sobota, 19 marca 2016

Pięćdziesiąt.

Znowu głucha cisza w nas,
W próżni jest zamknięty czas.
Ten spędzony razem gdzieś
-dla nas to straciło sens.
Nad przepaścią swoich pragnień
znów pojawiliśmy się.
Jaka siła nas tam ciągnie?
Czy skoczymy w nią czy nie?






Po siódmej rano udało mi się w końcu zamknąć powieki. Spałam do popołudnia. Kiedy tylko się obudziłam przypomniały mi się wydarzenia z wczorajszego dnia. Musiałam pójść do Marco i to wszystko wyjaśnić. Nie mogłam tak dłużej. Wstałam z łóżka i założyłam legginsy i jeansową sukienkę. Całości dopełniły białe baleriny. Powinno być dobrze. Zmyłam makijaż z poprzedniego dnia.

-Inga?-zapukał do łazienki tata. Otworzyłam drzwi kończąc zmywać drugą powiekę.  –Wreszcie wstałaś. Zrobiłem obiad. Przyszedł mój menager. Poznacie się.
-Pewnie, zaraz zejdę.-powiedziałam i wyrzuciłam waciki do śmietnika. Stwierdziłam, że makijaż zrobię przed wyjściem. Zeszłam na dół, gdzie na kanapie siedział na około czterdziestoletni dzień mężczyzna. Od razu podniósł się z miejsca i z uśmiechem przywitał mnie. Rzuciłam grzeczne „dzień dobry” nie zwracając na niego uwagi. Moimi myślami już dawno zawładnął Marco. Co mógł teraz robić? Czy tęsknił?

Tata podał kurczaka z ziemniakami i mizerią. Głównie to ja siedziałam cicho a rozmowa toczyła się między nimi. Czasami z czystej grzeczności jakby przypominając sobie o moim istnieniu o coś zapytał, na co moją jedyną odpowiedzią było „tak” albo „nie”. Tata widząc mój nastrój dał sobie w ogóle spokój z opowiadaniem mi czegokolwiek. I chwała mu za to. Po skończonym obiedzie myślami byłam już w mieszkaniu Reusa. Potrzebowałam go teraz przytulić i usłyszeć zapewnienie, że mnie kocha i, że wszystko będzie dobrze Tylko tyle, choć w tej sytuacji znaczyło to wiele.
Kiedy odstawiłam wszystkie talerze i już miałam obwieścić wszem i wobec, że wychodzę zostałam zawołana do salonu.

-Widziałaś? Mamy pięć okładek. No cztery, na ostatniej jesteś sama.-uśmiechnął się szeroko mi tata podając mi czasopisma. Na całe szczęście, żaden cytat z mojej wypowiedzi nie został umieszczony na stronie tytułowej. Według mediów byłam kobietą z klasą, oraz na szczęście lub i nie, kopią Jürgena Kloppa z charakteru. Na ostatniej byłam sama na okładce. Tytuł sprawił, że tego dnia pojawił się uśmiech na moich ustach. A nawet przerodził się w śmiech. „Najseksowniejsze nogi Bundesligi”.
-Dobrze, że ja a nie Lewy. To by była okładka.
-Media cię wychwalają pod niebiosa. Jest dobrze, a nawet lepiej niż dobrze.
-No to chyba o to chodziło. O ile będę miała spokój od aparatów będzie w porządku.
-Paparazzi bywają czasem bezlitośni. Czasami coś się może zdarzyć, ale nie musisz się przejmować.-zapewnił mnie mężczyzna. –Jeśli coś się będzie działo to możesz dzwonić, będę coś próbował wskórać z prasą.
-Dziękuję. A teraz chyba powinnam przerosić, muszę się zbierać.
-Oczywiście.

Pobiegłam do łazienki i zrobiłam makijaż. Nawet dość mocny, ale cóż. Przynajmniej pokażę, że jestem twarda i nie poddam się tak łatwo. Muszę mu stawić czoło, choć wiem, że to może być najtrudniejsza przeprawa. Zabrałam torebkę i zeszłam na dół.

-Tato, wychodzę.
-Inga, poczekaj!-podbiegł do mnie, kiedy byłam już w przedpokoju. –Wychodzę za pół godziny na konferencję prasową. Będziemy grać sparing za trzy dni. Nie wiem jak długo mi zejdzie.
-Okej, wezmę klucze.
-Powodzenia.-przytulił mnie i pocałował w czoło.

Zamówiłam taksówkę pod centrum, gdzie postanowiłam przejść się na piechotę. Kurcze, musiałam przyznać, że się stresowałam. A to przecież ma być rozmowa z moim ukochanym chłopakiem. Po głowie chodziła mi myśl, że nawet jeśli dojdziemy do punktu, gdzie powie konsekwentnie, że nigdy mi już nie wyzna prawdy to będę musiała się z tym pogodzić. Dlaczego? Bo go szalenie kocham. I chyba nigdy w życiu nie przestanę.

Po piętnastu minutach dotarłam na osiedle blondyna. Wpisałam drżącą ręką kod do furtki osiedla. Nie rozumiałam skąd było u mnie to zdenerwowanie. Coś w środku nie dawało mi spokoju. Dotarłam do jego bloku. Akurat minęłam się w drzwiach z jakimś mężczyzną z psem. Wjechałam windą na ostatnie piętro. Stanęłam przed drzwiami jego mieszkania i wzięłam kilka głębokich oddechów na uspokojenie. Położyłam dłoń na klamce. Ku mojemu zdziwieniu ustąpiła. Zostawił otwarte drzwi? Może coś się stało? A jeśli ktoś jest w środku?
Weszłam niepewnie do środka. Z góry usłyszałam śmiechy. To dobrze, że nie było żadnego złodzieja. Aczkolwiek utrudniało mi to trochę sytuację. Nie wspomnę, że zamiast się martwić i być w tak parszywym stanie w jakim byłam zorganizował spotkanie z kumplami. Pewnie przy alkoholu. Wypuściłam głośno powietrze. Skoro już tu jestem to nie mogę się wycofać.
Zaczęłam wolno stawiać stopy na kolejnych stopniach drewnianych schodów, by dostać się na wyższy poziom. Kiedy stałam już niedaleko drzwi usłyszałam kawałek rozmowy.

