Trzy rodziny…
Dwa różne światy…
Miliony różnic…
~1998 r.~
-Tato, gdzie mama?-zapytała mała dziewczynka o brązowych oczkach i takich samych, kręconych włoskach.
-Niech cię to nie obchodzi.-odparł siedzący na fotelu przed telewizorem mężczyzna po trzydziestce otwierając kolejną puszkę piwa.
-Dlaczego?-dopytywała się mała, tuląc do siebie swojego ukochanego misia.
-Niech cię to nie obchodzi!-ryknął zrywając się z fotela, wyrwał misia z małej rączki dziewczynki i wyrzucił przez okno na ulicę, przez którą właśnie przejeżdżał samochód.
-To był mój miś!
-Ojej, tylko się nie popłacz. A teraz zejdź mi z oczu!-ponownie usadowił się w fotelu i sięgnął po swoją nowo napoczętą puszkę piwa.
Dziewczynka wybiegła z pokoju do ogrodu, gdzie przecisnęła się przez płot i była już w zadbanym ogrodzie sąsiadki. Weszła po dwóch stopniach i zapukała w szklane drzwi. Zza nich wychyliła się uśmiechnięta twarz.
-Cześć kochanie, co się stało?
-Tata wyrzucił Mourice’a!-poskarżyła się i rozpłakała się na dobre. Kobieta wzięła ją na ręce i mocno przytuliła.
-Zaraz znajdziemy Mourice’a i twój miś pójdzie do doktora, doktor go zreperuje i będzie czuł się świetnie.
-Naprawdę?-uśmiechnęła się radośnie, niezdarnie ścierając łzy z policzka.
-Oczywiście! Tylko miś będzie musiał zostać już u mnie, żeby potem mu się nic nie stało.
-No dobrze. To idziemy po Mourice’a?
-Pewnie. A zrobimy sygnał karetki?
-Taak! Iiiiiooo-iiiiooo- wyła radośnie dziewczynka i obie ruszyły ku drzwiom wyjściowym.
***
-Mamo! A Mela zabrała mi mój samochodzik!
-Bo on mi zabrał Ken’a no i teraz Lola nie ma swojego chłopaka!
-Mamo, pomożesz mi odrobić tą matmę?-wyjrzała zza drzwi najstarsza dziewczynka.
-Synku, oddaj Melanie Ken’a, a ty mu oddaj mu samochodzik, zgoda?
-No dobra, dobra. Trzymaj go. A teraz oddaj mi mój samochód.
-No masz, skoro musisz.-odpowiedziała z wyrzutem dziewczynka i wyciągnęła rękę z zabawką w stronę brata. Chłopiec o jasnych włosach odebrał ją i pobiegł w kierunku swojego pokoju, by za chwilę rzucić samochód w kąt i zabrać piłkę.
Chwilę później zbiegł ze schodów dzierżąc piłkę w ręce i poszedł do kuchni, gdzie na około trzydziestoletnia kobieta przyrządzała obiad.
-Mamo, idę poćwiczyć rzuty do ogrodu i poczekać na tatę.
-Dobrze, a może byś dał trochę tacie odpocząć, co? Wróci zmęczony po pracy…
-Dla mojego wspaniałego synka zawsze znajdę czas!-powiedział radośnie mężczyzna zamykając za sobą drzwi. Odstawił teczkę na podłogę, powiesił marynarkę, a chwilę później chłopiec wskoczył mu na ręce.
-Tata!!!
-Cześć Marco. Leć do tego ogrodu, synku, a ja się szybko przebiorę i zaraz do ciebie dołączę.
-Super! To biegnę! Tylko szybko się przebierz, bo będę od ciebie nie o sto, ale o dwieście razy lepszy!-zaśmiał się radośnie i popędził w stronę drzwi wychodzących na ogromny ogród.
***
-Ma-ma.-odezwał się siedzący na kolanach kobiety dwuletni chłopiec.
