/Marco/
-Och, Marco. To wszystko wróciło. Tak nagle. I to wszystko.
Klopp’owie… Miałam koszmar. Śniło mi się, że on znowu zaczął się do mnie
dobierać. A miałam takie same emocje jak wtedy. Tak bardzo się bałam. Oj
bardzo. A kiedy zrozumiałam, że tego wszystkiego mogło nie być, że mogłam żyć w
normalnej rodzinie… Teraz, kiedy wszystko wiem… Jest jeszcze gorzej. Nie
zrozumiesz mnie. Nigdy. A ja jestem tylko chodzącym potworem bez uczuć z sercem
z lodu. Królowa Śniegu. Oziębła, nieczuła, obojętna, wycofana, lodowata…-łkała
-Masz rację. Nigdy cię nie zrozumiem, bo nie wiem jak to
jest. Mogę sobie jedynie wyobrazić, co wtedy czułaś, ale nie chcę, bo to za
bardzo boli. Tu się z tobą zgadzam. Ale nie masz racji co do siebie. Jesteś
strasznie pesymistyczna. Wymyślasz sobie coś i w to wierzysz, niszcząc siebie
od środka. Kiedy do ciebie w końcu dotrze, że jesteś cudowną kobietą? Wrażliwą,
czułą, przyjacielską, uśmiechniętą…zazwyczaj. A jak już się uśmiechasz, to nawet
burzowy dzień staje się najpiękniejszym dniem widząc cię taką. Masz ogromne
serce. Pomagasz dzieciakom, studiujesz psychologię. Nie mów, że nie. A wszyscy,
ale to wszyscy z BVB cię uwielbiają. Jeśli mi nie wierzysz, mogę nawet teraz
zadzwonić do kogokolwiek, żeby to potwierdził. Spójrz.-zabrałem jedną rękę z
jej pleców i wybrałem numer do Aubameyang’a przełączając jednocześnie na
głośnomówiący. Inga spojrzała się na wyświetlacz szklistymi oczami, ale za to z
zaciekawieniem. Po czterech sygnałach odebrał zaspany.
-Marco, deklu, czego ty chcesz o… o pierwszej czterdzieści
trzy? Byle było to coś ważnego, bo ci jutro na treningu nie odpuszczę.
-Też miło mi cię słyszeć. Jedno pytanie. Co sądzisz o Indze?
-A gdzie haczyk?
-Nie ma. Po prostu.
-I po to dzwonisz do mnie w połowie nocy, żeby się
dowiedzieć co myślę o Indze? A co żenisz się z nią czy co?
-Co sądzisz o Indze.
-Jeny, męczysz bułę. Piękna, miła, zabawna, pozytywnie
zbzikowana, przerażająca, jeśli chodzi o znajomość zasad gry, przyjacielska i
ogólnie fajna dziewczyna. Coś jeszcze? Zdałem?
-Czyli ją lubisz?
-No ba. Jak każdy. Bardzo ją lubię, ale czy mogę już iść
spać? Na treningu będę nieżywy. I skopię ci tyłek! Miało być coś ważnego. Do
zobaczenia rano.
-Możesz. A tak by the way, trening odwołany. Możesz
przekazać reszcie?
-Napisze do Gotzego, żeby wszystkim wysłał, mi się nie chce.
Dobranoc.
-Karaluszki pod poduszki!.-zaśmiałem się razem z moim
rozmówcą i rozłączyłem połączenie.
-I co? Więcej dowodów ci potrzeba?-zapytałem się pięknej
brunetki, która dalej kurczowo ściskała moją szyję.
-Skopie ci tyłek...-powiedziała z udawanym żalem, ale wyczułem delikatny uśmiech na jej ustach
-Widzisz ile dla ciebie ryzykuję?
-Taa, siniak na tyłku. Wzruszające.-oderwała się ode mnie i
w końcu mogłem zobaczyć jej uśmiech w pełnej krasie.
-Od razu ci lepiej z tym uśmiechem.
-Czyli bez niego jestem brzydka?
-Skądże, ale stęskniłem się za nim.-palnąłem i próbowałem
szybko zmienić temat. –Nie jesteś senna?
-Chyba nie dam rady zasnąć.
-Spróbuj. Dopiero dochodzi druga w nocy…
-Druga? O jeny, to lepiej się będę zbierać. Nie będę ci
siedzieć na głowie i robić problemów.-zaczęła schodzić z łóżka, ale ja ją
zatrzymałem ramionami śmiejąc się przy tym.
-Czy ty myślisz, że wypuścił bym cię stąd o drugiej w nocy?
