Nagle usłyszałam skrzypnięcie drzwi od klubu... W pierwszym momencie pomyślałam, że to Marco. O dziwo teraz chciałam, żeby tak było…albo nie? Sama nie wiedziałam. W drzwiach stanęła Ania. Pewnie zaraz zacznie się "odpytywanie". Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.
-Chcesz jechać? Wzięłam kluczyki, nic jeszcze nie piłam...Poza tym
nie masz kluczy do domu.
-To daj mi klucze, wezwę sobie taksówkę, a ty idź się bawić.
-Ooooczywiście.-przyciągnęła i ruszyła w kierunku parkingu. Nic
nie powiedziałam, tylko ruszyłam za nią. Wsiadła na miejsce kierowcy i czekała,
aż wsiądę. Zajęłam miejsce pasażera i ruszyłyśmy. Jechałyśmy w kompletnej
ciszy. Siedziałam oparta o szybę i próbowałam zliczyć mijane latarnie. W końcu zatrzymałyśmy się w garażu.
Wysiadłyśmy z samochodu i schodkami na górę weszłyśmy do przedpokoju. Zdjęłam
buty, marynarkę i odłożyłam torebkę. Poszłam do salonu i opadłam na kanapę. W
progu stanęła Ania z butelką wina i dwoma kieliszkami. Weszła i postawiła na
stole.
-To, czy sprawa wyższej wagi państwowej?
-Nawet na skalę światową...-mruknęłam pod nosem
-Ooo, to grubo. Zaraz coś zaradzimy.-powiedziała i poleciała do
kuchni. Po chwili już stała koło mnie.
-Wódka z colą. Mocne.
-No to idealnie... Aniu, nie chcesz być tam z nimi? Kto ich
odwiezie?
-Nie, wolę poużalać się nad światem z tobą. A kto ich odwiezie?
Mnie to nie obchodzi. Powiedziałam Robertowi, że wychodzimy i ma nie zwozić
pijaczyn do nas, reszta mnie nie ob.-cho-dzi.
-No i bardzo dobrze!-powiedziałam i nalałam nam alkoholu do
kryształowych kieliszków do wina. Jeden pies, z czego się pije, ważne co. O!
***
30 minut później
-To o co tym razem poszło?
-O miłość do ojczyzny...
-Trzeba było mówić, że nie chcesz o tym gadać...
-Nie, ja mówię całkiem serio! Też mu to wypomniałam!-zaśmiałam
się. Zaczynało mi powoli szumieć w głowie
-Ty to argumenty zawsze masz najlepsze. A poza tym, co mu
nawtykałaś?
-Ooooj dużo... O! Na przykład, że jest zapatrzoną w siebie,
chamską świnią.
-Doooobrzee!-zaśmiała się równie podpita Ania -A on ci powiedział,
że jesteś okrutną jędzą? Hihi
-Właśnie nie! Wyjechał mi z tekstem, że jestem niedostępna, piękna
i jakieś tam inne pierdoły. Nie pamiętam-skłamałam. Mimo, że nie byłam już do
końca trzeźwa, cały czas jego słowa chodziły mi po głowie... "Uważam cię za pewną siebie, o silnym
charakterze choć dziwnie niedostępną i zamkniętą w sobie kobietę, za to
niewiarygodnie piękną i inteligentną..." Nie wiem czemu tak bardzo
mnie to dotknęło, przejęło. Tylko się nie zakochaj idiotko. Być może było to
kolejne kłamstwo padające z jego ust, ale pierwszy raz w życiu usłyszałam to od
osoby innej niż moja babcia, która podnosiła mnie na duchu i mówiła, że jestem
twarda i mam się nie poddawać…
-Ziemia dooo Ingi!
-Coś mówiłaś? Przepraszam, zamyśliłam się...
-Pytałam co ty na to?
-Znowu zaczęłam na niego krzyczeć, aż w końcu...-histerycznie się
roześmiałam i nie mogłam przestać
-Inga?-zaniepokoiła się lekko Ania
-Wiesz...-dopiłam do końca mieszankę wódki z colą- nasze rozmowy
zawsze muszą się...dość specyficznie kończyć.
-Czyli?-dopytywała nalewając mi trunku do kieliszka
-Czyli pamiętasz jak w Warszawie się rozryczałam jak się
pokłóciliśmy, nie?-zapytałam i opróżniłam zawartość kryształowego kieliszka
-Pamiętam, pamiętam...A teraz co?
