***
-To co, wszystkie gotowe?
-Tak!
-Noo, pięknie! Chodźcie dziewczyny, zdjęcie zrobię.-poleciła Ania,
a my ustawiłyśmy się przy niej koło lustra. Wszystkie miałyśmy na sobie żółte
sukienki, czarne buty i dodatki. Makijaż też podobny. Jak klony.
-Piękne!-spojrzała na ekran swojego iPhona i od razu wstawiła
zdjęcie na Instagrama z podpisem #BorussenSisters♥
-To jedziemy?
-Jasne. A wyślesz nam, to sobie też wstawimy, okej?
-Ciężarnej się nie odmawia!
-Widzisz Agatko, teraz możesz wszystko!-zaśmiałam się
-Ty, racja. Ewuniu, mogłabyś polecieć jeszcze szybko po wodę dla
mnie?
-A wypchaj się kochana!
-Wiesz co?! Kiedyś ci to wypomnę! I nawet na zdjęciu cię nie
oznaczę!
-To wtedy ci go nie polubię!
-Kurde, szczwana jesteś. To coś innego potem wymyślę!
-Oczywiście!-zaśmiała się serdecznie Ewa.
Po niecałych dziesięciu minutach dojechałyśmy na miejsce. Zostawiłyśmy samochody na parkingu obok i zwartą grupą weszłyśmy do klubu. Na nasz widok, ochroniarz od razu przepuścił nas bez kolejki. Przeszłyśmy przez ciemny korytarz. Jedyne oświetlenie dawały halogeny w podłodze ustawione rzędem. W końcu weszłyśmy na dużą salę równie ciemnych kolorów. Lampy rzucały mocne światło na sam środek parkietu, tworząc poza nim kameralny wystrój. Od razu wszystkich oczy skierowały się prosto na nas. No tak, nie codziennie się zdarza, że do klubu wchodzi grupa kobiet wyglądająca praktycznie jak klony w żółto-czarnych strojach. Puszczałyśmy między sobą roześmiane spojrzenia. Poszłyśmy na drugi koniec sali, gdzie znajdowały się miejsca dla vip'ów. Tam siedziała cała drużyna z opadniętymi szczękami.
-Cześć!-przywitałyśmy się chórem.
-Witamy, witamy pięknie panie!-wyszczerzył się Łukasz i wszyscy
wstali przywitać swoje partnerki. Już się bałam, że będę skazana na Reusa, ale
na szczęście stałam koło Ann, więc Mario przytulił nas dwie na raz.
-Dzięki, uratowałeś mnie.-zaśmiałam się
-Czyżby Inga bała się bliskiego spotkania trzeciego stopnia z Marco
Reusem?-zaśmiał się Mario
-Nie, ale chyba bardzo lubisz swojego przyjaciela, prawda?
-No tak, a co?
-Bo on by tego spotkania mógł nie przeżyć.
-Oj bez przesady.
-To było bez przesady. Z przesadą to by było, gdybym powiedziała,
że wypruję mu flaki.
-Przerażasz mnie, dziewczyno. Ale..
-Iiinga moja piękna!-wydał się na pół sali Mats, poderwał mnie z
ziemi i okręcił dookoła siebie.
-Poostaw mnie!!!!-piszczałam, a całe towarzystwo zaczęło się
śmiać.
-Widzicie dziewczyny. Nie było nas i z tego smutku aż się upili, a
teraz są szczęśliwi jak małe dzieci.
-E-e-e! My..njiiic njje.piliśmy.
-Tak, zwłaszcza ty Marcelku.
-No bo ja tu naaaaajbaardzie tfrzeźśfffwy jestem...
-Oczywiście!-zaśmiałam się
-Marcel przyszedł na 18:30 i trochę namieszał wszystkiego, a że ma
słabą główkę, to rezultaty są takie..jakie są..-wyjaśnił Leitner
-To co, po kolejeczce?-zapytał Mats
-Taaaaaaaak!-wydarł się pijany Marcel
-Marcelowi już chyba wystarczy, co?
-Inguniu moja droga, ale my dzisiaj przecież pijemy za twoje
zdrowie!