Poza tym nie robisz żadnych problemów. Czuj się jak u siebie.
-Możesz przestać się śmiać?
-Ja się nie śmieję! Tylko kaszlę na wesoło.
-Ha. Ha. Ha.-powiedziała sarkastycznie powstrzymując śmiech.
Wiedziałem, że za chwilę wybuchnie. Tylko płaczem czy śmiechem? Kobieta zmienną
jest…
-Gdzie ty się wybierasz?
-Skoro mam się czuć jak u siebie, to chyba mogę się
poczęstować odrobiną gorącej wody i zmielonych liści zapakowanych w małą
torebeczkę?
-Jeżeli miałaś na myśli herbatę, to jak najbardziej.
-A masz jakieś inne zmielone liście, hmm?-poruszyła brwiami
i wybiegła z sypialni
-Ty wredoto! Nie uciekniesz mi!-pobiegłem za nią.
Na korytarzu nikogo nie było. Już miałem schodzić na dół,
kiedy cicho zaskrzypiały drzwi do łazienki. Mam cię. Wszedłem do łazienki. Nie
trudno było zauważyć skuloną dziewczynę w wannie. A gdyby tak...
-Kiedyś jej się znudzi.-mruknąłem do siebie, choć
wiedziałem, że nie tylko ja to usłyszałem. Ściągnąłem koszulkę, położyłem ją na
pralce, podszedłem do wanny nie spoglądając na nią i odkręciłem kran. W ułamku
milisekundy rozległ się pisk dziewczyny.
-Ty debilu! Wiedziałeś, że tu jestem! No i gdzie jest ten
cholerny kurek. Ała! Zaraz to wyrwę choćby zębami!-gorączkowała się. Podszedłem
bliżej, zakręciłem wodę, złapałem brunetkę w talii i wyciągnąłem z wanny.
Postawiłem ją tuż koło siebie, tak, że nasze stopy się stykały. Znowu czułem
to… to coś między nami. Kiedy stała tak blisko z siłą się powstrzymywałem, żeby
jej nie pocałować...albo zrobić coś więcej. I jeszcze te przemoknięte ubrania…
Stała przy mnie i patrzyła na mnie swoimi pięknymi, czarnymi oczami… Nachyliłem
się przy jej szyi i szepnąłem do ucha.
-Mówił ci ktoś, że ślicznie wyglądasz w takich przemoczonych
ciuchach?
-A mówił ci ktoś, że…-zaczęła zachrypniętym głosem i
odchrząknęła przywracając swój rezon i pewność siebie i wyminęła mnie w drzwiach
łazienki.
-Że…?
-Że nie wiem gdzie jest kuchnia?
-Na lewo i schodami w dół.- Ciekawe co miała na początku na
myśli. Poszedłem do sypialni, wziąłem moje szare spodnie dresowe, do kompletu
bluzę i jakiś biały t-shirt. Zbiegłem schodami na dół, gdzie zastałem
krzątającą się po kuchni Ingę, która nie mogła znaleźć herbaty.
-Ja zrobię tą herbatę, a ty idź się przebierz, bo zaraz się
przeziębisz.-podałem jej poskładane rzeczy i wstawiłem czajnik na herbatę.
Po kilku minutach wróciła przebrana w mój dres. Nie powiem,
wyglądała lepiej niż ja. Bardziej…hmm… sexy? Chyba dobre określenie. Gdy się
zbliżyła podałem jej kubek z parującym naparem.
-Co to? Marihuana?-zaśmiała się pod nosem.
-Prawie. Melisa.
-Może być i to.-usiadła na wysokim krześle przy kuchennej
„wyspie” i zasępiła się w bliżej nieokreślony punkt.
-Inga?
-Hmm?-spojrzała na mnie wzrokiem wyrwanym od zamyśleń.
-Chcesz pogadać?
-Nie. Tak. Nie wiem. Chyba nie.-odpowiedziała i znowu
wtopiła wzrok w swój kubek.
Siedzieliśmy tak popijając herbatę w milczeniu. Spojrzałem
na zegar. Dochodziła już trzecia w nocy. Inga podążyła za moim wzrokiem i
pierwsza przerwała milczenie.
-Idź się połóż spać. Jutro jest przecież trening. Nie
przejmuj się mną. Ja się potem zdrzemnę na kanapie.
-Jutro nie ma treningu. I nie śpisz na żadnej kanapie.
-Marco, to twoja sypialnia. A ja nie będę włazić z buciorami
na czyjeś łóżko.
-Nie masz na sobie butów.
