zdjęcie Pani na okładkę razem z piłkarzami Borussii Dortmund? Oczywiście
jeżeli będzie taka możliwość, oraz panowie wyrażą chęci. Jeszcze raz gratuluję.
Pozdrawiam.
Redaktor naczelny,
Jarosław Woźniak.”
Przeczytałam tego maila ze trzy razy. Czyżbym już
zapomniała, że wysłałam ten wywiad? Nie, to nie było możliwe. Musiałam zasnąć.
Może Ania? Pójdę ją zapytać. Która w ogóle godzina. Jedenasta? O ludzie.
Ostatnio przesypiam pół dnia. Wstałam z krzesła. Poczułam, że nadepnęłam na
jakąś kartkę. Podniosłam ją. Była zapisana po niemiecku, lekko pochyłym pismem.
Zaczęłam czytać.
„Wywiad wysłany o 21.59-jeszcze przed 22-gą
jak miałaś w planach. Wszystko sprawdzone jak trzeba było w podpunktach. Wrzuciłem
do tłumacza i według mnie brakowało tylko jednego przecinka...i twojego
podpisu. Pozwoliłem sobie poprawić i dopisać.:) Mam nadzieję, że dobrze. Nie
chciałem cię budzić. Zasnęłaś na biurku, więc położyłem cię do łóżka. Swoją
drogą-bardzo dobry wywiad…
Mario mi wczoraj powiedział, że pewna mądra
osoba mu powiedziała, że najważniejsza jest rozmowa, bo przez niedomówienia
wszystko się sypie… I chyba tego mi trzeba. Nam.
Moglibyśmy się spotkać? Proszę. To dla mnie
ważne.
M.”
Niżej jeszcze napisany numer telefonu. Marco… Mój kochany
Marco. Wróć, jaki kochany! No i to „nam”…Dlaczego ja się tak rozczulam? „Bo coś
do niego czujesz, idiotko”-mówiła mi moja podświadomość z założonymi rękami
tupiąc nóżką. Spotkać, czy nie spotkać…oto jest pytanie. Dzisiaj spędzam
przecież dzień z Anią, więc nie mogę. Cóż. Jednak trzeba by było jednak chociaż
wysłać sms’a i podziękować za uratowanie mi tyłka, bo jaśnie śpiąca królewna
musiała zasnąć. W ogóle skąd on tu się wziął? Zapytam Ani. Na razie trzeba
napisać tego sms’a.
„Cześć Marco. Tu Inga.
Super się złożyło, że tu akurat byłeś i wysłałeś…”-nie, to beznadziejne
„Fajnie, że wysłałeś
jesteś super.”-skasuj!
Argh. Do trzech razy sztuka.
„Dziękuję za poprawki
i wysłanie wywiadu. Dostałam odpowiedź od redaktora naczelnego. Był pod
wrażeniem. Prosił o zdjęcie moje z Mario, Mo, Kubą i Łukaszem, żeby wywiad
zrobić tematem okładkowym. Mam nadzieję,
że chłopaki się zgodzą… Jeszcze raz dzięki. Inga.” –wyślij. No i żyję? Żyję.
Nie taki diabeł straszny.
Zeszłam na dół. Zastałam Anię oglądającą jakiś film w
telewizji.
-Hej!-przywitałam się i usiadłam koło niej.
-O, witam Śpiącą Królewnę.-powiedziała z uśmiechem
-Czy możesz mi łaskawie powiedzieć, co robił wczoraj
wieczorem u nas Marco?
-Skąd wiesz, że był?
-Zasnęłam na biurku podczas pisania. Przełożył mnie na łóżko
i wysłał mój wywiad.
-Wow, nie wiedziałam. Widzę, że miłość kwitnie!-zaśmiała
się, za co spiorunowałam ją wzrokiem.
-Odstawił mojego pijanego mężulka.
-Trzeźwy?
-W stu procentach. Aż dziwne, nie?-śmiała się Lewandowska
–Na kuchence na patelni jest jajecznica ze szczypiorkiem i pieczarkami.
Podgrzej sobie.
-Oo, dziękuję, jesteś kochana.-poderwałam się z kanapy i
poszłam do kuchni. Odgrzałam sobie śniadanie i z powrotem dołączyłam do mojej
przyjaciółki.
