Miałam właśnie przejść przez ulicę, kiedy drogę zajechał mi czarny samochód. W jednej chwili serce podeszło mi do gardła. Szyba zaczęła się opuszczać a tam…
-Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha!
-Goetze! Ty debilu! Jezu, jak ja się przestraszyłam!-wzięłam głęboki
oddech.
-Haha, na jasne. To porwanie! Proszę wsiadać do tyłu, albo
sam się po ciebie pofatyguję.
-Wsiadam dobrowolnie, nie chcę pana fatygować, jeszcze
zadyszki byś dostał.-zaśmiałam się i wsiadłam na tylne siedzenie samochodu.
Spojrzałam w przednie lusterko… Zbladłam. Kierowcą był Marco. I jak ja mam mu
teraz spojrzeć w oczy?
-Cześć.-bąknęłam pod nosem
-Cześć-odpowiedział trochę zdziwiony moim „entuzjazmem” a
właściwie nagłym jego brakiem i spojrzał na mnie w lusterku tymi jego pięknymi
oczami, które w tej chwili przybrały barwę niebiesko-szarą, niesamowitą…
-To gdzie się panienka tak późno wybiera?-przerwał magiczną
chwilę Mario i odwróciłam na niego wzrok.
-Ehh… Teraz szłam szukać jakiejś ładowarki w galerii, bo mi
telefon padł…a muszę zadzwonić do Agaty albo Ewy, bo nie mam się gdzie podziać.
-Jak to?-zmarszczył brwi ciemny blondyn
-Bo Robert z Anką się trochę pokłócili, Lewy zazdrosny o
jakiegoś karatekę, potem mu się głupio zrobiło, że nawet mógł pomyśleć, że Ania
może go zdradzić no i chciał zrobić romantyczną kolację.
-Lewy zazdrosny! Dobre!-zaśmiał się Mario
-Gotze!-spiorunowałam go wzrokiem
-Dobra, dobra. Ale czemu się nie masz gdzie podziać?
-Bo się trochę czuję jak piąte koło u wozu. Oni chcą sobie
na spokojnie wszystko wyjaśnić, zjeść romantyczną kolację, obejrzeć jakiś film,
a potem...się domyślacie. I dosyć byłoby to dziwne i krępujące, gdybym ja
siedziała zamknięta na piętrze czy za ścianą…
-Czaję, czaję.-zaśmiał się Mario.
-No więc mogę od was zadzwonić do na przykład Łukasza czy
mogłabym u niego przenocować…
-Nie! My cię porwaliśmy i jesteś nasza.
-Nie chcę wam psuć planów na wieczór…
-Nie psujesz. Jedziemy do Kloppa, ma nam dać papiery, potem
wykopiemy Mario i pogadamy. Mówiłem ci, że dzisiaj.-odezwał się Marco
-Ehhh… No ok, ale nie wykopiemy tylko odwieziemy do domu, bo
Mario chciałby porozmawiać z Ann, prawda?
-Yymm, ja…
-No co? Taka była umowa, nie?
-Jaka umowa?-spojrzał się na nas z ciekawością Reus.
-Ty lepiej kieruj tam blondyno. Inga…
-No co „Inga”? Nie Inguj mi tutaj. Jak widzisz ja się
wywiązałam, teraz ty. Odwagi, jesteś facetem.
-No dobra. Ale nie wierzę, że ty…
-Ja też.-zaśmiałam się
-Nie chcę państwu przeszkadzać w tej jakże dziwnej dyskusji,
ale już podjechaliśmy pod dom Klopp’a.- Faktycznie. Stanęliśmy na podjeździe
dość dużego domu.
Był zbudowany bardziej na styl tradycyjny. Nie była to jakaś
willa, ale taki ciepły, prosty, rodzinny dom z czerwonymi dachówkami. Mario
wysiadł, a Marco właśnie otwierał drzwi.
-Poczekać tu na was?-zapytałam
-Nie, chodź z nami. –posłał mi jeden z tych oszałamiających
uśmiechów, a po chwili otworzył mi drzwi i wyciągnął do mnie rękę. Dżentelmen
się znalazł. Ujęłam jego dłoń i najzgrabniej jak umiałam opuściłam pojazd. Nawet
się udało. Szliśmy kamienistą dróżką prowadzącą do drzwi wejściowych. Kiedy już
Mario miał dzwonić dzwonkiem drzwi otworzył sam Jurgen Klopp ubrany w spodnie
dresowe i biały T-shirt.
