Ledwo co przekroczyłam próg, a poczułam jak unoszę się do
góry. Ktoś podniósł mnie za ramiona, a druga osoba chwyciła za nogi.
-Czy wy chcecie, żebym zawału dostała? W ogóle możecie mnie
postawić?
-Dwa razy nie!- wyszczerzył się Gotze trzymający mnie za nogi,
a ja tylko przewróciłam oczami.
-A możecie mi chociaż powiedzieć, gdzie mnie niesiecie?
-Nie po raz trzeci.-odpowiedział roześmiany, tym razem
drugi.
Zadarłam głowę i zobaczyłam Marco we własnej osobie. Spisek jakich mało!
W tym momencie spojrzeliśmy sobie w oczy. Zobaczyłam TE oczy. Oczy, które tak
bardzo zapamiętałam. Nie, błagam niech to nie będzie prawda… Jeszcze ja go chodzić nauczę…a przynajmniej
odpłacę mu się jeszcze kiedyś kawą. Na bluzce oczywiście. Chwilę później znaleźliśmy się w łazience.
Prysznice. Cholera jasna! Houston, mamy problem!
-Eeee! Nie żeby coś ale nie mam ciuchów na przebranie, a
prysznic wezmę u Lewandowskich!
-Oj nie, kochana. Tak łatwo ci to nie ujdzie. Weźmiesz
ją?-skierował się Gotze to mojego drugiego „oprawcy”, który momentalnie mu
przytaknął. Mario postawił moje nogi, a wtedy próbowałam się rzucić do
ucieczki, jednak niestety na marne. Marco złapał mnie mocno w pasie i
przerzucił sobie przez ramię.
-Puszczaj! Kurde, Reus!-krzyczałam i zaczęłam obkładać
pięściami plecy chłopaka.
-Nie bij mojego kochanego Marco! Czy on ci coś
zrobił?-udawał wkurzonego Mario
-Oj żebyś wiedział, żebyś wiedział…-odpowiedziałam ostro, a
chwilę potem poczułam zimne strugi wody spływające po mnie…
***
-Ej, a może byśmy zrobili dzisiaj jakąś imprezę i oblali
przybycie naszej nowej koleżanki?-powiedział wesoło Nuri
-Nuri, serio? Jakbyś mógł czasami mniej celnie dobierać
słowa byłabym bardzo wdzięczna… Chyba już moja osoba została wystarczająco
oblana.-powiedziałam wchodząc przemoczona do suchej nitki.
-Matko, co ci się stało?-podszedł do mnie przebrany już
Lewandowski.
-Zapytaj tych dwóch osłów.-wskazałam za siebie na
wchodzących właśnie do szatni, również mokrych Mario i Marco.
-Jeny, dzieci drogie co wam odbiło?
-Pod lodowaty prysznic mnie wrzucili.-powiedziałam z
wyrzutem, a chwilę potem złapałam lecący w moją stronę ręcznik od Piszczka.
–Dzięki Łukasz.
-No bo…my… No, taki tam, chrzest!-wytłumaczył Gotze
-A wy czemu jesteście mokrzy?
-Wypadek przy pracy.-odpowiedział tym razem Marco
-No, czyli lekcje Anki na marne nie poszły.-zaśmiał się Lewy
i puścił mi oczko.
-Chyba samouczek Chucka Norrisa dla początkujących.-stwierdził
Mario z kwaśną miną i poszedł do swojej szafki, a za nim poczłapał Marco.
-No, to Ania będzie dumna. Idziemy?
-Okey.
-A co z tą imprezą?-dopytywał się Mats
-Przepraszam was, ale dzisiaj nie dam rady. Jestem padnięta.
Jeżeli wam pasuje, to może jutro?
-Nie, spoko. Ja też bym w sumie nie mógł przyjść, bo
obiecałem Lisie zabrać ją na kolację. Ale dla mnie jutro okej, a dla
was?-zapytał reszty Mo. Reszta mu przytaknęła.
-No to do jutra!-pomachałam ręką i wyszliśmy z szatni.
