Zuzie Lewandowskiej...
zakładam, że jeśli jeszcze kiedyś nie będę miała pomysłu na rozdział
to znowu się o coś z tobą zakładam;))
Kolejny tydzień minął tak szybko, że nawet się nie
obejrzałam. Dzisiaj znowu Borussia grała mecz. Z Agatą stawiałyśmy tym razem na
wygraną, nie głupi, bezbramkowy remis. Kuba znów grał w podstawowym składzie, a
Marco…znów nie grał.
Komentatorzy powiedzieli, że ma kontuzję, lecz mnie coś nie
chciało się w to wierzyć. Musiałam o to zapytać Błaszczykowskiego jak tylko wróci.
Usiadłyśmy z Agatą i Oliwką na kanapie z lodami
truskawkowymi z galaretką. Tak to mecz ja oglądać mogę.
Przez ten cały czas zrobiłam większość zaplanowanej roboty
nad moją pracą magisterską. Naniosłam poprawki,
dopisałam kilka stron a wczoraj oddałam do ponownego druku i oprawienia.
Już w przyszłym tygodniu miał się zacząć rok akademicki. Nie wiem, czy będę
musiała się przeprowadzić do taty, czy zostanę jeszcze u Błaszczykowskich.
Chyba oni byli dla mnie najlepszą „terapią” jak wrócić do świata normalności. A
przynajmniej pomóc uporać się sama ze sobą.
Nie jest tak, że nie tęsknię za tatą. Tęsknię ogromnie.
Tylko dwa razy rozmawialiśmy, a to było zdecydowanie za mało. Ta rozłąka
pokazała też mi jak bardzo jest dla mnie ważny i przez ten niepozornie krótki
czas szalenie za nim tęskniłam. Nie zauważyłam jak mimo mojego krótkiego pobytu
w Dortmundzie bardzo się z sobą zżyliśmy i obdarzyliśmy silnym uczuciem tworząc
początki więzi relacji ojca z córką. Choć wydawało się to z początku tak
odległe okazało się tym, co przyszło samo. I stało się naszą siłą.
-Tata!-krzyknęła radośnie blondyneczka wyrywając mnie z
zamyślenia. Faktycznie, na ekranie telewizora byli pokazywani kolejno wszyscy
piłkarze na stadionie.
-Wygrają. Zobaczycie! –powiedziała kończąc swoją porcję
lodów Agata. –Inga, będziesz jeść?
-Ależ proszę cię bardzo, smacznego.-podałam blondynce moją
miskę z uśmiechem. Kobiecie w ciąży nie odmówisz.
***
Piętnaście minut po meczu pozmywałyśmy z Agatą wszystko co
zostało na stoliku. Dochodziła już dwudziesta, więc Oliwka stała się trochę
śpiąca. Przykryłyśmy ją kocem w salonie. Stwierdziłyśmy obie, że najlepiej
będzie, kiedy Kuba przyjdzie i zaniesie ją do łóżeczka. Agata i tak nie może
dźwigać, a ja sama wolałam nie ryzykować.
Kiedy żona Błaszczykowskiego oznajmiła, że idzie zrobić
kolację wyraźnie akcentując słowo „sama” postanowiłam usiąść grzecznie na
fotelu z książką w ręku w oczekiwaniu na Kubę, który przyczynił się do
dzisiejszej wygrywającej bramki Piszczka.
Zatopiona w lekturze nie usłyszałam nawet, że ktoś wchodzi
do domu. Zorientowałam się dopiero, kiedy Oliwka sennie wymruczała
„Tata”. Kuba podniósł ją z kanapy i zaczął wnosić ją na górę po schodach.
-Mam dla ciebie niespodziankę.-powiedział półszeptem będąc
prawie na górze. Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc o co mu chodzi. Wygrana
Borussii? To jest ta niespodzianka?
Chwilę później moje wątpliwości się rozwiały, kiedy w progu
salonu stanął Łukasz lekko chrząkając, dając jednocześnie znak o swojej
obecności. Od razu na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech i nie czekając
chwili dłużej podbiegłam do Polaka rzucając mu się prosto w ramiona.
-Dusisz młoda!
-Trudno, stary!-zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek na
przywitanie. –Gratuluję brameczki.
