/Marco/
Zadzwoniłem do domu trenera. Czułem się jak ostatni dupek.
Bo w sumie tak się zachowałem. Przerażenie sięgnęło zenitu, kiedy napisała mi,
że wyjeżdża. Nie wybaczyłbym tego sobie, gdyby wyjechała na zawsze z Dortmundu
przeze mnie. Przełożyłem bukiet róż do ręki i kiedy ponownie chciałem nacisnąć
przycisk dzwonka drzwi otworzyły się a w nich stanął Klopp.
-Dobry wieczór, jest…
-Jest.-odpowiedział i
przepuścił mnie w drzwiach. Wszedłem do przedpokoju i obejrzałem się za siebie.
Zamknął drzwi i spojrzał się na mnie wzrokiem, z którego nie mogłem nic
wyczytać.
-Chodź do kuchni.-rzucił krótko. Tam jest Inga? Obawiam się,
że czeka mnie długa rozmowa z trenerem i nie będzie miała ona podłoża
zawodowego.
Przeszliśmy bez słowa przez salon i usiedliśmy w kuchni przy
stole. Na blacie położyłem róże.
-Ja…-zacząłem nie do końca wiedząc co powiedzieć
-Chcesz się czegoś napić? Woda, herbata, sok?
-Może woda.
-Akurat nie ma.-stwierdził i usiadł naprzeciw mnie. Spojrzał
na mnie spode łba a chwilę później roześmiał się głośno. –Twoja mina była
bezcenna. –klepnął dłonią stół nadal się śmiejąc i wstał nalać mi wody. Sam
zaśmiałem się z siebie.
-Inga mi powiedziała, więc nie musisz układać sobie
przemowy. –powiedział stawiając przede mną szklankę z wodą. –Ale i tak mamy do pogadania. Bo powiedziała
mi też o tym co się stało. I wisisz mi koszulę bo mam kołnierzyk ubrudzony
tuszem do rzęs.
Spuściłem głowę i zupełnie nie wiedziałem co powiedzieć.
Płakała. Przeze mnie. Co za głupia sytuacja.
-Mogę do niej pójść?
-Nie.-stwierdził pewnie. –Zależy ci na niej?
-Bardzo. Nie spałem przez całą noc. Jestem na siebie
cholernie zły przez to co sam z resztą odwaliłem. Zamiast z nią porozmawiać
obraziłem się jak głupie dziecko. Nie mam pewności przecież, że miedzy nią a
tym całym Tobiasem się coś wydarzyło. Powinienem jej całkowicie ufać i nie czuć
się zazdrosnym, ale… Tak bardzo mi na niej zależy, że swoim zachowaniem
wszystko psuję. Jeśli ona mi nie wybaczy to…
-Marco. Popełniacie błędy. Oboje. Z tego co wiem Inga też
powiedziała coś głupiego i do teraz ma sobie za to złe i myśli, że to przez to
cała ta sytuacja. Nie zamierzam bawić się tu w pośrednika, jesteście dorośli i
takie rzeczy powinniście wyjaśniać sobie sami, ale… Widzę, że jesteście w sobie
oboje bardzo zakochani i bardzo wam na sobie zależy. Tobie na Indze i na
odwrót. Do wszystkiego podchodzicie zbyt emocjonalnie. To widać. Zacznijcie
powoli, na spokojnie. Musicie się wiele o sobie nauczyć. Nie mam oczywiście
tutaj nauki anatomii nie myśl sobie, Reus. –pogroził mi palcem powstrzymując
uśmiech. –Chodzi mi o wasze charaktery, zachowania, przyzwyczajenia. Pogadajcie
szczerze, o wszystkim co wam leży na sercu. Inga nigdy nie miała chłopaka,
jeśli idzie coś nie tak to ona myśli, że to już koniec. Myślę też, że ma
strasznie niską samoocenę i nie do końca czuje, że naprawdę jesteś tym jej
chłopakiem… Jak już musisz.-dodał przewracając oczami, co wywołało u mnie cichy
śmiech, ale zaraz znowu powróciła powaga. –Musisz z nią porozmawiać…
-Rozmawialiśmy o tym.
-Musisz jej to powtarzać. Musicie stworzyć taką więź, której
nic nie rozerwie. Na razie widzę zwykłą niteczkę, która może za mocniejszym
szarpnięciem pęknąć. Musicie zacząć od
tego sznurka aż będzie sznur, drut czy stalowy pręt… Poetycko, no nie?
-Ymm… Oczywiście.-odparłem z uśmiechem.
-No. Marco, posłuchaj.-podrapał się po głowie myśląc o czymś
–Bądź dla niej dobry. Nie zrań jej. Ona potrzebuje bliskości. Straciła bardzo
ważną osobę i…
-Wiem. –przerwałem mu. –Inga jest bardzo ważną osobą w moim
życiu, kocham ją i chcę być przy niej zawsze. Zrobić wszystko żeby była
szczęśliwa, bo jej uśmiech jest dla mnie największą nagrodą i szczęściem.
-Oj, Marco. –wstał z miejsca, postanowiłem zrobić to samo.