-Nalej...
-Oo, chyba grubo, co? Walnęłaś mu w czułe miejsce czy dałaś z
liścia?-zaśmiała się Lewandowska
-Nie, gorzej. Więcej nalej...-jak nakazałam tak zrobiła. Patrzyła
na mnie wyczekującym wzrokiem, a ja do dna, jednym pociągnięciem wypiłam całą
zawartość kieliszka do wina zapełnionego wódką z colą.
-Całowaliśmy się.-powiedziałam najszybciej jak potrafiłam. Ania
wzięła butelkę po wódce, której było już na wykończeniu wzięła do ust i wypiła
z gwinta ostatnie łyki.
-Oż w dupę węża... To za to mu wylałaś kawę na koszulę..?
-No powiedzmy. Można też ująć, że wiesz, jak mówi stare niemieckie
przysłowie oko za oko...a nie, to nie niemieckie. Niemieckie brzmiałoby oko za
miłość do ojczyzny!-stwierdziłam i obie roześmiałyśmy się głośno.
-No to odpłaciłaś mu się kawą za kawę...A teraz pocałunkiem za
pocałunek?-zaśmiała się brunetka
-Ooj nie, to tak nie działa...Kurde, wyżłopałaś wszystko!
-Spokojnie, mamy jeszcze wino na deser!
-Ooo...Fantastycznie...
-A jak było?
-Ale co jak było?
-Nooo, jak się całowaliście...
-Aaa... W porządku.
-Hahahaha, jeszcze nigdy takiego określenia nie słyszałam! Ale tak
serio!
-Miło.-napotkałam znowu jej surowe spojrzenie.- Słodko, czule,
namiętnie…wymieniać jeszcze?
-UuuuuuuU, jak
słooodkooo...
-Anka!
-All you need is
love, all you need is love, all you need is love, love, love is all you
need...-zaczęła śpiewać refren piosenki Beatles'ów.
-Wiesz co, ty głupia jesteś, serio.
-Kochasz go!
-Czyś ty do reszty zgłupiała?! JA NIE KOCHAM REUSA!-mówiłam głośno
i powoli, żeby to tej jej brązowej łepetynki w końcu to doszło.
-Bo umieraa świaat na brak miłości... Cały ten świat, opada z sił,
kiedy się kończy miłość. Już tylko ty
masz taką moc, obudź się, proszę, ratuj go..-śpiewała smutno tym razem piosenkę
Sylwii Grzeszczak
-Jesteś nienormalna...
-To powiedz, co do niego czujesz.
-Ania...
-No już! Marco Reus to...
-Facet.
-Co ty nie powiesz... Dobra, jak go widzisz to....
-Żygam ze szczęścia, kurde.
-Inga! Zlituj ty się nade mną! Teraz na poważnie. Plusy Reusa.
Dobrze całuje to raz, potem..
-Skąd wiesz, że dobrze całuje?-zaśmiałam się, a Ania spojrzała na
mnie morderczym spojrzeniem.
-Dobra, okej, okej, na poważnie. Dwa.. jego oczy, spojrzenie,
uśmiech, dystans... to wszystko. Dwa.
-Yhy, jasne, dwa. To jest w sumie pięć. Teraz minusy. Przebijesz?
Haha.
-Oczywiście, że tak! Irytujący, wkurzający, złośliwy, arogancki i
w dodatku to Marco Reus, piłkarz mojej ukochanej drużyny, którego od zawsze
uwielbiałam, który ma wszystko, może mieć każdą dziewczynę, a nie jakąś
przybłędę z Polski. Ile?
-Plusów siedem, minusów cztery.
-Co?! Jak ty to liczysz? Ty pijana jesteś! Chyba na odwrót!
-Wymieniłaś no uznajmy, że cztery minusy, a potem znowu przeszłaś
na plusy!
-Nie prawda!
-Prawda! Proszę bardzo, piłkarz mojej ukochanej drużyny, od zawsze
go uwielbiałam.
-A potem coś jeszcze też mówiłam!
-To się nie kwalifikowało ani do plusów ani minusów. To co teraz?
-Napijemy się.
-To też, ale co będzie z wami?
