sobota, 2 kwietnia 2016

Pięćdziesiąt jeden.




Pierwsze co poczułem po obudzeniu to cholerny ból głowy. Zacisnąłem mocno oczy i chciałem spróbować jeszcze raz zasnąć, jednak coś mi przeszkodziło. Poczułem jakąś rękę na moim brzuchu. Inga? To był sen? Może jesteśmy jeszcze razem?

-Widzisz, Robert. Mówiłam, że go nie ma. Jest na treningu.
-Gdzie zostawiłaś te ciuchy?
-Garderoba.

Inga. Inga tu była. Z Lewandowskim? Kto więc spał koło mnie…

-Co do cholery…-usłyszałem warknięcie klubowej dziewiątki. Otworzyłem oczy i zacząłem się rozglądać dookoła. Wszystko wydawało się normalne tylko… Carolin? Cholera jasna..

-Co ty tu robisz?-zapytałem blondynkę, która usiadła koło mnie na łóżku naciągając na siebie kołdrę.

-Robert…-usłyszałem Jej głos. Boże… Ona mi nigdy nie wybaczy.
-Nie wchodź tu lepiej, poczekaj na zewnątrz.
-Nie. Co się dzieje…-wyminęła go i stanęła w drzwiach sypialni… Nie wyglądała jak zwykle. Miała całe czerwone, spuchnięte oczy. Włosy niedbale związane w kitka. I była smutna… Tak cholernie smutna.


-Nie udawaj, Marco. Było nam tak dobrze. To nie było nic złego. Potrzebowałeś kobiety, która da ci tego, czego pragniesz. Na początku ci odmawiałam ale wiesz, że mam do ciebie słabość…
-Zamknij się. To nie prawda. Do niczego nie doszło.-zerwałem się z łóżka i założyłem moje spodnie, które leżały na krześle..
-Bądź dorosły Marco. To, że masz na sobie bokserki…
-Dość!-dołączył się do rozmowy Robert.
-Chodź, wyjdźmy stąd. Lepiej…-pociągnęła go za ramię, widziałem doskonale łzy w jej oczach. Miałem do niej podejść? Jestem idiotą. Zraniłem ją. I to tak bardzo.

-Możesz wziąć spokojnie swoje rzeczy, twój rozmiar by i tak na mnie wisiał jak worek.
-Wynoś się z mojego domu, Carolin! Natychmiast!-krzyknąłem –Zabieraj swoje rzeczy i nigdy już tu nie wracaj.
-Uspokój się Marco. Jak coś to zadzwoń. Będę pod telefonem. –wstała ze spokojem z łóżka i opuściła sypialnię kołysząc biodrami.

-Inga… To nie tak. Nic między nami…
-Nic nie mów. Chodź Robert, lepiej będzie jak pójdziemy. Nie zależy mi już na tych ciuchach. Na niczym mi nie zależy. –zacisnęła wargi i pociągnęła za jego rękę. Nie mogłem jej dać teraz wyjść. 

Włożyłem jakąś pierwszą z brzegu koszulę i pobiegłem po schodach w dół kalecząc się rozsypanymi jeszcze kawałkami szkła z wazonu.

-Inga!-wpadłem do salonu zatrzymując ją. Złapałem ją za rękę, którą szybko wyrwała. –Między nami nic nie zaszło. Nie mógłbym cię zdradzić. Upiłem się wczoraj, jakoś się spotkaliśmy w barze, pojechaliśmy do mnie… Ona mnie pocałowała… Ja nic dalej nie pamiętam, ale wiem, że nie umiałbym ci tego zrobić.
-Marco, dla mnie i pocałunek jest zdradą. Weź go. –włożyła w moje dłonie czerwone pudełko z naszyjnikiem babci. Nie…
-Jest twój.
-Nie. Twoje serce nie może być u osoby, która cię nienawidzi. Ja też cię w końcu zdradziłam.
-Inga, ty nie…
-To ja pocałowałam Mario, nie on. Nie wiń go. A my, lepiej żebyśmy się nie widywali. Przynajmniej przez najbliższy czas. Proszę.
-Kocham cię…
-Nie prawda, Marco. To wszystko było fikcją, a mnie jeszcze nikt nigdy w życiu tak nie zranił.







/Inga/

Musiałam coś powiedzieć, by zakończyć to już na zawsze. Żebym już tak nie cierpiała. Czy to jest możliwe? Kiedy już złapałam za klamkę drzwi mieszkania Marco, Robert z całej siły zamachnął się na blondyna i uderzył go pięścią w twarz.

-Robert, przestań! Obiecałeś!
-Należało mu się. Możemy iść.