–Ty wiesz, że jesteś dla mnie jak syn. Chcę dla ciebie jak najlepiej. Ale
wiesz… Inga to córka.
-A.. No tak.-zaśmialiśmy się oboje
-Nie chciałbym stawać nigdy po jednej ze stron. Chcę waszego
szczęścia. A jeśli to ma skutkować twoim ciągłym nachodzeniem…
-Mogę ją zabierać do siebie, żeby ciągle nie nachodzić.
-Ależ w życiu! Bo ja wiem co tam będziecie wyprawiać. Tu mam
większą kontrolę.
-Przecież wiesz, że…
-Oj wiem, próbuję odtworzyć rolę zgorzkniałego ojca
stającego na straży swojej córki. Ostatnio i tak mi wytknęła, że zrzędzę jak
baba po dziewięćdziesiątce, więc niech ma. Siarę przed chłopakiem.-zacząłem się
śmiać. Tylko Inga mogła tak powiedzieć.
-Nie chcę jej skrzywdzić, nie masz się o co martwić.
-Wiem. Powodzenia.-z uśmiechem objął mnie, a potem popchnął
w stronę schodów. –Idź idź, bo ci księżniczka uśnie. A z tym wychodzeniem…
-To żartowałeś.-odpowiedziałem na co trener zaśmiał się i
puścił oczko.
Stanąłem w korytarzu tylko… Który to pokój Ingi? No tak,
debilu, może te drzwi, spod których wychodzi lekkie światło.
/Inga/
Stał tam. Ubrany w podkoszulek i
narzuconą na nią koszulę w kratę i jeansy. Czyli jak zwykle cudownie. Idealnie
ułożone włosy i jego piękne, błyszczące oczy. Podszedł do mnie kilka kroków a
ja patrzyłam się w niego jak najpiękniejszy obrazek świata.
-Hej.-nawet nie wiem kiedy
wydobyło się z moich ust. Nie spuszczałam z niego wzroku. Przysiadł powoli koło
mnie na łóżku, a potem przysunął się. Złapał moją dłoń i mocno ją ścisnął.
Chwilę później poczułam jego rękę na mojej szyi i nachalnie wpijające się jego
usta w moje. Zaskoczyło mnie to, a zarazem obudziło do reszty. Objęłam rękoma
jego szyję i przyciągnęłam do siebie, a on odbierając to za zielony sygnał pogłębił
pocałunek i delikatnie gładził językiem moje podniebienie. Czułam, że znowu mam
nogi jak z waty. I nie tylko nogi. Cała czułam się jak jedna wielka wata. Wata
uzależniona od jego pocałunków. I poddana tylko im. Kiedy mi brakowało już
oddechu zaczął schodzić pocałunkami niżej na szyję, potem ramiona. Jego ręka
sunęła wzdłuż mojej talii i pozostawiała ognisty ślad na moim ciele. Czułam się
jakby ktoś mnie wrzucił do wrzątku. Jego dłoń wślizgnęła się pod bluzkę,
położył ją na wcięciu mojej talii i gładził ją palcami sprawiając, że czułam
się jakbym miała zaraz stracić przytomność.
Po kilku minutach najcudowniejsze
pocałunki świata skończyły się, a my leżąc na sobie łapaliśmy oddechy.
-Przepraszam.-szepnął w
zagłębienie mojej szyi, a potem pocałował to miejsce. Przeczesałam kolejny raz
jego włosy i jeszcze mocniej się w niego wtuliłam
-Za pocałunki, czy tą całą
sytuację?-zapytałam
-Nigdy nie przeproszę cię za
pocałunki.-szepnął mi do ucha i wstał ze mnie po czym złapał mnie i posadził
sobie na kolanach. Objęłam go w pasie i położyłam głowę na jego piersi.
-Przepraszam za tą chorą
sytuację. Mogłem porozmawiać z tobą, wiem. Nawet powinienem. To co usłyszałem.
Zapytała czy na pewno już nic do niego nie czujesz… Ja…
-Nie, Marco.-przerwałam mu-
Zapytała czy nic do niego nie czuję. Bez już. A moja odpowiedź była przecząca,
bo kocham tylko ciebie. Powinieneś to wiedzieć. Mnie nasza cała jednodniowa
rozłąka jeszcze bardziej w tym uświadomiła. Kocham cię.
-Ja też ciebie kocham,
przepraszam. Po prostu boję się, że mogę cię stracić. Panicznie. To moja
największa słabość. Ty jesteś moją największą słabością. Może to za szybko dla
ciebie na takie wyznania, ale chcę żebyś wiedziała, że nie wyobrażam sobie
innej codzienności niż z tobą przy boku. Jesteś dla mnie cholernie ważna. Nie
chcę cię skrzywdzić, nie chcę cię zranić. Nie wiem, czy na pewno mogę się
posunąć do stopnia jaki bym chciał, żeby nie wyrządzić ci żadnej krzywdy.
-Musisz mi powiedzieć, czego ty
po mnie oczekujesz. Chcę, żebyś był... Nie wiem jak to ująć… Zadowolony?
-Inga… Uwierz mi, że wystarcza mi
to co mi dajesz.
-Zwykłe pocałunki?