-Nic. Będzie tak jak dotychczas. Albo i gorzej. O.
-Jak chcesz...-westchnęła i wypiłyśmy po kieliszku wina.
Tak minęło nam "x" czasu na plotkowaniu, potem zaczęłyśmy
wymyślać jakieś niestworzone historie, wino się skończyło...a potem? Potem już
nic nie pamiętam.
/Kilka
godzin wcześniej, Marco/
Cały czas nie mogę przestać o niej myśleć. Nie wiem nawet, kiedy
zjawiła się w mojej głowie, ale wiem, że nie chcę, żeby stamtąd wychodziła. Ma
w sobie coś niezwykłego, co mnie do niej strasznie ciągnie. Nigdy jeszcze nie
spotkałem takiej kobiety. Jakiej? No właśnie. Chodzącej zagadki. Dosłownie. Nie
spotkałem jeszcze osoby o tak trudnym, a zarazem nietuzinkowym charakterze.
Zaczynam się zastanawiać, co tak naprawdę do nie czuję. Jest piękna, to na
pewno, ale nie chcę jej zaciągnąć do łóżka, jak robiłem to ostatnio. Chciałbym
ją poznać bardziej, zrozumieć. A potem może zaciągnąć do łóżka… Kim ja się
stałem? Czasem sam siebie nie poznaję…
-Dzień doooobry!!!-zawył Mario przekraczając próg mojego
mieszkania
-Mario? Przecież ja dopiero co cię odwiozłem do twojego domu...
-Yhym! Przebrałem się i przyjechałem po ciebie i pojedziemy z
powrotem do mnie!
-A czemu ja sam nie mogę do ciebie przyjechać?
-Yyy, bo tak.
-Oczywiście... Jeny, ani chwili wytchnienia.
-No już, nie marudź. Ubieraj się szybko i jedziemy.
-Taaak jest....-odburknąłem pod nosem i posnułem się w kierunku
sypialni. Założyłem czarne rurki i białą koszulę, którą podwinąłem w rękawach.
Jak wróciłem, zastałem Mario rozwalonego na mojej kanapie i jedzącego żelki.
Chyba nie ma na niego mocnych. Skierowałem się do łazienki, spryskałem się
moimi perfumami i poprawiłem fryzurę.
-Łuhuu, ależ się odstawiłeś.
-Jasne, jasne. Idziemy?
-Pewno. Chodź.
***
Jakiś czas później byliśmy już w domu Mario. W tym samym czasie
przyszli też inni. Oczywiście wszyscy usiedliśmy do Fify.
-Robert, a tobie co?-zapytałem, kiedy zobaczyłem drużynową
dziewiątkę, chodzącą od ściany do ściany z telefonem w ręku.
-Nie mogę się do Ani dodzwonić, a umówiliśmy się na za dziesięć
minut pod klubem...
-To zadzwoń do Ingi. Pewnie ma wyciszony telefon, albo się jej
rozładował.
-Nie pomyślałem! Już dzwonię.
-Zrób na głośnik to się pośmiejemy! Już widzę jak cię zjeżdża!
Haha-śmiał się Piszczek.
-No na pewno...
-Albo się mi i Marco oberwie.-zaśmiał się pod nosem Götze
-Wam to na pewno!-śmiał się Robert
Jak mówili tak i się stało. Bestia. Sobie wymyśliła...
-Ej, książę, jedziemy!-wyrwał mnie z zamyśleń Łukasz, a reszta
chłopaków zaśmiała się.
-Bardzo śmieszne...-mimowolnie uśmiechnąłem się i wstałem z
miejsca.
-No, księżniczki, nadchodzimy!-powiedział radośnie Mo i w wesołych
nastrojach wyruszyliśmy spod domu Mario.
Przed klubem zaparkowaliśmy niecałe piętnaście minut później. W
środku zastaliśmy już pijanego Marcela. Jak się udało nam z niego wydusić,
przyszedł około godziny temu. Usiedliśmy na naszych stałych miejscach i
czekaliśmy na dziewczyny dyskutując..o wszystkim i niczym.. Moje rozmyślania
przerwał lekki szum na sali. Spojrzałem w kierunku błądzących wzroków moich
towarzyszy i zobaczyłam Ją. Szła w środku grupki dziewczyn. Śmiała się. Nie
mogłem oderwać wzroku od jej wyeksponowanych, pięknych, długich nóg. Widząc
ślepiących się na nią facetów, mógłbym im nieźle przywalić, ale tylko wszedłbym
na idiotę. Cholera, czy ja jestem zazdrosny?!
