sobota, 27 czerwca 2015

Dziesięć.



Po kilku krótkich minutach dostałyśmy się w końcu z Anią, Ewą i Cathy do pizzy. Sama musiałam sobie przyznać, że całkiem dobrze mi wyszła. W tej blasze kawałki były naprawdę kolosalne. Dwa talerze obiadowe i jeszcze może pół by odzwierciedliły wielkość kawałka.

-Robert, skąd żeście wytrzasnęli taką gigantyczą blachę?
-Od mojej babci ze wsi.
-Niezła jest.
-Jeny, ale się przeżarłem tym jednym kawałkiem.-opadł ciężko na fotel Gotze.
-Został jeszcze jakiś?-równo zapytaliśmy z Marco.
-Jeden!-odpowiedział Moritz siedząc przy stole i kończąc swój kawałek. Spojrzeliśmy się na siebie, ale żadne z nas nie wstało.
-Weź.
-Nie, ty weź.
-Ja już nie chcę.
-No to trudno.
-Marco!
-No co?
-Weź i jedz. Smacznego.
-Nie. Ty weź.

-Ej, cicho ludzie!-przerwał nam Piszczek przystawiając telefon do ucha. Wszyscy rozkojarzeni patrzyli nie rozumiejąc o co chodzi. Łukasz przestawił telefon na głośnomówiący trzymał go w ręku czekając, aż osoba po drugiej stronie się odezwie.

-Słucham?-odezwał się po drugiej stronie męski głos, którego jakbym skądś znała
-O, dobrze, że się do pana dodzwoniłem!
 -Coś się dzieje?
-Nawet sobie pan nie wyobraża! Szok! Mario się najadł jednym, ogromnym kawałkiem pizzy, którą Inga upiekła, a Marco i Inga kłócą się o drugi!
-O, no proszę, a to nowość! Mario się najadł!-śmiał się…no tak Klopp! –Powiedz Marco, żeby odstąpił tej chudzinie, bo jak nie, to będzie biegał dodatkowe kółka na treningu!
-Słyszę, słyszę i odstępuję, ale Inga nie chce.
-O, cześć Marco…i wy…wszyscy tam co jesteście.-powiedział ze śmiechem trener czarno-żółtych –To nie rozumiem waszego problemu. Skoro Inga nie chce, a Marco niby też nie, to przynieście jutro mnie.
-Ale…
-No co ale?
-Ale przecież trenerzy nie jedzą pizzy są na zdrowej diecie!-odezwał się tym razem Kuba
-Na takiej samej jesteście też wy, nie?
-No tak trochę!-śmiał się Lewy.
-Trenerze!-odezwał się Gotze z kanapy
-Słucham cię słoneczko.-powiedział wesoło Klopp, a ja zaczęłam śmiać się w niebogłosy. Trener Borussii prywatnie okazuje się być naprawdę zabawny i wyluzowany. Zupełne przeciwieństwo do tego na treningach i meczach. I dobrze. W pracy powinien być pewny i profesjonalny.
-Bo ja nie jestem gruby, prawda? Bo to są same mięśnie!
-Prawda, prawda… Żyj marzeniami dalej.-odpowiedziałam głośno, a wszyscy się roześmiali włącznie z trenerem.
-Ty wredna gadzino!-zakrzyknął ze śmiechem Gotze i ruszył w moją stronę. Ja z piskiem wybiegłam do ogrodu, a Niemiec za mną. Biegłam cały czas przed siebie, potem skręciłam tak, że ganialiśmy się w kółko jak w jakiejś kreskówce.
-Halo? Co tam się dzieje?-dopytywał Klopp przez telefon. Na chodach stali wszyscy co wcześniej w salonie tylko jeszcze bardziej roześmiani. Domyślam się, że musiało wyglądać to przekomicznie… Mnie by to śmieszyło, gdyby zamiast mnie biegał ktoś inny.
-Można tak powiedzieć, że Mario już odrabia jutrzejsze karne kółeczka.
-Co?-śmiał się Jurgen
-Goni Ingę po całym ogrodzie.-wyjaśnił Marco
-Ratuunkuuu-zawyłam biegając cały czas w tym samym kierunku.
-Tylko jej nic nie zróbcie. Ma się stawić jutro na treningu cała i zdrowa, jasne?
-Jasne, jasne. A jak nie będzie chciała przyjść?
-To się będę nudził patrząc na tą waszą pożal się Boże kopaninę piłki.-śmiał się
-Niech pan się lepiej rozłączy, puki może, bo jeszcze pana namierzą i będzie pan tu ze mną uciekać w kółeczko po całym ogrodzie, tylko tym razem z całą Borussią za sobą, a nie pojedynczym niedźwiadkiem!-krzyknęłam cały czas biegając.
-Chyba tak zrobię! Powodzenia!
-Dziękujęęę!-odkrzyknęłam tracąc równowagę na zakręcie, ale udało mi się utrzymać.
-Ej, Marco, weź chodź na chwilę!-powiedział Gotze zatrzymując się nagle i poszedł do przyjaciela. Ja stanęłam i łapałam szybko powietrze.