-No, Marco, i jak tam z zakładem?
-A… -zaśmiał się –Nie no, jesteśmy razem.
-Wiesz, że nie o to był zakład. Nie rób se z nas jaj i mów. Jak tam było?
-Nie przespaliśmy się jeszcze, dajcie spokój.
-Ale jest wszystko na dobrej drodze, no nie? Ty to jednak jesteś królem w te klocki. Jak tylko się z nią prześpisz mówimy do ciebie normalnie „królu”.





Nie ma już na to szans,
żeby znów chwycić ten płomień z naszego snu.
Dziś to nie uda się.
Każdy z nas znowu ma inny plan
Daj mi powód a ja będę tam.
Tam, gdzie zamierzałeś pójść.




Nie wierzyłam w to co słyszę. Zakład? Zaczęłam cała się trząść. To wszystko był zakład? Odwróciłam się energicznie co okazało się błędem. Stał tam mały, przeklęty, szklany wazonik na szafce, który wydał niemiłosiernie głośny dźwięk roztrzaskując się na podłodze. Zaczęłam więc biec na dół po schodach, żeby uniknąć spotkania go twarzą w twarz. Chyba nie byłabym w stanie. Nie umiałabym na niego spojrzeć. Kiedy zatrzaskiwałam drzwi mieszkania usłyszałam jego głos na schodach.

-Kurwa, cholera jasna! Inga!

Winda stała z otwartymi drzwiami. Wsiadłam szybko wcisnęłam parter i zamykanie drzwi. Kiedy metalowe drzwi zaczęły się zasuwać zobaczyłam jak klamka opada w dół  a drzwi się otwierają. Była została już tylko milimetrowa szczelina kiedy wybiegł z domu i próbował zatrzymać drzwi windy. Na próżno. Kiedy zaczęłam zjeżdżać w dół usłyszałam walenie w drzwi i to, jak krzyczał moje imię. Próbowałam uspokoić oddech. Wiedziałam, że mógł biec po schodach, żeby mnie zatrzymać, o ile tego chciał. O ile cokolwiek do mnie czuł. Moje nogi drżały jak galaretka. Byłam już na pierwszym. Wiedziałam, że kiedy tylko drzwi się otworzą muszę dać z siebie wszystko. Muszę po prostu stąd uciec. Wzięłam ostatni głęboki oddech czując jak się zatrzymuje. Kiedy drzwi tylko otworzyły się na odległość, że mogłam się przecisnąć ruszyłam szybko ku wyjściu z klatki. Ze schodów dobiegał tupot.

-Inga, proszę, zaczekaj!-krzyknął głośno.

Otworzyłam z impetem drzwi i wybiegłam na powietrze. Nie wiedziałam gdzie mam biec. W momencie, kiedy miałam kierować się do bramy zobaczyłam jak na parkingu z samochodu wysiada Mario. Ruszyłam biegiem do niego jak najszybciej mogłam.

-Wsiadaj i odpalaj silnik, błagam!-wykrzyczałam jak jeszcze byłam daleko łamiącym się głosem.

Widziałam jego niemałą dezorientację. Słyszałam już z daleka jak biegnie za mną Marco. Cholera, biega sto razy szybciej ode mnie. Błagam, Mario.
Załapał, dzięki Bogu. Wsiadł szybko i odpalił silnik przy okazji otworzył na oścież drzwi swojego czarnego Mercedesa, żebym mogła łatwo wsiąść.
Wskoczyłam w ostatnim momencie i z trzaskiem zamknęłam za sobą drzwi. Mario ruszył z piskiem opon. Marco jeszcze podbiegł do samochodu i zdążył raz uderzyć w drzwi nim Götze wcisnął gaz do dechy.

-Gdzie…-zapytał nie rozumiejąc do końca sytuacji w jakiej się znajdował
-Dom-jąknęłam żałośnie i rozpłakałam się jak małe dziecko. Podkuliłam nogi pod brodę. Mario kiedy wjechaliśmy na bardziej ruchliwą ulicę trochę zwolnił i złapał mnie za rękę.
-Wiedziałeś? Wiedziałeś o wszystkim? –zaczęłam krztusić się od własnego płaczu
-O czym, Inga?-zapytał spoglądając na mnie to na ulicę.
-Zakładzie. Bądź szczery.
-Ja… Ale… Ten zakład miał być nieważny. On? Ja mu chyba mordę spiorę.
-Nie…To sprawa między nami.-powiedziałam skuliłam się mocniej w rogu samochodu zanosząc płaczem. To bolało. To tak piekielnie bolało. Całą drogę płakałam. Łzy spływały same a ja wiedziałam, że nigdy już nic nie będzie takie samo. Próbowałam otrzeć oczy lecz tylko rozmazałam makijaż.
Nawet nie zauważyłam, kiedy byliśmy już pod domem.

-Chodź, pójdziemy do domu…
-Moje życie jest bez sensu. Tak go kochałam.-płakałam dalej. Usłyszałam trzask drzwi a po chwili uderzyło we mnie świeże, chłodnawe powietrze. Mario podał mi dłoń, jednak ja dalej wolałam płakać na siedzeniu jego samochodu. Poczułam jak chwyta mnie w talii i wyciąga z samochodu. Zamknął drzwi, a ja się o nie oparłam. Po chwili już byłam przytulana przez bruneta. Objęłam go ramionami i zaczęłam szlochać w jego rękaw. Nie zauważyłam nawet kiedy aż tak się ściemniło i zaczęło padać. W końcu jest już wrzesień. Chyba najgorszy wrzesień w moim życiu.

-To jest… Nie mogę nawet tego powiedzieć. –szepnęłam wbijając paznokcie w jego plecy –Nie mogę. Nie wierzę. Pieprzony Reus…
-Już, nie płacz, proszę. –puścił mnie na moment, żeby wytrzeć łzy z moich policzków. To i tak bez sensu, wypływały przecież co chwila nowe.
Nie odebrałam chwili, w której jego wargi znalazły się na moich. Cała znieruchomiałam. Nie rozumiałam co się dzieje. Nie umiałam jakkolwiek oddać pocałunku, nie wiedziałam jak mam to przerwać.

Pisk opon, szturchnięcie. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam Marco, który wymierzał kolejny cios Mario w twarz. Krzyknęłam ze strachu, kiedy zobaczyłam krew cieknącą z nosa bruneta.  Mario w jednej chwili poderwał się z ziemi i nie był dłużny Marco. Nie mogłam uwierzyć w to, co się właśnie dzieje. Najlepsi przyjaciele, nierozłączni, okładają się pięściami jak nawet nie najwięksi wrogowie.