-Piękna, co?-wyrwał mnie z zamyśleń mój przyjaciel.
-Tak... Co? Kto?
-Zależy o kim myślisz!-zaśmiał się pod nosem i poderwał się z
miejsca.
Wszystkie dziewczyny skierowały się do swoich chłopaków i
odwrotnie. Łatwo można by było odgadnąć, że zostanę "skazany" na
Ingę, z czego w głębi ducha się cieszyłem, chyba jednak nie z wzajemnością.
Ciemnooka spojrzała na mnie lekko nerwowo i przysunęła się jeszcze bliżej Ann.
Mario chyba też to zauważył i dla rozluźnienia sytuacji przytulił je obie.
Chwilę później podbiegł do niej Mats, który podniósł ją w talii i zaczął nią
kręcić dookoła siebie. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu, widząc ją piszczącą i
wymachującą nogami. Przywitałem się z dziewczynami, ale niestety zgubiłem
gdzieś Ingę. Z kamuflażu szóstka. Haha. Usiadłem na moim miejscu, gdzie stał
jeszcze ledwo co napoczęty drink. Chwyciłem kieliszek i skierowałem w kierunku
ust. Wtedy ją zobaczyłem. Szła z Błaszczykowskimi trochę ich wyprzedając.
Akurat brałem łyk trunku, kiedy usłyszałem głos Ingi "Kochani, muszę wam coś powiedzieć.." Rozumiem, że
"kochani" tyczy się również mnie? :) "Będę matką.." usłyszałem, na co chyba z wielkiego szoku głośno
zakrztusiłem się drinkiem. Mario, mimo tego, że też był tym faktem zdziwiony
spojrzał na mnie rozbawionym spojrzeniem i znacząco poruszał brwiami. "..Chrzestną." dokończyła. Wziąłem
głęboki oddech "na uspokojenie". Jeny, już się wystraszyłem. A tak,
trzeba Kubie i Agacie pogratulować. Oczywiście pijany Marcelek od razu wypalił,
że trzeba się napić. No...ale trzeba było mu rację przyznać, w końcu nasz przyjaciel po raz drugi zostanie
ojcem.
Kątem oka zauważyłem oddalających się Ingę i Mario...
-Marco, skoczysz zamówić jakieś drinki?-spytał Piszczek
-Jasne, jakieś konkretnie?
-Nie, wybierz coś.
-Spoko..-odszedłem dość szybko i złożyłem zamówienie. Wracając
usłyszałem głosy mojego przyjaciela i Ingi. Nawet nie zauważyłem ich za
pierwszym razem. Rozmawiali…o mnie? Że powinienem ją przeprosić? Postanowiłem
podejść do nich. Potem potoczyło się już bardzo szybko. Mario wymknął się
niezauważalnie z bezsilności, a Inga zaczęła się na mnie „wydzierać”. Nie
mogłem spuścić wzroku z jej ciemnych oczu, które na mnie wnikliwie patrzyły i
pięknych, malinowych ust, które coraz wolniej zaczęły wypowiadać słowa…aż w
końcu złączyły się z moimi w pełnym pasji i namiętności pocałunku. Wiedziałem,
że nie powinienem, ale kiedyś usłyszałem, że to, co zakazane smakuje najlepiej.
I jest w tym dużo racji. Chyba to był najpiękniejszy pocałunek, wyjątkowy…W
końcu mogłem poczuć słodki smak jej ust. Mimo tego, że była przyparta do ściany,
zwinnie mi się wyrwała z uścisku i szybkim krokiem ruszyła do stolika. Po
głębokim oddechu poszedłem za nią. Akurat odwróciła się w moją stronę z torebką
w dłoni. Zdołałem tylko powiedzieć jej imię, a ona się szybko odwróciła i nim
zdążyłem się obejrzeć…miałem całą zawartość ze szklanki z mrożoną kawą na
białej koszuli. Byłem trochę zły, ale z
drugiej strony wiedziałem, że mi się też trochę należało. Chyba największą karą
jednak, jak się okazało, było dostrzeżenie łez w jej pięknych oczach. Ruszyła
biegiem w stronę wyjścia. Chciałem iść za nią, ale za ramię złapała mnie, Ania,
żona Roberta.