Kiedy już oddech mi się unormował zauważyłam cudowną okazję, z której grzechem by było nie skorzystać. Marco i Mario stali przy basenie i „spiskowali” przeciwko mnie. Podeszłam bezszelestnie do nich i popchnęłam ich do wody. Na moje nieszczęście, Marco tracąc równowagę złapał mnie za ramię i pociągnął za sobą. Poczułam jak spadamy na dno. A ja na takich głębokościach mam w zwyczaju się topić. Po prostu. Umiem pływać, puki mam grunt pod stopami. Próbowałam się jakoś szamotać. Spanikowałam.  Nie wiedziałam, jak mam się wynurzyć. Miałam jeszcze trochę powierza, ale byłoby milej, gdybym mogła normalnie oddychać. Poczułam jak czyjeś ręce oplatają mnie w talii i jak unoszę się ku górze. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam robić jako-taką ocenę sytuacji. Chłopaki z Anią, Ewą i Cathy stali na schodach prowadzących z ogrodu do domu i się śmiali. Mario właśnie wynurzył się koło mnie i…Marco. Rety. Jak polecę na Arktykę to od słoni morskich też uratuje mnie Marco Reus? Trzymałam się kurczowo progu z kafelek biegnącego dookoła basenu.

-Wszystko w porządku?-zapytał troskliwie Marco –Spokojnie, nie trzeba było tak panikować.
-W porządku. Nie trzeba było się fatygować, dałabym sobie radę.-powiedziałam nieco oschle. –Ale dziękuję.-dodałam po chwili.
-Nie ma za co. Mam coś ostatnio w zwyczaju cię ratować. Najpierw apteka…
-Inaczej bym to określiła. Masz coś ostatnio w zwyczaju mnie wprawiać w tarapaty. Nie potrzeba by było iść do apteki, gdybyś mi się nie wpychał z zaskoczenia na moje drzewo. Nie wpadłabym do basenu, gdybyś mnie nie pociągnął. Nie miałabym oblanej bluzki kawą, gdybyś na mnie nie wpadł.
-Zależy jak kto na to patrzy, prawda?-spojrzał na mnie tymi swoimi hipnotyzującymi oczami.
-Eeem… Więc o wieki wybawicielu, mógłbyś mnie może już puścić, bo dla twojej wiadomości czuję się już uratowana.-powiedziałam zakładając nerwowo kosmyk włosów z ucho, który uwolnił się z mojego kucyka.
-Wedle życzenia.-odpowiedział z TYM pięknym uśmiechem Marco i posłusznie mnie puścił

-Nie żebym Państwu przeszkadzał, ale jakby coś już wszyscy weszli do domu.
-Fascynujące to.-odpowiedziałam i przemieściłam się jakimś cudem do drabinki i wyszłam.
-Z tobą jeszcze nie skończyłem-powiedział Mario z chytrym uśmiechem.
-Mariooo
-Taaak?
-A może załatwimy to jakoś polubownie, co?
-Co masz na myśli?
-No wiesz, jakaś zmowa przeciwko Reusowi?-zapytałam z nadzieją
-O nie! Nigdy przeciwko mojemu najlepszemu przyjacielowi! Ty zła dziewczyno!-powiedział udając wielce obrażonego, co w rezultacie wychodziło mu to komicznie. –Wszystko mu powiem! Maaaarcoooo!!! Inga chce się chyba jeszcze trochę pogonić a potem trzeba ją trochę potorturować gilgotkami!
-Tylko ja nie mam żadnych gilgotek.-powiedziałam z pewnością
-Na pewno?-zaczął zmierzać niebezpiecznie w moim kierunku. Z każdym jego krokiem  moją stronę ja oddalałam się o dwa kroki.
-I tak cię dorwę.
-Umiem się bronić.
-Na pewno?
-Tak.
-Wystarczająco dobrze, żeby się obronić przed wielkim Mario.
-Czyli już nie masz po co się na mnie odgrywać.
-Jak to?
-Przecież sam powiedziałeś, że jesteś „wielki”.
-Ty!-podszedł szybkim krokiem i już miał się na mnie rzucić…jakkolwiek to zabrzmi.. wyrwałam go na chwilę z zamysłu.
-Mario! Patrz! Tam!-pokazałam „zafascynowana” wyimagnowanym „czymś”. Mario się odwrócił, a ja wykorzystując sytuację chwyciłam jego ręce tak, że nie mógł nimi ruszyć. Nie miałam jednak siły ich przytrzymać, bo czy miał więcej tłuszczu, czy mięśni, trzeba było mu przyznać, że silny to on jest, więc wskoczyłam mu na plecy przykleszczając mu ręce do pleców.
-Inga! To nie fair!
-Co nie fair!? Kto ustalał zasady?
-Marco!
-Po pierwsze-kiedy, po drugie-ja się zasad Marco nie słucham.
-Miło.-zaśmiał się zza moich pleców blondyn. A już myślałam, że gdzieś już go na szczęście wybyło.
-A czy ty się w ogóle czyichś zasad słuchasz?-zapytał Mario skacząc w miejscu, jak to robił Lewandowski, kiedy przyjechałam pierwszy raz na Idunę, próbując mnie zrzucić z pleców.