/Marco/
No i proszę jaki ten świat mały. Dziewczyna, na którą
wpadłem, okazała się przyjaciółką Lewandowskich. Swoją drogą okazała się
całkiem sympatyczna, miła i zabawna. Zamknąć najęty dziób Mario to nie lada wyczyn…
Z resztą mnie też się oberwało. Coś czuję, że będzie ciężko. Ale może warto?
Może się okazać dobrą przyjaciółką.
-Marco, brachu!-skoczył mi nagle Mario na plecy.
-Słucham cię, przyjacielu.
-Jadę do ciebie, wiesz?
-Już tak. A mama ci pozwoliła?
-A żeś dowalił. Ale sorry stary, moim mistrzem od dzisiaj
jest Inga.
-No proszę. Zaiskrzyło?-zaśmiałem się
-Proszę cię, puknij się w głowę. Ale jak my już przy tym
temacie, to właśnie miałem cię Ciebie o to samo zapytać.
-Mario…
-Tak, tak mam na imię. Ale serio pytam, bo ona coś mówiła,
że się już wcześniej poznaliście?
-Mario sobie pododawał i wyszło mu co wyszło.
-To o co chodzi bo nie ogarnąłem tego?-zapytał mój
przyjaciel, kiedy wsiadaliśmy do mojego samochodu.
-A bo wpadłem na nią ostatnio i wylała na siebie całą kawę i
się wściekła.
-Oooo, grubo. Ale wiesz, kto się czubi, ten się lubi.
-Mario, proszę cię…
-Twoje życzenie zostało przyjęte pomyślnie. –powiedział
niczym poczta głosowa.
-Dobra, wysiadamy.-oznajmiłem, kiedy po kilku minutach jazdy
zaparkowaliśmy w garażu mojego domu.
-Zimne piwo i Fifa?
-A jak!-zaśmiałem się i skierowaliśmy się do drzwi
wejściowych.
/Inga/
Robert zaparkował na podjeździe pięknego, ciemnobrązowego
domu. Nie spodziewałam się takiego po Ani i Robercie. Bardziej nastawiałam się
na prosty, klasyczny, polski dom z czerwoną dachówką, ale im dłużej mu się przyglądałam,
tym jednak coraz bardziej dostrzegałam w nim charaktery małżeństwa
Lewandowskich.
-Będziesz tak stała i się śliniła, czy może
wejdziesz?-wyrwał mnie z zamyśleń Robert stojący przy drzwiach
-Eeej, ja się nie ślinię!
-No przecież wiem. Chodź już.-zaśmiał się piłkarz i otworzył
drzwi.
-Tak szybko jesteście?-zapytała Ania krzątając się po kuchni
-Tak, Inga rozwaliła wszystkich na łopatki i trener uznał,
że już nic z nas dzisiaj nie wydusi.-zaśmiał się Robert i pocałował żonę na
przywitanie
-Oj, tam, bez przesady.
-No błagam! Ja cały czas z tych brwi nie mogę! –roześmiał się
Robert i rzucił się na kanapę
-Jakich brwi? Czyich?
-Hahahha Mario!-odpowiedział nie mogąc powstrzymać śmiechu
Lewandowski
-Brwiami Mario? Jezu, coś ty wymyśliła?
-No bo mnie zagadywał i przeciągał trening, inni chcieli
grać no to musiałam mu coś powiedzieć. Poza tym jeszcze gadał od rzeczy o
gwiazdach i newsach z kozaczków, klapek, kapci, pantofelków, ameb, wiesz o co
chodzi.
-Wiem, wiem, ale co to ma wspólnego z brwiami
Mario?-dociekała
-A od kiedy są razem? Kto? Twoje brwi!- naśladował Robert,
po czym buchnął kolejną salwą śmiechu
-Hahahahaha, nie wierzę! Dobre!-śmiała się Anka i podeszła
mnie przytulić
-Ty jesteś cała mokra! Co ci się stało?
-No, jeszcze nie wyschło… Dwóch debili mnie pod lodowaty
prysznic wyniosło.
-Kto?
-Mario i Marco.-odpowiedział za mnie Robert –Ale spokojnie
kochanie, oni też wyszli do połowy mokrzy. Jak to określił Mario, samouczek
Chucka Norrisa.
-No, no, nieźle. A czym się jaśnie panom naraziłaś na taką
karę?