-Zostaw ją, ja do niej pójdę.
-Ale…-chciałem zaprzeczyć
-Marco…
-Przepraszam…idź do niej…-powiedziałem zrezygnowany. Opadłem na
siedzisko i schowałem twarz w dłoniach.
-Coś ty zrobił?-usłyszałem głos Mario. Przekręciłem głowę w jego
stronę
-W sumie to co chciałeś. Integracja pełną parą.
-Możesz jaśniej?
-…
-Ej, co się Indze stało? Ania powiedziała mi, że mam nie przywozić
nikogo do nas, bo muszą pogadać, a wcześniej Inga leciała do drzwi…-zapytał
Lewandowski i przysiadł się do nas.
-No właśnie próbuję wyciągnąć cokolwiek od Marco.
-Aha… Dobra, nie ogarniam nic. Rozumiem, że ta piękna plama po
mojej kawie ma coś z tym wspólnego?
-Jeśli chcesz odszkodowanie za wylanie kawy, to kieruj do swojej
nowej współlokatorki.
-Człowieku, możesz jaśniej, bo mnie zaraz szlag trafi. Inga cię
oblała?
-Tak.
-Czemu?
-…Miała powód.-odpowiedziałem wymijająco, bo domyślałem się, że
gdybym powiedział wszystko Robertowi by mi się nieźle oberwało.
-Ja nie wiem co ty jej zrobiłeś…ale uważaj, okej? Rozumiem, że wy
tam się sprzeczacie, w porządku… Tylko nie zrań jej. Ona potrzebuje przyjaciół.
Nigdy ich nie miała, bo… Nie ważne. Może kiedyś wam powie, ja nie mogę. Wydaje
mi się nawet, że sam nie wiem o wszystkim. Ale to cholernie wrażliwa
dziewczyna. Może i ukrywa się pod maską twardej i obojętnej…ale to tylko zmyła.
Chociaż twarda to jest, trzeba przyznać… Ile dziewczyn na jej miejscu już dawno
by podcinało sobie żyły, czy trafiły do wariatkowa, czy na cmentarz… Jeny.
Chyba za dużo wypiłem. I jeszcze nawet kawy nie mam…
-Coś jej się stało? Ktoś zrobił jej krzywdę?-wyprzedził mnie z
pytaniem Mario.
-Tak, ale to już przeszłość. I nie było tej rozmowy i nic nie
wiecie, jasne?
-Ta… Tylko, że my naprawdę nic nie wiemy.-mruknąłem pod nosem z
niezadowoleniem.
-No i dobrze. To jak, idziemy się napić?
-Wiecie co, ja wracam do domu. Poza tym nie za fajnie łazić w
białej koszuli z gigantyczną plamą po kawie.
-Spoko. Masz tu samochód?
-Tak.
-Ok. To na razie.
-No, pa-pożegnałem się z Lewym, potem chciałem zrobić to samo z
Mario, ale…
-E-e-e! Jadę z tobą!-oznajmił, na co tylko przewróciłem oczami i
ruszyłem w kierunku wyjścia.
Po kwadransie byliśmy już w moim mieszkaniu. Zdjąłem koszulę,
wrzuciłem ją do pralki, a w zamian założyłem jakiś pierwszy lepszy t-shirt.
Wróciłem do salonu i usiadłem koło mojego przyjaciela.
-Nie chciałeś gadać przy Robercie, więc teraz mów mi o co chodzi.
-Ty to jesteś… No dobra…
-Czekaj.-przerwał mi- Wezmę naszą ulubioną wódkę i wszystko mi
opowiesz.-powiedział z przyklejonym uśmiechem. Po chwili wrócił z butelką i
kieliszkami w rękach.
-Polska wódka na czarną godzinę!
-Ale to nie jest czarna godzina.
-Czyli co, nie pijemy?-zapytał z udawanym rozżaleniem i smutkiem w
głosie. Ostatnio Robert nam z Polski po flaszce przywiózł i Mario się
rozsmakował. Cóż, byle by nie na dłużej.
-Powiedziałem tylko, że to nie jest czarna godzina. Nie
powiedziałem, że nie pijemy.