-To była przenośnia.-przewróciła oczami i znów zapadła długa
cisza, którą znowu przerwała ciemnooka.
-Dlaczego nie ma jutro treningu? Przecież w poniedziałek
zawsze był…
-Klopp zadzwonił do mnie jak spałaś i kazał przekazać, że
odwołany.
-Coś się stało?-rzuciła bezmyślnie –A, no tak… Jak… Ymm… Co
z nim?
-Wszystko w porządku…
-Marco, nie wciskaj mi kitu, bardzo cię proszę. Powiedz mi
prawdę. Wiem, że chcesz mi odpuścić wrażeń jak na razie, ale jak widać, jeszcze
się jakoś trzymam.
-Zwłaszcza podczas snu.-rzuciłem bezmyślnie, na co
dziewczyna odstawiła szklankę i szybkim krokiem podeszła do okna. Chwilę
później poszedłem w jej ślady
-Inga, przepraszam. Nie chciałem… Nie pomyślałem, jestem
idiotą. –stanąłem za nią kładąc rękę na jej ramieniu. Poczułem, że się cała
trzęsie.
-Ej, nie płacz. Proszę…- Odwróciła się do mnie i mocno
objęła. Ścisnąłem ręce na jej talii, jak wtedy w ogrodzie.
-Tak, masz rację. Boję się. Boję się zasnąć, bo zaraz widzę
jego twarz, czerwoną od piwska…tuż nad moją, sapał…-zagryzła zęby na mojej
koszulce
-Ciiii… To już nie wróci, Aniele. Nigdy. Rozumiesz? Jesteś bezpieczna.-poderwałem
ją na ręce i usiadłem na kanapie sadzając ją sobie na kolanach.
-To wszystko… Te wszystkie rany… Się rozdrapały. I krwawią jeszcze
mocniej. Zobacz, ty masz mamę, tatę… Jak A ja? Też mogłam mieć, ale… ale nie miałam…
Musiałam przechodzić piekło przez niby najpiękniejsze lata mojego życia. Wiesz
ile razy przychodziła mi myśl, żeby się zabić?
- Nie, proszę… Inga, nie wiem co mam zrobić, jak ci pomóc,
żeby było ci lepiej… Tak mi przy…
-Nie potrzebuję współczucia.
-To co mam zrobić? Nie mogę znieść widoku, kiedy płaczesz.
To jest dla mnie najgorszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała. Twoje łzy.
Sprawiają największy ból. I myśl, że nie mogę nic zrobić. Proszę cię. Nie rób
tego, jeśli w chociaż jakimś stopniu mnie lubisz. Proszę powiedz, co mogę
zrobić… -poprawiła się na moich kolanach i spojrzała na mnie swoimi
błyszczącymi oczami, które w blasku nocy wyglądały na smolisto czarne. Zabrała
rękę z mojej szyi i położyła ją na moim policzku. Przez moje całe ciało
przeszedł dreszcz. Zamknąłem oczy. Nigdy nie doznałem czegoś takiego. Żeby
jeden dotyk sprawił, że człowiek odpływa do innego świata… A chwilę później
wiedziałem dokładnie gdzie się znajduję, kiedy poczułem jej delikatne,
nabrzmiałe od płaczu wargi na moich. W niebie.
Poczułem jej delikatne dłonie odpychające mnie na mojej nagiej klatce piersiowej. No tak, w końcu nie zdążyłem z powrotem ubrać koszulki. Oderwałem z ogromnym bólem moje usta od jej słodkich, delikatnych warg. Z trudem przychodziło mi wyrównać oddech. Czułem, że nie tylko ja miałem z tym problem. Spojrzałem na nią, a ona znowu uciekła wzrokiem.
-Przepraszam. Przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Nie
powinnam była.-złapałem za jej podbródek i skierowałem w moją stronę.
Spojrzałem na jej napęczniałe, czerwone, rozchylone wargi. Zbliżyłem twarz do
jej i już miałem ją pocałować, ale ponownie poczułem, jak mnie odpycha.
-Nie, Marco. Nie powinnam była tego robić. Przepraszam. Nie
chciałam… Przepraszam-wyszeptała ostatnie słowo zrywając mi się w kolan i
pobiegła na piętro do sypialni. Wstałem, podszedłem do okna i oparłem dłonie na
parapecie. Co się ze mną dzieje? Dlaczego przy niej ledwo mogę się pohamować?