-Jurgen, słyszałeś?
-Tak.-odpowiedział uśmiechnięty mężczyzna i pogłaskał syna po krótkich włoskach.
-Brawo, synku.-powiedziała blondynka całując dziecko w głowę.
-Widzisz, mówiłem, że będzie piłkarzem. W końcu wcześniej zaczął chodzić. Wywiady są mniej ważne.
-Oj przestań już. Ciągle ta piłka i piłka.
-Przecież to moja pasja. Czy mogę w domu porozmawiać z własną żoną o czymś poza dzieckiem?
-Nie przesadzaj. Pobaw się chwilę z małym, a ja przygotuję obiad.-podała dziecko mężowi i odeszła w kierunku kuchni.
-Mieliśmy dzisiaj ciężki trening, wiesz maluchu? Trzeba jakoś zarabiać na te twoje pieluchy. Mógłbyś być trochę bardziej oszczędny? Jak tata wygra mecz i więcej zarobi, to dam ci znać, dobra?-zaśmiał się mężczyzna, a zawtórował mu dziecięcy chichot.
Inne wychowanie…
Inne wspomnienia…
Inne historie…
A gdyby tak…
Ich drogi…
~2010~
-Chyba to już wszystko.-westchnęła wysoka brunetka o zgrabnej sylwetce.
-Nareszcie.-uśmiechnęła się starsza kobieta. –Mówię ci, ptaszynko, od razu odetchniesz z ulgą. Nikt nie będzie mógł się czepiać, bo od jutra jesteś pełnoletnia. Odetniesz się od tego wszystkiego, uspokoisz, wyciszysz.
-Może masz rację…
-No już, głowa do góry! Od jutra zaczynasz dorosłe, spokojne życie.-uśmiechnęła się szczerze kobieta i przytuliła do siebie dziewczynę.
-Chyba tak. Będziesz mnie odwiedzać babciu?
-No pewnie! Aż będziesz mnie miała dość.
-To dobrze.
-Kocham cię, kochanie. Już po wszystkim. To już się skończyło, nigdy nie wróci.
-Masz rację. Oglądamy jakiś film?
-Niech zgadnę, skoro Borussia dzisiaj nie gra, to „Śniadanie u Tiffany’ego” trzydziesty pierwszy raz?
-Trzydziesty drugi. Skleroza się komuś zaczyna!-zaśmiała się słodko dziewczyna i poszła po płytę DVD.
***
-Proszę państwa! To niebywałe! Stadion oszalał! Piękny, czysty gol w ostatniej minucie! Kibice w euforii tak jak i piłkarze! Trener Klopp musi być w tej chwili szalenie dumny ze swojej drużyny, a najbardziej ze zdobywcy decydującej bramki! Proszę państwa! Borussia Dortmund znowu, znowu wygrywa Ligę Mistrzów! Kolejny raz pokazali swoją siłę i nieprzewidywalność. Marco Reus! Marco Reus! Skandują zgodnie kibice na trybunach nazwisko bohatera finałowego spotkania. Marco Reus! Dwa do jednego dla Borussii! Zawodnicy Bayernu Monachium zeszli właśnie z boiska zagryzając zęby. Proszę państwa! Marco Reus! Bramka w osiemdziesiątej dziewiątej minucie! Niesamowite! Jeżeli ktoś w tej chwili włączył telewizję powtarzam! Borussia Dortmund wygrała puchar Ligi Mistrzów za sprawą bramek dwóch najlepszych przyjaciół jak i zawodników: Mario Gotze i Marco Reusa!
-Stary! Jesteś wielki!- objął przyjaciela Mario Gotze
-Ty też! Gdyby nie twoja bramka było by cały czas 1:1, nie? Nie rozumiem, dlaczego więc wszyscy uważają, że „jestem wielki”.
-Oj nie filozofuj, bo ci to nie wychodzi. Twoja była po prostu szokiem. No dobra, dobra… Najważniejsze, że wygraliśmy!
