środa, 22 lipca 2015

Szesnaście.




-Inga…-powiedziała w końcu.
-Tak, Inga. Proszę, niech pani usiądzie.-ucieszyłam się, że w końcu się odezwała. Poczułam się trochę, jakbym była na praktykach w przychodni dla umysłowo chorych.
-Inga…-położyła rękę na moim policzku i pogładziła go kciukiem. –Inga, córeczko…-szepnęła ale dość słyszalnie. Nie wiedziałam co mam myśleć. To jakiś żart? Z drugiego końca salonu dobiegł nas głośny dźwięk tuczącego się szkła.
-Proszę pani, musiało się pani coś pomylić… Niech pani usiądzie.-powtarzałam kolejny raz niczym mantrę. Niech pani usiądzie. Niech pani usiądzie. Niech pani usiądzie… Pani Klopp wyminęła mnie w ciszy i podeszła do drewnianego kredensu. 
Trzęsącymi rękoma chwyciła album i wyjęła z niego jedno zdjęcie. Podeszła do mnie bezgłośnie i podała mi je. Przedstawiało ono bardzo młodą kobietę obejmującą małe niemowlę. Patrzyła na nie z ogromną miłością, a jednocześnie z obawą i rezerwą… Za moimi plecami stanął Klopp i również oglądał zdjęcie. Skierowałam je w stronę pani Ulli, żeby jej je oddać, ale ta cofnęła się o krok.

-Zdjęcie było zrobione dwudziestego ósmego sierpnia dziewięćdziesiątego trzeciego.-wyjaśniła
-Twoja siostra z córką.-odezwał się Klopp i spojrzał zdziwionym zachowaniem żony wzrokiem.
-Jurgen, ja nie mam siostry. Mam tylko Stephen’a.
-Więc dlaczego mówiłaś, że to twoja siostra? Kto… Czy… Kim jest ta kobieta?-był w wyraźnym szoku i oszołomieniu
-To jestem ja.
-Dziewięćdziesiąty trzeci? Chodziliśmy chyba już wtedy razem.
-Tak. Cztery miesiące. W lutym wyjechałam, pamiętasz?
-Służbowo. Szef wysłał ciebie w jego imieniu, żebyś zarządzała przez rok placówką we Wrocławiu…-potarł skronie przypominając sobie. –Bo jako jedyna znałaś język i spędziłaś tam dzieciństwo… Ulla, możesz wyjaśnić? Nie rozumiem do czego zmierzasz.-patrzył na nią badawczo.
Przestąpiłam z nogi na nogę. Czułam się trochę skrępowana. Wyjaśniają sobie jakieś sekrety rodzinne, a ja sobie stoję prawie pomiędzy nimi niczym jakaś wierzba… i co? W dodatku nie miałam żadnej drogi ucieczki. Za mną wysoki, dobrze zbudowany Jurgen Klopp, a obok oparcie kanapy.  Jakby sobie o mnie przypomnieli, pani Ulla spojrzała na mnie smutnym wzrokiem.

-Inga… Dwudziesty siódmy sierpnia.
-Mówiła pani, że dwudziesty ósmy…
-Zdjęcie było zrobione dzień później.-wytłumaczyła szybko.
-Przepraszam bardzo, ale to jakieś nieporozumienie. Nie rozumiem o co pani chodzi. Nie wiem, czy zaraz zza szafy wyskoczy kamera i wszyscy krzykną „mamy cię”, czy cokolwiek innego…-powiedziałam z frustracją i udało mi się w końcu wyminąć Kloppa
-Inga, proszę. Dwudziesty siódmy sierpnia…-szepnęła niesłyszalnie
-Jedyne co mi się z tym kojarzy, to moje urodziny, a teraz przepraszam, ale…-spojrzałam na panią Ullę, a jej jakby kamień spadł z serca. Uśmiechnęła się smutno w moim kierunku i kiedy już chciała coś powiedzieć wyprzedziłam ją o ułamek sekundy.