-Co ty tak na ten telefon cały czas patrzysz?
-A co, nie mogę?-odpowiedziałam z pełną buzią i ponownie
kliknęłam przycisk telefonu
-Możesz, możesz.-zaśmiała się pod nosem i poruszała znacząco
brwiami.
-No co?
-Nic nic.-odpowiedziała i wróciła do oglądania filmu.
Obraził się czy co? Minuty dłużyły się niemiłosiernie, a On nie odpisywał. Może
wyszedł z domu. Albo nie usłyszał? A co ja się nim przejmuję? Dokończyłam moją
jajecznicę i poszłam odłożyć talerz do zmywarki. Nagle usłyszałam sygnał
nadchodzącej wiadomości. Pobiegłam do stolika niczym petarda. Chwyciłam telefon
i odblokowałam. Kątem oka widziałam śmiejącą się do siebie Ankę. Nieważne.
Kliknęłam na wiadomość.
„Zna się na rzeczy ;)
Zadzwoniłem do chłopaków – zaproponowali sobotę pod wieczór na tle Iduny. Mój
kuzyn jest fotografem, więc ze zrobieniem zdjęcia też nie ma problemu. ;)
…A co do drugiej
części? Możesz dzisiaj?”
Dlaczego on to robi? Dzwoni do chłopaków, załatwia fotografa…
Przecież sama mogłabym to zrobić. Tylko oczywiście zajęłoby mi to dużo więcej
czasu.
„Dziękuję. Nie wiem
jak Ci się odwdzięczę…:)” –odpisałam.
Kurcze, zapomniałam dodać o tym
spotkaniu. Zaczęłam pisać drugą wiadomość ale w między czasie nadszedł kolejny
sms.
„Wiesz.”
Pokręciłam głową. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Faktycznie
zależało mu na tym spotkaniu.
„Wiem. Przepraszam,
ale dziś nie dam rady. Jestem już umówiona. Terminy do mnie to jak w Polsce do
lekarza-od roku do półtora roku oczekiwania ;)”
„Serio? Ale chyba
przyjmują prywatnie… Jutro?”
„Na prywatne- tydzień,
na CITO miesiąc. Wybieraj, próbuj. Powodzenia życzę!:)”
Odpisałam z wielkim uśmiechem. Podniosłam głowę. Ania
siedziała na kanapie, a Robert stał na schodach i oboje się mi przyglądali.
-Co wam?
-Nam nic. To ty szczerzysz się jak głupi do sera do swojego
telefonu.
-Aaa. O, hej Robert. –przywitałam się rozanielona z
przyjacielem i pobiegłam na górę.
Pościeliłam łóżko i jeszcze raz włączyłam komputer, żeby
przeczytać mój wywiad. Coś mi nie dawało spokoju, że Reus niczego więcej nie
zmienił. O ludzie. Kobieca intuicja-niezawodna. Myślałam, że padnę. Mój podpis
brzmiał:
„Inga Mazur
Psycholog drużyny
Borussii Dortmund,
Studentka wydziału
Psychologii na Uniwersytecie Wrocławskim.”
Nie, no. Nie wierzę. I jeszcze po polsku! Jest niesamowity.
Zaduszę za tego psychologa Borussii… Oj Reus, Reus… Dlaczego musisz być
taki…taki… taki, że nie mogę wyrzucić cię z mojej głowy, taki, że jak słyszę z
twoich ust moje imię nogi mam jak z waty, taki, że jak mnie przytulasz odlatuję
wysoko w chmury, taki, że kiedy mnie całujesz dotykam gwiazd…
Okej, podoba mi się. Proszę bardzo, przyznałam to sama przed
sobą. Nie jestem już w stanie się ukrywać przed własnymi uczuciami. Jeszcze
nigdy nie czułam czegoś takiego. Marco mi się podoba, i to bardzo… Ale i tak
wiem, że nic z tego nie będzie. Bo co? Światowej klasy piłkarz i szara
studentka, bez rodziców, bez stałej pracy…Przecież to oczywiste, że nic między
nami nie będzie. Jedynie przyjaźń. Będę cenić i to.
Usiadłam na łóżku i podświadomie wybrałam numer do mojej
babci. Po kilku sygnałach usłyszałam jej głos tak kojący moje serce.