-Dziękuję, dziękuję.
-A mnie to już nie przywitasz?-usłyszałam głos…
-Mario!-pisnęłam i mocno go przytuliłam. –Tak bardzo
tęskniłam.
-Ja też, mycho. –nie puszczał mnie z uścisku ale za to
zaczął kołysać nas na boki.
-No ja też cię uwielbiam, ale puuuść.
-Za żadne skarby.
-Chodźcie, zrobiłam pierogi!-zawołała Agata. No to Mario mam
z głowy.
-Z czyyym?-zawołał idąc do kuchni.
-Za żadne skarby, jedynie za pierogi.-podsumowałam śmiejąc
się z Piszczkiem
Pierogi, które przekupiły Mario były naprawdę pysze. Cała
trójka piłkarzy wcinała aż im się uszy trzęsły.
Kochane, że zmęczeni po meczu postanowili do mnie
przyjechać… Może nie przyjechali do mnie tylko na pierogi. Ha.
-Zróbmy sobie polski wieczorek.-wymyślił Łukasz mówiąc
jeszcze z zapchaną buzią.
-Przypominam o obecności Mario.
-Eee tam, Mario, wiesz co to znaczy „rusz dupę”?
-No pewnie. Nawet umiem powiedzieć „Kurde”.
-No to mamy Polaka!-zaklasnął ze śmiechem Błaszczykowski i
poszedł szukać jakiś filmów.
-Posprzątam. –powiedziałam zabierając talerze ze stołu.
Wyniosłam je do kuchni, powkładałam do zmywarki nastawiając
ją na krótki program.
Kiedy tylko weszłam do salonu zastałam uradowanych Kubę i
Łukasza, którzy wkładali właśnie płytkę do wieży. Z radością małych dzieciaków
zwiększyli głośność. Kilka sekund później z głośników popłynęła rytmiczna
melodia. Skądś ją znałam… Niestety.
-Kochanie, to miał być polski wieczór, a nie polska
wieś.-zaśmiała się Agata zakrywając dłońmi twarz.
-Będzie polski przypał. Co ty na to?-zapytał poruszając
brwiami, a kiedy tylko wokalista zaczął śpiewać poderwał ją z kanapy i zaczął
na swój sposób tańczyć.
W jednym momencie Łukasz z Mario się na mnie spojrzeli.
-Zapomnijcie. Ja do Kombii nie tańczę.
-Nie to nie.-skwitował Łukasz i zaczął tańczyć z Mario
przytulańca i zaczął zaciągać razem ze Skawińskim.
-Ze stu snów ten jeden
chcę naprawdę przeżyć. Ze stu twarzy twoją chcę naprawdę mieć!
-Urocze. –zaśmiałam się siadając na kanapie.
-Nasze randez vous,
tylko w wyobraźni, randez vous, moich snów!-zaszczytnie na refren
postanowił dołączyć do niego i sam Kuba, obracając swoją żonę dookoła.
-Eej, a ja rozumiem Randez vous!-pochwalił się Götze. –Co to
w ogóle za zespół?
-Wiesz Mario… -zaczęłam, kiedy usiadł koło mnie na kanapie.
–Jest taki okrutnie przystojny wokalista. Wszystkie laski na niego lecą…
-Mohery tak zwane.-dodał Łukasz na co przewróciłam tylko
oczami próbując się nie roześmiać.
-Mo..co?
-Mohery, Mario.
-Co to?
-Laseczki. A któż by inny. Powinieneś się wystylizować na
Skawę i wszystkie twoje.
-Nie gadaj…
-Mówię ci… Jak tak na ciebie patrzę, to masz coś z niego.
-No jak laseczki, to ja mogę się wystylizować. Co muszę
założyć?
-Zamknij oczy i sobie wyobraź…-zrobiłam lekką przerwę
pozwalając mu to uczynić. Kuba z Łukaszem i Agatą powstrzymywali śmiech… Ledwo
ledwo. –Wyobraź sobie…Miliony piszczących dziewczyn…
-Nie tak szybko Inga, bo się jeszcze nam podnieci!-parsknął
śmiechem Piszczek
-Cicho bądź, nie znasz się. Może ten cały Skawa to będę ja w
przyszłości.