-Cześć, cześć wam. O! Inga z wami przyjechała.
Zapraszam!-powiedział radośnie z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Dobry wieczór.-przywitałam się przechodząc przez próg.
-Do salonu zapraszam. Rozgośćcie się. Coś do picia?
-Nie, nie, dziękujemy.-usłyszałam gdzieś przytłumiony głos
Mario. Ja byłam w jakimś tunelu, otoczce oddzielającej mnie od świata...
Krok za
krokiem. Powoli zbliżałam się do przepięknego, czarnego jak węgiel Steinwey’a.
Czarny fortepian stał w rogu przestronnego salonu. Można było zwrócić uwagę na
duży, ozdobny żyrandol, duże kanapy…ale mnie przyciągał tylko on. Podeszłam
starłam palcami niewidzialny kurz z pokrywy. Już minęły z trzy lata odkąd nie
miałam pod palcami smukłych biało-czarnych klawiszy. Uśmiechnęłam się na
wspomnienie mnie jako małej dziewczynki ćwiczącej uparcie w szkole muzycznej
gamy i pasaże. Pochłaniało mnie to do reszty. Było moją odskocznią od
rzeczywistości. Mogłam grać godzinami i nigdy mi się nie nudziło.
-Inga?-nie wiem skąd, tuż obok mnie wyrósł Klopp
-Przepraszam, zamyśliłam się.
-Witamy w świecie żywych.-zaśmiał się. –Grasz?
-Od dziecka uczyłam się grać… Tak dawno nie grałam… Prawie
trzy lata…
-To zagraj.-powiedział ciepło z tym swoim firmowym uśmiechem
-Ja… Nie wiem…-dukałam trochę zaskoczona
-No śmiało. Ne wstydź się. Chętnie posłuchamy. Jeszcze żonę
zawołam. To jej fortepian. Ulla! Chodź, gości mamy!-krzyknął kierując w stronę
schodów.
-Za pięć minut!-usłyszałam aksamitny głos dobiegający z
piętra
-No to trudno. Nie wie co traci. Graj.
-Pana żona nie będzie miała za złe?
-Skądże!
Odsunęłam ławę i usiadłam na niej.
Otworzyłam klapę i przed moimi oczami ukazał się rząd białych i czarnych
klawiszy. Przejechałam delikatnie opuszkami palców z utęsknieniem całą
klawiaturę, a stopy położyłam na dwóch pedałach. Zamknęłam oczy, żeby
przypomnieć sobie jakiś utwór, który umiałabym zagrać na poczekaniu z pamięci.
Delikatny uśmiech wkradł się na moje usta, kiedy podjęłam decyzję. Kiedy
otworzyłam oczy, na wprost, oparty o tył fortepianu stał Marco, a z boku Mario.
Postanowiłam zagrać piosenkę z bajki Disney’a –Alladyn „A whole new world”.
Kiedyś była mi bliska…
Po kilku pierwszych taktach muzyki odpłynęłam w daleką, beztroską krainę. Zapomniałam o
otaczającym mnie świecie i leciałam razem z muzyką. Unosiłam się nad niebem i
ani na myśl mi nie przyszło spadać. Wirowałam w tańcu z obłokami, cieszyłam się
powiewem wiatru, promieniami słońca… Aż w końcu przyszedł czas na zakończenie. Zeskoczyłam
z puchowej chmurki na trawę z poranną rosą i małymi kroczkami moja zaczarowana
podróż się skończyła, a ja, otwierając oczy, znowu byłam w Dortmundzie, w domu
trenera drużyny Borussii Dortmund. Oderwałam palce od klawiszy kończąc ostatni
dźwięk. Powstrzymywałam łzy wzruszenia. Tym razem się udało. Wstałam z miejsca
i stanęłam naprzeciw wzruszonego Klopp’a. Jeszcze nigdy go takiego nie
widziałam. Objął mnie mocno.
-To było przepiękne.-szepnął mi do ucha, na co uśmiechnęłam
się delikatnie. Puścił mnie, a ja rzuciłam przelotne spojrzenie na Marco i
Mario. Goetze stał zamurowany, a Marco patrzył się na mnie takim…płomiennym
spojrzeniem, palącym, przenikliwym, jakby próbował mnie rozgryźć.