Opuściłam jego dom z pękającym na miliony kawałków sercem. Byłam doskonale świadoma, że powiedziałam o jedno zdanie za dużo, że mogło go bardzo zranić. Tak bardzo tego nie chciałam… Nie wiedziałam czy powinnam się gniewać za noc spędzoną z Carolin… Przecież nie byliśmy już razem…Tylko cholernie bolało, że kilka godzin po naszym zerwaniu on już jest u innej, ba, swojej byłej. I jeszcze bardziej, że w ogóle już go nie obchodziłam.





~Retrospekcja~


-Mario, my nie…-nie wiedziałam czy mogę wierzyć moim uszom. Mario mnie kocha?
-Posłuchaj mnie. Proszę.–przysiadł na moim łóżku i złapał mnie za ręce – Kiedyś, kiedy zobaczyłem cię pierwszy raz, twój uśmiech… Pomyślałem, że jesteś naprawdę piękną, dobrą dziewczyną… I nie myliłem się z resztą. Chyba wtedy… Poczułem coś do ciebie. Tego samego dnia padł ten cholerny zakład. Byłem temu przeciwny i ze względu na ciebie i na Marco. Nie chcę się rozwijać o Reusie, on sam powinien ci to powiedzieć. To nie jest temat, na który miałabyś się dowiadywać czegokolwiek od osób trzecich. Wracając. Widziałem jak Marco poczuł coś do ciebie. Nie roztrząsam jego tematu, przepraszam. Widząc jednak was razem… Zrozumiałem, że nigdy czegoś takiego bym nie czuł czegoś takiego jak ty kochałaś Marco czy on… Uderzyłaś w moje serce, Inga, jesteś dla mnie jedną z najważniejszych osób  moim życiu. Tak jak moja najbliższa rodzina. I wiem, że to jest miłość, ale nie taka, że chciałbym ci się oświadczyć czy kupować róże każdego ranka. Chociaż mogę ci czasem je kupić jeśli je lubisz i także jeśli lubisz je dostawać. Jesteś… Stałaś się dla mnie bardzo ważna…-zakończył nerwowo drapiąc się po czole. Spojrzał na mnie niepewnie spod swoich długich, czarnych rzęs.
-Czyli ten pocałunek…
-Przepraszam za to.  Nie wiem dlaczego. Chciałem zrobić cokolwiek, jak już zauważyłaś, jestem czasem głupi.
-Wiesz…To co powiedziałeś było.. Piękne. Ja też cię kocham Mario, jak takiego braciszka. Mogę cię nawet wymienić za tego co mam, jest bezużyteczny… -otarłam łzy z oczu krzywo uśmiechając się do bruneta i mocno go do siebie przytuliłam
-Nie chcę cię zostawiać samej. Domyślam się, że czujesz się paskudnie…
-Ja mogę zostać sama. Nie musisz mnie niańczyć, dam sobie radę.
-Obrazisz się śmiertelnie jeśli zostanę?
-Nie. Serio chcesz zostać?
-Pewnie. Nawet mam piżamkę. Zaraz przyjdę tylko się przebiorę. No, chyba, że mam tu?
-Idź, tylko wróć za chwilę. Potrzebuję się chyba jednak przytulić.
-Tak jest!-zasalutował i wyszedł z pokoju.

Usłyszałam jego krótką rozmowę z tatą, a kilka minut później wrócił w swojej piżamce z logiem Borussii, tej, w której wtrynił się między mnie i Marco w Malezji… Marco…

-Hej, nie płacz. Już jestem i można się przytulać.
-Jak nie chcesz wsłuchiwać się w mój płacz to źle trafiłaś. Nie nadaję się na nocowanie.
-Eee, bez przesady. Po to są bracia.
-Żeby dać w mordę swojemu najlepszemu przyjacielowi?
-Czasem im się należy. Wtedy tak.
-Mario, wy nie możecie się przestać przyjaźnić ze względu na mnie.
-Możemy.
-Nie!
-Odłóżmy tę rozmowę. Boję się, że jesteś tak rozchwiana psychicznie, że poleje się krew.
-Jak już to nie twoja.
-E,e, ej! Nawet tak nie mów!
-Mogę ci zadać prywatne pytanie?
-Przecież wiesz, że tak. Pytaj braciszka o co chcesz.
-Długo układałeś tę przemowę?-zapytałam zdobywając się na lekki uśmiech
-Nie wierzysz w mój talent poetycko-literacko-mówniczy?
-Może właśnie się on ujawnił.
-No, o właśnie. Może idź już spać. Pogadamy jutro. – położył się koło mnie i zabrał mi spory kawałek kołdry ściągając ją ze mnie.
-Ejj! Kołdra!
-Myślałem, że wolisz się przytulić.
-To też. –westchnęłam i objęłam go mocno.
-Masz świetną poduszkę. Wodna jakaś?