-Będziesz, jestem tego pewna. Musisz mieć czarne okulary…
-Cudownie!-wyszczerzył się nie otwierając nawet oczu
-Nosił super ciuchy…
-Oczywiste.
-Tatuaż…
-Ma tatuaż?
-I to na głowie.
-Kurde. Ale z niego rebel.-pokiwał z uznaniem.
-I musisz być łysy.
-NIE!-krzyknął na pół domu podnosząc się z kanapy. –Tylko
nie moje włosy!-pisnął z przerażeniem
jak mała dziewczynka. Niewiele mu brakowało w tym krzyku do Oliwki. Nikt z nas
już nie mógł wytrzymać i po chwili wszyscy pokładaliśmy się ze śmiechu.
-Ale wiesz Mario. Nic stracone!-ciągnął dalej Piszczu –On
jest gejem, więc wiesz, masz szanse.
-He, he, he. Bardzo śmieszne, ja nie jestem.
-A czemu z Ann zerwaliście?
-Nie układało się po prostu…-odpowiedział mu wzruszając
obojętnie ramionami
-A czemu się nie układało? No? No? Bo wolisz panów.
-Jesteś głupi.
-Ale byście do siebie pasowali… Taki gorący, międzynarodowy
romans. Wielki, cudowny, wspaniały romans stulecia. Romans Wspaniałego
Stulecia. –roześmiał się a po chwili oberwał od Götze poduszką. Odsunęliśmy się
z Agatą i Kubą wiedząc co się zapowiada. Jeden drugiemu oczywiście zaczął
czochrać włosy. Poduszkami. Takie duże dzieci. Cóż więcej powiedzieć.
Kiedy już padło hasło „rozejm” obaj panowie podnieśli się z
podłogi poprawiając swoje fryzury.
-Mario, nie ruszaj się!-krzyknął nagle Kuba, przez co Götze
zastygł w bezruchu. –Patrzcie tak teraz z profilu… Tylko jeszcze wąs… Młody
Krawczyk jak ta lala.
-A idźcie mi wszyscy!-zaprotestował na nasz kolejny wybuch
śmiechu. –Co, kolejny „rebel” z tatuażami?
-Tak, tylko osiem lat starszy.
-Ile ma, czterdziestkę?
-Siedemdziesiątkę.
-Jesteście głupi. –stwierdził siadając z założonymi rękoma
udając obrażonego. –Wszyscy.
-Ty też. –stwierdziłam, kiedy usiadłam koło niego i objęłam
ramieniem.
-W końcu rodzina, nie? Genetyczne!-roześmiał się i zaczął
mnie łaskotać po brzuchu. Gdzie ja żyję?
***
Koło dwudziestej drugiej wymknęłam się z salonu, gdzie
beztrosko wszyscy sobie rozmawiali. Weszłam do pokoju i zabrałam z łóżka
piżamę. Nawet nie wiem, kiedy stałam się tak śpiąca.
Kiedy tylko wyszłam na korytarz zderzyłam się z Mario.
-Chcesz, żebym zawału dostała?
-Nigdy!-uśmiechnął się szeroko podając mi górę od piżamy,
która upadła podczas naszego małego zderzenia.
-Dzięki. Co ty tu właściwie robisz?
-Przyszedłem się pożegnać i podziękować za miły polski
wieczór. Zapamiętam to sobie na długo. Dobrze cię było widzieć, znowu taką
uśmiechniętą. Według mnie jeszcze to nie było sto procent twojego pięknego
śmiechu, ale mam nadzieję, że niedługo będzie taki, jaki wszyscy pamiętają.
-Nie wróci mi ta radość, która była podczas… Kiedy byłam z
Marco. Tylko przy nim…
-Wiem. –szepnął i mocno mnie do siebie przytulił. –Myślisz,
że uda nam się to odzyskać?
-Potrzebuję czasu.
-Masz go ile tylko chcesz. Wiesz, że wszyscy cię kochamy.
-Wiem. I dziękuję wam za to.
-Nie masz za co, młoda. –dołączył do nas Piszczek. –Ja po to
samo co Götze. –wytłumaczył i mocno mnie przytulił.
-Idziemy, Kombii. Daj już Ini spokój. Jeszcze ją nie raz
odwiedzisz.