-Marcelku mój drogi, ale ty już tyle wypiłeś, że ja do końca życia
będę zdrowa i szczęśliwa.
-To wypijmy za jeden dzień dłużej!-powiedział wesoło, a ja opadłam
na klubową kanapę z bezsilności.
Kątem oka zobaczyłam uśmiechniętych, idących w naszym kierunku Błaszczykowskich.
Agata stanęła pod ścianą, a Kuba do mnie podszedł.
-Inga, możesz na sekundkę?-uśmiechnął się do mnie
-Jasne, a coś nie tak? Zaczynam się bać..
-Nie, wszystko w porządku, nie masz czego. Chodź.-zaśmiał się Kuba
i oboje skierowaliśmy się do Agaty.
-Chciała mnie pani widzieć,
a więc jestem i melduję się.
-Spocznij szeregowy! Haha. Chciałam...
-My.
-Co?
-ChcieliśMY-poprawił żonę Kuba
-A, no tak. Chcieliśmy cię poprosić, żebyś została matką chrzestną
dla naszego dziecka.
-Ja? Ale...
-Nie chcesz? Jeśli tak to zro...
-Nie, nie, bardzo mi miło, że akurat mnie o to prosicie, ale ja po
wakacjach wracam do Polski...
-Ale przecież będziesz nas odwiedzać, prawda?
-No jasne! Co to za pytanie.
-Czyliiii?
-Czyli czuję się zaszczycona, że mogę zostać chrzestną waszego
dziecka.-uśmiechnęłam się szeroko i przytuliłam Agatę potem Kubę.
-A właśnie, gratulacje! Agatkę już uciskałam i teraz ty padniesz
moją ofiarą-zaśmiałam się i jeszcze raz mocno przytuliłam blondyna
-Dziękuję, dziękuję.
Idziemy im powiedzieć?
-Pewnie!
Ruszyliśmy w stronę naszych miejsc.
-Kochani, muszę wam coś powiedzieć-zaczęłam, a wszystkie
spojrzenia skierowały się na mnie. -Będę matką...-spojrzałam na ich miny. Lewy
usiadł, Götze opadła szczęka, a Reus zakrztusił się drinkiem.
-...Chrzestną -dokończyłam, a z przodu mnie usłyszałam
odetchnięcie, głównie Roberta
-My zaraz zawału dostaniemy przez ciebie... A czyją?
-A to już głos oddaje innym -posłałam oczko Błaszczykowskim,
którym uśmiech z twarzy nie schodził i przysiadłam się koło Roberta
-Będziemy mieli dziecko. Drugie.-oznajmił dumnie Kuba. Potem falom
gratulacji nie było końca. A co na koniec powiedział Marcel?
-Trzeba to opić!
-Zaczynasz dobrze gadać! Weź ktoś poleć zamówić!-polecił Robert
-Inga, możemy pogadać?-podszedł do mnie Mario
-Jasne Mario, coś się stało?
-W cztery oczy.
-Pewnie. Chodź.-wstałam i poszliśmy w kierunku ustronniejszego
miejsca niedaleko baru.
-Inga...Ja wiem...Kurde.
-Mario, głęboki oddech i prosto z mostu
-Dobra. Chodzi o ciebie...nie, źle jeszcze raz. Bo jesteś dla mnie
jak przyjaciółka, siostra...Po prostu bardzo cię lubię, ale bardzo lubię też
Marco i...chciałbym, żeby bliskie mi osoby przynajmniej się lubiły, przyjaźniły…
-Przecież nic nie stoi na przeszkodzie!
-C-co?-spojrzał na mnie zbity z tropu.
-No tak! Czy ja mówię nie?
-To dlaczego się unikacie?
-Ja caały czas czekam.
-Na co?
-Na normalne zachowanie i zwykłe przepraszam!
-Za co ja mam cię przepraszać?!-nagle z nikąd wyłonił się Marco
Reus we własnej osobie.
-Noż nie dość, że podsłuchuje czyjeś rozmowy, to jeszcze głupiego
udaje. To już drugi powód do przepraszania.