-Nie, nie, nie. To naprawdę jakaś pomyłka. Bardzo mi przykro, ale to musi być pomyłka. Ja nie mam matki. Moja matka stchórzyła i wyjechała Bóg wie gdzie. Zostałam z facetem, który okazał się nawet nie być moim ojcem! Nie miałam normalnego dzieciństwa. Każdego dnia żyłam w strachu, że coś gorszego mi się stanie niż kilka siniaków!-prawie krzyczałam.
-Inga, to nie tak! Zostawiłam cię Andrzejowi, bo myślałam, że jesteś jego córką! Prosiłam, żeby zrobił testy DNA. Nie zrobił… Nie wiedziałam, że nie jesteś jego córką! Przysyłałam mu pieniądze na twoje utrzymanie…
-Nie chciałam pieniędzy. Nie potrzebowałam żyć bogato, nie potrzebowałam markowych ubrań… Ja tylko potrzebowałam… matki. Czy to tak wiele? Gdybym ja została matką, całe życie bym poświęciła aby je wychować, widzieć uśmiech na jego twarzy, obserwować jak stawia pierwsze kroki…A pani po prostu wyjechała. Tak po prostu…wyjechała…-emocje mi puściły. Wspomnienia, które dopiero co zaczęły się goić zostały rozdrapane i to z podwójną siłą. Poczułam łzy cieknące po moich policzkach, więc szybko je starłam.

-Bałam się, że kiedy Jurgen się dowie, że jestem w ciąży mnie zostawi, że mnie skreśli. Byliśmy tacy młodzi… Nie byliśmy gotowi na dziecko… Oboje. A ja nawet nie wiedziałam, czyje ono jest… Inga, proszę, nie miej mi tego za złe, córeczko…
-Niech tak pani do mnie nie mówi!-krzyknęłam
-Mam akt twojego urodzenia…
-Chrzanić jakieś papiery! Moja matka nigdy nie istniała, nie istnieje i nie będzie istnieć! A pani nawet nie powinna tak siebie nazywać! Jaka matka może zostawić własne dziecko jakiemuś facetowi i tak po prostu wyjechać? Wrócić do domu, paść w ramiona ukochanemu i żyć, jakby nic się nie stało? Jak bym była nikim. Urodziła pani dwa czy trzy lata później Mark’a i co? Sprzedawała pani nędzne tekściki, że jesteś taka podekscytowana i przerażona, że to twoje pierwsze dziecko, że nie wiesz jak naprawdę będzie wyglądał poród? Podczas gdy pani córka była gdzieś kilka tysięcy kilometrów dalej i gdyby nie sąsiadka obok, popełniłaby samobójstwo?! Żal mi tylko pana Jurgena. Nie rozumiem, czym tak wspaniały człowiek mógł zasłużyć na takie traktowanie? Nie mógł zasłużyć na odrobinę prawdy?- Ledwo stałam. Co mnie zdziwiło, Klopp, równie blady, podszedł do mnie i objął jedną ręką podtrzymując mnie. Nie wiem czy fizycznie, czy na duchu, ale w obu przypadkach trochę zadziałało.

-Nie chciałam, żeby…
-Nie chciałaś? Nie chciałaś, żeby kiedy przychodziłam ze szkoły zastawałam w domu pijanego ojca? Żeby nie bił mnie do nieprzytomności? Żebym nie trafiła z otwartym złamaniem ręki do szpitala z oficjalną wersją spadnięcia ze schodów? Żeby o dosłownie ułamki sekundy, dwa razy, nie próbował mnie zgwałcić? Żebym bała się każdego mężczyzny jakiego spotkam? Żebym żyła tylko dla jednej osoby, sąsiadki, która mnie kochała jak własną wnuczkę, do której uciekałam, jak śniły mi się koszmary z…nim..jak…-krzyczałam dławiąc się łzami. Brakowało mi powierza. Moja twarz była cała mokra od łez. Zaczęłam się krztusić.