-Argh! I za to cię uwielbiam mój najcudowniejszy przyjacielu. A
teraz opowiadaj swojemu najulubieńszemu Mario jak na spowiedzi co tam się
działo jak poszedłem.
-Nie ma co tu dużo opowiadać. Całowaliśmy się.-powiedziałem, a tym
razem Mario zakrztusił się przełykanym trunkiem.
-Nie no, stary… Nie spodziewałem się… Integracja. I jak tam
wrażenia?
-Bardzo przyjemne. Bardzo.-uśmiechnąłem się pod nosem na wspomnienie
naszego pocałunku.
-Osz ty… To faktycznie integracja. Co ty znowu myślałeś?!
Dziewczyna na jedną noc?! To zły adres, nie uważasz? Robert sam mówił…
-Mario, tak wiem, wiem co Robert mówił. I nie chciałem jej
zaciągnąć do łóżka…tylko po prostu pocałować…
-Ty!
-Co?
-Ty!
-No co?!
-Ty się chyba nie zakochałeś, co?!
-Nie! No proszę cię. Nie. To nie dla mnie.
-Taa… To co, pijemy?
-Pewnie, najlej.
-Ale będzie kac…-westchnął mój przyjaciel nalewając wódki do
kieliszków.
-Raz się żyje.
-O. Bardzo dobrze mówisz. Polać..,a nie, już ci nalałem. To
zdrowie!
***
Kochane, dzisiaj ja taka spóźniona z informowaniem-ale mam usprawiedliwienie! I to nie byle jakie o! Cuudowne spotkanie z cudowną Anią Lewandowską <33 Mam zdjęcie, mam autograf^^ Rewelacyjny wywiad, mega motywacja... Ania rozwaliła system: -Ile ważysz? -Pomidor. :)) A teraz tak na szybko ogłoszenia parafialne-dzisiaj WYJĄTKOWO-ważne:))) Skoro mamy wakacje (no prawie, ale to formalność:D) i skoro ja mam zapas rozdziałów (23) na całe dwa miesiące postanowiłam iż...
W wakacje rozdziały
będą pojawiały się 2 razy w tygodniu w:
-środy
-soboty
ok. godziny 16.
buziaki
:**
O mamo! Rewelka! :) Masz talent do pisania opowiadań. :) najpierw kami, teraz Marco...jestem zachwycona. :) obiecuję, że będę zaglądać tu prawie codziennie i postaram się wszystkie rozdziały motywująco komentować. :)))) Twój wielki powrót jest naprawdę ogromny! :D teraz tylko do szczęścia brakuje mi powrotu SG na stałe... ;) Pozdrawiam, Julaa :)))
OdpowiedzUsuńWoW! cudo! :) rozdział świetny. ciągle miałam uśmiech na twarzy czytając go. :D już się nie mogę doczekać następnego. :)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło, Madzix :)))
Mówiłam kiedyś jak ja uwielbiam Twoje opowiadania? Jeśli nie to właśnie to mówię, a jeśli tak to się powtórzę. ;) Po prostu GENIALNE! :D Chciałabym tak cudownie pisać opowiadania jak Ty... :) ostatnio wzięło mnie na wspomnienia...chciałabym Ci jeszcze raz podziękować za motywację do pisania opowiadania i wygląd bloga. :)) będę Ci wdzięczna do końca życia. :) pozdrawiam i już nie mogę się doczekać kolejnej części. ;)
OdpowiedzUsuńSG
Oj uważaj, bo potraktuję dosłownie do "do końca życia" :D A ja jak już mówiłam miliony razy-nie ma za co! <3
UsuńGenialne?...no bez przesadyzmu :)
Ps. Ogarnia ktoś co tu się dzieje z czcionkami w komentarzach? :< Ustawione jest tak jak w tekście... Trzeba się będzie trochę pobawić ;-;
Oooo jeejciu! Zakochali się !!! <3333 Ale mega haah :D A co do rozdziału to dialogi genialne:D Po prostu jesteś znakomita i ten blog jest znakomity ;* Pozdrawiam i czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńNajlepsze opowiadanie jakie czytam :* Cieszę się że będą rozdziały pojawiały się częściej :* a co do rozdziału? Kocham, kocham, kocham jak zawsze heh
OdpowiedzUsuńHahahah kocham Cię! Za ten rozdział i za każdy poprzedni :D Nie wiem, jak Ty to robisz, ale są genialne!