-Ingunia! Jak miło, że dzwonisz!-powiedziała uradowana
-Cześć babciu. Przepraszam, że częściej nie dzwonię…
-Ale nie przepraszaj! Cieszę się, że masz zajęty czas. Jak
tam u ciebie?
-W porządku. Bardzo polubiłam chłopaków z Borussii.
Przytuliłam Mario jak prosiłaś, Marco przekazałam o żelu…i…też go przytuliłam…
-Inga, czy coś się stało?-zapytała z niepokojem.
-Nie…
-Inga, starej kobiety nie oszukasz.
-Reus się stał.-wypuściłam głośno powietrze
-Jesteście razem?-zapytała rozanielona
-Nie! Skądże! Żadnych chłopaków.
-Inga, nie możesz…
-Musimy o tym teraz rozmawiać?
-Nie. Ale powiedziałaś mu, że coś do niego czujesz?
-Nie. Chcę, żebyśmy się przyjaźnili. To mi wystarczy.
-A on też chce przyjaźni?
-Nie wiem… Wydaje mi się, że tak. Mamy w najbliższym czasie
porozmawiać, ale i tak wiesz, że zawsze wychodzi na moje.
-Oj Inga, Inga… Dawał ci chociaż jakieś sygnały, że coś do
ciebie czuje?
-Niee…-powiedziałam dość dziwnym głosem.
-Kochanie, potrenuj kłamanie. Dzisiaj ci to wybitnie nie
wychodzi.
-Pocałował… Znaczy… no tak, całowaliśmy się.
-No wreszcie!-powiedziała rozradowana
-Raz. Pierwszy i ostatni. To był taki wiesz, impuls, przypadek…
-Marco też tak uważa?
-Nie rozmawiamy o tym.
-I ty studiujesz psychologię?
-Yhym… A propo! Przeprowadziłam wywiad, który miał przeprowadzać
mój profesorek.
-Jak to?-zapytała, a ja na to opowiedziałam jej całą
historię i spisek uknuty przez Kloppa.
-No proszę… Czyli moja kochana Inga będzie na okładce
gazety! Kupię od razu ze trzy!
-Kup od razu trzydzieści, to wszystkim sąsiadom
rozdasz.-zaśmiałam się.
-O! Nie taki głupi pomysł!-słyszałam w jej głosie śmiech
–Kochanie, ja muszę już kończyć…
-Jasne… Coś się stało?
-Nie! Wszystko w porządku. A ty się zastanów. Serce nie
sługa. Porozmawiaj z nim koniecznie.
Buziaczki, kocham cię, papa. I pozdrów Anię.
-Porozmawiam. Też cię kocham, papa.- rozłączyłam się i
odłożyłam telefon na moim stoliku nocnym.
Babcia ma rację, Mario też ma rację. Musimy porozmawiać.
Chcę z nim w końcu wszystko wyjaśnić. Najpierw mnie całuje, potem nic się nie
stało, dalej jest jakiś obrażony, strzela fochy, a potem znowu jest miły. A ja
już świruję.
Wtem do mojego wskoczyła Ania.
-Też cię kocham, papa.-przedrzeźniła mnie słodkim i
piskliwym głosem. –Jakie to słodkie. Dlaczego nie mówiłaś, że kogoś masz?
-Tak Ania, mam. Babcię.
-Co?
-Rozmawiałam z babcią. Gdybyś nie podsłuchiwała a mnie
zapytała to byś wiedziała.
-A… Aha.. Ja..nie wiedziałam. Po prostu dziwnie się
zachowywałaś rano. I te sms’y… No wiesz…
-Taaa… I masz pozdrowienia od babci.
-Dziękuję. Przepraszam Inga.-powiedziała skruszona
-No nie gniewam się. Chodź tu.- przytulak na zgodę wszystko
załatwi.
-Masz jakieś plany na dziś?-zapytała kiedy już się od siebie
odczepiłyśmy. W tym momencie przyszedł do mnie kolejny sms. Za drzwiami
usłyszałam kroki. No tak, już się domyślałam od kogo.
„Od 14-17? Będę Ci
winien przysługę.*-*”
Zaśmiałam się.