-Tak.-odpowiedziałam pewnie i sama zeszłam. Za bardzo zarzucało haha.
-Babci?-bardziej stwierdził bardziej niż zapytał, na co ja pokiwałam nieznacznie głową.
-To chyba bardziej wytyczne na życie niż zasady. Nie miałam żadnych zasad w dzieciństwie…
-Rodzice ci na dużo pewnie pozwalali…-wypalił ni stąd ni z owąd Mario, na co Marco spiorunował go wzrokiem.
-Nie mam rodziców. Nie miałam nigdy. Ojciec okazał się nie być moim ojcem, a to okazało się największą ulgą w moim życiu…
-Przepraszam… Przy…
-Nie, Mario, nie potrzebuję współczucia. Ja po prostu chcę to zamknąć, zapomnieć i już nigdy nie wracać.-powiedziałam smutno, a do głowy wróciły wszystkie wspomnienia. Błagam nie teraz, nie tutaj. Miał być miły wieczór. Poczułam rękę Marco na moich plecach, a drugą otarł pojedynczą łzę, która spływała mi po policzku. Nie wiedząc czemu z całej siły przytuliłam blondyna. Na początku nie było żadnej reakcji z jego strony. Chyba musiało go to trochę zaskoczyć. No cóż, mnie też to dość zaskoczyło. Wręcz powiedziałabym, że nie spodziewałam się. To był impuls. Chyba gdzieś w głębi serca polubiłam tego lamowatego, farbowanego piłkarza. Po chwili poczułam jego ciepłe ramiona zaciskające się na moich plecach i policzek na mojej głowie. Bardzo mnie to uspokoiło i dało ogromne poczucie bezpieczeństwa. Wzięłam głęboki oddech i momentalnie zawirował mnie w nozdrzach zapach jego perfum czy żelu pod prysznic…nie wiedziałam. Wiedziałam, że jest niesamowity i go uwielbiam. Mogłabym trwać tak wiecznie. Otworzyłam jedno oko i zauważyłam Mario stojącego tuż koło nas z rozdziawioną buzią. Uśmiechnęłam się lekko i zabrałam jedną rękę z umięśnionych pleców blondyna i wyciągnęłam ją w stronę Mario, który nie czekał długo i dołączył do nas. Marco nie zmienił pozycji…no, tylko straciłam jego drugą rękę. Trudno. Uścisk z Marco był taki bardziej…hmmm… no po prostu taki bardziej. Nie wiem jak to opisać. Magia? Albo jakieś inne ustrojstwo. Czułam jego oddech na moim czole. Mazur, tylko się nie zakochaj!-mówił do mnie mój rozum. A serce? Serce dostawało istnych palpitacji.


-Inga, ja przepraszam.-znowu zepsuł chwilę Mario. Tego to już nie wybaczę. –Ja nie wiedziałem.
-Ehhh… Jak mogłeś wiedzieć Mario. Nie jestem zła. Nie gadajmy już o tym, dobrze? Przepraszam, ale ja nie mogę na spokojnie o tym rozmawiać, a chcę, żeby to był fajny wieczór.-z ogromną niechęcią puściłam rękę z pleców Marco, na co on zrobił to samo. –Nie psujmy tego fajnego nastroju. Poza tym ja naprawdę chciałabym się czegoś o was wszystkich dowiedzieć, miałam wczoraj, ale…-zwolnij, zwolnij bo za daleko chlapiesz tym ozorem-…ale…em..się nie udało. Idziemy już?-wybrnęłam jakimś cudem z sytuacji omijając wzrok Marco.
-Za chwilę!-powiedział Gotze, kiedy już chciałam iść do domu –Jeszcze chcę nam zdjęcie zrobić. Wiesz, nie zawsze jest się przemoczonym we trójkę od stóp do głów, nie?-powiedział radośnie biorąc telefon Reusa.
-Jakoś tak się złożyło, że to już drugi raz.-spojrzałam na niego z wyrzutem wspominając sytuację pod prysznicami.
-Oj Inga, nie przesadzaj. Ale trzeci może się już nie zdarzyć!
-Oby!-powiedziałam na co całą trójką zaczęliśmy się śmiać, a Mario zrobił nam zdjęcia.
-Jeszcze jedno!-powiedział Mario stając za mną, tak, że chłopacy stali za moimi plecami, a ja stałam na froncie. –O! Świetne!-powiedział zadowolony niczym małe dziecko i od razu udostępnił na swoim i Marco instagramie.
-To wracamy. Zimno mi się trochę zrobiło przez ten basen.-powiedziałam zakładając ręce i ruszyłam w kierunku domu, a za mną dwóch piłkarzy.
-No wreszcie!-powiedziała Ania, kiedy nas zobaczyła. Chłopaki kończą mecz sprzed pizzy w fifę, a dla was przygotowałam jakieś ciuchy na zmianę.
-Dzięki, kochana. U mnie w pokoju?
-Tak. Dla was w łazience.
-Ok. Dzięki.-uśmiechnął się jednym z tych swoich filmowych uśmiechów do Ani. Zazdroszczę.