-Kocham je i nie są one zwykłe.
Teraz na przykład zrobiliśmy coś więcej niż zawsze. Nie mam jak cię pytać, bo
nie wiem czasami co chcę zrobić w danej chwili i nie umiem czasem tego
opisywać, ale ty mi nie przeszkodziłaś, więc…
-To przed chwilą mi się szalenie
podobało.-uśmiechnęłam się i pocałowałam go w usta.
-Nawet nie wiesz jak mi
też.-szepnął mi do ucha i je przygryzł, a zaraz potem przycisnął delikatnie
nabrzmiałą męskość do mojego uda. –Widzisz, co ty ze mną robisz?-zapytał i
złapał moje policzki obiema dłońmi, by znowu mnie pocałować, a ja zupełnie nie
wiedziałam co powiedzieć. Po prostu zatkało mnie.
-Ja nie…-westchnęłam i wtuliłam
się w niego
-Wiem i szanuję to. Nie będę cię
naciskać ani do niczego zmuszać. Rozmawialiśmy o tym.
-A jeśli długo… No wiesz.-czułam,
że moje policzki stają się czerwone jak buraki. Jeszcze mocniej wtuliłam się w
niego mając nadzieję, na ukrycie twarzy.
-Inga.-na nieszczęście pociągnął
za moją brodę i nakierował tak, że nasze spojrzenia się spotkały.-Kocham cię. I
będę czekać ile tylko będzie trzeba. Choćby i sto lat. Chcę mieć pewność, że
będziesz gotowa. Nie przejmuj się tym. Serio. Nie tylko o to chodzi w związku.
-Wiem.-spuściłam wzrok i uśmiechnęłam
się delikatnie.
-Nie chcę cię do niczego
ponaglać. To przyjdzie samo. Zobaczysz.-uśmiechnął się i pocałował mnie w dłoń.
–Kocham cię, a teraz chodź, pogadamy.-zabrał mnie z kolan i usadził na
poduszkach –Jak to mówił twój tata trzeba zacząć od nitki żeby skończyć na
stalowym drucie.
-Rozmawiałeś z tatą o
nas?-zdziwiłam się
-Yhym.
-I co?
-Dopóki będę grzeczny będzie ok.
A teraz mamy kilka kwestii do obgadania.
-Okej… Rozumiem, że chcesz
wiedzieć co z Tobiasem.-zaczęłam nerwowo
skubać róg poduszki
-Jeśli nie chcesz to nie musisz,
bardziej chodziło mi…
-Między nami nic nie zaszło.
Nawet mnie nie pocałował.-przerwałam mu –Chcę, żebyś to wiedział. Pewnie
nurtuje cię to. I nie zaprzeczaj. Powiedział, że mnie kocha. Ale ja mu nie
powiedziałam tego samego. Powiedziałam, że moje serce należy do kogoś innego.
–spojrzałam na niego niepewnie i chwyciłam za jego dłonie. –Do ciebie.
-Tak?
-Tak. Jestem tylko twoja, o ile
mnie chcesz.
-Pytanie.-zaśmiał się jak
nastolatek i przytulił mnie do siebie –A ty zechcesz mnie?
-No jacha.-odpowiedziałam na co
oboje głośno się roześmialiśmy. –Kocham cię.
-A ja ciebie. –odpowiedział i
pocałował mnie w czoło. –Chciałem ci powiedzieć, że zależy mi na tym, żebyśmy
zawsze ze sobą szczerze rozmawiali i mówili o wszystkim, nie robili jakiś
niepotrzebnych tajemnic. Nie chodzi mi od razu, że musisz mi zdawać relacje co
gdzie robiłaś, chociaż też możesz mi o tym opowiadać, ale głównie chodzi mi o
takie ważniejsze sprawy, żebym potem nie musiał się czuć jak debil.
-Tyczy się obydwu stron.
-Oczywiście.
-To chyba muszę ci coś
powiedzieć.-spojrzałam w jego zaciekawione oczy
-Eeem.-usłyszeliśmy chrząknięcie
dobiegające ze strony drzwi. Oboje się odwróciliśmy. Zza nich wystawała ręka
trzymająca bukiet róż.
-Ooo, zapomniałem.-poderwał się z
łóżka Marco i podszedł odebrać kwiaty. –Dzięki.
-Mogę na chwilę?-zapytał tata na
co Marco pokiwał mu przytakująco głową. Wszedł dwa kroki do pokoju i spojrzał
się na mnie-skuloną na poduszkach z błyszczącymi oczami i rumieńcami na
policzkach.
-Inga, wychodzę na zakupy, bo w
lodówce już w ogóle zostało światło.
-Będą jeszcze otwarte?
-Będę godzinę przed zamknięciem,
mniej ludzi, mniej fanów, mniej autografów, więcej spokoju.
-Okej.
-Grzecznie mi tu, dobra?-pogroził
palcem Marco i wyszedł za drzwi.
-Kwiaty dla ciebie.-podszedł
wyciągając do mnie bukiet czerwonych róż.