-Przestańcie w końcu do jasnej cholery!-stanęłam pomiędzy nimi. Marco właśnie próbował się zamachnąć, jednak kiedy zobaczył mnie opuścił rękę.
-Mogłem się domyślić. Byłem głupi. Długo już to trwa? –zaśmiał się wycierając rękawem rozciętą wargę, z której sączyła się krew.
-Nic nie trwa. Ani nic między nie ma. To ty wszystko spierdoliłeś. –odezwał się Götze prawie ponownie rzucając się na niego z pięściami. Wolałam nie wychodzić z pomiędzy nich.
-Grałaś na dwa fronty? No przyznaj się. Może tylko udawałaś taką cnotkę, a dawałaś dupy…-nie dokończył, bo tym razem ja uderzyłam go z całej siły jaką posiadałam w policzek. Stracił na chwilę równowagę i złapał się w zaczerwienione miejsce.
-Jedyny kto dał dupy, to jesteś ty, Reus. Tak, dałeś dupy. Z nikim cię nie zdradziłam. A szkoda. Bo zmarnowałam zbyt wiele czasu zawracając sobie tobą głowę wierząc w jakąś chorą miłość! Której nawet nie było!
-Inga..
-Wiem dobrze o zakładzie. Więcej nie chcę znać szczegółów. Przykro mi, że nie dostaniesz nagrody. I wiesz co, brzydzę się tobą. Nie chcę cię więcej znać. Nie myślałam, że jesteś takim sukinsynem. Tylko ja wyszłam na debilkę, która zakochała się w tobie bez pamięci i mogłaby poświeć wszystko… Wreszcie powiedziałeś co o mnie myślisz. Chyba to wszystko było za piękne, żeby było prawdziwe. Chrzanić cię.  –powiedziałam wszystko co we mnie w tym momencie leżało. Marco stał osłupiały. Musiałam stąd jak najszybciej pójść. Uciec. Choćby do własnego pokoju i już z niego nigdy nie wychodzić. –Mario, dasz radę dojechać do przychodni?-zapytałam resztkami sił
-T-tak…-powiedział. Chyba nie znał mnie ze strony moich monologów.
-Jedź teraz. Nie chcę, żeby coś się stało.
-Dasz sobie radę?
-Jedź.-poleciłam. Zrobił krok w moją stronę, jednak tylko wyciągnęłam rękę nie pozwalając mu się do mnie zbliżyć. Z rezygnacją wsiadł do samochodu i odjechał zostawiając mnie z Reusem sam na sam.
-To nie…
-Zostaw mnie. I nawet mnie nie dotykaj. Jeśli nie zrozumiałeś przekazu dosadnie to z nami… koniec.
Wpisałam kod do furtki i zatrzasnęłam ją tuż przed Reusem. Weszłam ostatnimi siłami do domu i wręcz opadłam na podłogę. Zaczęłam płakać. Po prostu płakać. Chyba tylko to mi już zostało.





Bo kiedy nie ma w nas miłości
To w sercu czegoś brak.
Wciąż pozbawieni namiętności,
Która gdzieś wiruje w nas.
Bez żadnych zasad, pytań,
Znowu uciekamy sobie tak
Przechodząc obojętnie,
Nie dając szans.




 „Z nami koniec” te słowa cały czas chodziły mi po głowie. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Marcel z Robinem chyba już ogarnęli, że mają spadać z mojego mieszkania. Wszystko się posypało.  Na domiar wszystkiego jeszcze i mnie poniosły emocje… A Götze nie powinien nazywać się moim przyjacielem. Co dopiero bratem. Jedyne czego nie żałuję to to, że ma obitą mordę. Bo zasłużył. Zaparkowałem przed jaką knajpą, gdzie było w miarę pusto.  Skierowałem się do toalet, gdzie przemyłem wodą zakrwawioną twarz. Nie będę za siebie ręczył, kiedy go zobaczę. Wytarłem delikatnie ręcznikiem papierowym wodę ignorując pieczenie.
Wyszedłem na salę, gdzie trochę już się zaludniło. Wyjście upić się do Cocaine było niestety niemożliwe, gdyż pewnie w najlepsze urzędowali tam Kaul i Fornell.  Usiadłem do baru i zamówiłem jakiś pierwszy lepszy drink. Patrzyłem się tępo w widok przejeżdżających samochodów za oknem i padający deszcz. Nienawidziła mnie. To pewne. Należało mi się. Zakład nie był moim pomysłem, ale to i tak nie usprawiedliwienie, nie powinienem w to wchodzić. Powinienem to zakończyć już dawno. I jasno postawić sprawę. Mogłem przewidzieć, że Inga się dowie.

-Marco?-usłyszałem znany mi głos. Odwróciłem się a po chwili koło mnie na krześle barowym usiadła niska blondynka.
-Cześć…
-Nic nie mów, proszę cię. Słuchaj, przepraszam za ten telefon jakiś czas temu. Byłam z dziewczynami na imprezie, napiłam się zbyt dużo. Kiedy się obudziłam i uświadomiłam sobie co się stało było mi strasznie wstyd. Stchórzyłam, żeby dzwonić i przepraszać. Pewnie myślisz o mnie, że…
-Hej, spokojnie. Zdarza się. –powiedziałem wymuszając uśmiech i dopiłem do końca drinka.
-Wszystko w porządku? Nie wydajesz się sobą.
-Mam ochotę się porządnie napić. A tu są słabe drinki.
-Coś się stało?
-Nie wiem czy chcę o tym gadać.
-Jak szukasz towarzysza to wiesz... Może była nie jest najlepszą partnerką do zapijania smutków, ale…
-Chodź, może do mnie, co? Po drodze trzeba kupić coś mocniejszego.
-Weźmiemy taksówkę, jesteś po drinku.
-Mówiłem już, że są słabe. Nic się nie stanie. Chodź.


Zatrzymaliśmy się pod jakimś sklepem monopolowym. Dałem Caroline pieniądze z nadzieją, że kupi coś porządnego. Ja bym pewnie wykupił wszystkie półki. Upicie się, może faktycznie najgorsza opcja, jednak dla mnie jedyna odpowiednia. Kilka minut później wróciła z butelką Jacka Danielsa w ręku.
-Może być?
-Idealnie.-zaśmiałem się i ruszyliśmy do mojego mieszkania.



Prosto w siebie zapatrzeni
Nie możemy złapać tchu.
W oczach mamy swe odbicie,
W sercach gorycz, żal i ból.
Myśli czyste jak powietrze,
Które daje życie nam.
Nim dziś wypełnimy przestrzeń
Zamiast krzyku, bólu, ran.