-Domyśl się!
-Mario to wiem, a Reus?
-O nim, to lepiej nie wspominaj, moja droga…
-Ooo, a co jest?
-Niiiiic, po prostu dotrzymuję obietnicy.
-Robert, weź zostaw te garnki i sprawdź czy cię w salonie
nie ma!-skierowała do Lewandowskiego „testującego” smak obiadu. –Jakiej
obietnicy?
-Nie pamiętasz? Mówiłam, że będzie miał przerąbane?
-Ale to facet od kawy…
-Nooo właaaśnie… Dodaj. Jaki wyszedł wynik?
-O żesz ty, tylko nie mów, że wtedy Reus oblał cię kawą!
-Brawo mistrzu! Bigo!
-Co Reus?-wtrącił się Robert
-Salon jest tam, drogi mężu.-wyszczerzyła się w uśmiechu
Ania i wskazała mu na kanapę.
-Nooo, to co na obiad?
-Gołąbki a’la ja!-odpowiedziała dumnie
-Mmm, brzmi pysznie.
-Poczekaj aż tu pomieszkasz trochę, to ci się przeżre, że ja
cię nie mogę!-krzyknął z kanapy Robert
-Poczekaj, bo jeszcze tak pomarudzisz i sam będziesz sobie
gotował…
-Jajka w mikrofali!-wtrąciłam się, na co Anka roześmiała się
głośno, a po chwili do niej dołączyłam
-Nie no, baaardzo śmieszne, boki zrywać.
-Jak nie jak tak!-powiedziałam przez łzy, co wywołało
kolejną salwę śmiechu Ani
-Paskudy jedne… A powiecie komuś jeszcze, to poproszę Marco
z Mario i wylądujecie pod zimnym prysznicem.
-Jak mnie oblejesz zimną wodą, to następnego dnia spodziewaj
się pierwszych okładek we wszystkich brukowcach na temat twoich popisów kulinarnych.
-Hahaha, a dzień przed, gwiazdą pudelków będzie Marco?
-Oczywiście!-zaśmiałam się triumfalnie.
Chwilę później usłyszałyśmy rozmowę Roberta,
jak się domyśliłam, z Marco.
-Błagam stary, zabierz mnie stąd i uciekamy. Ja zaraz życia
nie będę miał!
-[…]
-No te, te wiedźmy!
-Żoną twoją jestem!-krzyknęła do niego przez śmiech
-Jedna z nich podaje się za moją żonę! A druga i tak jest
sto razy gorsza! Ona wie nawet o tym, że próbowaliśmy z Piszczem jajko ugotować
w mikrofali!
-[…]
-Ej, no nie śmiej się! To nie jest śmieszne!
-[…]
-Halo? Reus, debilu, weź się ogarnij…
-[…]
-Dobra, za piętnaście minut będę. Nie, nie mów Mario! I przestań
się wreszcie nabijać…
-A obiad?-znowu wtrąciła się brunetka
-Jeszcze obiadem chce mnie otruć… Mi zamówcie Margarittę.
Cześć.
-Słucham? Co ty będziesz jadł na obiad?-zapytała podchodząc
do niego grożąc palcem
-Margarr…rynę?-spojrzał z chochlikami w oczach na żonę.
-Aaa, to muszę się do laryngologa wybrać. Mój kochany mąż
przecież nie żarł by jakiejś pizzy, prawda kochanie?-powiedziała udawanym
słodkim głosikiem.
-Oczyyywiiście.-odpowiedział z przyklejonym uśmiechem.
Małżeństwo zaśmiało się do siebie, po czym czule pocałowali.
-Ale wy się kochacie…-westchnęłam po wyjściu mojego
przyjaciela
-Noo… Ty też tak kiedyś...
-Nie. Mnie to się nie tyczy!-przerwałam jej
-Jaaasne. Jeszcze zobaczysz. Celibatu przez całe życie nie
dasz rady utrzymać. Haha. Smacznego.-postawiła przede mną apetycznie
wyglądające danie
-Yhyy. Dzięki… Chyba własnym jadem się nie otrujemy, nie?
-Hahahaha, chyba nie!-zaczęła śmiać się Ania.