-Dziękuję. Dołożę do tych z
Malezji, zwiędły, ale mam…-nie dokończyłam, ponieważ w tym samym momencie
zauważyłam pięknie kwitnące kwiaty od Marco. –Odżyły…-powiedziałam
nie dowierzając patrząc na oba bukiety.
-Jak nasza miłość.-szepnął mi do
ucha i delikatnie przygryzł jego płatek.
-Romantyk…-zaśmiałam się pod
nosem i wstawiłam bukiet czerwonych róż do wazonu z pomarańczowymi.
Odwróciłam się i zobaczyłam
półleżącego, podpierającego się na łokciach Marco na moim łóżku.
-Nie za wygodnie ci?
-Wygodniej by było gdybyś leżała
koło mnie..albo..pode mną.-wyszczerzył się w szerokim uśmiechu i poruszał
znacząco brwiami.
-Niewyżyty…-pokręciłam głową i
podeszłam tak, że stałam tuż przy krawędzi łóżka i spojrzałam na niego.
–Właściwie… to powinnam ci zrobić niezłą awanturę, wiesz?
-Yhymm…-potwierdził wędrując
wzrokiem po moim ciele
-Marco.
-Yhym?-podniósł się do pozycji
siedzącej i zadarł głowę, by spojrzeć prosto w moje oczy.
-Nawet nie próbuj. Wiem dobrze co
robisz.
-Co robię?-położył dłonie na
zgięciach moich kolan nie odrywając wzroku
-Próbujesz mnie uwieść tym swoim
spojrzeniem oraz tym co robisz i jednocześnie mieć z głowy moje awantury i
wyrzuty.
-Doprawdy?-podciągnął ręce na
moje uda i jednym pchnięciem sprawił, że poleciałam wprost na niego
-Tak.-odpowiedziałam patrząc na
jego kuszące usta
-No dalej, panno Klopp. –jedną
ręką przeciągnął wolno w górę mojego uda, po pośladku aż do talii, a drugą
zaczął kreślić koła na moim udzie. –Skrzycz mnie.
-Do jasnej cholery, co ja się z
tobą mam, Reus.-westchnęłam i wpiłam się namiętnie w jego usta
czując jak
uśmiecha się zwycięsko. Wplotłam dłonie w jego włosy i pogłębiłam pocałunek, na
co usłyszałam jego zduszony jęk. Przekręcił mnie tak, że leżałam pod nim, a
nasze pocałunki stawały się coraz zachłanniejsze…Stęsknione… Bardzo stęsknione.
-Marco…-szepnęłam w jego
rozchylone wargi a on odpowiedział mi cichym mruknięciem –Nie mogę
oddychać.-zaśmiałam się i oderwałam się od jego ust i położyłam głowę na jego
klatce. Marco objął mnie i zaczął bawić się moimi włosami.
-Miauu-usłyszeliśmy znad naszych głów. Uśmiechnęłam się szeroko i
zeszłam z Marco by usiąść na łóżku i wziąć na nogi kochanego kociaka. Prawie
bym o nim zapomniała.
-Kot?-zaśmiał się Marco i usiadł
koło mnie
-Kloppsik.-wyjaśniłam i zaczęłam
głaskać go za uszkiem.
-Serio?-prychnął śmiechem patrząc
to na mnie to na kota –Trener to słyszał?
-Słyszał wersję bez jednego „P”.
Z tym podwójnym to może być ksywka.
-Yhym… Czyli co, Klopsik
„Kloppsik” Klopp?
-Dokładnie.-uśmiechnęłam się
szeroko i wzięłam kota na ręce i przytuliłam go jak małe dziecko.
-Chyba czuję się zazdrosny.
-Cóż ja ci na to
poradzę?-zapytałam i pocałowałam kota w główkę –On przynajmniej nie strzela
durnych fochów.
-Inga…
-Teraz ja mam focha.
-Serio?-zaśmiał się i spojrzał na
mnie spod byka
-Nigdy nie wątp w focha kobiety.
A teraz wybacz, pójdę się przebrać w piżamę.
-Znudziłaś się moją obecnością?
-Nie moja wina, że przyszedłeś o
tak późnej porze. –wstałam z łóżka i położyłam Kloppsika koło Marco. Wybrałam
piżamę z komody i ruszyłam w stronę drzwi, żeby przebrać się w łazience.
-Kobiety…-usłyszałam ciche
westchnięcie Marco
-Mówiłeś coś?
-Skąd.
-To dobrze.-uśmiechnęłam się
sztucznie i wyszłam na korytarz, a zamykając za sobą drzwi usłyszałam krzyk
Marco
-Przeklęty poduszkowiec! Użarł
mnie!
-Wykrwawiasz się na
śmierć?-krzyknęłam do niego z korytarza
-Prawie by mi przegryzł tętnicę.
-W palcu?
-A żebyś wiedziała!
***
-Idź już spać.-powiedział kończąc nasz cudowny, długi
pocałunek
-Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy.
-Ja też. I kocham cię, nigdy w to nie wątp. Nawet jeśli
czekają nas długie rozstania.
-Z mojej strony nie będzie zbyt wielu rozstań. –uśmiechnęłam
się bawiąc się palcami jego dłoni. Popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem. –Nigdzie
nie wyjeżdżam.