W tym momencie czułam, że nie ustoję dłużej. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Zamachnęłam ociężale ręką w powietrzu próbując znaleźć rękę Kloppa, którą wcześniej mnie podtrzymywał. Nie było jej. Obraz był bardzo niewyraźny, głównie przez załzawione oczy. Poczułam, że grunt osuwa mi się spod nóg. W jednej chwili zostałam mocno złapana i poderwana z ziemi. Z trudem łapałam oddech. Łzy leciały po moich policzkach jak oszalałe, a ja dławiłam się szlochem. Kilka minut później uderzył we mnie podmuch chłodnego powietrza zmieszanego z moimi ukochanymi męskimi perfumami. Taka mieszanka zadziałała na mnie nadzwyczaj uspokajająco.
Poczułam, że usiadł na stopniu schodów prowadzących do domu. Przytulił mnie do siebie mocno. Przesunęłam się na jego uda, objęłam go za szyję niczym małpka, oparłam głowę na jego barku i pozwoliłam moim łzom swobodnie spływać. Mój szloch jakby się mogło wydawać nie miał końca. Marco trzymał mnie mocno w rękach i kołysał na boki, jak małe dziecko. Od czasu do czasu składał pocałunek na mojej głowie.

-Ciiiii.-szeptał mi do ucha. –Już dobrze, aniele. – przytuliłam go jeszcze mocniej, a on nie przestawał mnie kołysać. W prawo, w lewo, w prawo w lewo. Po jakimś czasie poczułam się bardzo zmęczona. Co ostatnie usłyszałam, to skrzypnięcie drzwi. Marco jednak mnie nie puścił… A ja odpłynęłam w krainę nicości…






/Marco/
Stałem jak słup soli. Nie wiedziałem co zrobić. Bolało mnie, kiedy widziałem jej łzy. Jeszcze bardziej, kiedy w końcu zrozumiałem, dlaczego z taką rezerwą podchodzi do znajomości z mężczyznami i co kiedyś przeżyła. Coś, o czym kiedyś wspomniał Robert. Wiedział o tym wszystkim? Nie wydaje mi się, że byłaby w stanie mu powiedzieć widząc teraz jej stan. Zaciskała dłonie w pięści, aż jej zbielały kostki. Stała do mnie bokiem. Twarz niczym nie różniła się od tła białej ściany. Trener oparł się o szafę i zakrył twarz dłońmi. Zauważyłem, że już nie daje rady. Nogi przeraźliwie jej się trzęsły. Zauważyłem, że zaraz zemdleje. Podbiegłem jak najszybciej i złapałem ją w ręce. Wtuliła się w moje ramiona cały czas żałośnie łkając. Rzuciłem szybkie spojrzenie na trenera i stojącego za nim Mario. Oboje oszołomieni kiwnęli głową rozumiejąc o co mi chodzi. Wyszedłem z nią na dwór i usiadłem na jednym ze stopni schodów przytulając ją do siebie. Nie wiedziałem co mam robić. Zacząłem ją kołysać na boki jak niemowlę. Skoro na Nico to działało to czemu nie i paręnaście lat starszą osobę? Uczepiła się mnie mocno. W sumie podobałby mi się taki obrót sprawy, gdyby tylko nie płakała…

W końcu jej oddech się unormował. Nie wiem ile czasu minęło. Usłyszałem za mną otwierające się drzwi. Zza nich wyłoniła się sylwetka Kloppa. Za nim stał Gotze. Chcieli wyjść z domu. Zauważyłem, że w dłoni trzyma torbę. W porę zauważyli nas na schodach. Mario uśmiechnął się szeroko na nasz widok i poruszał brwiami, na co tylko przewróciłem oczami.Ten tylko jedno...
Trener z moim przyjacielem wyszli cicho z domu i jak najciszej zamknęli za sobą drzwi. Śliczna brunetka spoczywająca w moich ramionach nadal płakała. Teraz tylko z tą różnicą, że przez sen. Podniosłem się delikatnie ze schodów, by jej nie obudzić i zszedłem ze schodów. Za mną poszli trener z Mario. Zatrzymałem się koło mojego przyjaciela i dałem do zrozumienia, żeby wyciągnął mi z bocznej kieszeni spodni kluczyki. Chwilę później otworzył samochód, a ja położyłem Ingę na przednie siedzenie pasażera, które wcześniej mój przyjaciel ustawił na prawie leżąco. Zamknąłem najciszej jak się dało drzwi, by jej nie zbudzić i podszedłem do trenera i Mario.