-Pyszne było.-powiedziałam wkładając ostatnie naczynia do
zmywarki. –Ale jutro ja gotuję obiad.
-To w końcu pyszne, czy niepyszne?
-Bardzo pyszne, tylko chcę tu coś robić, a nie żerować i
wyjadać wam wszystko z lodówki.
-Inga, bo cię strzelę. Daj spokój. Są wakacje, a ja tu
ciebie zaprosiłam z własnej, nieprzymuszonej woli. Gdybym nie chciała, bym tego
nie robiła. Zaczynasz już dzisiaj bredzić… A właśnie! Pokoju ci nie pokazałam.
Chodź!-pociągnęła mnie za rękę i skierowałyśmy się ku schodom.
Znalazłyśmy się w dość długim korytarzu.
-Tu jest gościnny… Wiesz, czasami po imprezie połowa jest
nie do życia, więc o ile jeszcze są w stanie chodzić, to tu ich transportujemy…
-No tak.. Czyli i tak ten pokój jest zazwyczaj pusty,
nie?-zaśmiałam się.
-Haha, tak. Są tak zalani, że śpią na jednej stercie na
podłodze. Raz Kuba zasnął w szafie! Oj, to było! Zanim zasnął, przez dobre dwie
godziny krzyczał „Zuzanno, otwórz mi drzwi do krainy marzeń! Chcę być twoim
księciem! Zostaw dla mnie tego Aslana, mam większą grzywę i tak!”-ryknęła
śmiechem Lewandowska
-O mamo… To nieźle tu
balują…
-Spokojnie, nie ma ich tak często. Poza tym są też u Reusa,
Gotze i Leitnera.
-Toś mnie uspokoiła…
-O, a to twoje królestwo.
Drzwi obok to łazienka. A naprzeciwko druga łazienka.
-Dwie łazienki naprzeciwko siebie?
-Yhym. Robert stwierdził, że musimy mieć dwie, bo się za
długo grzebię. Potem to i tak ja na końcu na niego muszę czekać.
-No cóż, takie życie, kochana… Wow, piękny ten pokój…
-Podoba ci się?
-No pewnie! Jak na kibica Borussii, marzenie!
Dziękuję!-powiedziałam radośnie i przytuliłam przyjaciółkę.
-No dobra. To się rozpakuj spokojnie, łazienkę ci pokazałam.
Ja zrobię to samo i padam do łóżka. Sorry, ale jestem padnięta dzisiaj… Pomóc
ci z rozpakowaniem?
-Nie, nie ma potrzeby. Ja chyba też się od razu rzucę do
łóżeczka. W końcu jutro chłopacy zapraszają na imprezę.
-O matko… Dobij tu człowieka… No nic. Tym bardziej trzeba
się wyspać. To papaa!-rzuciła wychodząc z mojego pokoju.
Postanowiłam wziąć się za odpakowanie, na razie, mojej
pierwszej, ogromnej walizki. Po niecałej godzince pierwsza walizka była
całkowicie pusta, a rzeczy poukładane w ogromnej szafie. Poszłam do łazienki
znajdującej się obok mojego pokoju i wzięłam odprężający prysznic. Przebrałam
się w wcześniej przygotowaną piżamę i wróciłam do mojego nowego pokoju.
Usiadłam na łóżku i stwierdziłam, że zadzwonię jeszcze do babci. Po trzecim
sygnale odebrała.
-Halo?-usłyszałam jej głos w słuchawce. Aż się cieplej na
sercu zrobiło
-Cześć babciu, to ja…
-Ooo, Inga! Doleciałyście bezpiecznie? Spotkałaś kogoś z
Borussii? Pewnie jutro albo po jutrze spotkasz, bo dopiero co przyjechałaś, to
pewnie jeszcze się dopiero tam oswajasz..-zalała mnie masą pytań.
-No to może po kolei… Doleciałyśmy bez problemów i
pojechałyśmy z lotniska prosto na Idunę, na trening do Roberta i poznałam
wszystkich z Borussii, włącznie z samym trenerem. Przemiły człowiek, wiesz?
-A widziałaś Marco i Mario?-dopytywała się dalej. Trzeba
było przyznać, że była chyba największą fanką duetu Gotzeus.