-A oto nasi mistrzowie ceremonii!-zaśmiał się wchodzący do szatni Robert Lewandowski.
-Brawa dla nich, brawa dla nich, a jeszcze większe, bo stawiają kolejkę dla całej drużyny!-zawtórował Mats Hummels.
-Chyba w twoich snach!-odparował Gotze
-A tu cię zaskoczę, bo jeszcze bliżej! To tylko dwie przecznice dalej!
-Nie wykręcimy się stary.
-Też doszedłem do tego wniosku.
-No już, już przebieramy się!
-Już uciekacie?-wszedł do szatni dumny trener
-Marco z Mario stawiają!
-Zostaliśmy zmuszeni!
-Oj, dzieciaki drogie… Tylko nie świętujcie za dużo, bo jak znowu jakiś do mnie zadzwoni i powie „Mamo, a Marcel grzebie mi w mojej szufladzie z gaciami” to macie jutro na szóstą trening, jasne?
-Tak jest! Drodzy koledzy! Dzisiaj grzebiemy w skarpetkach!
-Tak jest!-odpowiedzieli chórem wszyscy zawodnicy Borussii Dortmund, a zaraz potem roześmiali się głośno.
-Już widzę te nagłówki „Skacowani zawodniczy Borussii Dortmund na konferencji prasowej”… Dobra, przesuwam dziennikarzy na po jutrze. A telefon w nocy wyłączam.
-Jest pan moim najulubieńszym trenerem na świecie!
-Kevin, a ty już coś piłeś, przepraszam bardzo?
-Jeszcze nie, trenerze! Ale na samą myśl mi się fajniej robi!
-Z kim ja pracuję! Chłopcy, byliście dzisiaj naprawdę świetni.
-Wiemy, wiemy. Już pan mówił. A na dłuższy wykład przygotujemy swoją cierpliwość na trening.
-Ja wam dam! Na treningu! Moja cierpliwość zaczyna niebezpiecznie mrugać czerwonym światełkiem z napisem „ERROR”, więc już mi stąd zjeżdżać.-zaśmiał się trener i opuścił szatnię podopiecznych.
***
-Tato, możemy pogadać?-stanął w drzwiach gabinetu ojca blondwłosy chłopak
-Jasne, siadaj.
-Widzisz… No właśnie, widzisz.-wskazał na swoją nogę w gipsie. –Chyba nie odziedziczyłem w genach po tobie grania w piłkę…
-To tylko kontuzja. Przecież nawet najlepszym się zdarza.
-Ale nie w tak łatwy sposób. Ja… Ja nie widzę się dalej jako piłkarz. Wiem, że pokrywałeś we mnie nadzieje, ale nic z tego nie będzie. Chciałbym być prawnikiem. Patrzyłem już na jakieś studia. Spodobała mi się uczelnia w Hamburgu. Z internatem. Jest jedną z najlepszych… Co o tym myślisz?
-No cóż. To twoje życie. Nie mogę mówić ci co masz zamiar robić, to twoja decyzja. A ja mogę tylko powiedzieć, że będę z ciebie dumny jak ukończysz ją z wyróżnieniem. A skoro to twoje marzenie, to przecież trzeba je spełniać.
-Serio? Dziękuję. Szczerze mówiąc miałem trochę stracha przed tą rozmową…
-Ojca się boisz?-zaśmiał się serdecznie mężczyzna. –Ale chyba będziemy sobie czasem razem grać?
-No pewnie. Nawet na mecze czasem będę przyjeżdżał.
-No ja myślę!
-Mark, Jurgen, obiad!-usłyszeli dobiegający z dołu damski głos.
-Już idziemy!-odpowiedzieli razem z uśmiechem.
Zbiegły się…
51°29′33,3″N 7°27′06,6″E
„Signal Iduna Park”
Ich życie wywróciło by się o 180°…
A gdyby się nie spotkali?