-No ba. Ja to wiem. To jak, do zobaczyska?
-Pewnie. I dalej wygrywajcie te mecze. Dzisiaj było
cudownie.
-Dzięki, dzięki. –Uśmiechnął się szeroko. –A ty dalej się
tak pięknie uśmiechaj i…no. Oby tak dalej.-prychnął śmiechem i jeszcze raz mnie
przytulił i pocałował w czoło. –Do zobaczenia. Wpadnij do nas na trening.
-Wpadnę. Dziękuję, że przyszliście.
-Czysta przyjemność. Do zobaczenia.
Pożegnałam się z dwójką piłkarzy i poszłam przebrać się do
łazienki.
Wróciłam padnięta do mojego pokoju, przykryłam się kołdrą i zapaliłam nocną
lampkę, żeby mieć chociaż jakieś światło do czytania. Kiedy otworzyłam w
miejscu, gdzie ostatnio skończyłam do pokoju wszedł nawet bez pukania Kuba.
-Co za niespodzianka.-zaśmiałam się pod nosem i odłożyłam
książkę na bok.
-Właśnie miałem mówić to samo. Co za niespodzianka. Jestem z
ciebie dumny. –powiedział z uśmiechem i rzucił się na łóżko tuż koło mnie.
/Marco/
Kolejny dzień. Ten dzień będzie inny. Inny niż wszystkie od
czasu rozstania z Ingą, inny niż te, przed rozstaniem, inny nim zaczęliśmy być
razem.
Obiecałem zarówno sobie jak i Kubie walczyć. Walczyć o
siebie. Jeśli znów uwierzę w siebie, odzyskam formę, wszystko się ułoży. Nie
mogłem teraz zwątpić. Ani w to, że nie jestem ojcem dziecka Caroline, ani w to,
że Inga nadal podziela moje uczucia.
-Marco? A co ty tak wcześnie tu robisz?
-Jem. –odpowiedziałem biorąc kolejny kęs kaszy jaglanej z
przepisu Anki Lewandowskiej.
-Myślałam, że będziesz jeszcze spał. Pamiętasz? Zawsze
spaliśmy do południa.-uśmiechnęła się i przysiadła na boku stołu.
-Przestań proszę, to już przeszłość.
-Nie wydaje mi się. To przyszłość. Marco. Wiesz, że możemy
zacząć wszystko od początku. Zwłaszcza, że... –oplotła dłonią moją szyję i usiadła na moich
kolanach… Nawet w takich drobnych zachowaniach widziałem różnicę między nią a
Ingą, którą musiałem sam ciągnąć na swoje kolana a ona, udając na początku obrażoną posyłała mi szeroki uśmiech i całowała w policzek.
Odłożyłem widelec i zdjąłem blondynkę z kolan.
-Wyjaśnijmy coś sobie, Carolin. Jesteś tu tylko dlatego, że
nie masz mieszkania. Uparłaś się, że nie chcesz, żebym ci kupił nowe. W
porządku, jesteś w ciąży, rozumiem… Ale musisz wiedzieć, że zaraz po urodzeniu
dziecka chcę zrobić testy na ojcostwo.
-Słucham? Nie wierzysz mi?
-Mam wiele powodów, żeby ci nie wierzyć, nie uważasz? Skoro
jesteś tak pewna co stoi na przeszkodzie? –zapytałem odkładając talerz do
zmywarki.
-Nie możesz mnie denerwować. Jeśli tak dalej będzie będziesz
miał własne dziecko na sumieniu.
-Tylko mówię prawdę. Teraz wychodzę.
-Gdzie idziesz? Nie masz przecież treningu.
-Wychodzę. –powtórzyłem zakładając buty i wyszedłem z
mieszkania.
Pojechałem samochodem prosto na Singnal Iduna Park, gdzie
mieliśmy własną siłownię.
Mimo to, że dzisiaj mieliśmy dzień wolny postanowiłem się
wziąć za siebie. Koniec użalania się, koniec smutku…Czas na walkę.
Wziąłem klucz do szatni, poszedłem się przebrać a potem już
prosto na salę treningową.