-Oho… Poznaliśmy się aż za dobrze-zaśmiałam się pod nosem.
–Jak trening skończyli to wzięli mnie na ręce i wrzucili mnie pod zimny
prysznic.
-Hahaha.. I dobrze! A coś ty tam znowu narobiła?
-Dlaczego od razu niby ja?
-Oj, kochanie, za dobrze cię znam!
-Nooo… Chyba tak! Mario mnie dręczył…no, zagadywał, bo mu
się grać nie chciało i wymyślał…
-I wtedy ty…
-Aaaaa tam…coś tam o jego brwiach napomknęłam.-powiedziałam,
na co po drugiej stronie usłyszałam śmiech.
-Jesteś nieobliczalna. Do Gotze? Do samego Gotze tak?
-Yhym!
-Jesteś niemożliwa… A Marco? Powiedziałaś mu, że używa
więcej żelu niż Ronaldo?
-Haha, nie. Jeszcze nie! Ale przy najbliższej okazji nie
omieszkam! On, to ma już przekichane do końca życia.
-Łoo mamo, a co zrobił?
-Masz tą bluzkę, którą ci podrzuciłam z Anią?
-No właśnie teraz miałam ją wybielaczem spryskać, a co z
nią?
-To Marco wtedy na mnie wpadł.
-Nie żartuj! Rety! To ja tą bluzkę w ramę oprawię i nad
łóżkiem wieszam!
-Daj spokój! Haha. Możesz ją nawet wyrzucić.
-A w życiu! To jest teraz moja bluzka i będę z nią robić co
chcę.
-Okeeeej! A co tam u ciebie?
-A po staremu. Nie jesteś zmęczona przypadkiem?
-Trochę tak. Właśnie sobie siedzę w moim żółto-czarno-szarym
pokoiku na łóżeczku w piżamce.
-Ooo, to śliczny pokój! To idź się porządnie wyśpij. I
uściskaj ode mnie Marco i Mario! I pana Kloppa też możesz!
-Dobrze, dobrze ..ale co do pierwszego, to nie obiecuję.
-No to trudno! Będzie żałował, że taki zaszczyt go ominie.
-No właśnie!.. Dobrze, to wtedy do usłyszenia.
-Pewnie. Śpij dobrze, kochana.
-Ty też! Kocham cię, papa.
-Ja ciebie też. Dobranoc, papa.
Po rozmowie z babcią na twarzy miałam wielki uśmiech. Zawsze
tak na mnie działa. Od dziecka. Jak do niej przychodziłam, płakałam,
wystarczyła tylko jej obecność, a od razu robiło mi się lepiej. Odłożyłam
telefon na komodzie, przykryłam się kołdrą, a po chwili odpłynęłam w krainę
Morfeusza…
~~~
Koniec Bundesligi... 7 miejsce w tabeli, odejście Kloppa, koniec kariery Kehl'a, odejście Ilkay'a...
Zmiany, zmiany, zmiany...
3mamy jeszcze kciuki za finał DFB Pokal. Nie ma innej opcji, niż wygrana!
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze!:) Aż chce się jeszcze więcej pisać. Dostaje się takiego kopniaka, że piszesz, piszesz i przestać nie możesz :D No i jeszcze te piękne 2000 wyświetleń... <3
Przypominam, że w niedzielę o 12:00 będzie piąta część, a w niej m. in. "integracyjne śniadanko wg. Ingi", "inspekcja" Lewandowskiej oraz ciekawa wymiana zdań pewnych osób...:)
A teraz trochę szpanu i ...szpanu oraz może jeszcze trochę..szpanu.:D
A mianowicie, mój cudny motyw przeglądarki:))) Mam z niego zaciesz już trzeci dzień:D
A teraz trochę szpanu i ...szpanu oraz może jeszcze trochę..szpanu.:D
A mianowicie, mój cudny motyw przeglądarki:))) Mam z niego zaciesz już trzeci dzień:D
Uwielbiam ;) =D
OdpowiedzUsuńŚwietne! Mam takie pytanko. Ponieważ nie należę do osób zbyt cierpliwych Wstawiłabyś rozdział szybciej?! Proszę( oczy kota ze Shreka)
OdpowiedzUsuńWszyscy na pewno będą szczęśliwi!