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że to się tak potoczy, w sensie tak ze spokojem. Myślałam, że będzie jakaś awantura pod klubem, że Robert się jednak dowie i sprzeda Reusowi liścia i w ogóle, że będzie źle. A tu taka cisza i pojechali się napić :p
Ale ja już znam te zaprzeczania ich obojga, a po Reusie to w ogóle widać, że się zakochał i przed najlepszym przyjacielem tego nie ukryje, choćby nie wiem jak mocno próbował. Wszystko się wyda!
Jak przeczytałam końcową część notki pod rozdziałem, byłam wielce ukontentowana (wtf), że w wakacje nie będę musiała czekać na rozdział cały tydzień! Chociaż 3 dni to też długo. Ale to o wiele lepsze wyjście :D
No cóż, nie mogę się doczekać rozwoju akcji w następnym rozdziale i tego wielkieeeego kaca. Pozdrawiam ♡
Oj jeszcze się trochę podzieje...I nie będzie to miało związku z Reusem!;))
UsuńBtw. Do czego to doszło, żebym ja czytała komentarze ze słownikiem w ręku?! :D
ukontentować
1. dawniej: zadowolić kogoś;
2. ukontentować się - dawniej: odczuć zadowolenie
Dziękuję bardzo^^
No nie wierzę - Reus zakochał się w Indze! Mimo że zaprzecza to widać na kilometr. A i Inga też coś do niego czuje. Wspaniale!
OdpowiedzUsuńJak przeczytałam notkę pod rozdziałem to uśmiech nie schodził mi z twarzy :) Rozdziały dwa razy w tygodniu! Huraaaaaaaa!
Jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczą się ich losy. Pewnie jeszcze dużo namieszasz.
Pozdrawiam,
Mańka
Jejku!! Wspaniały rozdział :D
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym by oboje doszli do porozumienia. Chociaż, a ich nienawiść jest z jednej strony dość zabawna i nadaje fajnej atmosfery temu opowiadaniu. Mimo i tak jestem za tym by byli razem! W końcu są zakochani. To widać i czuć :D
A ta pijacka rozmowa z Anią była wspaniała. Już nie mogę się doczekać, co będzie jak ich Robert zobaczy.
Czekam na następny!
Buziaki ♥
Jedy.Jak pięknie*_*Marco i Inga.Ładnie by razem wygladali;3.Rozdział cudeńko.Cieszę się,że będą częściej rozdziały się pojawiały.Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńA więc zacznę od tego że zaspałam chyba ! Nie zauważyłam poprzedniego rozdziału. :/ Przepraszam Kochana <3 Ale nadrobiłam i już wszystko wiem. Rozdział cudowny ! A impreza na prawdę niezła. hahaha Marcel <3 Cieszę się że tak się stało, że Marco pocałował Ingę. Czekałam na tą chwilę długo. :) Ale mam nadzieję że to dopiero początek romansów między tą dwójką. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Buziaki. <3
OdpowiedzUsuńKochana co do Ani masz racje ! Nie byłam w Gdańsku, ale byłam na dwóch treningach w Warszawie i udało mi się z nią pogadać. Świetna osoba :D ach ten Marco i Inga ... mam nadzieje, że pogadają, a nie dziewczyna będzie go unikać. Super rozdział i super info. Buziaki
OdpowiedzUsuńWiem... jestem spóźniona, ale najpierw była szkoła, potem znajomi i troszkę zamieszania, ale już jestem, są też wakacje, więc postaram się bywać tutaj regularnie i na bieżąco z każdym rozdziałem. :))
OdpowiedzUsuńCo do powyższego dzieła, niesamowicie mi się podoba!
Czyżby i Inga i Marco wpadli w sidła Amora? :D
NIE WIERZĘ W ŻADNE ICH SŁOWO, ODNOŚNIE ICH UCZUĆ WZGLĘDEM SIEBIE NAWZAJEM!
Zastanawia mnie, co musi się wydarzyć, by otrzeźwieli i przyznali się przed samymi sobą, a potem jedno przed drugim do swoich uczuć?
Czekam na kolejny rozdział! ❤
Buziaki! :*
Haha oni caly czas chleją debile
OdpowiedzUsuńkocham