Po dwóch i pół godziny solidnego treningu stwierdziłem, że
na dzisiaj już więcej już nie dam rady. Wytarłem pot z czoła, a kiedy już
miałem wychodzić w drzwiach stanął trener.
-Marco? Musiałem aż przyjść i zobaczyć jak mi powiedzieli,
że tu jesteś. Miło cię tu widzieć.
-Biorę się za siebie. Nie mogę kopać pod sobą coraz
większego dołu.
-Cieszę się. Ja właśnie też jadę do domu. Papierkowa praca…
A właśnie… Wiem, że to nie jest odpowiedni moment…
-Transfery?
-Tak. Przyszły pierwsze propozycje od Manchesteru, Realu i
Milanu. Podobno ma ciebie w dalszym ciągu na oku Bayern... Nie wątpię, że na
dniach i ich oferta powinna się pojawić. Nie wiem co chcesz zrobić, ale nie
pozwolę ci podjąć decyzji teraz. Może masz już mnie dość, ale nie pozwolę. Będę
walczył z menagerem i nawet dyrektorami sportowymi tych klubów. Musisz sam
dojść do ładu z sobą, a transfery są ostatnią rzeczą, o której musisz myśleć.
Mówię poważnie.
-Wiem. Nie rozumiem jeszcze, czemu masz do mnie tyle
cierpliwości? Powiedziałeś mi kiedyś, że jak ją zranię to po mnie…
-Dotrzymam słowa. Kiedyś tam dotrzymam.
-Dziękuję za wszystko… Wszystko co dla mnie robisz.
-Dowalam ci z ławką rezerwowych a raczej jej brakiem?
-Z wiarą we mnie.
-Największą robotę odwalasz ty sam. I tą najczarniejszą.
Poradzisz sobie.
-A co z Ingą? Lepiej?
-Lepiej. Błaszczykowszcy czynią cuda, Inga podobno zaczyna
się uśmiechać. Wiem, że to może idiotyczne, ale cieszę się jakby Inga była
małym dzieckiem i stawiała pierwsze kroki. Tęsknię za nią, ale ta przerwa
dobrze jej robi. Jest silniejsza niż nam wszystkim to się wydawało.
-Gdybym miał chociaż trochę tego szczęścia co ma ona?
-Pojedź do Götzego, albo zróbcie sobie jakiś męski
wieczór..bez pań oczywiście.
-Może to będzie dobry pomysł.
-Będzie, będzie. Idź pod prysznic bo jesteś cały spocony.
-Tak zrobię. Dzięki za wszystko. I do zobaczenia na
treningu.
-Pewnie. Cześć.
***
-Marco? Cześć, nie mówiłeś, że
będziesz.
-Sorry, jakoś nie pomyślałem
teraz zadzwonić. Nie możesz teraz?
-Dla ciebie zawsze mogę… A jak
nie mogę to przez nogę, i znowu mogę, no nie?
-No tak!-zaśmiałem się i wszedłem
do domu przyjaciela.
-Byłem wczoraj z Piszczem u Ingi.
Naprawdę było fajnie. Porównała mnie do jakiegoś polskiego skwarka…
-Starszego mężczyzny.
-No mówię! A potem jeszcze
mówiła, że byśmy do siebie pasowali, rozumiesz? Rozumiesz?
-Wreszcie. Nawet nie wiesz jak
ogromnie się cieszę. –na mojej twarzy wreszcie pojawił się uśmiech, a z tej
odrobiny szczęścia czułem jak moje serce rośnie. Objąłem go mocno wypuszczając
głośno powietrze.
-Cieszysz się, że jestem gejem?
-Możesz być o ile nie zakochasz
się we mnie. Cieszę się, że z Nią już lepiej.
-No dobra. Jest Felix. Zaraz
mieliśmy oglądać film, chcesz z nami?
-Nie pozbędziesz się mnie tak
szybko, SuperMario.
-Od kiedy tak słodzisz i
szczerzysz się jak mysz do sera?
-Lama, bracie, lama do sera!-krzyknął
z salonu Felix, a po chwili przyszedł do nas się przywitać. Czyżby wszystko
powoli miało wracać na swoje tory?