-O czternastej zabieram cię na zakupy.
-O! Ale fajnie! Mi pasuje!
-To super.
„Jak słyszałeś ;) 3mam
kciuki!:* ” –odpisałam
-Ingaaa….
-Hmm?
-Mam prośbę. Mogłabyś skoczyć na małe zakupy do marketu? Ja
muszę do kilu osób zadzwonić, Robert chyba też jest zajęty…
-Jasne. Nie ma problemu.
-Trafisz?
-Pewnie. Najwyżej kogoś zapytam. To się ubieram, a ty leź
spokojnie wszystko załatwiać.
-Dzięki!-dała mi buziaka w policzek i wyszła szybkim krokiem
z pokoju.
Założyłam beżowy kombinezon, szybko pomalowałam paznokcie na
czekoladowy, do tego beżowe japonki, makijaż i byłam już gotowa. Chwyciłam
torebkę i wyszłam z domu. Przez kilka dni zapamiętałam mniej więcej trasę
sklep-dom.
Przeszłam przez ogromny park, gdzie biegaliśmy z Anią, Marco
i Mario. Minęłam aptekę, gdzie blondyn opatrzył mi ranę, a na samym rogu
znalazłam dosyć spory sklep spożywczy. Coś a’la polska Biedronka. Zrobiłam
najpotrzebniejsze zakupy. Stwierdziłam, że przejdę się trochę dalej w
poszukiwaniu czegoś jeszcze. Kilka minut drogi i natrafiłam na rynek ze
świeżymi owocami i warzywami. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym przeszła obok
niego obojętnie. To akurat z Anią mamy to samo-słabość do przeróżnych owoców i
warzyw. Wyszłam z kolejną siatką w rękach. W sumie już trzy. Z ciekawości
skręciłam w kolejną uliczkę. Znalazłam się przed dużą galerią handlową, gdzie
byłyśmy z dziewczynami. Stałam centralnie ulicę przed wyjściem.
W jednej sekundzie moje serce pękło i pokruszyło się na
miliony kawałków, które niemiłosiernie raniły mnie od środka. Dlaczego w
jednej, cholernej sekundzie musiało się wszystko zawalić? Z resztą, co ja
głupia sobie wyobrażałam?!
~~~
No i mamy 13..:) Czy pechową..kto to wie? (ja! ;D )
...Czy Wy też macie takiego strasznego lenia jak ja?
Ostatnio nic nie mogę napisać. Poziom weny sięga -1...Chociaż bym usiadła do pisania...napiszę jedno zdanie i zamykam laptopa.. Masakra... Oby to się jak najszybciej skończyło, bo się mi mój zapas skończy i będziecie czekać nie wiadomo ile..albo zawieszać..a tego chcę uniknąć.. No nic.. Macham do Was leniwie małym paluszkiem, bo mi się ręka od pisania zmęczyła ;D I chyba zjem snickersa, bo zaczynam gwiazdorzyć... Buziaki! :**
Czemu w takim momencie?! W sumie to chyba wiem o co chodzi, ale zatrzymam to dla siebie. Rozdział bardzo fajny!
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci powrotu weny, żeby z -1 podskoczyła do 101, no i mniejszego lenia :-D
Pozdrawiam i do następnego ;***
No właśnie! Dlaczego w takim momencie! :D Ja tu lecę szybko na dół, żeby dowiedzieć się, co się stało i co widzę? Do widzenia, było miło, koniec rozdziału! W ramach rekompensaty powinnaś wrzucić następny już jutro :p
OdpowiedzUsuńJestem na milion procent pewna, że to Reus, bo któżby inny. Musi być Reus. Swoją drogą, zachował się bardzo w porządku wobec Ingi. Tylko co dalej? Mieli się spotkać i pogadać, a teraz drama..?