-Jak z nią?-spytał zmartwiony Klopp.
-Kiepsko. Zabieram ją do siebie. Będzie miała ciszę i spokój.
-Jasne… Uściskaj ją ode mnie mocno.-dodał Mario
-Nie ma sprawy.
-Ja jadę do hotelu. Muszę po tym wszystkim ochłonąć, odpocząć. Podwiozę po drodze Mario. Ty jedź spokojnie…-powiedział Klopp, po czym z wahaniem dodał –Opiekuj się nią.
-Obiecuję. Dobranoc.-odpowiedziałem z pokrzepiającym uśmiechem i wsiadłem do samochodu. 

Machnąłem jeszcze przez szybę do Mario i ruszyłem w kierunku mojego mieszkania.
Zaparkowałem w garażu podziemnym, wziąłem ją na ręce i pojechałem windą na czwarte piętro. Otworzyłem umiejętnie drzwi od mieszkania, wszedłem zamykając je łokciem i skierowałem się w
stronę sypialni. Położyłem ją na moim łóżku, ściągnąłem jej buty i przykryłem kołdrą. Wyglądała tak spokojnie…

Wziąłem szybki prysznic, założyłem dres i poszedłem sprawdzić, czy u Ingi wszystko w porządku. Zastałem przeuroczy widok. Inga wtulona w poduszkę i zamotana w kołdrze. Tak pięknie wyglądała kiedy śpi… Usiadłem pod ścianą i obserwowałem ją . Bardzo przyjemny widok, nawet bym nie pogardził takim na co dzień… Odchyliłem głowę do ściany i przymknąłem powieki. Wtem usłyszałem mój dzwonek telefonu dobiegający z salonu. Poszedłem szybkim krokiem, żeby nie obudzić Ingi i odebrałem.

-Halo?
-Marco? Nie obudziłem cię?
-Nie, nie. Nie zamierzam dzisiaj spać. Coś się stało?
-Mógłbyś przekazać chłopakom, że trening odwołany?
-Jasne. Nie ma problemu.- zapadła dość krępująca cisza.
-Inga śpi?
-Tak. Cały czas przy niej czuwam, proszę się na martwić. Niech pan się spokojnie wyśpi i niczym się nie przejmuje. Mam wszystko pod kontrolą i naprawdę nie ma się czym przejmować.
-Wiem, Marco, wiem, że jest w dobrych rękach. Dziękuję, że się nią zajmujesz.
-Naprawdę nie ma za co…-przerwałem, kiedy usłyszałem głośny krzyk dochodzący z sypialni.
-Muszę kończyć. Inga się obudziła.-rzuciłem szybko i ruszyłem biegiem w kierunku sypialni
-Leć. Dobranoc. I dziękuję.-rozłączył się Klopp.


Przemierzyłem kilkoma susami schody, otworzyłem jednym pchnięciem drzwi. Zastałam Ingę siedzącą na baczność w łóżku i głośno szlochającą. Usiadłem koło niej i dotknąłem jej ręki.

-Puszczaj mnie! Zostaw!-krzyczała zalewając się jeszcze większymi łzami–Nie chcę!
-Inga, to tylko ja…-szepnąłem i założyłem jej kosmyk włosów za ucho. Drgnęła otępiona i odsunęła się na drugą połowę łóżka. Zapaliłem małą lampkę nocną, która dała delikatne, przyćmione światło.