Podniosłam się, żeby zobaczyć o czym on mówi.
-Idioto, leżysz na moim kocie!-pisnęłam w niezadowoleniu i zaraz kiedy Mario podniósł głowę zabrałam kota do siebie odwracając się plecami do Götzego.
-Ej, Inia…-powiedział przytulając mnie.
-Czego?
-Wolisz kota ode mnie?
-Kocham was obu. I Marco też kocham. Chyba nigdy to się nie zmieni.
-Nie płacz…
-Nie umiem nie płakać Mario. Chyba nic bardziej nie bolało niż to.





~~~





-Dzięki, że mnie zawiozłeś. Götze pewnie zaraz przyjedzie, więc możesz jechać na trening.
-Nie, poczekam z tobą.
Wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy do domu. Cała drużyna miała trening. Tata nie chciał mnie zostawiać samej w domu, więc poprosił Lewandowskiego o jego zastępstwo. Mario nie mógł od razu przyjechać ze względu na wizytę mamy. Powiedział, że postara się jak najszybciej wyrobić. Akurat byłam ostatnią osobą, która miała coś tu do powiedzenia.
Powlokłam się do mojego pokoju i położyłam na łóżku pod kocem.

-Inga, może coś zjesz?
-Nie, dzięki, Robert. Nie mam ochoty.
-Musisz jeść.
-Jak będę głodna to zjem. Proszę, nie naciskaj.
-W porządku.

Zamknął za sobą drzwi zostawiając mnie samą. Próbowałam odrzucić wspomnienia z ostatnich minut, ale najwyraźniej nie mogłam. Czułam się tak cholernie zdradzona… Mimo, że zerwaliśmy ze sobą on po prostu poszedł przespać się ze swoją byłą?
Myślałam, że naprawdę coś dla niego. Przedstawił mnie swoim rodzicom… Może tata Marco wiedział, że to zakład? Na cholerę kwiaty, wyznania miłości? No tak, zakład. Ciekawe, czy spotykał się z nią wtedy, kiedy ze mną?
Marco…Musiałeś zabrać mi przy okazji całą chęć życia? I całe moje szczęście?







/Marco/


Wyszła nie pozostawiając mi już żadnej nadziei. Co jedynie czułem to nienawiść… I to do samego siebie. Znałem przecież jej przeszłość. Zraniłem ją bardziej niż facet, który próbował ją zgwałcić.
Jeszcze Carolin… Nie wiedziałem kompletnie co się wczoraj działo. Nic. Czarna dziura. Ostatnie co pamiętam to wódka i cholerny pocałunek. A może ona coś dosypała? Mogłem szukać i miliona przyczyn ale jedyną prawdziwą byłem ja sam.
Poszedłem do lustra sprawdzić czy mój nos jeszcze w miarę żyje. Dwa ciosy od dość silnych facetów nie wróżyły zbyt dobrze. Chociaż było trochę lepiej niż się spodziewałem. Nos nie był złamany, oko było lekko podbite. Miną wieki aż ta paskudna opuchlizna zejdzie.

Wychodząc trzasnąłem z całej siły drzwiami i usiadłem na kanapie. Nie wiedziałem zupełnie co mam zrobić. Tak bardzo chciałbym pójść do Ingi, przeprosić ją za wszystko, przytulić i zapewnić, że tylko ją naprawdę kocham. Tylko jak ja mam to zrobić, skoro nie chce mnie widzieć?
Spojrzałem na stół… i już wiedziałem co muszę zrobić.



Przebrałem się w pierwsze z brzegu jeansy, podkoszulek i bluzkę. Do tego zabrałem moje okulary z szafki, żeby moje cudowne limo nie było jutro na pierwszych stronach gazet. Wziąłem kluczyki od mojego samochodu i czerwone pudełeczko. Kilka minut później byłem już w drodze pod dom Kloppa.

Zgasiłem silnik przed bramą i podszedłem do skrzynki na listy. Jak nie Inga to trener. Któreś z nich na pewno wyciągnie.

-Marco? –usłyszałem głos Kloppa, a po chwili tuż koło moich nóg znalazła się Emma na smyczy i zaczęła wąchać moje buty radośnie merdając ogonem. Wolno podniosłem wzrok. Cholernie ciężko było spojrzeć mu w oczy wiedząc, że bardzo zraniłem jego córkę.

-Przyniosłem… Coś co należy do Ingi. Mógłby pan jej przekazać? –wyciągnąłem dłoń w jego stronę.
-Teraz nagle jesteśmy na „per pan”?-spojrzał na mnie spod okularów
-Ja… Przepraszam. Dziwna sytuacja.
-Nie mnie powinieneś przepraszać.
-Wiem, ona nie chce mnie słuchać, a tym bardziej widzieć. Przepraszam, że nie byłem dzisiaj na treningu… -zdecydowałem się zdjąć okulary. Trochę dziwnie się czułem prowadząc jeszcze bardziej dziwną rozmowę z trenerem. Ten kiedy tylko to zobaczył zmarszczył brwi i podszedł przyjrzeć się moim „urazom”.

-Byłeś z tym u lekarza? –zapytał po chwili obserwacji
-Nie. Nie wygląda ciekawie, ale to na pewno nie złamanie. Opuchlizna też zejdzie.
-A jak ty się czujesz?
-Nie wiem. Chyba nie ma słowa, żeby opisać jak beznadziejnie. Wiem, że przez to co się stało ze mną i z Ingą możesz mnie nie lubić, nienawidzić… Rozumiem to doskonale. Zasługuję na to. Niczego innego nie oczekuję ani się nie spodziewam.
-Marco…