Coś silnego mnie do niej przyciąga. Fascynacja? Przyjaźń? Zakochanie? Co? Do
jasnej cholery co? Nie chcę mieszać w jej życiu i tak ma już wystarczająco
ciężko. Nie chcę jej dokładać nowych zmartwień, wrażeń… Na razie i tak się to
nie udaje. Muszę z nią porozmawiać i to wyjaśnić. Skierowałem się do jej
pokoju. Zastałem ją leżącą w łóżku.
-Hej, śpisz?-powiedziałem szeptem zamykając za sobą drzwi. Odwróciła się trzepocząc rzęsami i uśmiechnęła się blado.
-Nie, nie…
-Inga, przepraszam.-przysiadłem na brzegu łóżka.
-Daj spokój. To tylko i wyłącznie moja wina. Ja zaczęłam.
-Ale ja nie powinienem był reagować…aż tak… Zresztą wiedząc,
że jesteś w rozsypce. I tak pewnie tego by to nie polepszyło sytuacji…
-Zapomnijmy, ok? Przecież przyjaciele tak nie robią, nie?
-Chyba tak. To co, przytulas chociaż?-uśmiechnąłem się, a
dziewczyna z pięknym uśmiechem wtuliła się we mnie. Przyjaciele. A może to
najlepsze wyjście? Przecież będę blisko niej. Jak Mario, Robert… Ale czy to dla
mnie wystarczy? Jak na razie musi… Jak na razie… Jak na razie…
~~~
Przepraszam! Ogromnie przepraszam za takie opóźnienie! Nie ustawiłam automatycznego dodawania (a byłam o tym przekonana), a mój "cudowny" internet nawalił-w pewnym momencie już chciałam już rzucić ruterem przez okno bo byłam wściekła, że nie mogę wstawić części na czas...
Po drugie zrobię z siebie potwora do końca (nie chcem ale muszem) albowiem...niestety części będą pojawiać się już co tydzień. Wyjeżdżam teraz na dwa tygodnie...nie wiem, na ile będę mogła pisać...jak będę bardzo zdesperowana ściągnę Worda na telefon i będę na nim pisać (czego szczerze nienawidzę...ale czego się nie robi ;) ) Mój "zapas" się nieuchronnie kończy i gdybym wstawiała jak dotychczas bym musiała zrobić przerwę czy zawiesić (jeżeli nie udało by mi się napisać na wczasach), z tego bronię się rękami i nogami...
No i teraz coś na poprawienie humoru-> chciałabym życzyć wszystkiego, wszystkiego naajlepszego z okazji urodzin kochanej Zuzie! (która z resztą nazwała mnie Polsatem ;))))) )!!! Dużo, dużo zdrówka, szczęścia, radości i spełnienia marzeń, kochana! Happy birthday, sto lat i zum Geburtstag viel Gluck! :)) Ściskam moocno urodzinowo! <333 (tak, wiem, w pisaniu życzeń jestem noga! Bożonarodzeniowa część opowiadania będzie dla mnie horrorem! :P )
Tak więc za tydzień będę już na plaży w deszczowym Kołobrzegu->jak uda mi się gdzieś na otwartym morzu znaleźć wifi to wam dam znać :)))
No i jeszcze druga baaardzo miła wiadomość-wygraliśmy w Juventusem! I to ile? 2:0! I kto strzelił? A kto by mógł? Najlepszy duet Auba&Marco! :))) No i kapitalny gol Marco...Wow! Jak ktoś nie widział to -> https://www.youtube.com/watch?v=zDasu1SqM1o (w 6.06 min. filmu) :)
Buziaki:***
No i teraz coś na poprawienie humoru-> chciałabym życzyć wszystkiego, wszystkiego naajlepszego z okazji urodzin kochanej Zuzie! (która z resztą nazwała mnie Polsatem ;))))) )!!! Dużo, dużo zdrówka, szczęścia, radości i spełnienia marzeń, kochana! Happy birthday, sto lat i zum Geburtstag viel Gluck! :)) Ściskam moocno urodzinowo! <333 (tak, wiem, w pisaniu życzeń jestem noga! Bożonarodzeniowa część opowiadania będzie dla mnie horrorem! :P )
Tak więc za tydzień będę już na plaży w deszczowym Kołobrzegu->jak uda mi się gdzieś na otwartym morzu znaleźć wifi to wam dam znać :)))
No i jeszcze druga baaardzo miła wiadomość-wygraliśmy w Juventusem! I to ile? 2:0! I kto strzelił? A kto by mógł? Najlepszy duet Auba&Marco! :))) No i kapitalny gol Marco...Wow! Jak ktoś nie widział to -> https://www.youtube.com/watch?v=zDasu1SqM1o (w 6.06 min. filmu) :)
Buziaki:***