-A my, kochana, sobie jeszcze pogadamy.-skierowała do mnie po polsku. Już się domyślałam o czym będzie ta rozmowa. Poszłam do mojego pokoju, a tam zastałam moją piżamę ze Zwierzakiem z Muppetów. Pokręciłam ze śmiechem głową.
-Ania, serio chcesz, żebym założyła teraz piżamę z Muppetów?-krzyknęłam z rozbawieniem na dół.
-Taak.-odezwała się męska część gości.
-A jak zamiast krótkich spodenek założę długie, szare getry to też mam zakładać?-śmiałam się jeszcze bardziej.
-Eeee… No dobra… Skoro musisz.-usłyszałam głos Auby.
-Muszę, muszę!-zaśmiałam się i wróciłam do mojego pokoju. Założyłam bluzkę od piżamy i szare getry od innego kompletu. Włosy związałam w koczka, a na stopy wsunęłam moje kapcie.
-Sami tego chcieliście-ostrzegałam schodząc po schodach. Chwilę później stałam już przed rozradowaną „publicznością”. Miło było widzieć ich uśmiechnięte od ucha do ucha buźki. Nie znałam ich długo, ale poczułam do nich ogromną sympatię.

-Jak słooodkoo-śmiał się Auba. –Chodź, strzelimy sobie fotę. Podszedł do mnie ze swoim iPhonem i zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie.
-A mogę wstawić na facebook’a?-zapytał szczęśliwy jak gwizdek z maślanymi oczami
-A wstawiaj gdzie chcesz. Nie musisz się pytać.-odpowiedziałam z uśmiechem
-Masz chłopaka? Wreszcie spotkałem normalną dziewczynę! Jeny! Pamiętacie tą Caro? Jeny! To był koszmar! Kiedy chcieliśmy sobie zrobić wspólne zdjęcie ta od razu leciała po swój zestaw małego majsterkowicza i nakładała masę kleju i tony tapety na twarz. A my zadowoleni w tym czasie robiliśmy foty, bo nie chcieliśmy z…-spojrzał na Marco, którego mina nic nie wskazywała
-…Yyyee…sorry..ja..-zaczął się plątać, a Marco wybuchł śmiechem, czym zaraził każdego z nas.
-Wiesz w ogóle co u niej?
-Nie.-odpowiedział.
-Podobno ją kochanek zostawił, bo go zdradzała z wieloma facetami.-powiedziałam, a wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie. –No co? Na Pudelku było!-powiedziałam i zaczęłam się znowu śmiać.
-Dobra, koniec o niej. Mnie to już nic nie interesuje. Gramy w…-przerwał mu wypowiedź dzwonek jego telefonu. Spojrzał na wyświetlasz  z miną „wtf?!” i spojrzał na nas.
-Chyba nie koniec o niej…-powiedział zdziwiony
-Co?
-Caro dzwoni…
-Odbierz i dawaj na głośnik. Będą jaja!-powiedział wesoło Moritz zacierając ręce i przysiadł się koło Marco, jak uczyniła reszta. Ja usiadłam na wezgłowiu sofy za Marco i Mario. Klubowa jedenastka przeciągnęła palcem po iPhonie i odezwał się skrzekliwy głos panny Bohs

-Halo?
-Marco! Jak przemiło cię słyszeć! Twój głos się nie zmienił!-powiedziała przesadnie skrzeczącym głosem. Chyba była nieźle pijana.
-Jak się nie zmienił! Przecież Marco przeszedł od waszego rozstania z trzy mutacje!-odezwał się Mario i wszyscy zaczęli się śmiać
-Cały czas zadajesz się z tymi kolegami z klubu? Ile razy już ci mówiłam, że to źle na ciebie wpływa.
-Caro, tyle razy, że aż się rozpadł nasz związek.-powiedział z wyczuwalnym śmiechem, a jednocześnie poddenerwowaniem w głosie blondyn.
-Ale Marco, nie pamiętasz jak było nam wspaniale?
-No wiesz, jakoś nie mogę sobie nic takiego przypomnieć. Carolin, jesteś pijana…
-Marco! Wróćmy do siebie! My się przecież tak szalenie kochamy!-Marco próbował powstrzymywać się od śmiechu
-Mówisz o sobie w liczbie mnogiej? Ta rozmowa nie ma sensu, rozłączam się.- oparł głowę na oparciu kanapy stykając się z moim udem.
-W tym tygodniu zrzuciłam specjalnie dla ciebie dwa kilo!-ciągnęła dalej, a Marco spojrzał na mnie i udawał cichy płacz.
-Ale jak? Zmyłaś makijaż z twarzy?-zapytałam, a wszyscy parsknęli śmiechem
-Kim ty jesteś?! Masz zostawić mojego Marco w spokoju! A za moją urodę powinnam dostać nagrodę pieniężną!
-Chyba odszkodowanie!-odpowiedziałam, a Auba ze śmiechu spadł z kanapy. Kuba, Łukasz i Lewy już płakali, a dziewczyny wyszły do toalety i w zamknięciu śmiały się do rozpuku.