-Kocham pańską córkę. I zawsze będę. Myśli, że jest zupełnie inaczej… Ale tak nie jest. Ja czuję, że moje życie się wali. Nie dość, że zostałem sam bez niej, to mocniej boli to, że ona jest smutna przeze mnie i mnie nienawidzi. Przepraszam, pewnie nie chcesz tego słuchać. Proszę, przekaż…
-Reus. Jestem na ciebie wkurzony ale to nie znaczy, że cię nienawidzę. Ile razy ci mówiłem, że jesteś dla mnie jak syn? Wierzę ci… Mi po prostu pęka serce kiedy widzę ją w takim stanie. Chociaż ty spróbuj być twardy, stanąć na nogi, okej? Masz jeszcze pracę. Nie możesz rzucić kariery i zaszyć się w domu. To twoja pasja…
-Która bez niej nie ma sensu. –dokończyłem głośno wzdychając. Poczułem rękę trenera na ramieniu, a po chwili mocno mnie objął.
-Nie poddawaj się, nigdy.
-Tyle bym dał, żeby…
-Daj w takim razie jej odpocząć. Odetchnąć. Czy to tak wiele? Dasz sobie radę.
-Nigdy mi nie wybaczy, nigdy nie będziemy razem.
-Nie wiem. Mogę ci powiedzieć, żebyś nigdy nie mówił nigdy. Nigdy nie wiadomo co się zdarzy w życiu. A nam wszystkim już sporo figli spłatało.
-Dziękuję.
-No już. Pojaw się w przyszłym tygodniu na treningu, dobra? Niech to ci się wszystko pogoi.
-Postaram się być.
-Masz być. Inaczej naślę na ciebie Lewandowskiego.
-Będę.
-No!-zaśmiał się serdecznie i poklepał po plecach.
-A co z Ingą?
-Nie za dobrze. Jestem przy niej albo ja, albo Mario.
-Dobrze, że nie jest sama…-stwierdziłem, choć nie wiedziałem do końca, czy kiedy następnym razem zobaczę Götzego to spiorę mu mordę czy podziękuję za opiekę nad nią. – Pojadę już.
-W porządku. Na pewno przekażę.
-Dzięki. Do zobaczenia.
-Cześć Marco.

Wsiadłem do samochodu, trener wszedł na teren posesji. Dopiero teraz zobaczyłem stojące auto Mario na podjeździe. Dla dobra mojego jak i jego lepiej, żebym stąd pojechał.







/5 dni później/


Te wszystkie dni były dla mnie jak koszmar. Czułem, że moje życie bez niej jest niczym. Było puste, ciemne bez jakiejkolwiek motywacji. Po prostu nie miało żadnego sensu. Ta krucha dziewczyna mimo tego, że nie wiedziała, zabrała mi wszystko co miałem. Szczęście, chęć do życia, radość, pasję. Zabrała całe moje serce. Serce, które cały czas żyło. Tak jak moja miłość do niej. Zrozumiałem, że Inga jest właśnie tą dziewczyną. Moją jedyną, bez której nie wyobrażam sobie reszty życia. I nie ważne czy mi wybaczy, czy nie. Po prostu to serce, które jej dałem już zawsze będzie do niej należało. Tak, jak obiecałem babci.

Dziś postanowiłem pójść na trening. Motywacja? Ona. Pewnie nie pozwoliłaby mi rezygnować z kariery. Zawsze się o mnie martwiła…
A. Ja. Wszystko. Spieprzyłem.

Spakowałem torbę i jako tako ułożyłem włosy. Kiedy ubierałem już buty w mieszkaniu rozdzwonił się dzwonek. Kogo tu niesie?
Otworzyłem drzwi. Przed nimi stała Carolin.

-Co ty tu robisz?
-Też miło mi cię widzieć.-odparła
-Nie mogę niestety powiedzieć tego samego.
-Słuchaj, wpuścisz mnie czy będziemy rozmawiać na klatce?
-Spieszę się na trening.
-Nie zajmę ci dużo czasu. –wyminęła mnie w przejściu –Mamy problem, Reus. Wpadliśmy.




***



Zamiast do Breckel trafiłem nieco bliżej, do pobliskiego sklepu z alkoholem.
Dlaczego to pieprzone życie coraz bardziej mnie niszczy i śmieje się w twarz? Dlaczego robi wszystko, aby doprowadzić mnie do granicy? Proszę bardzo, udało się. To tu, tu jest granica, przepaść. Nie trzeba mnie już pchać, sam przecież mogę spaść.

Najbardziej bałem się o Ingę. Nie mogła się dowiedzieć. Załamałaby się. Pewnie nie gorzej niż ja, ale to by w nią uderzyło. A to by się okazało tym moim pchnięciem.

Po jednej wypitej butelce coś we mnie pękło. Nie zauważyłem nawet kiedy zaczęłam po prostu płakać. Po prosu się poddałem. Nie miałem siły by udźwignąć ten cały ciężar. Pod wpływem chwili wybrałem numer do ojca. Tak jak przez lata do niego nie dzwoniłem tak teraz wystarczył moment, żeby podjąć taką decyzję. Kilka sygnałów później usłyszałem jego głos.

-Marco?
-Tato… Moje życie nie ma sensu… Nie mam po co żyć, rozumiesz?
-Synku, ty płaczesz?
-Poddaję się… Nie potrafię. Nie mam nikogo, zostałem sam. I jestem nikim.
-Jesteś w domu?
-Tak…
-Nie rób, proszę cię, nic głupiego. Będę jak najszybciej się da. Już wchodzę do samochodu.
-Nie musisz.
-Kocham cię, dziecko i nie pozwolę ci się załamać. Nie znowu. Drugi raz nie popełnię tego błędu.
-Potrzebuję cię, tato…

-Będę za pięć minut. Czekaj na mnie.