Nagle
rozległy się brawa z końca salonu. W progu stała kobieta oparta o ścianę. Była
wysoką blondynką, choć na moje oko farbowana. Oczy miała ciemne, brązowe. Usta
pełne, pomalowane bladoróżowym błyszczykiem. Nie była chuda, ale też nie można
było powiedzieć, że gruba. Miała pełne, kobiece kształty. Miała gdzieś około
czterdziestki. Była widocznie młodsza od Klopp’a. Uśmiechnęła się do mnie i
ruszyła w moją stronę.
-To ta dziewczyna z Polski, przyjaciółka Lewandowskich, o
której ci opowiadałem.-odezwał się Klopp zza moich pleców. Posłałam mu tylko
pytające spojrzenie, na które odpowiedział uśmiechem.
-A to jest właśnie moja żona.-wskazał ręką na blondynkę.
-Ulla Klopp.-wyciągnęła do mnie rękę.
-Inga Mazur, bardzo mi miło.-odpowiedziałam witając się.
Żona Kloppa popatrzyła na mnie badawczo z niepewnym i przestraszonym wzrokiem.
-Proszę pani, wszystko dobrze?-zapytałam czując się trochę dziwnie,
kiedy wpatrywała się we mnie dłuższą chwilę. Nawet spojrzenie Reusa nie
wprowadzało mnie w takie zakłopotanie. Aż dziwne, prawda? Kobieta nic nie
odpowiedziała tylko dalej wnikliwie analizowała moją twarz. Milimetr po
milimetrze. A z każdą sekundą robiła się coraz bardziej blada. Złapała się o
oparcie kanapy.
-Niech pani usiądzie. Może pan przynieść szklankę
wody?-skierowałam do Kloppa.
-Jasne.-odpowiedział i szybko udał się do kuchni.
-Niech pani usiądzie.-powtórzyłam, kiedy kobieta nie
chciała się ruszyć z miejsca. CDN...
~~~
I tak Was zostawiam na tydzień do 16 części...Nawet nie wiecie, jak długo czekałam, aż w końcu przyjdzie na nią kolej! Jestem przeeogromnie ciekawa Waszej reakcji!!! Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie! Mimo, że czekania tydzień, to długość rozdziału nadrobi!
<-Wam też serce podeszło do gardła widząc, jak Marco siedzi na krawędzi tego basenu? o.O...bo tam jest za nim podłoga, nie? ;o Haha:D A jak tam Wasze wakacje? Też jak panowie obok?:)))
Buziaki! xoxo
No to mnie dziewczyno zaciekawilas :* Szkoda że na rozdział 16 trzeba czekać aż tydzień ale dam radę Heheheh :* Fajnie się czyta twojego bloga. Buziaczki :*
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa czemu tak zareagowała jego żona. Żałuję, że nie słyszałam gry Ingi na fortepianie :-( Strasznie mnie zaciekawiłaś i smutam myśląc, że 16 dopiero za tydzień...
OdpowiedzUsuńCo do obrazka...ja byłam przerażona pozycją w której znajduje się Marco. W sumie to chciałabym znaleść się w basenie razem z Nimi hihihi :-D
Pozdrawiam i do następnego ;*
Dziwnie krótki ten rozdział :D
OdpowiedzUsuńNie mów mi, że mam bogate słownictwo, bo Ty za to masz świetne teksty, których ja znikąd nie potrafię wykombinować! :D I one też nadają temu opowiadaniu swojego uroku :D
Mam już teorię spiskową odnośnie zachowania żony Kloppa, ale się nią nie podzielę. Coś czuję, że będzie szok, niedowierzanie i cała gama podrzędnych, mocno emocjonalnych wydarzeń :D
A co do Reusa na krawędzi basenu, to najpierw zwróciłam uwagę na budowę jego ciała - powinien umrzeć, bo wpędza mnie w kompleksy :D A po drugie, nic nie mogło mu się stać - jest głupi, a głupi zawsze ma szczęście, więc nie zabiłby się nawet, gdyby spadł :p
Tydzień... Ehh no niech będzie, poczekam :p Buziaki ♡
No to tak :D rozdział super ! Ja mam pewną teorie. A mianowicie: żona trenera jest mamą Ingi, która ją zostawiła/oddała i teraz ją poznała. Bo w końcu każda matka pamięta o swoim dziecku, a Inga może być np. podobna do swojego ojca. Niech Marco i Inga wreszcie że sobą pogadają i wyjaśnią sobie pewne sprawy. Czekam do przyszłej środy. Buziaki
OdpowiedzUsuńJak ja wytrzymam do tego 25 ja się pytam?! Nie rób mi tego!!! BŁAGAM!!!