-Marco! Jak możesz mnie nie obronić! Wiesz co? Z nami koniec! Nie licz na nic więcej z mojej strony!-wrzasnęła i rozłączyła się. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, aż nas brzuchy bolały. Przy tym, to jajka w mikrofali Łukasza i Roberta chowają się głęboko. Wstałam, bo pójść po szklankę wody, bo od śmiechu aż mi zaschło w gardle. Drogę zagrodził mi jednak Marco, który uklęknął przede mną i szarmancko pocałował w rękę.

-Dziękuję. Dziękuję, że moja była dziewczyna ze mną zerwała. Będę ci za to wdzięczny do końca życia, o Ingo.-powiedział niczym z Shakespear’a.
-To nie ja, to moja Shauma.-powiedziałam zalotnie mrugając oczami i znowu wszyscy się roześmialiśmy.
Po dobrej półgodzinie doszliśmy do normalnego stanu człowieczeństwa. Brzuchy bolały nas ogromnie.
-Oj, będą zakwasy, będą.-powiedziałam siedząc na dywanie i łapiąc się za obolały brzuch.
-Kto nie ćwiczy, ten…-zaczął podnosić się z kanapy Moritz-…ałaaa-uczynił ten sam gest co ja przed chwilą. I znowu śmiech. I po co ludzie biorą jakieś marihuany? Przecież wystarczy kilkoro zawodników Borussii!
-Gramy w butelkę!-zarządził Gotze
-To się podnieś i ją przynieś.-odpowiedziałam przeciągając się.
-Oj, niee… Czyj telefon się dobrze kręci?
-O! Czekaj! Pod kanapą jest pusta butelka po winie!-powiedziałam dostrzegając ją.
-Skąd ona tam się wzięła?-zapytał Lewy siedząc naprzeciwko mnie.
-Musiała nam spaść i nie zauważyłyśmy jej potem.-odpowiedziała Ania
-A to pewnie było wtedy, kiedy no…pamiętasz?-próbowałam sobie przypomnieć
-Pamiętam…Nie, nie pamiętam.
-Ja też nie pamiętam. –roześmiałyśmy się
-I niby to my pijemy i mamy zgony? Błagam!-zaśmiał się Kuba
-Oj, Kuba, ale my grzecznie zasnęłyśmy na kanapie, a nie, w szafie wykrzykując do Zuzanny i Aslana.-uśmiechnęłam się szyderczo.
-Skąd to wiesz?-zapytał, a chłopacy zaczęli się śmiać
-Kuba, ja wszystko wiem. Ja haczyka mam na każdego.-puściłam mu oczko.
-Oooo, robi się niebezpiecznie!-śmiał się Mats –Zagrajmy nim stąd uciekniemy w popłochu!
-O właśnie! Inga, kręć.-polecił, a wszyscy usiedli dookoła. Zakręciłam szklaną butelką i wypadło…na Łukasza.
-Pytanie czy wyzwanie?-zapytałam unosząc brwi.
-Skoro już wszystko o wszystkich wiesz, to niech będzie pytanie, boję się twoich wyzwań.
-Okej. Przez ile dni najdłużej nie piłeś alkoholu grając w Borussii?-zapytałam, a po salonie rozległy się ciche śmiechy.
-O kurde.-śmiał się Łukasz- Nie wiem! Chyba trzy tygodnie jak miałem zapalenie oskrzeli.
-Oj, żeby on był chory na te oskrzele trzy tygodnie, to by było prawdą.-wtrąciła się ze śmiechem Ewa Piszczek
-Oj kochanie…
-Nie kochaniuj, tylko kręć.-jak żona nakazała, tak mąż posłusznie posłuchał. Na nieszczęście wypadło na mnie.
- Prawda czy wyzwanie?-
-O ludzie…Obojętnie. I tak źle, i tak nie dobrze.
-Okej. Kiedy się pierwszy raz całowałaś?-wypalił, a ja zakrztusiłam się własną śliną. Lewy poklepał mnie po plecach.
-Czy to pytanie jest tobie konieczne do poznania, jak to określacie, mnie bliżej?
-Zdecydowanie tak.
-To ja daje jakiegoś fanta.
-Nie ma fantów. W twoim wypadku nie obowiązują, bo byśmy się nic nie dowiedzieli.-spojrzałam na Anię, ale ta patrzyła na mnie wyzywającym wzrokiem.
-Masz dziesięć sekund. Albo ty mówisz i kręcisz, albo Anka mówi, bo widzę, że wie.
-Okej, okej, poddaję się. Wczoraj.-powiedziałam szybko i zakręciłam butelką omijając spojrzenia wszystkich w salonie, jak się domyślałam, gapiących się w tym momencie na mnie. Oj nie chcę widzieć teraz miny Marco. Butelka zaczyna zwalniać, niebezpiecznie blisko Reusa…nie, zatrzymała się na Gotze. Miła z niej butelka.
-Prawda czy wyzwanie?-zapytałam trochę nerwowo
-Wyzwanie!-powiedział posyłając mi uśmiech.
-Umówisz się ze mną, jutro na herbatę, sok, czy cokolwiek.-powiedziałam posyłając porozumiewawcze spojrzenie do Ewy, Ani i Cathy, które od razu domyśliły się o co mi chodzi.
-W celach matrymonialnych?-poruszał brwiami
-W celach ratowania ci tyłka.