~~~

Żeby tak doprowadzić człowieka do płaczu...wiecie co?... Nie wiem jak mam dziękować za takie cudowne komentarze. Wszystkie. Szczególnie wielki ukłon za te dwa długie, które pewnie razem wzięte byłyby dłuższe od tego (beznadziejnego i nic nie wnoszącego)  rozdziału. Dziękuję dziewczyny.. Byłoby śmiesznie, gdybym napisała, że postaram się nie zawieść wstawiając to powyżej... Jak się ogarnę i napiszę coś z sensem i nie będzie takie przytłaczające i smutne to wiszę wam dedykację:) (obiecuję, zapisałam sobie!:) ) Kolejne rozdziały (mam nadzieję) nie będą tak beznadziejne jak to...trochę głupio mi to wstawiać, bo po tym, jak dobrze odebrany był pięćdziesiąty rozdział..ehh... kryzys tak zwany. Jednym słowem będzie lepiej!:) Z jakością jestem na razie w strefie spadkowej ale ona jeszcze pójdzie do góry!:) 
Jeszcze raz bardzo bardzo dziękuję za to wszystko co się zadziało pod 50-tką:')  Dacie wiarę, że po nich dostałam takiego kopa, że napisałam 2 rozdziały? :D Tak to działa.. I jeszcze trochę nowych czytelniczek (dzień dobry:) ) -mam nadzieję, że zostaniecie na dłużej <3
Za tydzień kolejny, już Was nie męczę z czekaniem. 
Trochę tak do wczorajszego Prima Aprillis z tym zakochanym Mario, nie?:) Taki był mój złowieszczy plan. :))
Ściskam mooocno!:**

11 komentarzy:

  1. Pierwsza ! Zawalona robotą, ale co tam ... muszę być pierwsza ! Wybacz, ale szczegółowy komentarz wieczorem ... Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana ten rozdział powalił mnie na kolana.

      Na początku miałam ochotę Ci coś zrobić, byłam zła i nie dlatego, że rozdział Ci nie wyszedł, bo ... bo rozdział jest wspaniały. Naprawdę wspaniały, fantastyczny, idealny. Chciałam Ci coś zrobić, dlatego że coś mi się nie podobało, takie wewnętrzne uczucie, ale końcówka ... O MÓJ BOŻE ! Ja umarłam po tej końcówce tysiąc razy i myślę, że ta końcówka wzbiła rozdział z poziomu +100 na co najmniej +1000, a przynajmniej w mojej głowie. Idealnie opisane emocje, idealne sytuacje, idealne wszystko. Jestem moją mistrzynią !

      Co mogę więcej napisać ? Dobra coś tam mogę !