-Boże, Inga. Dziecko kochane…-usłyszałam głos taty. W pokoju zaświeciło się światło, chwilę później ukucnął koło mnie.  Zakryłam twarz rękoma nie przestając płakać.
-Co się stało? Nie płacz. Chodź, chociaż wstań z tej podłogi.-zaczął głaskać mnie po głowie. Ja tylko pokiwałam przecząco. Nie wiedziałam co mogę zrobić, żeby przestać płakać, żeby złagodzić ten ból. Poczułam jak tata wkłada ręce pod moje kolana, drugą podnosi mnie pod plecami. Nawet nie miałam sił, żeby powiedzieć mu, że ma mnie nie dźwigać. Po prostu było mi wszystko jedno. Było to może egoistyczne. Ja po prostu nigdy nie sparzyłam się aż tak na człowieku. Zwłaszcza tym, którego obdarzałam tak wielką miłością.
Chwilę później poczułam pod sobą miękką pościel mojego łóżka.

-Czy coś ci jest? Ktoś ci coś zrobił? Boli cię coś?-złapał mnie za rękę przysiadając na skraju materaca.
-Nie.-zaprzeczyłam i zwinęłam się w kłębek.
-Zaparzę ci jakąś herbatę. Zaraz wrócę.


Jakiś czas później przyszedł z parującym kubkiem herbaty w ręku. Podszedł do mnie i podał mi go. 
Chyba miałam jeszcze zbyt drżące dłonie, żeby złapać go za uchwyt. Bez słowa odstawił kubek na stolik nocny.
-Coś jeszcze mam dla ciebie zrobić? Jak mam ci pomóc?-pytał z trwogą.
-Chciałabym zostać sama.-jęknęłam żałośnie i zagryzłam wargę, jakby to jakoś cudownie miało zahamować łzy. Spojrzałam na niego kątem oka. Pokiwał głową i zaczął zbliżać się do drzwi. Chyba powinnam mu powiedzieć. Martwi się o mnie, a ja jeszcze utrudniam.

-Tato..-zaczęłam, kiedy łapał już za klamkę
-Tak?
-Myśmy… się rozstali.-szepnęłam prawie niesłyszalnie. Te słowa tak bardzo bolały.
-Kochanie…-szepnął i podszedł do mnie. Usiadł na skraju łóżka i mocno mnie do siebie przytulił. Przytuliłam go mocno i rozpoczęłam od nowa moją gorzką, płaczliwą piosenkę. Coś mi się wydaje, że replay się tej nocy zmęczy.



Minęło chyba kilka godzin, a ja wciąż nie mogłam się uspokoić. Nie mogłam usunąć z myśli tych wszystkich czułych gestów, spojrzeń, pocałunków. Zawsze mogłam na niego liczyć. A on cholernie dobrze grał. Czułam się jak największa idiotka świata. Wyobrażałam sobie przecież nasz ślub. Nie wiem co on jeszcze do cholery ukrywa. Nie obchodzą mnie już akta. Nie obchodzi mnie nic wszystko z nim związane. Przynajmniej nie powinno.
Byłam prawie pewna, że tata śpi, jednak usłyszałam pukanie do moich drzwi. Zza nich wyłoniła się głowa taty.

-Inga, masz gościa…
-Nie, proszę, mówiłam, że chcę zostać sama. –naciągnęłam na siebie mocniej kołdrę. Nie usłyszałam odpowiedzi. W drzwiach stanął…Mario.






Nie ma już na to szans,
 żeby znów chwycić ten płomień z naszego snu.
Dziś to nie uda się.
Każdy z nas znowu ma inny plan
Daj mi powód a ja będę tam.
Tam, gdzie zamierzałeś pójść.





Pokój lekko już wirował. Może nie lekko. Trochę bardziej. Carolin wypiła tylko dwa kieliszki dla towarzystwa, później postanowiła zrobić sobie kawę.

-Wszystko jest bez sensu, rozumiesz? Moje życie jest bez sensu.-wyznałem napełniając szklankę resztą butelki.
-Jakaś dziewczyna? Marco, daj spokój. Jesteś przystojny. Jest wiele dziewczyn, które chętnie się z tobą mogą umówić.
-Na przykład ty?-zapytałem co wywołało śmiech blondynki. Przesiadła się z drugiej kanapy koło mnie i położyła dłoń na moim kolanie.
-Jesteś pijany.
-Hipopo..tetycznie?-zapytałem dusząc pijacką czkawkę.
-I ci się język plącze. Ale tak, mimo lat nie straciłeś na atrakcyjności. Widziałam u ciebie w szafce jakąś końcówkę wódki. Jak już chcesz iść na całego…
-Przyniesiesz?
-Pewnie.

Przyniosła mi już nalaną do szklanki i postawiła na stoliku przede mną. Kiedy miałem wyciągać już po nią rękę złapała mnie za nadgarstek i usiadła na moich kolanach. Ujęła dłońmi moje policzki a po chwili złożyła pocałunek na moich ustach. Nie, to chyba za wiele na dzisiaj.
-Caro…-wychrypiałem jednak to jej nie przeszkodziło. Pogłębiła nasz pocałunek na co byłem zmuszony jej odpowiedzieć. Kto mnie zmusił? Jack bywa złośliwy. Nie ma żartów, z Danielsem trzeba ostrożnie.
-Lepiej się może jednak napij.-zaśmiała się cicho odrywając się od moich ust. Opadła na miejsce obok i podała mi szklankę. A potem… Potem już nie pamiętam. Nic.




Może znajdziemy drogę, która poprowadzi nas
W miejsca, których nie było w naszych snach…



-Inga…-szepnął i zamknął drzwi do pokoju. Chyba przez ten czas musiał wejść do pokoju kot, który właśnie wskoczył na moje łóżko i ulokował się koło mojego brzucha.
-Jak z nosem, wszystko w porządku?-zapytałam ścierając łzy z twarzy. Nie chciałam poruszać tematu Marco. Nie byłam jeszcze gotowa. To by było tylko moim gwoździem do trumny.
-Nie przejmuj się, wszystko w porządku… Inga… Ja cię kocham…






Bo kiedy nie ma w nas miłości
To w sercu czegoś brak.
Wciąż pozbawieni namiętności,
Która gdzieś wiruje w nas.
Bez żadnych zasad, pytań,
Znowu uciekamy sobie tak
Przechodząc obojętnie,
Nie dając szans.