-A uczelnia?
-Zostaję w Dortmundzie, Marco.-powiedziałam powoli widząc
jego szczęśliwie błyszczące oczy
-Na zawsze?
-Na zawsze.-odpowiedziałam z uśmiechem. On pogładził dłonią
mój policzek i pocałował w czoło. Objął mnie mocno delikatnie zsuwając z nas
kołdrę.
-Nawet nie wiesz jak jestem szczęśliwy.
-Wiem. Bo ja też jestem bardzo szczęśliwa.
-To mamy bardzo dużo czasu dla siebie.
-Teraz mało, niedługo jedziesz na obóz przygotowawczy.
-Wolę o tym nie myśleć. Nie wiem jak ja wytrzymam bez ciebie.
-Damy radę.-uścisnęłam jego dłoń i mocniej wtuliłam się w
jego tors.
-Musimy. A teraz śpij.
-Nie wracasz do siebie?
-Wrócę jak zaśniesz. Dobranoc.
-Spotkamy się jutro?
-Nie wiedzę innej możliwości.
-Dobranoc Marco.
***
-Dzień dobry!-zbiegłam na dół słysząc gotującą się wodę
-Dobry.-odpowiedział mi z uśmiechem tata –Dobrze spałaś?
-Fantastycznie.
-Promieniejesz. Widać, że jesteś szczęśliwa.
-Bo jestem.-zaśmiałam się –Pomóc ci w czymś?
-Już wszystko gotowe. Muszę iść na zakupy znowu. Źle wczoraj
jednak wymierzyłem czas i zamknęli sklep, gdzie zwykle robię zakupy, więc
kupiłem tylko coś na śniadanie.
-A nie mówiłam?
-Smacznego.-pokręcił ze śmiechem głową
-Dziękuję i wzajemnie.
***
Tata pojechał na zakupy, a ja zostałam w domu. Nakarmiłam zwierzęta,
przebrałam się w T-shirt i krótkie spodenki. Kiedy miałam już pisać do Marco co
robi zobaczyłam wstawione na jego Instagrama zdjęcie z Mario i Pierre jak
biegają w parku w sportowych strojach. Stwierdziłam, że nie będę im
przeszkadzać i wzięłam się za odkurzanie domu. No bo jak już znalazłam
odkurzacz… Za tym poszło mycie okien. Jedno, drugie, piąte, siódme… Mając dom
trzeba się nieźle naharować. Kończyłam mycie okna w sypialni taty, mając
nadzieję, że nie obrazi się, że weszłam bez zgody do jego sypialni ale też
gabinetu...najpierw robię potem myślę…usłyszałam dzwonienie do drzwi. Tata
zapomniał kluczy? Kto by inny znał kod
do bramki? Może tata zapomniał ją zamknąć? Zajrzałam przez wizjer. Niezbyt
wysoki mężczyzna o jasnych, w miarę długich włosach i zielonych oczach ubrany w
biały t-shirt i jeansy do kolan. Drugi raz zadzwonił i zapukał. A niech to…
Otworzę, najwyżej zamknę mu drzwi przed nosem.
Otworzyłam je lekko
-Dzień dobry. W czymś mogę pomóc?
-Co pani tu robi?-spojrzał na mnie jakbym spadła z kosmosu
-Słucham? Chyba powinnam zapytać się o to samo. Nie uważa
pan?
-Chyba jesteś śmieszna. Wynoś się z tego domu. Zaraz
zadzwonię po policję.
-Nie przypomina mi się, żebyśmy przeszli na „ty”. I to pan
jest śmieszny wyrzucając mnie z własnego domu.
-Tu mieszkają moi rodzice.
-Najwyraźniej musiał pan pomylić domy.
-Chyba do cholery wiem gdzie mieszkam!
-Proszę na mnie nie krzyczeć, bo zaraz to ja zadzwonię po
policję. Pomylił pan domy.
-Kim ty jesteś? Ojciec sprowadził sobie jakąś dziwkę, czy
co?
-Nie będę z panem kontynuować tej rozmowy. Proszę opuścić
posesję jeśli chce pan uniknąć konsekwencji, żegnam.-zanim coś zdążył
odpowiedzieć zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem z hukiem.
Co za pajac! Nie wyglądał na naćpanego. Zastanawiało mnie
tylko jak on tu się dostał. Może system alarmowy się zepsuł? Muszę o tym
porozmawiać z tatą.
Wysprzątałam jeszcze kuchnię i patrząc z dumą na efekty
pracy uznałam, że zasługuję na chwilę odpoczynku. Poszłam do mojego pokoju i
zaczęłam czytać jakąś pierwszą lepszą książkę, którą zabrałam z Polski.
Kwadrans później usłyszałam otwieraną bramę i radosne
szczekanie Emmy. Wyszłam z pokoju i zeszłam po schodach słysząc wchodzącego do
domu tatę.
-Tato, wiesz co, był tu jakiś facet…-zaczęłam i
znieruchomiałam widząc właśnie jego wchodzącego do domu.
-Tato?-zapytał marszcząc brwi. Tata przejechał dłonią po
czole i westchnął ciężko.