/Inga/
Dzisiejszy dzień zapowiadał się zupełnie inaczej. Wstałam z
uśmiechem. U-śmie-chem. Czymś, co było niespotykane od kilkunastu dni. Coś się
we mnie zmieniło. Coś zaczęło żyć. Ponownie.
Zbiegłam po schodach i poszłam prosto do kuchni zrobić
śniadanie. Postanowiłam na jajecznicę z paroma dodatkami co akurat mi przyszło
na myśl. Do tego herbatka i tak zaniosłam śniadanie Błaszczykowskim do
sypialni. Postawiłam tackę z jedzeniem na stoliku nocnym i lekko potrząsnęłam
Kubę za ramię. Wymruczał coś niezrozumiałego pod nosem i przewrócił się na
drugi bok.
-Kuubuś…
-Noo?-wychrypiał i lekko otworzył powieki.
-Mogę twój telefon? Chciałabym zadzwonić do Ani.
-Weź sobieee… Nie musiałaś mnie budzić. Hasło dwa tysiące jedenaście. -uśmiechnęłam się tylko. Hasło-rok, w którym urodziła się Oliwka...
-Dzięki. Na przekupkę mam dla ciebie śniadanie.
-Czuję..jajecznicę?
-Yhym.
-Uwielbiam cię!-podskoczył tak, że lekko obudził Agatę
i rzucił się na swój talerz. Ja tylko
wzięłam jego telefon i poszłam do swojego pokoju.
-Inga! Próbowałam się
do ciebie dodzwonić ale odebrał twój tata i powiedział, że mieszkasz chwilowo u
Kuby i nie masz telefonu. Odchodziłam od zmysłów co się stało!
-Nie pomyślałam, żeby do ciebie zadzwonić. Przepraszam.
Zupełnie się załamałam. Nie miałam na
nic ochoty, siły ani chęci. Twoje treningi też zawaliłam.
-No to co, mogę wpaść
do ciebie i zrobimy razem Karate Cardio. Wchodzisz w to?
-No jasne.
-Będę za piętnaście
minut.
-Co?
-Wiadro. Albo mango.
Właśnie jem, też się rymuje. –zaśmiała się –No to za dwadzieścia. Szykuj się na wycisk.
-Może lepiej jak…
-Jak się przebierzesz.
No już, rusz swoje zajebiste dupsko i idź się przebieraj!
-Yes, Sir.
-Kubę też możesz
namówić. Będzie ciekawie.
-Kuba będzie miał sto jeden wymówek, więc może być ciężko.
-Warto próbować. Ja
próbuję już od pół roku. Może tobie się uda.
-W sumie… Chętnie poćwiczę.
-Moja dziewczyna! To
już, raz, raz. Zaraz będę.
-To do zobaczenia!
/Marco/
-Mario…-zacząłem ciężko, kiedy skończyliśmy już oglądać film
i pożegnaliśmy się z Felixem.
-Coś taki już nie w humorze? Film ci się nie podobał?-zapytał
przeżuwając jednocześnie ostatnią porcję popcornu z miski.
-Nawet nie oglądałem. Musiałem coś przemyśleć.
-Coś?
-Tak.
-I podjąłeś decyzję?
-Tak.
-Na temat?
-Chcę odejść z Borussii. To będzie najlepsze wyjście dla nas
wszystkich.
I to był moment, w którym pierwszy raz w życiu mój
przyjaciel zaniemówił.
~~~
Morał-jeśli nie ma się pomysłu na rozdział podejmij wyzwanie głupiego zakładu :D
Dzisiaj weselej-mamy majówkę, słońce świeci..czego chcieć więcej? No i wcześniej (wyjątkowo?..czy wolicie już zawsze o takiej porze?:) )
Udanego odpoczynku!<3
Za tydzień kolejny!:)
Zachęcam do komentowania-to ogromnie motywuje! (a mi coś tej motywacji ostatnio brak..:< )
Zachęcam do komentowania-to ogromnie motywuje! (a mi coś tej motywacji ostatnio brak..:< )
Buziaki:*
Oby Mario wybił gen pomysł z głowy tej Lamy ;) xo Pszczółka Emma
OdpowiedzUsuńMarco chyba na głowę upadł. Chce walczyć o Inge a potem gada o transferze. Nie dziwię się reakcji Götze. Może a raczej na pewno bedzie jeszcze ciekawiej w następnym rozdziale. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNie! Nie! Nie! Nie!