-Dziewczyno, czyś ty zwariowała? Jest noc.
-Nie obchodzi mnie to, kotku. Słuchaj, pamiętasz jak prawie nakryła nas twoja żona?
-Ciszej do cholery, śpi obok.
-Już mówiłam, że mnie to nie obchodzi. Nie zbyt przyjemnie udawało mi się waszą gosposię. Pamiętasz co mi wtedy powiedziałeś? Masz u mnie dług.
-Tak.
­-Czas go spłacić. Masz pięć dni. No, sześć max. Nie mam zbytnio czasu.
-Ehh… Czego chcesz.
-Spokojnie, nie pieniędzy. Aczkolwiek to dopiero początek. Nie jest tak łatwo. Pamiętaj, że mam zdjęcia, a w stanie jakim jest twoja żona nie powinno się jej denerwować.
-Usuniesz te zdjęcia.
-Jak dostanę to, czego chcę. Banał jak dla ciebie.
-Dobrze. Mów.




To be continued…










~~~

No... Także tego..Za tydzień święta..:') I nie będzie rozdziału-będzie dopiero 02.04. Także pozwolę sobie teraz złożyć Wam życzenia (pomijając, że kompletnie nie umiem składać życzeń). Dużo dużo radości, zdrowia, uśmiechu, pysznego śniadania, odpoczynku, spełnienia marzeń i żeby w końcu przyszła do nas na dobre cieplutka wiosna i przyszła z nową energią dla nas na wytrzymanie do wakacji..:)
Po ostatnim rozdziale drastycznie spadła liczba wyświetleń i komentarzy... Jak coś jest naprawdę nie tak (może teraz to macie dużo na "nie"..:) ) to możecie przecież pisać, postaram się poprawić..A jak jest ok, to naprawdę komentujcie, bo to ogromnie motywuje, a ja coś ostatnio na brak motywacji narzekam.. przyda się ten tydzień "wolnego".
Jeszcze dwa zdjęcia z ostatniego meczu, które mnie rozczuliły...Wydaje mi się, że tą bramkę właśnie zadedykował swojemu zmarłemu dziadkowi...Podziwiam, że wyszedł na boisko..dzięki niemu wygraliśmy mecz... Ale taki obrazek pokazuje tego prawdziwego "ducha drużyny"...Piękne.

Jak ktoś chce link do piosenki to tutaj- [klik]
A, i nie zabijcie mnie za tą część, wiecie, że Was kocham.
To do 02.04:)
Buziaki:*


19 komentarzy:

  1. Rozwaliłaś mnie, nie rozumiem... Jak to? Boże... Co to wszystko ma znaczyć... Boże to będą dwa najgorsze tygodnie w moim życiu. Boże... Co ten rozdział ze mną zrobił? Nic nie rozumiem....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyszły rozdział rozpocznie się od zdań "Marco/Inga obudzili się z koszmarnego snu...?" Proszę..

      Usuń
  2. Mocne. Trochę się popsuło :/ Jeszcze Mario... Biedna Inga, dużo zwaliło jej się na głowę :( Wiesz, mam łzy w oczach :') Poruszyłaś mnie tym rozdziałem to znaczy, że jest cholernie dobry. Także czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :) Pozdrawiam Pszczółka Emma

    OdpowiedzUsuń
  3. O mtako z córką :O Reus miał żonę i do tego była ona w ciąży ? Mam nadzieje coś źle zrozumiałam. Ehh Mario czemu akurat musiał zakochać się w Indze, nie mógł zostać ze swoją AK :( bardzo go lubię jako pilkarza i zrobiło mi się jego szkoda - mam cicha nadzieje ze to okaże się zwykłym zauroczeniem i znajdzie kogoś, bo nie przyjmuje do wiadomości ze Inga nie będzie z Marco. Mam nadzieje ze to się między nimi jakoś ułoży, chociaż pewnie będzie musiało minąć trochę czasu za nim Inga mu wszytsko wybaczy. W poprzednim rozdziale Marco mega mnie wkurzył ale w tym to przegial. Wiem ze miał prawo sie złości że Inga chciała zobaczyć jego akta ale kiedy dwoje ludzi jest ze sobą to mega słabe jest to ze maja przed sobą tajemnice, jeszcze tajemnice dotyczące przeszłości (nawet jeżeli wydarzyło sie coś mega strasznego to Inga ny mi to wybaczyla - przecież przeszłość to przeszłość - a ja wychodzę z założenia że ludzie mogą się zmienić wiec moim zdaniem przeszłość nie powinna wpływać na teraźniejszość). A kwestia zakładu - w ogóle zapomniałam ze był ten zakład :/ to ze reus powiedział ze jeszcze ze sobą nie spali wiec nie wygrał jeszcze zakładu to było poniżej pasa ale z drugiej strony to jesy facet, a wiekszosc facetów przed kolegami nie potrafi przed kolegami pokazywać prawdziwych uczuć :/ z jednej strony wydaje mi się ze Marco kocha inge i nie wyobrażam sobie zeby oni nie byli ze sobą ale z drugiej marco zachowuje się jak prostak :/

    OdpowiedzUsuń
  4. O ludzie... Zatkało mnie na jakieś dziesięć minut... Dziewczyno, czuję się jak po nokaucie! Cios prosto w szczękę i już po mnie! Ten rozdział postawił wszystkie moje przewidywania co do tej historii na głowie. Popsułaś? Jasne, że nie! Teraz to będzie ciekawie. Kurczaczki, nie mam pojęcia, jak teraz to dalej pociągniesz... Rozdział jest wspaniały, wręcz idealny. Nie mogę się do niczego przyczepić, choćbym bardzo chciała. Świetna robota! ;D
    Ja Tobie też życzę wszystkiego najlepszego, zdrówka i pomyślności. ;*
    Nie pozostaje mi już nic innego, jak tylko czekać na kolejny rozdział. Pozdrawiam i zachęcam do zaglądnięcia na mojego bloga o Thiago. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko to teraz dowaliłaś po resorach. Marco osobiście nie ogarniam. Mario zakochany w dziewczynie kumpla/brata - mocne. Odnośnie ostatniego akapitu to sądzę iż mowa o Lewym. Mam jednak nadzieję że Inga i Marvo będą razem. Czekam na kolejny. Wesołych Świąt.

    OdpowiedzUsuń
  6. O Boże Bożenko coś Ty zrobiła z tym Reusem? :o
    Zakład?mam ochotę wyrwać mu włosy z głowy po jednym i potem potraktować go jako laleczkę Voodoo...okrutna ja.