-Inga, to jest Marc, Marc, to Inga…twoja siostra. –O
cholera. Cholera! Zaczęłam sobie odtwarzać naszą rozmowę sprzed kilkunastu
minut. Dobra, nie poszła za idelnie… Nazwał mnie dziwką, a ja też na niego
trochę najechałam. Cholera.
-Masz na to jakieś dowody? Testy DNA? Przecież to może być
jakaś fanka, psychopatka, albo zwykła dziwka, naciągaczka, chce pewnie tylko
twojej kasy! Nie zauważysz jak zaciągnie cię do łóżka, potem może jeszcze
będzie cię naciągać na bachora. Jak mogłeś pozwolić się takiej dać omo…
-Dość!-krzyknął głośno na cały dom tata. Aż zbladłam.
Jeszcze nigdy w życiu nie usłyszałam żeby tak głośno krzyczał. Zacisnął mocno
pięści do tego stopnia, aż zbielały mu kostki. Marc też jakby się lekko
spłoszył ale po jego wyrazie twarzy widziałam, że nie miał zamiaru ustąpić.
Popatrzyłam to na jednego, to na drugiego i widziałam jak bardzo są do siebie
podobni. Takie same rysy twarzy, choć inne usta, a tata był od niego dużo
wyższy. Hmm, nawet ja chyba jestem od niego trochę wyższa.
-Albo rozmawiamy jak ludzie na poziomie albo nie mamy o czym
rozmawiać.-wysyczał przez zaciśnięte zęby.
-Ja nie mam z nią o czym rozmawiać.-oznajmił równie twardo
Marc.
-Nie zachowuj się jak rozwydrzony bachor. –popatrzył na
niego z wyższością.
-Zostawię was samych.-szepnęłam i z powrotem weszłam po
schodach na górę.
Idąc korytarzem zauważyłam niedomknięte drzwi do sypialni
taty. Kiedy miałam już je zamykać wpadło mi w oko zdjęcie w ramce tuż przy
łóżku.
Weszłam zamykając za sobą drzwi i usiadłam na łóżku biorąc
ramkę w ręce. Przedstawiało uśmiechniętych Kloppów z Markiem i siedzącą koło
nich Emmę. Cała trójka szeroko uśmiechnięta. Szczęśliwa… Spojrzałam na wprost
by przejrzeć się w lustrze, a potem znów na zdjęcie. Teraz mogłam zobaczyć jak
jestem podobna do Ulli. Takie same, ciemne oczy. Dokładnie identyczny kolor.
Uśmiech taty, teraz to mogłam dokładnie zauważyć. Rysy twarzy chyba jednak
miałam coś z obojgu. Wysoka też byłam po nich. To w sumie pierwszy raz, kiedy
mogłam na nich spojrzeć i porównać do siebie. To takie… Hmm… Z jednej może i
normalne, wszystkie dzieci widzą swoje podobieństwo do rodziców na
fotografiach, ja dopiero je znajdowałam. Patrząc na Ullę stwierdziłam, że jest
naprawdę piękną kobietą. Tata ma gust. Zaśmiałam się sama z siebie. To jest tak
nierealne, a zarazem niesamowite… Po tylu latach znaleźć rodzinę… Tyle, że
teraz trzeba ją pogodzić. I ja muszę też sama się w tym uporać. Nikt nie
powiedział, że będzie bajkowo.
-O, tu jesteś…-usłyszałam głos taty, który stanął w progu
sypialni
-Ja…ja..przepraszam, to twoja sypialnia i nie powinnam…
-I nie powinnaś przepraszać, że tu weszłaś.-uśmiechnął się
słabo i usiadł koło mnie
-Jak poszła rozmowa?-zapytałam niepewnie
-Nie na takiego faceta go wychowywałem. Myślałem, że jest
dorosły, odpowiedzialny…
-Pogubił się. Spróbuj się postawić w jego sytuacji.
-Nigdy nie oskarżałbym własnego ojca o kobietę na boku, nie
wyzywałbym obcej kobiety od dziwek. Rozumiem emocje, ale nigdy nie posunąłbym
się do czegoś takiego. Braku jakiejkolwiek klasy, co dopiero mówić o kulturze.
-Czyli w sumie dalej jest przy swoim?
-Tak.-westchnął ciężko
-Daj mu czas. Musi sobie wszystko poukładać.
-Wiem, to samo powiedziała Ulla.
-Jest tu?
-Nie, zadzwoniłem do niej, żeby się nie zdziwiła jak
przyjdzie.
-Aha…
-Inga, to nie jest twoja wina.
-Nic takiego nie powiedziałam.
-Ale jeszcze trzydzieści sekund i właśnie to by dobiegło do
moich uszu. Nie wiń się za nic. Należysz
do tej rodziny i nic ani nikt tego nie zmieni. –powiedział pewnie i objął mnie
ramieniem –Co tu masz?
-A… patrzyłam tak…
-Jesteś bardzo podobna do Ulli. No i do mnie też trochę. –uśmiechnął
się szeroko –Zabrałaś z nas wszystko co najlepsze.
-Myślisz?