-To ja, Marco.-zacząłem i przysunąłem się kawałek bliżej. Spojrzała się na mnie tymi pięknymi, ciemnymi oczami. Widziałem w nich ogromny ból, przestrach, panikę…
-Nic ci nie grozi. Jesteś bezpieczna.-mówiłem powoli jak do niemowlęcia wyciągając rękę w jej kierunku i zatrzymując przed jej ramieniem, czekając na jakiekolwiek pozwolenie, gest. Zamrugała dwa razy oczami.
-Marco. To tylko Marco.-szepnęła do siebie wypuszczając głośno powietrze z płuc.
-Tak, aniele. Nic ci tu nie grozi, ani nie stanie się żadna krzywda. Możesz się czuć bezpieczna.-powiedziałem łapiąc ją za dłoń. Przez całe moje ciało przeszedł niesamowity prąd. Najsubtelniejszy dotyk świata. Zacisnąłem mocniej palce, ale ta wyrwała swoją rękę, rzuciła się na mnie, objęła dookoła szyi, głowę położyła na moim ramieniu, a z jej przepięknych oczu znów płynęły te słone kropelki, które przyprawiały mnie o smutek. Gdybym kiedykolwiek zobaczył tego faceta, który jej to wszystko zrobił, byłym w stanie nawet go zabić, żeby ona w końcu poczuła spokój i ulgę...