    Czyżby miał żonę?coraz bardziej mnie zaskakujesz :D
    Me gusta :v
    Biedna Inga...że musiała wpaść pomiędzy młot a kowadło :( że Mario zakochał się akurat w Indze :/
    Wspaniały rozdział :D brak mi słów po prostu aby wyrazić jak wspaniale mi się go czytało
    Z niecierpliwością wyczekuje dnia po prima aprilisie ❤
    Wesołych świąt :*
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. AAAAAAAAA ! AAAAAAAAA ! AAAAAAAAA !
    KOCHAM CIĘ ! KOCHAM CIĘ ! KOCHAM CIĘ !
    TAK STRASZNIE CIĘ KOCHAM ! AAAAAAAAA !
    No to tak może napiszę wreszcie coś konstruktywnego ... a może nie ? Hahaha <3 Nie no żarcik. Sorka :*
    Zacznę od tego, że ... bardzo Cię przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale naprawdę nie miałam czasu i dopiero dzisiaj przeczytałam ten rozdział. Rozdział, który nie tylko jest przełomem w tej historii, ale jest też przełomem w Twojej karierze ! Mówię poważnie. Udowodniłaś nam już, że potrafisz pisać sceny sielankowe, sceny dramatyczne, sceny zaskakujące, sceny życia codziennego, sceny słodkie, sceny gorzkie, ale to co napisałaś w powyższym rozdziale to jest po prostu mistrzostwo. Istne mistrzostwo. Sceny owszem są dramatyczne, ale są ULTRA MEGA DRAMATYCZNE. Powodują, że uśmiech znika z twarzy, a zastępuje go przerażenie, szok, zaskoczenie i smutek. Chociaż nie w moim przypadku. Ja się ucieszyłam. Bardzo kibicuje Indze i Marco od samego początku i to się nie zmieni nawet jak w epilogu za milion rozdziałów nie będą razem to ja i tak w głowie będę ich miała jako małżeństwo z cudownymi dziećmi. Wiele osób miesza w swoich historiach, ja też mieszam ... w końcu nie może być cały czas idealnie. Jednak prawda jest taka, że mimo przeczytanych przeze mnie wielu blogów jeszcze NIGDY nie czytałam takiego rozdziału. Zdecydowanie jest w moim TOP 10 rozdziałów. Może nie na pierwszym miejscu, bo tam jest rozdział, który sprawił, że mój brzuch związał się w supeł, a ja sama poczułam się jak główna bohaterka, ale jest równie wysoko ! Nie wiem czy kiedykolwiek napiszesz coś równie świetnego (chociaż uważam, że wszystko co piszesz jest świetne), ale jak dłużej się nad tym zastanawiam to myślę, że tak. Potrafisz zrobić wiele i z każdym kolejnym rozdziałem jest coraz lepiej. Jesteś jedną z niewielu osób, która mimo wysokiego poziomu wciąż podnosi sobie poprzeczkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inga ... hmm ... jest najbardziej pokrzywdzona, zraniona w tym wszystkim. Życie mocno ją doświadczyło i nagle jak zaczęła je sobie układać od nowa z kimś kogo pokochała pierwszy raz to stało się coś czego przewidzieć nie mogła. Ufała mu i w jednej sekundzie wszystko zostało stracone, a jej serce pękło na milion kawałeczków. Nie napiszę, że postąpiła zbyt emocjonalnie, bo ja sama bym tak postąpiła. Bo jak można zachować się po czymś takim ? Nawet jeżeli ten zakład nie był ważny już dla Marco to jednak kiedyś to niego doszło. Myślę, że Inga długo długo o tym nie zapomni. Chociaż myślę też, że Mario (i nie tylko on) jej w tym pomoże i nawet jeśli ją w sobie rozkocha (w co aż tak bardzo nie wierzę, ale poczekam na to co wymyślisz) to ona już nigdy nikogo nie pokocha tak jak kochała Marco. Pierwsza miłość jest najsilniejsza (tak mówią). Marco zjebał i doskonale o tym wie, mam nadzieje, że będzie walczył o Inge, ale wiem, że to łatwe nie będzie i w sumie się z tego cieszę. Zepsuł wszystko na własne życzenie, więc, aby kiedykolwiek ją jeszcze odzyskać musi wyłożyć karty na stół. Powiedzieć jej prawdę o swojej przeszłości, opowiedzieć jej o zakładzie i przede wszystkim zapewnić o swoich uczuciach. A co najważniejsze posklejać jej serducho i odzyskać jej zaufanie. Ja tak uważam. Nie wiem co mam napisać, jeśli chodzi o Mario. Naprawdę nie wiem. Tego nigdy w życiu się nie spodziewałam i nie podoba mi się. On jest tylko przyjacielem. Kocha ją ... okej super. Wiem, że chciał, żeby była szczęśliwa i dlatego nic wcześniej nie mówił, ale to, że przyznał się do tego akurat jak pokłóciła (rozstała) się z Marco to jest najgłupsze co mógł zrobić. Namieszał jej w głowie, a już i tak panuje tam bałagan. Czego on się spodziewa ? Że Inga rzuci mu się w ramiona, wyzna ukrywaną od dawna miłość i będą żyli razem długo i szczęśliwie ? To nie bajka Götze. A po za tym Reus jest (był) jego przyjacielem, bratem, wsparciem, a on wszystko zniszczył przez dziewczynę (w dodatku nie swoją). Masakra.
      Dzisiaj bardzo się rozpisałam, ale jak wiesz to jest bardzo w moim stylu. Szkoda, że w najbliższą sobotę nie doczekam się rozdziału, ale czas tak szybko leci, że na pewno zaraz doczekam się kolejnego rozdziału, a potem następnego i jeszcze jednego. Jak na razie mogę napisać Ci tylko tyle, że DZIĘKUJE Ci za ten rozdział i czekam na następny. A wtedy postaram się być pierwsza ! Buziaki :*

      Usuń
    2. Wybacz, ale Blogger stwierdził, że mój komentarz jest za długi i musiałam go podzielić na dwa :(

      Usuń