OdpowiedzUsuńNo więc. Rozdział króciutki, ale jak zwykle WSPANIAŁY ♥
Zaciekawił mnie fragment z żoną trenera pszczółek. No po prostu ciekawość zżera mnie od środka! Nie wiem co się może wydarzyć. Mam miliony pomysłów. Np. Że jest chora i wg.! No nic. Z ogromną niecierpliwością czekam na kolejny :*
Buziaki i do następnego kochana :*
P.S Zapomniałam dodać :D Weny, kochana, WEEENYY :)
I znów to polsatowe zakończenie... Jak możesz?! Ty kobieto masz w ogóle serce? Czym zasłużyłam że mnie tak karzesz?
OdpowiedzUsuńJak zwykle rozdział przecudowny. Jestem ciekawa rozmowy pomiędzy Marco i Ingą. :)
oczywiście, jak panowie obok :D raczej w snach xd czyżby Ulla okaże się być matką Ingi? zapowiada się ciekawie, szkoda, że mam czekać aż tydzień :p no i rozmowa z Reusem też mnie bardzo interesuje, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzyli nie jestem sama myśląc, że to mama Ingi. Ciekawe co z tego wyjdzie...
UsuńEjjjjjjjjjj ja składam reklamację ;) że taki krótki, czyżby Ulla była jąkąś rodziną z Ingą? A może mamą? Nie no kochana mam czekać do 25 NAPRAWDĘ? Chyba sobie żartujesz. Czekam na rozmowę Ingi z Marco. I ciekawe co z tego wyjdzie. Do następnego.
OdpowiedzUsuńPo 1) więcej takich zdjęć! :D
OdpowiedzUsuńPo 2) rozdział znakomity, bardzo mi się podoba. ♥
Myślałam, że przyjazd tego samochodu zakończy się źle, ale Ty, Kochana, zawsze zrobisz tak, żeby wyglądało na złe, potem zrobisz przerwę na reklamy, a następnie okazuje się, że wszystko gra. :D
Już nie mogę się doczekać jej rozmowy z Marco.
Granie na fortepianie sprawia jej wiele przyjemności. Już na pierwszy rzut oka można było to stwierdzić, kiedy opisywałaś odczucia wewnętrzne, podczas gry... ♥
Przenikliwe, palące spojrzenie Marco...?
Dziwne zachowanie pani Ulli...?
No dawaj następny, Kobieto! :D
Czekam! ;))
Buziak! :*
Jestem :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny, a zdjęcie na końcu... hmm, też niczego sobie :D Ale tak bardziej na serio, jak dla mnie dzisiaj za krótko :) Czekam na rozmowę Ingi z Marco, bo na pewno sporo wniesie do dalszego rozwoju wydarzeń. Ulla, no nie wiem, coś mi tutaj nie pasuje w tym wszystkim. Trochę dziwnie się zachowuje. Ja mam swoją pewną teorię, ale pozostawię ją na razie dla siebie :)
Weny i buziaki :**
OdpowiedzUsuńCześć, chciałam cię zaprosić na mojego bloga z opowiadaniem o MH.:
http://poki-smierc-nas-nie-rozlaczy.blogspot.com/
Jezusie ale teraz mnie przestraszyłaś! Myślę że Ula będzie jej matką hm a może kimś z rodziny ? :d Cóż nie jestem pewna , rozmowa z Marco noo czuje że będzie ciekawie! Pozdrawiam i czekam na nexta ;D
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak rzadko komentuje, ale czytam każdą część. Super, rewelacja. Bardzo ciekawy rozdział i zostawiłaś taką nutkę niepewności, którą uwielbiam! :) Cud, miód i malina! :D w międzyczasie zapraszam do siebie. www.sylwiailiber.blog.onet.pl - nowa część Pozdrawiam, SG! ;) ♥♥♥
OdpowiedzUsuń