-Widzę!-zaśmiał się
-Poczekaj, zaraz przyjdę.-poderwałam się z łóżka i pobiegłam
do pokoju po mój telefon. Chwyciłam go do ręki i wysłałam jednego sms’a
„Marco, przepraszam, nie dam rady się dzisiaj spotkać. Masz czas jutro?
Kocham cię.”
Odłożyłam telefon na szafkę i wróciłam szybko do sypialni.
Nadal tam siedział i wpatrywał się w zdjęcie, które to ja miałam ostatnio w
rękach. Przysiadłam na kolanach koło niego i dotknęłam jego braku.
-Tęsknisz za nią?
-Za kim?
-Ullą.
-Tak.-westchnął i spojrzał na mnie –Ale dobrze nam zrobi ta
przerwa.
-Nie rozwiedziecie się, prawda?
-Nie. Nie zamierzamy. Potrzebujemy od siebie odpocząć jakiś
czas. Nie przeżywaj tak tego, Inga.
-Postaram się.
-Wszystko się poukłada, zobaczysz.-chwycił mnie za rękę z pokrzepiającym uśmiechem –Tak w ogóle, mam
wrażenie, jakby coś się czyściej w tym domu zrobiło. Twoja sprawka?
-No..Jak byłeś na zakupach to znalazłam przypadkiem
odkurzacz, jak go odkładałam do ściereczkę i płyn do kurzu, a potem raptem
jeszcze jedna ścierka to umyłam okna.
-Nie musiałaś.
-Lubię sprzątać.
-Po matce.-zaśmiał się –Masz jakieś plany na dzisiaj?
-Zrobię obiad, może będziesz miał ochotę obejrzeć jakiś
film, możemy pójść na spacer z Emmą. Jeśli masz oczywiście ochotę.
-Pewnie, że mam. Czyli rozumiem, że nie wychodzisz nigdzie?
-Nie, dzisiaj mam dzień zarezerwowany dla ciebie.
-Bardzo mi miło. Podejdziemy na spacerze w jedno miejsce
tylko muszę zadzwonić.
-Okej. Zrobię obiad.
Na obiad zrobiłam danie z warzywami, kurczakiem i dynią z
aromatycznymi przyprawami przepisu Ani. Przysypałam wszystko serem i przykryłam
miskami, żeby się rozpuścił.
-Tak, przyjadę… No
bardzo śmieszne, oczywiście, że przed świętami. Nie wielkanocnymi. –usłyszałam głośny
śmiech taty dobiegający ze schodów. –Też cię kocham, pa.
Stałam i patrzyłam się przez chwilę na tatę.
-Dzień dobry. Tu ziemia.-zaśmiał się –Obiadek?-wskazał na
talerze na stole
-Yhym. Nie wiem, czy lubisz ser…
-Kocham! To siadamy?
-Jasne.-zajęłam miejsce z boku i zdjęłam miskę z talerza
-Świetnie wygląda. Zapewne jeszcze lepiej smakuje.
-Dzięki.-uśmiechnęłam się i spróbowałam dania. Faktycznie,
pyszne.
-Rozmawiałem z siostrą. Zaprasza mnie do siebie od wieków, a
ja nigdy nie mam czasu.
-Chyba będziesz w końcu musiał.
-Po obozie szkoleniowym na weekend może wpadnę…
-Nie wiedziałam, że masz siostrę.
-Aż dwie!-zaśmiał się i zjadł kolejną porcję dania
-Jak Marco.-powiedziałam do siebie pod nosem
-Też ma dwie? No proszę. Wiesz, może też będziesz chciała
pojechać.
-Gdzie?
-Do moich sióstr.-spojrzał na mnie niepewnie
-Nie chcę się wpraszać, daj spokój.
-Hm… Zapraszają cię.
-Słucham?-byłam w niemałym szoku.
-No wiesz… Po prostu… Opowiadałem im trochę o tobie.
Siostrom, mamie. Przecież jesteś moją córką. Oczywiście wszyscy chcą cię bardzo
poznać, ale nie naciskają, ani ja nie naciskam.
-Wow.
-Temat zostawiam luźno. Każda twoja decyzja będzie w
porządku.
-Przemyślę. Twoja mama też wie?
-Yhym..-pokiwał twierdząco głową. –Ucieszyła się, że ma
wnuczkę, ale stwierdziła, że nieładnie z mojej strony mieć dziecko przed
ślubem.-zaśmiał się na co pokręciłam głową z niedowierzaniem.
-Faktycznie, nieładnie.
Po zjedzonym obiedzie obejrzeliśmy jakiś film co akurat
trwał, a potem przebraliśmy się i zabraliśmy Emmę na spacer. Oczywiście
niesamowicie wiele radości, jak małemu dziecku, sprawiło trzymanie psa na
smyczy, chociaż jak się uparła i zaczęła ciągnąć to oddawałam smycz tacie. Nie
miałam przy niej szans. Kiedy wyjmowałam telefon, żeby zrobić zdjęcie psu
zobaczyłam, że mam dwa sms’y i jedno nieodebrane połączenie. Kurczę, od Marco.
„Coś się stało? Mogę
Ci jakoś pomóc?”