      Inga ... rozumiem ją, rozumiałam ją w poprzednim rozdziale i to się chyba na razie nie zmieni. No chyba, że wywinie jakiś numer. Hahaha. Ja też bym się wkurzyła jakbym zobaczyła (nawet już ex) swojego chłopaka w łóżku z inną kobietą. Co z tego, że nic nie pamięta ? Może udawać, a to co się zobaczy jest jednak namacalne (bez skojarzeń xd). Szkoda mi jej i cieszę się, że wszyscy jej pomagają. Musi się podnieść i pokazać jaka jest twarda !
      Marco ... prawie się popłakałam na końcu, serio umarłam i łzy miałam w oczach. Tak jest mi go szkoda. Powinnam powiedzieć, że to Inga jest najbardziej poszkodowana, ale uważam, że to jednak Marco jest najbardziej poszkodowany w tym wszystkim. On nie chciał niż zrobić, a wszystko mu się posypało. (znowu ? nie wiem, mam nadzieje, że niedługo się wyjaśni). Powinien byćtwardy, silny, ale on nie da rady, a przynajmniej teraz nie dał. Kto by dał, gdyby nagle wszystko po kolei mu się waliło ? Sama nie wiem, ale jestem z nim całym serduchem i czekam na jego lepsze chwile.
      Klopp ... kocham go, bardzo go kocham. Jako ojciec Ingi mógłby opieprzyć Marco od góry do dołu, a on go wspiera ! To jest cudowne. Z jednej strony Inga, a z drugiej Marco, ale on mimo wszystko znajduję siłę, żeby pomóc i córce i „synowi”. Dzięki Ci trenerze !
      Caroline ... czemu mam ochotę udusić tę kobietę ? Po prostu weszła z butami w NIE swoje życie i jest zadowolona. Ja na miejscu Marco bym jej przywaliła mocno w twarz, ale wiem wiem Marco nigdy nie uderzyłby kobiety. Chwała mu za to ! Coś nie chce mi się wierzyć, że między nią, a Marco naprawdę do czegoś doszło i, że jest w ciąży. Dobra, może jest w ciąży, ale na pewno nie z Marco. Jak ona mogła się tak szybko dowiedzieć ? To strasznie dziwne.

      Mam (wcale nie cichą !) nadzieje, że niedługo się wszystko wyjaśni. No może nie tak niedługo. Pisz ile chcesz i jak chcesz, ale ja mam jeden warunek. Bez względu na wszystko (i na to, że nie masz jeszcze pomysłu) Inga i Marco MUSZĄ być RAZEM w epilogu. To wszystko czego ja pragnę.
      Z nieukrywaną cierpliwością czekam na kolejny rozdział i na następne też. A szczególnie na romans wspaniałego stulenia ... If You Know What I Mean ;) Buziaki kochana :*

      Ps. Dziękuje Ci za naszą wczorajszą rozmowę i głupawkę !!! <3

      Usuń
  2. Też nie mogę skomentować tego rozdziału, może później. Jak przestanę ryczeć....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże, nie potrafię nie podejść do tego rozdziału emocjonalnie... Choćby nie wiem jak próbowałam. Kocham Cię! Kocham tego bloga!
      Kocham Mario, Ingę, Marco.. Kocham Mario, za to że nie spełniły się moje najgorsze obawy, całe ostatnie dwa tygodnie myślałam o tym opowiadaniu, o tym że ta sytuacja z Mario musi być jakaś pomyłką i miałam rację bo ten "głupek" to naprawdę wspaniały przyjaciel. Inga.. Boże, jak mi jej szkoda... los ciągle ją okrutnie doświadcza. Kiedy już wszystko się układało, musiał wyjść ten zakład. Nie chcę mówić, że to źle, że on wyszedł. Ale cholera... Myślę, że dla Marco on nie miał, żadnego, ŻADNEGO znaczenia. Marco - Weź wyślij tą Caro w diabły!!! Przecież to NIE MOŻE BYĆ JEGO DZIECKO. Sądzę, że Caro próbuje go w to wrobić. Wredna suka... A ten ostatni akapit? Dobił mnie totalnie. Boże jak ja bym go w tym momencie przytuliła, to co że jest zachował się.. jak gnój - noo, cóż to się nie zmieniło. No i cóż znowu mamy zwrot do jego przeszłości... Boże, po protu nie mogę tego wszystkiego ogarnąć. Wiesz co? Może jestem głupia, ale w pewnym sensie przeszła mi złość na Marco, teraz po prostu strasznie mi go żal. Pogubił się w tym wszystkim, a życie jeszcze mu dokłada. Biedny chłopak. Naprawdę się poryczałam jak czytałam ten rozdział. Płakałam razem z Ingą i razem z Marco. Spodziewałam się tego, że Inga będzie chciała oddać mu to serce, spodziewałam się też, że On będzie chciał je jej zwrócić. Kurcze, Oni naprawdę się kochają. Nic tego nie zmieni. Ani Caro, ani ewentualne dziecko, ani żadna inna przeciwność losu... Ufam Ci kochana autorko, że masz pomysł jak wyjść z tej sytuacji i zawrócisz ich na tą ścieżkę miłości, żeby oboje byli szczęśliwi i mieli 5 dzieci. WSPÓLNYCH.