-Czyli nie matrymonialnych?
-Może być. Pięć minut „cioci-swatki”. Stoi?
-Stoi-zaśmiał się Mario –Ej, a mogę teraz ja rzucić tobie wyzwanie?
-A takie, że mam się bać?
-Nie… Może trochę, ale my nie gryziemy.
-Nie rozumiem?
-Pojedziesz z nami za tydzień na obóz? Jako opiekun. Co ty na to?
-Ooo, super pomysł!-dołączył się Mats
-Ale jaki obóz?
-Dla dzieci z ubogich rodzin i domu dziecka, których pasją jest piłka. Nie mają pieniędzy, żeby nawet pojechać na krótkie wakacje, a my je zabierzemy je kawałek za Koln, do lasu. Będzie też tam boisko, gdzie będziemy mogli grać. Podchody i takie tam gry.-wyjaśnił Reus, a ja na początku błądziłam spojrzeniem po podłodze, ale przecież dziwnie, jak ktoś z kimś rozmawia i nie spojrzy mu w oczy. W końcu zdobyłam się na odwagę i milimetr po milimetrze jego twarzy, aż  w końcu moje oczy spotkały się z jego. Z jego spojrzenia ciężko było cokolwiek wyczytać. Był chyba zły. Na mnie? Może na siebie? Jego wzrok był taki smutny i taki… tęskniący. Jeny, jak ja bym chciała w tym momencie do niego podejść, przytulić i powiedzieć „Dziękuję. Mimo wszystko, mimo okoliczności, pocałunek był wspaniały. Najpiękniejszy w moim życiu…i nigdy go nie zapomnę.”
-Inga?-szturchnął mnie Lewy, a ja przyłapałam się na tym, że patrzyłam zamyślona przez okno na zachodzące, letnie słońce.
-Przepraszam, zatopiłam się…yyy, wróć, zapatrzyłam...to znaczy...zamyśliłam.. i piękny zachód słońca.-wybełkotałam w końcu.
-Jasne.-zaśmiał się Robert
-A kto w ogóle jedzie?-zwróciłam do mojego przyjaciela
-Ja, Marco, Mario, Mo, Mats, Auba i Marcel. Ania wyjeżdża do Szwajcarii na przygotowania do mistrzostw, więc i tak jesteś skazana na wyjazd.
-No wiesz, zawsze mogę wrócić do Polski.
-Nie!-odezwali się równo Mario, Auba, Robert i Łukasz
-No to jadę. W końcu to wyzwanie, nie?
-No właśnie!-powiedział uradowany Mario. –Ej, a może robimy butelkę bez butelki?
-Czyli?
-My pytamy, a ty odpowiadasz. A potem odwrotnie.
-No okej…
-O! To ja pierwszy-wyrwał się Błaszczykowski –Jakie były najśmieszniejsze gadki, jak cię chłopacy podrywali w szkole?
-Najmądrzejsze pytanie świata-zaśmiałam się. –Trochę było śmiesznych sytuacji. Ja zawsze wszystkim odmawiałam albo olewałam i omijałam ich szerokim łukiem.
-A jakieś głupie gadki?
-Zadzwonię do Agaty i zapytam.-zaśmiałam się, a mnie zawtórowała reszta
-Ale tak poważnie!-odezwał się Gotze, którego pytanie musiało zaciekawić.
-O jeny… Nie pamiętam wszystkiego. Zdarzały się śmieszne momenty. Na studniówce poszliśmy z klasą do jakiegoś sporego klubu. Pomijając, że po polonezie się zmyłam do restauracji babci piec babeczki to podszedł do mnie jakiś chłopak z równoległej klasy-matematycznej- i powiedział prosto z mostu „Albo się już gdzieś spotkaliśmy, albo masz tak pospolitą twarz.”-zaczęłam się śmiać na wspomnienie sytuacji.
-Hahaha, o ludzie, jaka wtopa!-śmiał się Mo
-O! Jeszcze było „Cześć koteczku, wyglądasz zupełnie jak moja następna dziewczyna.”
-Gdzie ty chodziłaś do szkoły, że takie same cioty!-śmiał się Łukasz
-Muzycznej.
-Ooooż, nie spodziewałem się! Na czym grasz?
-Fortepianie.
-I zabójczo śpiewa!-wtrąciła Anka. Nie, błagam, nie wkręcaj mnie teraz w śpiewanie!!!
-Tak, czasem nucę, zwłaszcza jak zmywam naczynia.-przewróciłam oczami
-Podsłuchałam raz pod drzwiami jak śpiewałaś, więc wiem co mówię.
-Ania! Ty wredna paskudo!-zaśmiałam się i pogroziłam jej palcem
-Oj tam. Można powiedzieć, że w pewnym sensie dostąpiłam zaszczytu
-No. Inga śpiewa tylko wtedy, kiedy jest strasznie smutna. No albo tam sobie coś śpiewa pod nosem przy sprzątaniu.-dopowiedział Robert
-To może ja już sobie pójdę, a wy tu sobie w spokoju o mnie poplotkujcie, hmm?