A gdyby się minęli?
C.D.N…
~~~
Witam Wszyystkich! :)
Mam nadzieję, że prolog chociaż w pewnym stopniu przypadł Wam do gustu i będziecie ciekawi kolejnej części.
A jeśli już o częściach mówimy-będą pojawiały się przez najbliższy czas regularnie-w soboty. Dzisiaj wyjątkowo prolog w poniedziałek (mam nadzieję, że 11-stka poszczęści;) )
Jestem bardzo ciekawa waszych opinii!
Komentujcie-jestem otwarta na wszelkie rady, wskazówki:)
Miłego wieczorku! ;)
Bardzo fajny rozdział :* Już nie mogę doczekać się pierwszego rozdziału :* Czekam z niecierpliwością na niego i zapraszam do siebie http://droga-do-milowci.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo! :* Mam nadzieję, że nie zawiodę! A nad Twoim blogiem trochę posiedzę,niestety nie uda mi się dzisiaj całego pożreć, bo tonę w projektach i sprawdzianach...Do jutra mam nadzieję nadrobię całość!
UsuńJeszcze raz dziękuję za miłe słowa :**
Miłego wieczoru!:)
Zaczyna się bardzo ciekawie. :D Czekam na pierwszy rozdział. :)/. Reusowa
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :-)
OdpowiedzUsuńSuper! Bardzo mnie zainteresował. Czekam z niecierpliwością na I rozdział. :D
OdpowiedzUsuńJestem! :)
OdpowiedzUsuńMi prolog bardzo przypadł do gustu, bo przedstawia bohaterów, ale jednocześnie zbyt wiele nie zdradza. Będzie ciekawie :)
Jak przeczytałam o 'grzebaniu w gaciach i skarpetkach', to śmiałam się dobre parę minut :D Tak właśnie wyobrażam sobie atmosferę w szatni Borussii!
Cieszę się, że zaprosiłaś mnie na swojego bloga i będę wdzięczna za informacje o kolejnych rozdziałach. Jednocześnie pod koniec m-ca ponownie zapraszam do siebie :)
Pozdrawiam ♡
Jestem! :)
OdpowiedzUsuńMi prolog bardzo przypadł do gustu, bo przedstawia bohaterów, ale jednocześnie zbyt wiele nie zdradza. Będzie ciekawie :)
Jak przeczytałam o 'grzebaniu w gaciach i skarpetkach', to śmiałam się dobre parę minut :D Tak właśnie wyobrażam sobie atmosferę w szatni Borussii!
Cieszę się, że zaprosiłaś mnie na swojego bloga i będę wdzięczna za informacje o kolejnych rozdziałach. Jednocześnie pod koniec m-ca ponownie zapraszam do siebie :)
Pozdrawiam ♡
Uhuhu :)
OdpowiedzUsuńG-E-N-I-A-L-N-Y BLOG JAK I ROZDZIAŁ :***
Wpadłam przypadkiem i ZOSTAJE do końca ♥
Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach na moim blogu? Oczywiście o ile to nie problem :)
http://milosciniewybierasz.blogspot.com
No to dużoooo wenyyy kochana <333
Pozdrawiam i do następnego :* ♥
Wspaniały prolog. Opowiadanie zaczyna się bardzo ciekawie. Już nie mogę doczekać się pierwszego rozdziału. Mańka
OdpowiedzUsuńWow! Zakochałam się od pierwszego zdania i na pewno będę tu częstym gościem!
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny i ślę pozdrowienia :*
PRZYBYWAM I TU! zapowiadałam ze będę musiała obczaić twoje inne dzieka sztuki, wiec oto i jestem<3 nie pójdzie mi to tak szybko jak z poprzednim, bo szkoła... ale będę się starać szczególnie, ze czuje w kościach, ze to będzie SZTOSIK
OdpowiedzUsuń