OdpowiedzUsuńRudy pobimbało cię? :((
Ja się nie zgadzam!
Nie ma takiej opcji!
Wyrzuć to sobie z główki! :((((
Rozdział cudowny ❤❤❤
Ahhh te nasze pszczółki kochane ❤❤❤
Czekam na kolejne piękności <3
Buziaki :***
O, proszę. Szanowny Pan Reus bierze w końcu dupę w troki i zaczyna trenować jak należy. Ale chwila... Co?! Że jakie odejście?! :o Nie ma nawet takiej opcji! Klopp i Mario muszą mu to czym prędzej wybić z głowy! A jeśli będzie taka potrzeba, to powinni zadzwonić po posiłki i nakłonić Ingę do rozmowy z Marco. Wiem, że to nie będzie proste, ale kiedyś musi w końcu nadejść ten moment. Oni MUSZĄ się dogadać. Mam rację? Mam taką nadzieję. ;)
OdpowiedzUsuńNo i tak na marginesie - kocham Cię za te szalone fragmenty, podczas których śmieję się tak bardzo, że moja mama dziwi się, co ja znowu odwalam. <3
Czekam na następny. Buźka ;*
Ale się tutaj porobiło! Zmieniło się chyba wszystko z wyjątkiem jednego, nadal zazdroszczę Ci talentu! Czytam na bieżąco, jednak z komentowaniem to gorzej, ale obiecuję poprawię się! Mam nadzieje, że to wszystko tutaj skończy się HAPPY ENDEM i zobaczymy ich razem, szczęśliwych :)
OdpowiedzUsuńJa osobiście po wielu dopiero powracam do bloggera i jeśli jeszcze mnie pamiętasz (w co wątpię) zapraszam do mnie na 10 http://newtimenewlife99.blogspot.com/2016/05/ten.html
Buziaki Kochana i dużo weny! Już nie mogę się doczekać nexta <3 :***
Oczywiście, że pamiętam!!!
UsuńDziękuję za miłe słowa!♡ Już lecę na bloga!:)
Buziaki!;**
Obiecałam, więc jestem i pozdrawiam z pociągu! Jedno oko otwarte, drugie zamknięte, ale dam radę coś naskrobać :D
OdpowiedzUsuńNa początku powiem po raz kolejny, że kocham Kubę. Nie wiem, jak on to robi, że nie jest psychologiem, ale jednak jest. Chyba tylko on tak potrafi :D
Później powiem, że tak jak nie lubię Götze w rzeczywistości, tak tutaj po prostu go uwielbiam! Tak się składa, że umiałam sobie wyobrazić to wycie do piosenki Skawy i porównanie do Krawczyka i znów śmiałam się jak głupia (albo raczej jak głupi do sera xd). I może Agata miała rację, że zrobili polską wieś hahahah :p No i nauczenie Mario polskiego wcale nie byłoby takim głupim pomysłem! :D
No a później pojawia się Reus... Zaczyna się pięknie, postanowienie poprawy, zbycie Carolin, trening, kolejne mądre posunięcie Kloppa wobec niego... Heheszki z Götze i co? I wymyślił sobie transfer! Nie wiem, co za film oglądali, ale zdecydowanie źle na niego wpłynął -.- W zasadzie odebrał mu resztki mózgu, o ile coś tam jeszcze zostało. I Ty wiesz dobrze, co ja o tym myślę xD
Czekam z niecierpliwością na Ingę i Marco RAZEM i na to, co zaserwujesz w następnych rozdziałach (apetyt rośnie w miarę jedzenia 😎)!
Grüße und Küsse ♡♡♡
Ps. Brakuje mi na bloggerze emotek z facebooka, lepiej wyrażają emocje :/ 🙈
Chciałam powiedzieć, że nie zgadzam się na żaden transfer. A Reus na kolana i przepraszać Ingę. Koniec. Nie chcę słyszeć o żadnych transferach! Mario może mu jeszcze raz przywalić, żeby się blondas opamiętał.
OdpowiedzUsuńJestem i ja!