      Usuń
  3. Co ty gadasz?! Rozdział ZAJEBISTY!!! Ahh ten Marco wiedziałam że Carolyn coś wywinie, ale żeby aż tak! Mam nadzieję, że ojciec Marco zdąży zanim on zrobi coś głupiego. Co ta miłość robi z człowiekiem. Czekam z ogromną niecierpliwością na kolejny, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana...
    Na samym starcie przepraszam. W pewnym momencie czytałam Twoje opowiadanie fragmentami, bo nie miałam czasu, by przeczytać całość. Aż w pewnym momencie zagmatwałam się. Zawsze selekcjonuję komentarze w zakładce z powiadaniami. Jak mam blog w obserwowanych to usuwam, bo przecież mam go na głównej stronie w bloggerze. I w pewnym momencie tak się zarąbałam w akcji, że byłam o 3 rozdziały do tyłu i nie dawałam rady nadrobić. Teraz w święta miałam nieco wolnego czasu, więc wszystko nadrobiłam. Bardzo, bardzo przepraszam za tak haniebną nieobecność. :* :(
    Jednakże przechodząc do rozdziału. :)
    Jest doskonały! Nie wiem, jak możesz na niego narzekać! :D
    Wiele się wydarzyło, przez ten czas, w którym mnie nie było. Ale to dobrze. Nie jest nudno. :)
    Ta Caro! Co za flądra! Co za... No, nie chcę się wyrażać, bo kobietom tak nie wypada, ale... myślę o niej jak o najgorszej kreaturze na świecie! :/
    Jestem pewna, że Caro chce go w to wrobić. Chce zniszczyć jego życie. Chce, by Inga już nigdy więcej się do niego nie odezwała. Liczy na to, że jeśli chłopak nie będzie mógł być z Inią będzie z nią? O.O Chyba nie zdaje sobie sprawy jak surrealistycznie to brzmi! :/
    Marco jest w totalnej rozsypce...
    Nie dziwię się. Jedna kobieta, która już wcześniej zniszczyła jego życie, powraca jak bumerang i robi to samo. :/ Dziwne deja vu... :/ Marco kocha Ingę. Jestem o tym przekonana. W sposób jaki przedstawiłaś nam jego emocje... Opis przeżyć wewnętrznych był piękny. ♥
    O Indze mogę powiedzieć to samo. Cierpi. Ma złamane serce. Ale w odróżnieniu od Marco, którego wszyscy posądzają o najgorsze, a on jest sam. :(
    Oni muszą do siebie wrócić, bo bez siebie nawzajem są wrakiem człowieka. Zarówno Inga jak i Marco. :'(
    Bardzo podoba mi się postawa Kloppa. :)
    Martwi się o swoją córkę, ale jednocześnie nie skreśla Marco. Myślę, że może być ważną stroną w tym, by ponownie młodzi byli razem. :)
    Wiem, że wszystko się ułoży. Liczę na to. Wierzę w to. Pod warunkiem, ze ciąża Caro nie będzie prawdą... Pfu, no jasne, że to nie będzie prawda. Marco na pewno nie zdradził naszej bohaterki!
    Z niecierpliwością czekam na kolejny! ♥
    Postaram się być już na bieżąco, obiecuję. ^^
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Melduję się i ja!