Niestety trzeba się uzbroić w cierpliwość;) 31.05 ważna data- bez części nie może się obejść!:) Ale może będę dodawać dwa razy w tygodniu? Środy i soboty? :)
UsuńNo dobra...i tak nic nie zdziałam. Może przy Tobie nauczę się cierpliwości?
UsuńGdy czytałam ten rozdział śmiałam się jak głupia do ekranu komputera. Świetne dialogi! Zaczynam odliczać czas do niedzieli. Ciekawe co Inga powie Reusowi żeby mu dogryźć. Dużo weny życzę, Mańka.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział jak zawsze z resztą Kocham twojego bloga. Takie pytanie jak ustawiłaś sobie taki motyw przeglądarki?
OdpowiedzUsuńTo jest na przeglądarkę google chrome. Musisz wejść w ustawienia->wygląd->pobierz motywy-> [szukaj w motywach]-marco reus i się pojawia jako pierwszy, darmowy ;)
UsuńKocham :*
OdpowiedzUsuńMoja kochana, najcudowniejsza ! Ale żeś się też rozpisała no ! :) Ale to dobrze bo miałam co czytać <3 Blog po prostu cudowny, no zakochałam się wręcz :* Nie mam pojęcia jak ty to robisz, że piszesz takie cudeńka. Inga i Reus już mi się podobają te sprzeczki. A Mario? Hahaha nie mogłam z niego. Na prawdę boki zrywać ! <3 Jesteś wspaniała i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ! Buziole ! :*
OdpowiedzUsuńechteeliebee.blogspot.com :)
No rozdziałek świetny.*_*Czy szykuje się jakiś romansik?;3.No to życzę weny i czekam na następny.😊
OdpowiedzUsuńRozdział cudny hah :D Jeszcze się nie spotkałam z takimi dialogami jak na twoim blogu i muszę przyznać ,że te dialogi mi się podobają hah:D Mazur wydaję się być fajna i myślę że namięsza w życiu Mario oraz Marco ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
No no moja kochana teraz to ja błagam jak najszybciej o nexta :D haha
OdpowiedzUsuńMarco hmm no no zobaczymy moze coś z tego bedzie .... Iga jest szalona oj szalona piękna kobitka haha
Ale z brwiami i tak bomba:D czekam na next buziole
Ale ty cudnie piszesz! *_*
OdpowiedzUsuńBtw, gdyby mnie takie ciacha pod prysznic wrzuciły to bym nic przeciwko nie miała :P
Buziaczki :*****
Na początku bardzo, bardzo, bardzo przepraszam, że nie komentowałam!
OdpowiedzUsuńMiałam to zrobić wczoraj jak wróciłam z zawodów, ale aby przyjechałam padłam! Dosłownie :D
Także nadrabiam :)
Kochana moja :* Rozdział jest przecudowny!!!
Ja już od samego początku trzymam kciuki za Marco i Ingę <3
Goetze rozwala po prostu system :P
Czekam na kolejny, ale już usycham z ciekawości.
Weny przede wszystkim i do następnego :*** <3
Trafiłam! :D Zastanawiałam się jeszcze, czy to przypadkiem nie Lewy do spółki z Reusem uwziął się na Ingę, ale ostatecznie zostałam przy Goetze i się nie pomyliłam :p
OdpowiedzUsuńBędę się powtarzać pewnie jeszcze z milion razy, ale KOCHAM TWOJE DIALOGI! Gotowanie jajka w mikrofalówce, 'oblewanie' przybycia, brwi, otrucie obiadem i cała reszta... No nie można się nie śmiać :D
I jeszcze jedno uwielbiam - to, w jaki sposób rozwija się znajomość Ingi i Marco. Niby wolno i ostrożnie, ale jednocześnie jest śmiesznie i sympatycznie. Nic na siłę, co nie oznacza, że nie ciekawi mnie ciąg dalszy, dlatego jestem na bieżąco i dziękuję, że mnie informujesz :)
Tymczasem około południa zapraszam do mnie i pozdrawiam! :)