CDN...






~~~

Taaak właśnie..:) Część pozostawiam do Waszej opinii! Jestem jej ogromnie ciekawa! :)
I właśnie muszę koniecznie napisać-moja skleroza nie pozwoliła na to w poprzedniej części, ale miałam Wam ogroomnie podziękować za już sporo ponad 10.000 wyświetleń! (a właściwie to już tak się porobiło, że jest prawie 12 tys.! ) <33 A to dopiero 3 miesiące od założenia bloga! Dziękuję! <3 :')

Przechodzę ostatnio jakiś "twórczy kryzys" i miewam przedziwne weny, gdzie powstają takie części jak 22 (już niedługo się przekonacie, jak bardzo jest "specyficzna")...a potem długo, długo nic. W głowie się cały czas rodzą nowe pomysły...tylko na za dziesięć części w przód...Stwierdziłam czytając ostatnio inne, fenomenalne blogi, że mój poziom pisania jest cały czas na tym samym poziomie-szoruje po ziemi :P Nie chcę nic mówić, ale wydaje mi się, że od sierpnia trzeba będzie wrócić do starych obyczajów wstawiania części co tydzień...Chyba lepiej tak, niż zawieszać bloga, czy zwodzić Was z terminami...zobaczymy! Na razie biorę tyłek w troki i biorę się do pisania kolejnej części! Czekam na "zastrzyki" weny od Was w postaci jakże cieszących komentarzy!:)) Buziaki! :**

To kto wybiera się na rower? :)) Poziom rowerowej motywacji +100

        

13 komentarzy:

  1. No to się porobiło :/ Ulla matką Ingi? Cieszę się że przynajmniej Marco jest przy niej :* Rozdział cud miód malina :* zresztą jak zawsze :* z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. CUDOWNY!!!!!!! Jestem tak zachwycona, że nawet nwm co napisać...jak się ogarnę to napiszę lepszy komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  3. 17 rozdział w moje urodzinki :3 Dziękuję ci na 100% będzie to wspaniały prezent :D

    Ogolnie rozdział taki jak zawsze.... Czyli wspaniały, znakomity, cudowny! Czytałam go ze łzami w oczach :) CU-DO-WNY

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże jak czekałam strasznie na ten rozdział. Od rana sprawdzałam twojego bloga czy czasem czegoś nie dodałaś. I wreszcie się doczekałem. I tak jak się spodziewałam rozdział powala na kolana. Gdy zaczęłam czytać to rozgryzłam z tego, że Ulla jest matką Ingi ale nie spodziewałam się takiej reakcji jej na to. Bardzo dobrze oddałaś emocje jakie są w tym rozdziale. Aż łzy mi w oczach stanęły jak go czytałam. No cóż czekam na nowy rozdział i mam nadzieje, że choć troszkę udało mi się ciebie zmotywować. Pozdrawiam Monia ✌✌

    OdpowiedzUsuń
  5. Codziennie zaglądałam na twojego bloga po myślałam ,że z tym tygodniem to jakiś żart...Ale wkońcu jesteś ! I jesteś z rozdziałem w którym czytałam treść z miną :oo Haha dokładnie taką miałam:( Biedna Inga tyle cierpiała przez tamtego palanta:( Ale Marco zawsze wie kiedy się zjawić i wie kiedy jej pomóż co mega mnie cieszy :D No nic czekam na następny ,życzę duzo duzo weny i pozdrawiam!:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Po ostatnim rozdziale, wiedziałam że Ulla namiesza :3 hahaha dobrze, że Marco jest przy Indze ;) mam nadzieję, że Klopp też się pozbiera, to szoruje po ziemi? proszę Cię :p to jest blog z wyższej półki, zdecydowanie ;) pozdrawiam, co do roweru zgadzam się w 100%! *.*!

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiedziałam :D hihih. Wreszcie Inga i Marco powoli się do siebie zbliżają <3 Warto było czekać na ten rozdział, ale czy to oznacza, że trener jest jej ojcem ? Mam nadzieje ! Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Boziu, ile emocji! :o
    Uwielbiam po prostu, a Marco taki słodziak że ahhhh <3 :D
    Czekam na next, buziaczki :**********
    P.S. Zapraszam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże dziewczyno ja kocham twojego bloga . Tak fajnie piszesz . Masz taki talent , świetnie wykreowałaś postacie Ingi i Marco i nie tylko . Tutaj tyle się dzieje . Nigdy bym się nie spodziewała , że ulla jest matka Ingi i że ten jej ojciec tak się nad nią znęcał . I Marco taki cudowny zajął się dziewczyną , widać ,że mu na niej zależy . Czekam z niecierpliwością na następny , już nie mogę się doczekać . Pisz tak dalej , masz niewyobrażalny talent . Pozdrawiam gorąco Marlena

    OdpowiedzUsuń
  10. Ohohoho! Dzieje się! ;D
    I to mi się podoba <3 Cieszę się, że Marco i Inga powoli, małymi kroczkami zbliżają się do siebie <3
    A co do... WOW! Szok! Najpierw! Co z naszym trenerem?! On jest tatą Ingi, czy nie? Mętlik w głowie, no! Ciekawa jestem jakie będą relacje między naszą główną bohaterką, a jej prawdziwą mamą.
    Cudny rozdział <3
    Buziole i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem :)
    Świetny rozdział! Oj, wena potrafi być kapryśna, czasami nawet za bardzo. Ale jak to mówi moja koleżanka, "artystki tak mają" :D
    Inga i Marco powoli się do siebie zbliżają. Aż się ciepło na serduszku robi, patrząc na nich ♥ Coś przeczuwałam, że Ulla lekko namiesza... Ja nie wiem, jak ty to robisz, ale po każdym rozdziale mam tyle pytań w głowie... O co chodzi z trenerem? On jest tatą Ingi? O.o
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  12. Ulla jest matką Ingi?! :o
    Nie dziwię się, że Inga zareagowała tak, a nie inaczej.
    Jak miała zareagować? Miała się rzucić jej na szyję?
    Inga ma rację. Zostawiła ją. Zostawiła ją z mężczyzną, który nawet nie był jej ojcem. Zostawiła ją z mężczyzną, który zmienił jej życie w koszmar. :/
    Ulla zagrała na uczuciach ich wszystkich. Zraniła Jurgena. Zraniła Ingę. Być może teraz tego żałuje, ale nic nie zmienił przeszłości.
    Czy to oznacza, że... Klopp jest ojcem Ingi? :o
    To możliwe...
    Nie dziwię się, że wyprowadził się do hotelu. Musi to wszystko przemyśleć. Ochłonąć i przemyśleć. Jak wszyscy.
    Bardzo spodobała mi się rola jego w tym wszystkim. Jest taki opiekuńczy... Zaopiekował się Ingą, która bardzo tego potrzebowała. Chyba mu zaufała. :)
    Rozdział napisany po mistrzowsku! ❤❤
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Wow...takiego obrotu spraw się nie spodziewałam! Ulla matką Ingi?? Szok!!! Nie wiem co napisać. Jeszcze dochodzę do siebie po przeczytaniu tej części...a co do stylu pisania - to Twój jest rewelacyjny! Bogate słownictwo...dla mnie jeden z najlepszych blogów jakie czytałam. ;) :))
    Dużo weny, bo to najważniejsze w blogowym świecie. ;) xD SG

    OdpowiedzUsuń