Chyba będzie ostro ;) Czekam na następny i zapraszam także do siebie ;)
Pozdrawiam ♡
Nie no niech ładnie. Teraz się pokłócą a to nie będzie fajne xd ale rozdziału mega ;)
OdpowiedzUsuńA miło być tak fajnie,a ty tu kombinujesz.Nie ładnie tak.Oj nie.Ale po za tym jesteś genialna i geniknie piszesz.Mam nadzieję,ze oni będę w końcu razem no.;3Zycze weny i zapraszam do sb ,bo wróciłam do pisania.;3
OdpowiedzUsuńSuper cudowny rozdział :***
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że Inga zobaczyła Marco z dzuewczyną :/
Nue rozpisuje się, bo piszę przez telefon. Awaria internetu i zostałam odcięta od blogów! Ostatnim ratunkiem jest pakiet neta w telefonie hehe hehe ;D
Życzę weny <3
Buziaki i do następnego ;*
W wolnej chwili zapraszam do siebie i przepraszam za błędy jeśli się pojawiły :)
pewnie w następnym dowiemy się, kogo tam zobaczyła... ^^ pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo błagam Cię nie przerywaj w takim momencie..:(
OdpowiedzUsuńJak zwykle rozdział boskii *,*
O jejku...
OdpowiedzUsuńA tak fanie się zaczęło. Najpierw pomoc Marco, później te SMS-y. Po prostu cud, miód, malina. Ale za końcówkę i przerwanie w takim momencie to mam ochotę Ci coś zrobić!!! Obstawiam, że Inga zobaczyła Reusa z jakąś dziewczyną. No bo kogo innego?
Pozdrawiam i dużo weny życzę,
Mańka :)
No i jest Marco!:) Bardzo fajny gest z jego strony.Cieszę się to on wysłał ten wywiad.Coś iskrzy hoho <3 Ciekawo jak będzie gdy sie spotkają<3 Czekam z niecierpliwością na nastepny!<3
OdpowiedzUsuńHej :) Super blog :) Pisaj dalej :D Pozdrawiam i zapraszam do siebie :D http://owszystkimioniczym2.blogujaca.pl/
OdpowiedzUsuńI zakończyła w takim momencie. :( Bój się Boga! :P
OdpowiedzUsuńMarco taki redaktorek? ;) Nie sądziłam, że stać go na taki gest.
Nasza Inga w końcu się przed sobą przyznała! ♥ Czekałam na to tak długo, aż w końcu się doczekałam! ^^
Wszyscy poszukują jej faceta, którego de facto ma na wyciągnięcie ręki. Ona KONIECZNIE MUSI z nim porozmawiać. Oboje mają sobie coś do wyjaśnienia, do wyznania. ;)
Ale obawiam się, że to, co Inga ujrzała na samym końcu może wszystko pozmieniać... Co ona tam zobaczyła?! No jak mogłaś, Kochana! :( Obawiam się, że był to Marco z inną kobietą... Mam rację? :(
Czekam na kolejny! :*
Buziaki! :*
Jesteś jak polsat wiesz -_-
OdpowiedzUsuńTak na serio to cuuuuuudowny rozdział :D Czekam z niecierpliwością na kolejny ;)
Trochę mnie nie było, ale nadrobiłam i po prostu WOW *_*
OdpowiedzUsuńMarco jest taki słodki, że jeśli taki byłby w prawdziwym życiu to kochałabym go jeszcze bardziej niż teraz :D <3
Czekam na next a jeśli masz chwilkę to zapraszam do siebie :)
Buziaczki :****
Zabiję, uduszę i co tam jeszcze wymyślę!
OdpowiedzUsuńChyba coraz bardziej rozumiem, jak ja zostawiam was w podobnej sytuacji. Ale... kurde no! Haha, dodawaj szybko następny!
Rozdział sam w sobie mi się bardzo podobał :)
Ten gest Marco był cudowny. Normalnie nie wierzę, że tak się poświęcił i pomógł naszej bohaterce, ale to dobrze o nim świadczy. Dla Reusa Inga chyba też nie jest obojętna.
Najlepsze i tak jest to wyznanie Ingi! Przyznała się do tego w końcu. Jeszcze tylko rozmowa z Marco, ale chociaż po ostatnim akapicie wydaje mi się, ze nawet do niej nie dojdzie :(
Życzę weny i nawet nie wiesz jak cię rozumiem! Przeżywał dość często to samo, co ty i wiesz co mi pomaga? Czytam komentarze jeszcze raz i od razu jest lepiej :) Uwierz mi!
Także, żeby ci się lepiej pisało: piszesz świetnie! Masz świetny pomysł an bloga i powodzenia ♥
Buziaki :*