    3. ...Kochana...wiesz ze nie wiem co powiedzieć? Siedzę z rozdziawioną buzią..patrzę się w ekran telefonu i nie wiem..kompletnie nie wiem co mam napisać.. Dziękuję. Naprawdę bardzo dziękuję. Lekko drży mi ręką..magnez wzięłam wiec to chyba szczęście:) Dziękuję za tyle przemiłych słów choć gdzieś tam w głowie mi chodzi "nie chwal dnia..." mając na myśli 51. Mam nadzieję, że podołam wyzwaniu z ta poprzeczką choć wiem ze u mnie to dość często się ona chwieje.. za drugim razem jak to przeczytam to się poryczę wiec pisze juz teraz..to ja Tobie ogromnie DZIĘKUJĘ.♡

      Usuń
  8. Okej, może teraz uda mi się skleić jakiś składny komentarz... Próbuję go napisać od 3 dni, ale dopiero teraz dotarło do mnie, co tak naprawdę stało się w tej części :p
    Przyznaję, że też jestem jedną z tych osób, które zapomniały o zakładzie... Ale to chyba dlatego, że Marco wciąż pokazywał Indze, jak bardzo ją kocha i nic nie wskazywało na to, by działał wg jakiegoś planu, w jakimś celu. Jednak jej reakcja mnie nie dziwi - swoje słyszała, zawiodła się na nim i to normalne, że nie potrafi już mu ufać, tym bardziej, że życie jej nie oszczędzało. Mam też jednak wrażenie, że Marco nie odpuści i tak, jak powiedział Götze, ten zakład od dawna był dla niego nieważny. No właśnie, Götze... Ja to przewidziałam już po jego rozstaniu z Ann, że on coś ten tego do Ingi! :D I naprawdę zastanawiam się teraz, co będzie dalej... Nie potrafię sobie wyobrazić ich razem... Ale jeśli Reus zachował się jak prostak, a ta dwójka od początku się dogadywała... Coś czuję, że zapowiada się ciekawa walka o serce Ingi między dwójką najlepszych przyjaciół! Wrr, nie mogę się już doczekać! *.*
    Na bloggerze powinien być zakaz robienia przerw dłuższych niż tydzień :p No ale mus to mus, będziemy czekać :)
    Buziaki i wesołych świąt! :* ♡

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku, właśnie weszłam na tego bloga i dopiero teraz sobie przypomniałam, że rozdział będzie dopiero za tydzień. Uzależniasz dziewczyno ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Żyję nadzieją, że trzy kropki na końcu wypowiedzi Mario oznaczają zdanie wyrwane z kontekstu... "kocham cię... jak siostrę?". Bo tak jak zabolało mnie zachowanie Marco, tak dwa razy bardziej zabolałaby mnie zdrada Mario. Ja rozumiem naprawdę wszystko, Marco zachował się jak gnój, ale kiedy Mario ją pocałował to wciąż była dziewczyna jego kumpla, wręcz BRATA. A wyznawanie jej miłości zaraz po rozstaniu z Marco to byłby szczyt frajerstwa. Dlatego mam nadzieję że pocałunek był pod wpływem emocji, chwili, "wypadek przy pracy". I mimo gówniarskiego zachowania Marco, w tym wypadku Mario wygrałby nagrodę największej cioty opowiadania... eh... jeszcze 5 dni niepewności.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejka!

    Zaprosiłaś mnie do siebie już jakiś czas temu, ale odkładałam czytanie Twojej historii. A to jakieś wyjście do znajomych, a to wyjście do rodziny, pieczenie na święta, gotowanie potem jeszcze inne rzeczy. A to nowy serial, jakiś film, anime. Krótko mówiąc zabrakło mi czasu i motywacji żeby zabrać się za tak długą historię. Ale dziś usiadłam i nie ukrywam, że prawie cały dzień poświęciłam na nadrobienie. Ale nie żałuję! Oj kochana, nie żałuję..
    To jest takie cudowne, że dfvkjhdfvuhuvhis.
    Nie mam słów! Jezu, z każdym rozdziałem mój żołądek fikał koziołki. Podczas sceny spaceru w chmurach wyleciałam z pokoju zaczęłam podskakiwać i wróciłam do pokoju. Tylko zapomniałam, że mamy gości a ja siedzę nieuczesana w dresie i ogólnie wyglądam jak zombie. (Zasypianie po 5 i wstawanie po 7 raczej mi nie służy, no ale seriale są bezlitosne). Mogę powiedzieć jedno: JESTEŚ ABSOLUTNIE CAŁKOWICIE GENIALNA! Kocham Cię i Twoją historię. Wymiatasz moja droga! Masz we mnie ogromną fankę!
    Jestem absolutnie zachwycona, zakochana, zauroczona, urzeczona, zafascynowana i pełna podziwu. Jeju naprawdę, nie mam słów. Zaparło mi dech w piersiach w niektórych momentach. I wiesz co nie wiem co mówić, ale mówię i pfovjirhjv co ty ze mna zrobilas.
    Poważnie, siedzę od kilku minut i patrzę na ekran i nie mam pojęcia co zrobić. Cierpię na depresję porozdziałową. (tak istnieje coś takiego).
    Jeśli mam być szczera to zgadzam się z poprzednią czytelniczką. Ten rozdział jest pewnym przełamaniem w Twojej karierze. Widać ogromny progres w tym jak piszesz i zmieniasz się zdecydowanie na lepsze, tak trzymać! Oczywiście od początku wszystkie rozdziały były świetne i czytało się je bardzo przyjemnie jednak ten rozdział to po prostu poezja! Dziewczyno zaczarowałaś mnie. Po prostu zaczarowałaś. Nie jestem w stanie chyba trzeźwo myśleć.
    Pozwól, że nie odniosę się do wcześniejszych rozdziałów, bo ten komentarz nie miałby końca jednak kiedyś Cię chyba zamęczę i wyżalę się pisząc to wszystko. Napiszę tylko tyle, że od początku kochałam Marco ponad wszystko i shippowałam go z Ingą! Ale w tym rozdziale moje serce rozpadło się na miliony malutkich kawałeczków! Złamałaś mi je i chcę żebyś była tego świadoma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poryczałam się jak małe dziecko kiedy Inga dowiedziała się o zakładzie. To było podłe z jego strony. I najgorsze jest to, że założył się z Marcelem, którego kocham! Przeciez Forni to takie małe słodkie dziecko:( Ah!! Zabiję Cię no. Taka piękna para, ja rozumiem to, że mają być emocje, ale no kurde. Że Marco i Inga zerwali? Że Marco się o nią założył? I to