-Inga..-upomniał Mario, ale ani ja, ani Reus w tym momencie nie
zwracaliśmy na niego uwagi
-Poszedłem zamówić drinki...
-No proszę, jaki uczynny!
-Ja stąd idę. Mam dość-powiedział Mario, wyminął nas i wrócił do
stołu
-Czego ty ode mnie oczekujesz, co?
-Zwykłego, cholernego przepraszam!
-Za co?!-zapytał z lekką irytacją patrząc mi prosto w oczy
-Za miłość do ojczyzny! Cholera jasna! Czy ty masz sklerozę, czy
uważasz mnie za wielką debilkę?!
-Nie, uważam cię za pewną siebie, o silnym charakterze choć
dziwnie niedostępną i zamkniętą w sobie kobietę, za to niewiarygodnie piękną i
inteligentną.
-Przestań sobie robić jaja! Jesteś okropny! Potrąciłeś mnie, przez
ciebie mam zniszczoną moją ulubioną bluzkę, wyśmiałeś mnie, a co najważniejsze i najgorsze nie
przeprosiłeś! Tu już nie chodzi o moją zniszczoną bluzkę, ale o to cholerne
przepraszam! I jeszcze z wyrzutem do mnie, że to niby przeze mnie?! Nie masz
uczuć, wrażliwości! Okropna, zadufana w sobie, chamska, gburowata świnia...-zaczęłam
mu wyrzucać wszystko, choć chyba dość za ostro go potraktowałam.
W pewnym momencie złapałam się na tym, że zaczynam coraz wolniej mówić i coraz głębiej zatapiać się w jego morskich oczach, które z sekundy na sekundę stawały się coraz ciemniejsze. Nawet nie zauważyłam, kiedy nasze usta złączyły się w delikatnym, ale za to pełnym pasji pocałunku, który stawał się coraz bardziej nachalny, namiętny, zaborczy... Gdybym nie była przyparta do ściany, złamały by się pode mną nogi. Czułam się tak niesamowicie... Jakbym latała. Odpłynęła na daleką, rajską wyspę...A zdrowy rozsądek...chrzanić zdrowy rozsądek.
W pewnym momencie złapałam się na tym, że zaczynam coraz wolniej mówić i coraz głębiej zatapiać się w jego morskich oczach, które z sekundy na sekundę stawały się coraz ciemniejsze. Nawet nie zauważyłam, kiedy nasze usta złączyły się w delikatnym, ale za to pełnym pasji pocałunku, który stawał się coraz bardziej nachalny, namiętny, zaborczy... Gdybym nie była przyparta do ściany, złamały by się pode mną nogi. Czułam się tak niesamowicie... Jakbym latała. Odpłynęła na daleką, rajską wyspę...A zdrowy rozsądek...chrzanić zdrowy rozsądek.
W końcu obojgu nam zabrakło oddechu. Dosyć niechętnie oderwaliśmy
się od siebie. Czułam się jak w amoku, na haju...Za wszelką cenę omijałam
szukające spojrzenie Marco. Wyrwałam się z jego uścisku i pobiegłam do stolika.
O dziwo siedzieli przy nim tylko Ania z Mario i o czymś dyskutowali. Kiedy
tylko mnie zobaczyli rozmowy ucichły. Wzięłam do ręki moją kopertówkę i kiedy
już zaczynałam zawracać, przede mną pojawił się Marco.
-Inga...-zaczął. Chwyciłam zza siebie pełną szklankę jakiejś
cieczy, która po chwili znalazła się na nieskazitelnie białej koszuli blondyna.
Jak się okazało kawa z lodem. Chyba jednak szczęście mi dzisiaj sprzyja.
-Ochłoń trochę..-powiedziałam lekko łamiącym się głosem i wyszłam
szybkim krokiem z klubu mijając tańczące pary.
W końcu "dobrnęłam" do wyjścia. Zawiało mnie dość
chłodne powietrze jak na czerwcową pogodę.
Wzięłam głęboki oddech i z całej siły wypuściłam powietrze. Co jakiś czas
przejeżdżały samochody. Nagle usłyszałam skrzypnięcie drzwi od klubu...
CDN...
CDN...
~~~
Przed wstawieniem przeczytałam ten rozdział...