-No to ty coś opowiedz. Bo chyba nie mamy co liczyć na jakąś pioseneczkę?-uśmiechnął się promiennie Kuba
-Może kiedyś. A co mam jeszcze o sobie powiedzieć? Nie lubię o sobie opowiadać, więc mnie o coś zapytajcie.-zaśmiałam się trochę nerwowo pod nosem.
-Jak długo grasz na fortepianie?-zapytał z ciekawością Auba
-Dwanaście lat.
-Wow. Długo. Nie chciałaś na czymś innym?
-Kiedyś poszłam na warsztaty nauki gitary. Pan uczył tak opornie, że prawie nic nie zrozumiałam, więc zostałam przy swoim fortepianie.
-Marco gra na gitarze, mógłby cię nauczyć, prawda Marco?-wypalił Mario do swojego przyjaciela. Spojrzałam na blondyna, a jego oczy w tym momencie napotkały moje. Cały czas się na mnie patrzy? Argh…
-Marco!-klepnął go w ramię
-Co? Tak.-powiedział wyrwany z letargu
-Co powiedziałem?
-Że Inga gra na gitarze.
-Pfyy. Wróć do świata żywych! Inga mówiła, że próbowała się uczyć…
-A, tak. Faktycznie. Przepraszam, zamyśliłem się.
-Tylko myślicielem nie zostań!-zaśmiał się Mario


I tak nam reszta wieczoru minęła na luźnej rozmowie. Około jedenastej wszyscy zebrali się do siebie. Oczywiście musiałam im obiecać, że będę na treningu. Ale przecież to dla mnie czysta przyjemność. Podreptałam do mojego pokoju i położyłam się do łóżka. Próbowałam wygonić wszystkie myśli dotyczące klubowej jedenastki. Moje misterne próby przerwało pukanie do drzwi, a za chwilę wychyliła się zza nich głowa Ani.
-Mogę?
-Jasne.-odpowiedziałam i poprawiłam się na łóżku udostępniając kawałek wolnego miejsca dla brunetki.
-Inga…-zaczęła
-Ania, nie mam zamiaru teraz o tym rozmawiać. Moje zdanie co do posiadania chłopaka się nie zmieniło i nie zamierzam go zmieniać. Mimo wszystko.
-Wszystko?-rozpromieniła się brunetka
-Tak, wszystko.-westchnęłam
-Czyli jednak coś…
-Ania, to naprawdę nie ważne.
-Jasne… W sumie to przyszłam ci pokazać zdjęcia!
-Jakie?
-No jak się przytulaliście! Myślisz żebym przepuściła taką okazję? Jeny, jak wy przepięknie wyglądaliście… Tacy zakochani…
-No, już, już… Pokaż lepiej te zdjęcia.-zaciekawiłam się. Ania odblokowała telefon, weszła w galerię i pokazała mi dwa przepiękne zdjęcia. Zabrałam od niej telefon i wpatrywałam się dość długi czas. Nie najgorzej wyszłam. W sumie i tak mnie mało było widać. Byłam mocno wtulona w chłopaka, a jego ramiona mnie trochę przysłaniały. Zaznaczyłam oba i przesłałam sobie na mój telefon. W telefonie Ani wykasowałam i oddałam jej, jej własność.
-Wykasowałaś tak piękne zdjęcia?!
-Spokojnie, są w bezpiecznym miejscu.-wskazałam palcem na telefon leżący na stoliku nocnym.
-Ale jesteś!-udawała obrażoną
-Jestem, jestem. No już leć do swojego mężulka, a nie na Reusem tu się będziesz rozczulać.
-Dobrze, już dobrze. Poza tym nie rozczulam się nad Marco tylko nad Marco i tobą. Naprawdę przesłodko wyglądacie.
-Idź już, bo nie wiesz co gadasz. Ja też już idę spać bo jutro jadę na trening z Robertem.
-Oho, to powodzenia! I Dobranoc!-powiedziała wychodząc z pokoju
-Dobranoc-odpowiedziałam i wzięłam mój telefon ze stoliczka. Otworzyłam odebrane zdjęcia i jeszcze chwilę przyglądałam się im. Naprawdę były prześliczne. Robione jakby przez profesjonalnego fotografa. Nawet jakoś Mario jest niewidoczny na kadrze. Tylko ja i On…

-Dobranoc Marco.-szepnęłam odkładając telefon, a chwilę później już odleciałam w krainę snów…








~~~





Na początku chciałam powiedzieć, że jesteście niesamowite! <3 Myślałam, że jak będę częściej wstawiała będzie jednocześnie mniej komentarzy, wyświetleń...a tu o... Dziękuję!!! :*
Już niedługo, już niedługo coś tu się zadzieje! ^^ (i nie będzie to miało nic wspólnego z relacją naszych głównych bohaterów, chociaż jednego z nich wywróci życie do góry nogami) ;)
A ja Wam życzę miłych, aktywnie spędzonych..i bezpiecznie(!) w pełni zasłużonych wakacji!