    No kochana, rozdział przeczytałam już jakieś trzydzieści minut po publikacji, ale zwyczajnie zabrakło mi weny na napisanie komentarza, musiałam przetrawić ten rozdział, więc udałam się spać. Czy zdziwi Cię to jak powiem Ci, że śnił mi się Marco i Inga? I śniło mi się tak cudowne zakończenie tej historii. Inga szczęśliwa z Marco, okazuje się, że Reus nigdy jej nie zdradził i że tego zakładu nigdy nie było:(
    Eh.. Mam nadzieje, że dalsze rozdziały będą bardziej optymistyczne.
    Dobra, zaraz komentuję rozdział tylko jeszcze jeden żal..
    JAK TY MOGŁAŚ MI ZROBIĆ TAKI ŻART?! JAK PRZECZYTAŁAM, ŻE TO PRIMA APRILIS MIAŁAM OCHOTĘ CIĘ ZAMORDOWAĆ! JAK TY TAK MOŻESZ RANIĆ MOJE UCZUCIA? :( Bardziej mnie zabolało to niż żarty nauczycieli (na trzeciej lekcji żarciki, że wyjmujemy karteczki stały się nudne, więc nauczycielka postanowiła tego nie traktować jako żart)
    Dobra, co do rozdziału.
    Jak Marco mógł do cholery spędzić noc z Caro? Jakim prawem ja się pytam? Przecież to miała być love forever z Ingą, a nie przygoda bez zobowiązań z Caro. Która niestety ma zobowiązania bo Marco się nie zabezpieczył! Chociaż skoro był tak pijany, że nic nie pamięta to zastanawiam się jak do tego doszło.. Zresztą, mechanizmy organizmu nie mają nic do rzeczy kiedy chodzi o zdradę z BYŁĄ.(Boże, bio chem za mocno we mnie siedzi).
    Nadal jestem zdania, że Caro dosypała Marco do wódki GHB ale co ja mogę wiedzieć jako prosta czytelniczka ze złamanym sercem. Tak, złamanym przez Ciebie.
    A no i chciałam Ci powiedzieć, że kocham moment z Lewym, nawet jeśli dał w twarz Marco. Kocham Roberta z całego serduszka i mam nadzieje, że będzie go więcej? (♥♥)
    Dobra, lecę dalej! Zaskoczyła mnie reakcja Ingi na to wszystko, spodziewałam się niekontrolowanego wybuchu płaczu, złości a nie kłamania w twarz.Ogólnie Inga mnie strasznie irytuje, nie wiem dlaczego, nie pytaj. Po prostu mnie irytuje. Ja rozumiem, że to ją boli.. I takie tam, ale jest tak wściekła na Marco, nienawidzi go i zarazem kocha. Niech się dziewczyna zdecyduje na jedną emocje. ;-;
    No, ale Kloppo jak zawsze zachował się jak super tatusiek wszystkich! Jest po prostu boski. Uwielbiam go.
    Dalej! Marco, wpadka, Caro, wiesz jak wyglądałam kiedy się dowiedziałam? Prawie tak jak wtedy kiedy się dowiedziałam o transferze Mario do Bayernu, szok, niedowierzanie. Czemu, czemu, czemu?! Ty chcesz mnie zabić kobieto? Mam nadzieje, że ona kłamie tylko chcąc wyciągnąć od niego pieniądze. Tak musi być, innej opcji po prostu nie ma! :(
    Dobra kochana, przepraszam za brak składu, ładu i że jest krótki ten komentarz w sumie, ale sama nie wiem co napisać a ciągnie mnie do oglądania serialu (uzależnienie nie wybiera).
    A zapomniałabym o najważniejszym! Opierdzieleniu Cię! Jeszcze raz powiesz, że takie cudo to jakiś kryzys to Cię znajdę i zabiję! Jak możesz tak mówić o tak pięknym rozdziale? Przecież to jest boskie! TY jesteś boska i ten blog jest boski. Jesteś niesamowita i Cię uwielbiam! I tego bloga również.
    Życzę Ci kochana dużo weny! Abyś tworzyła nam jak najwięcej tak boskich rozdziałów.
    Pozdrawiam cieplutko!♥
    PS. Następnym razem napiszę coś bardziej konstruktywnego i więcej ale dziś jak wspominałam ciągnie mnie uzależnienie. (I chyba mogę też zaliczyć do uzależnień Twojego bloga),
    Kocham Cię!

    OdpowiedzUsuń
  6. BAJKA! Jednak liczę na taką z dobrym zakończeniem ;D xo Pszczółka Emma

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie no, ja Cię chyba ukatrupię za przerwanie w takim momencie!! Jak mogłaś? Cholera, jeśli Marco dzwoni do ojca, to jest z nim naprawdę źle. Ciekawe tylko jak zareaguje i co zrobi stary Reus. A Carolin? Mam nadzieję, że tylko próbuje wrobić Marco. Tak, tak - naiwnie wierzę, że oprócz pocałunku niczego nie było. Cieszę się, że Mario opiekuje się Ingą. Mam jednak nadzieję, że Inga i Marco dogadają się - choć zapewne trochę nas przetrzymasz. :/
    No dobra, nie zanudzam i czekam na następny. ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Na początku chciałabym Cię przeprosić za krótki komentarz,piszę go przed korepetycjami :/
    Rozdział to prawdziwy strzał w dziesiątkę ❤
    Nie wiem co mam o tym myśleć...czuję że Carolin kłamie,nie ma opcji żeby tak nie było!
    Widać życie Ingi jak i Marco się po tym wszystkim posypało a zagadka Reusa powoli zaczęła się układać w logiczną całość:)
    Mario...to mnie nabrałaś haha :D fajny żarcik
    Z niecierpliwością czekam na następny ❤
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeeeezu co tutaj się dzieje, ja nie wierzę. Mam nadzieje,ze Carolin robi sobie jakieś jaja, bo to nie może się tak potoczyc. Z takiej małej spiny, takie coś... /Naivy

    OdpowiedzUsuń