W przybliżeniu moja reakcja:
Osobiście jestem z niego dumna i zadowolona-a jak Wam
się spodobał? A może nie spodobał? :D Kto się domyślał obrotu sprawy?Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednią częścią<3 Jesteście przekochaane<33 Jednocześnie nie mogę się doczekać Waszej opinii na temat tego rozdziału!:) Kolejna część dopiero 19.06-tak, tak potrzymam Was trochę w niepewności kto za naszą Ingą wybiegł-jakieś typy? Czekam na Wasze opinie! <33 Buziaki!!! :**
Jak można kończyć w takim momencie i jeszcze kazać tyle czekać, przecież to jest chamstwo :D Cieszę się, że w końcu coś się wydarzyło między Inga a Marco :D nie rozumiem dlaczego ona oblała go ta kawa, przecież się nie opierała. Mam nadzieję, że to właśnie Marco za nią wyszedł i że sobie wszystko wyjaśnia i będzie po prostu sielanka :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział :)
Pozdrawiam, Wero
Trzeba przyznać, że potrafisz trzymać człowieka w niepewności. Zakończyć w takim momencie i kazać czekać tydzień na kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńDomyślałam, że na tej imprezie wydarzy się coś szczególnego, ale nie sądziłam, że dojdzie do pocałunku pomiędzy Ingą i Marco. Szkoda, że dziewczyna wybiegła z klubu. Wydaje mi się, że chciała tego pocałunku. Cały czas mam nadzieję, że pomiędzy nimi będzie miłość.
To bardzo miło, że Kuba i Agata poprosili Ingę, aby została matką chrzestną. I powtórzę się kolejny raz: świetne dialogi!
Kto wyszedł z klubu? Marco, Mario, Robert a może jakieś zboczone, nachalne pijaki? Oby nie!
Pozdrawiam i życzę dużo weny,
Mańka :)
Jest mega ;) kocham =D
OdpowiedzUsuńNo to się porobiło :* Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :*
OdpowiedzUsuńO matko już nie mogę się doczekać następnego.
OdpowiedzUsuńBoski rozdział <3 Dlaczego trzeba tyle czkać na next?! :'( :P
OdpowiedzUsuńP.S. Nawalony Marcel rozwala system :D
Co by tu powiedzieć... :D Po cichutku liczyłam na coś takiego, ale szczerze mówiąc, nie robiłam sobie większych nadziei, że doprowadzisz ich do pocałunku! Co swoją drogą wyszło Ci świetnie :D Podoba mi się ta dziwna atmosfera między Ingą i Marco, to będzie ciekawa znajomość ;)
OdpowiedzUsuńNie mam idealnej pewności, ale w 90% jestem przekonana, że za Ingą wyszedł Marco albo Mario. Albo też Ania, bo siedziała z nimi przy stoliku :D
Cudny rozdział, masz prawo być z niego zadowolona! I ja tak samo nie mogę się doczekać następnego! Pozdrawiam ♡
Ochocho! Ta końcówka była mega ostra, :D Podobała mi się.
OdpowiedzUsuńDlaczego oboje nie ustąpią? Przecież życie składa się z wielu kompromisów. Nie mogę dojść do porozumienia?
A ten pocałunek? Dowodzi, że Inga nie jest obojętna Marco. I bardzo mi się to podoba. ♥ A ta mrożona kawa z pewnością ostudzi jego rozgrzane myśli. :) Jednakże nada uważam, że Inga postąpiła zbyt emocjonalnie. :)
Czekam na kolejny! :*
Buziaki! :*
Przepraszam! Przepraszam, że dopiero teraz komentuje ale w szkole mam tyle sprawdzianów, że prawie wzroku z książek nie podnoszę. Dobrze, że jutro już wystawiają oceny i koniec tej mordęgi...
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału...To po prostu wielkie WOW! Cudowny <3 Mówiłam Ci kiedyś, że masz talent? Ogromny! Czyta się z taką przyjemnością, lekkością. :D Czekam na następną część i postaram się ją od razu skomentować. ;)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na XI. www.sylwiailiber.blog.onet.pl
SG