OdpowiedzUsuńNa początek chciałabym Cię ogromnie przeprosić za nieobecność pod poprzednim rozdziałem, ale co tu dużo mówić, mimo majówki nie miałam absolutnie na nic czasu, ani co gorsza chęci. Ostatni tydzień kwietnia miałam tak zawalony kartkówkami, sprawdzianami i odpowiedziami ustnymi, że dosłownie nie miałam kiedy spać i jeść. Dziś jest drugi dzień matur a ja na szczęście mam wolne, piękna pogoda za oknem, znajomi jeszcze śpią więc mam okazję posiedzieć chwilę na bloggerze! I tak oto wpadam do Ciebie jako pierwszej po tej nieobecności bo brakowało mi Marco, Ingi, Kuby i Mario.
Przez wydarzenia ostatnich tygodni trochę inaczej spojrzałam na sytuację Ingi. I w sumie to ogromnie mi jej szkoda. Ok zdania nie zmieniłam, nadal uważam, że facet to nie jest powód aby odbierać sobie życie, ale troszkę inaczej do tego podchodzę. Ciesze się, że Inga ma Kubę, który jest najlepszym terapeutą, jeśli dzięki niemu odzyskuje radość życia. Agata i Oliwka też jej ogromnie pomagają, wszyscy w tym opowiadaniu są ogromnie pomocni, pozytywni. Pozazdrościć takich przyjaciół! Mało tego Lewandowska, którą po prostu uwielbiam tutaj!♥
Chciałabym zobaczyć trening Karate Cardio z Kubą w roli głównej. To by było bardzo ciekawe i na pewno śmieszne. :D
Hm, co tu jeszcze by powiedzieć, Kloppo jak zawsze dobry tatuś, który chce dla każdego ze swoich podopiecznych dobrze.
I tak! Zapomniałam kompletnie o cudownym wieczorze. Kuba+Piszczu+Inga+Mario=nic dobrego (matematyka wyższy poziom). Ale zabiłaś mnie porównywaniem Mario do wirtuozów polskiej muzyki. (Szczerze mówiąc aż nabrałam ochoty żeby posłuchać Krawczyka).
Jak już jestem przy Mario to ogromnie się ciesze, że poprawia swoje relacje z Marco. :)
A co do Marco to brak mi słów. MARCO I TRANSFER? To się nie łączy moja droga. Absolutnie się na to nie zgadzam. Nie pasują mu żadne inne barwy niż barwy BVB!
Mam nadzieję, że wszystko się ułoży, dziecko Caro okaże się nie być dzieckiem Marco a i Inga się o tym dowie i Marco zostanie.
Przepraszam za ten komentarz, ale chciałam skomentowac, jednak brak mi weny nawet na komentarze. :)
Pozdrawiam cieplutko!♥
Hej Kochana, bardzo przepraszam, że znów jestem spóźniona, ale jakoś tak wyszło. :(
OdpowiedzUsuńRozdział jest naprawdę cudowny! :D
Rozwaliłaś mnie tym Kombi i Skawą! :D Mario dawał się tak cudownie wkręcać! Opanował mnie taki śmiech, że przez dobrych kilka minut podskakiwałam na krześle jak głupia. :P
Cóż, cieszę się, że nasi chłopcy mają tak dobry wpływ na Ingę. :) Myślę, że to małe kroczki ku lepszemu. :)
Martwi mnie to, co powiedział Marco! :o
Jak to chce odejść z BVB? Przecież to nie jest żadne rozwiązanie. To ucieczka! O.O Nie można uciekać przed życiem. Nie można uciekać przed problemami. Nie można uciekać przed miłością...
Wiem, że wszystko się skomplikowało. Wiem także, że Marco naprawdę zależy na Indze... Jej na nim z resztą też. Myślę, że dziewczyna potrzebuje czasu... Ale jeżeli Marco w końcu nie weźmie się za siebie i nie ruszy tyłka, to ta miłość przepadnie. Ileż można się nad sobą rozczulać? Wiem, że punktem zwrotnym będą wyniki badań na ojcostwo, ale czy mają tyle siły, by czekać tak długo?
Mam nadzieję, że Mario przekona swojego przyjaciela, żeby zaczął żyć i porządnie wszystko przemyślał. :)
Czekam na kolejny! :)
Buźka :*