3majcie się cieplutko! :* No i zapraszam do komentowania-ostatnio staje się to moją ulubioną lekturką przez co piszę więcej lekturki dla Was :D
Buziaki!:**

14 komentarzy:

  1. Rozmowa telefoniczna z Caro bardzo mi się podobała Hahahah zresztą jak wszystko. Nie ma nic innego do powiedzenia jak : kocham kocham kocham Twojego bloga :* Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham po prostu tego bloga, piszesz tak niesamowicie, Marco i Inga są uroczy, ale w sumie Marco tak bardzo się stara, ale niech stara się dalej, musi odpokutować, a teksty masz najlepsze w XXl wieku <2
    Zapraszam do siebie
    http://borussia--forever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejunciu boski! 😍 Pozdrawiam 😃 nie będę sie rozpisywać bo mi się spać chce 😂

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ma słów by opisać twój talent *_*
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyżby Inga zakochała się w Marco? ♥
    Jejuu jaki słodki rozdział <3 Mam nadzieję, że na tym obozie jeszcze bardziej zbliżą się do siebie ;*

    Czekam na następny, pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Cu-do-wne!!! Czekam na kolejne rozdziały.

    PS. Życzę Ci wesołych, bezpiecznych i aktywnych wakacji (nie, że do czegoś Cię namawiam, ale najbardziej bądź aktywna na blogu♡ )
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaciekawiłaś mnie tym wyjazdem na obóz ;) I wgl ta sytuacja, która zmieni życie naszych bohaterów ;) A ten moment przy basenie cudowny *__* No cóż czekam na kolejną część pozdrowienia :*
    Grzeszczocholiczka

    OdpowiedzUsuń
  8. Fantastyczny rozdział. Ta rozmowa z Kloppem a później z Carolin - no cudo po porostu. Nie mogłam przestać się śmiać. Inga to mistrzyni cienkiej riposty. Ahh....i ta scena gdy się przytulali... Widać, że są zakochani. Ciekawe co wydarzy się następnego dnia na treningu i na obozie.
    Bardzo zaciekawiłaś mnie tą notką pod rozdziałem. Teraz cały czas zastanawiam się co może się wydarzyć.
    Życzę dużo weny,
    Mańka :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mam pojęcia skąd ty bierzesz te teksty, ale są świetne!
    Wygrałaś tymi rozmowami z Kloppem, a potem z Carolin XD
    A co do Marco i Ingi.. to kurcze.. ona się chyba powoli zakochuje i kto wie, jak to się dalej potoczy. Oby pozytywnie :*
    Do następnego! ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Mówiłam już, że Twoje opowiadanie jest cudowne? Nie? Chyba nie, bo jeszcze nie dodałam żadnego komentarza.
    Ale tak! Jest cudowne!
    Marco i Inga! O luju... Są tak idealni. Pasują do siebie bardzo. Ja nie wiem dlaczego Inga tak broni się przed Marco. I to jak powiedziała, że pierwszy raz całowała się wczoraj. Naprawdę chciałabym wiedzieć co myślał sobie, wtedy Marco. Był zły? Ale czemu? Chyba powinien się cieszyć...
    Jestem ciekawa uczuć Marco do Ingi. I kiedy oni w końcu znów się pocałują? Chciałabym, aby na treningu pogadali.
    Rozmowa z Carolin bezcenna. Jaka ona jest pusta... xD

    Niecierpliwie czekam na nexta, a wieczorem zapraszam do siebie na nowy rozdział ☺

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. I tak oto ogłaszam, że to najlepszy blog jaki czytałam!!!
    Rozmowa z Caro rozwaliła system :D
    Hahaha :D
    Jezu powiedz mi, aby kiedy rozkręci się coś tam no wiesz więcej pomiędzy Marco a Ingą? hihi :)
    Życzę weny i czekam na kolejny :* <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Przez calutki rozdział się śmiałam jak oszalała ! :)
    Ty wiesz jak poprawić humor nawet rozdziałem na blogu.! Rewelacja <3
    Marco i Inga, z każdym dniem zbliżają się do siebie coraz bardziej.
    I nie ukrywając, bardzo ale to bardzo mi się to podoba.
    Co ty znowu wymyśliłaś ?! Boję się co ty znowu wymyślisz.
    Ale z drugiej strony... już nie mogę się doczekać.!

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Kochana... :D
    Zakochałam się w naszej dwójce! :D Inga i Marco pasują do siebie jak dwa puzzle! :D Mogę ich tak nazywać? ^^
    Wydaje mi się, że nasza bohaterka już niedługo nie będzie potrafiła opędzić się uczuciu do piłkarza. Wgl, on jest taki słodki, uroczy i subtelny. Jak tyko pomógł Indze w basenie, już wiedziałam, że to zakończy się czymś pięknym. Myślałam, że może będzie to pocałunek, ale ten przytulas okazał się znacznie bardziej hipnotyzujący. :D
    Nasz puzzel nr 2 też zahipnotyzował się w puzzlu nr 1. ^^
    Fajnie, że Inga pojedzie z nimi na obóz. Myślę, że wtedy będzie działo się bardzo, bardzo wiele.
    Ania taki fotoreporter haha :D
    Czekam na kolejny rozdział! ♥
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Boniu kochana wstawiaj next :) bo ja do 16 to bzika dostane...:D

    OdpowiedzUsuń