o to że ją przeleci? No przesadziłaś. A Marco to absolutny skończony dupek! Którego i tak kocham, ale to dupek! Przepraszam za brzydkie słowa ale jestem wzburzona i pełna emocji także trochę się ich jeszcze pojawi. Wracając do rozdziału, mam ochotę zastrzelić tych trzech palantów! Czemu ona musiała przyjść w takiej porze? No okej, lepiej, że zna prawdę ale no kurde. Ugh! Zabolało. Poważnie. Nie Ingę tylko mnie. Utożsamiłam się z nią przez te pięćdziesiąt rozdziałów. No i jak ona może być taką pierdołą, żeby stłuc wazonik?? No każdemu się zdarza, ale w takiej chwili. Oj Inga, Inga.. Dobra, lecę dalej.Co tam dalej było? Mario!A tak, zdziwiło mnie już na samym początku, że nie zaczekał na Marco tylko ruszył. To było już dla mnie dziwne, no ale nie podejrzewałam, że Mario ją pocałuje i to w takim momencie! Jakby nie mógł poczekać.. Może by coś wyszło? W sumie fajnie by było. No ale nie zaraz po takiej sytuacji. Mario chyba nie ma zbyt dużej wprawy w podrywaniu. No w każdym razie to jaką ma wprawę w podrywaniu nie jest ważne kiedy chce poderwać dziewczynę czy byłą dziewczynę najlepszego przyjaciela czy brata. I tak shippuje ich, ale to mimo wszystko straszne z jego strony. Zdradził przyjaciela, tak się nie postępuje. Powiem wulgarnie, dobrze, że Marco dał mu w mordę. Tak jestem pełna sprzeczności ale tym rozdziałem sprawiłaś, że znienawidziłam wszystkich mężczyzn oprócz taty Ingi(swoją drogą super tata, chciałabym takiego). Ugh!! Jak oni mogą? Zachowali się jak dzieci. Wszyscy, niedojrzali gówniarze. Zakład o kobietę? Bójka o kobietę? No kurde. Szczeniackie! Już nie mówiąc o tym, ze on do niej przyjechał, też ma tupet! Ugh. Nie podoba mi się to.
      W sumie nie wiem kto teraz powinien być z kim, Mario z Ingą czy Marco z Ingą. No ale skoro Marco spędza czas z Caroline, upija się z nią i Bóg wie co robią później. Tak w ogóle to mam podejrzenie, że podała mu GHB(albo udziela mi się w11, które ostatnio namiętnie oglądam). Jezus Maria, zapominam co miałam powiedzieć. Jestem za bardzo podekscytowana! Wracając do Marco, mam nadzieje, że jednak nie spędził namiętnej czy nienamiętnej nocy z Caroline, mam nadzieje, że ją wyprosił i jedzie do Ingi zapewnić ją o swojej miłości wierności i powiedzieć jej, że to wszystko pomyłka i on ją kocha najmocniej na świecie i że nie chciał. Jezu.
      Dobra, dalej. Ostatni fragment! co to ma być? Przepraszam bardzo co to ma być?? Jestem cholernie ciekawa o co chodzi, kto co jak i gdzie.
      Dobra, kończę powoli moje żale, muszę przyznać, że mam rozjebany mózg, serce i obrażonego kota bo go olewam cały dzień. Następny rozdział ma być dopiero 02.04? No chyba Cię zabije! Dziewczyno jak ja mam wytrzymać tyle czasu? no jak:( Nie dosyć, że będę czekać na koniec tygodnia ze względu na szkołę (tak bardzo nie chce mi się tam wracać) to jeszcze czas będzie mi się dłużył podwójnie bo będę czekać na rozdział u Ciebie. Czemu Ty mi to robisz?:((
      Kobieto no!:( Miejże litość:(
      Dobra, już nic nie mówię. Mam nadzieję, że następny rozdział poprawi sytuację, wszystko się wyjaśni, okaże się, że to zły sen czy coś.
      No dobra, powiem jeszcze tyle: UZALEŻNIŁAM SIĘ.
      Dziękuję, przepraszam za brak składni tam wyżej, ale nadal mam problemy z myśleniem.
      Chciałam życzyć Ci Wesołych Świąt, ale jest już po północy, już mamy wtorek i jutro do szkoły.
      Dobra, idę sobie.
      Życzę Ci dużo weny!
      Pozdrawiam cieplutko!♥

      A i nie wiem czy mówiłam, ale powtórzę jeśli wspomniałam: dodaję do obserwowanych i KOCHAM CIĘ!

      PS. Przepraszam za dwie części ale blogger uznał, że mój komentarz jest za długi.

      Usuń
  12. Moje życie właśnie zostało zniszczone! :( przeczytałam wszystkie 50 rozdziałów w jedną noc, a na koniec takie coś! Zapowiadało się już tak cudownie, a tu bum. Zakład? Mario kocha Ingę? Marco i jego tajemnice? I jeszcze ten ostatni fragment... Ughrr.. Jestem w szoku i wgl nw czego się spodziewać w dalszych częściach. Jestem pewna, że jeszcze nie raz nas zaskoczysz :) ale mam nadzieję, że tylko pozytywnie! Cieszę się, że trafiłam na Twojego bloga i będę tutaj już do końca bo historia Ingi i Marco jest cholernie ciekawa. Nawet jak nie będę komentować to będę czytać na 100% :) Pozdrawiam i do 2. 04 ;) mam nadzieję że chociaż trochę się sprawy wyjaśnią. Pozdrawiam i dziękuję, że piszesz tego bloga. :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Aaa! Wczoraj zaczęłam czytać, dziś skończyłam! Już nie mogę się doczekać następnego i mam nadzieję, że Inga będzie z Marco, że okaże się że to tylko jej sen, a ona obudzi się z niego dzień przed tym całym bankietem. Co chwilę sprawdzam, czy nie dodałas wcześniej jakiegoś rozdziału! Kocham ciebie i to odpowiadanie! Pewnie jeszcze nie raz nas zaskoczysz, ale ta niepewność kiedy przeczytałam ostatni akapit zżera mnie od środka. Wspaniałe jest to co tu stworzyłaś! :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Co ty ze mną zrobiłaś? wchodzę tu po raz tysięczny, a czytam po raz milionowy. nie mogę w to uwierzyć, po prostu nie mogę. wiem, ze rozdział dopiero w sobotę, chyba umrę z niecierpliwości. proszę nie rób więcej takich przerw...

    OdpowiedzUsuń