„Nie odbierasz
telefonu, martwię się. Proszę, jak przeczytasz-odpisz.”
Marco, Marco, Marco… Martwi się. Jakie to kochane.
Uśmiechnęłam się do telefonu i poinformowałam tatę, żebyśmy się na chwilę
zatrzymali, bo muszę odpisać. Usiadł na parkowej ławeczce, koło niego
przycupnęła Emma i położyła mordkę na jego kolanach. Urocza psinka.
Postanowiłam napisać do Marco.
„Wszystko w porządku…
Prawie. Nie martw się, ze mną ok. Opowiem ci jutro,dobrze? Tęsknię. :*”
W drodze powrotnej ruszyliśmy tą samą drogą. Kiedy już
weszliśmy w uliczkę, gdzie stał dom zatrzymaliśmy się przy drugim domu z rzędu.
-Chyba to nie tu.
-Mówiłem, że jeszcze gdzieś zajdziemy. –uśmiechnął się i
zadzwonił do furtki. Po chwili usłyszeliśmy ciche bzyczenie, a furtka ustąpiła
i weszliśmy do dużego ogrodu. Tata puścił Emmę ze smyczy, a ta radośnie
pobiegła w głąb ogrodu. W drzwiach za to ukazała się postać kobiety w wieku
około pięćdziesięciu lat.
-Zapraszam, zapraszam!-uśmiechnęła się sympatycznie a po
chwili u jej boku stanął Hans Joachim Watzke. No tak, mogłam się spodziewać.
„Przyjaciel mieszka niedaleko”.
-Dobry wieczór.-przywitałam się. Tata, który szedł przede
mną uścisnął przyjacielsko pana Hansa…a
nie, wujka Hansa jak to ostatnio kazał do siebie mówić.
-Ty pewnie musisz być Inga.-powiedziała kobieta i podała mi
rękę –Kristine Watzke, jestem żoną Hansa.
-Bardzo mi miło.
-O, jeszcze się z tobą nie przywitałem!-zaśmiał się pan
Watzke i objął mnie ramieniem –Chodźcie, idziemy do środka, nie będziemy przed
domem stać.
-Zrobić wam coś do picia?-odezwała się jego żona stając w
progu kuchni
-Ja może wodę poproszę.
-Dla mnie również.-usłyszałam głos taty, który właśnie koło
mnie stanął
-No to i ja nie będę odstawał. Idziemy do gabinetu.
-To ja zaczekam może w salonie, nie będę wam przeszkadzać.
-W twojej sprawie do gabinetu, moja droga.
Zapraszam.-wskazał ręką na korytarz a ja stałam w totalnym osłupieniu. O co
może chodzić?
~~~
To się nazywa "rozdział last minute"... Zupełnie nie miałam czasu i pisałam go aż do wczoraj wieczór...(Przepraszam za błędy z góry!) Zwykle o tej porze miałam już połowę jak nie cały kolejny..ale cóż. Magia świąt!:D
Postaram się szybko wyrobić z 41, żeby nie było żadnych przerw (poza jedną, którą planuję, ale jeszcze nie teraz-poinformuję Was o tym!:) )
Dziękuję za cudowne komentarze i również poproszę o nie dalej bo bardzo motywują!!! A ja cieszę się z każdego jak dziecko:)))
Szczęśliwego Nowego Roku 2016!!!
To zdjęcie..dostałam zawału..:)<3 <3 <3
Kolejny za tydzień!!:) Mam wolne do 7-go więc się wyrobię. (Chyba:)) )
Buziaki!:*
ja!
OdpowiedzUsuńnie strasz mnie z tymi przerwami bo ja tu ledwo wytrzymuje tydzień czekając na rozdział :( Jak dobrze, ze się pogodzili i wydaje mi się, że Inga dostanie prace w Borussi i pojedzie z Marco na obóz, trzymam kciuki :)
UsuńGdy mnie zapraszałaś, to już czytałam :p Ale mniejsza o to :p
OdpowiedzUsuńNoo takie przeprosiny to ja lubię! :D Oboje potrzebowali tej rozmowy i dobrze, że ją odbyli... Ale moje serce w tym rozdziale wygrał Klopp i jego uwagi odnośnie Marco, a w zasadzie wszystko, co powiedział :p hahahah kocham tego faceta :p
Jestem natomiast zaskoczona reakcją Marca... Kurczę no, rozumiem, że obca kobieta, której nie zna, krząta się po domu jego ojca, ale faktycznie, żeby od razu nazywać ją tak czy owak? Mam nadzieję, że Klop odbędzie z nim rozmowę wychowawczą, że wszystko sobie wyjaśnią i chłopak zmieni nastawienie do siostry ;)
A co to tych odwiedzin u Watzke, to myślę, że chcą zaproponować Indze pracę w BVB jako dziennikarka lub fotograf :p Ale rzadko kiedy mam rację, więc zobaczymy :p
Pozdrawiam ♡
Jak zawsze wspaniały. Ahhhh miłość rośnie wokół nas! Hahaha czekam z niecierpliwością na nexta serdecznie pozdrawiam. PS. To zdjęcie to ja miałam zgona w momencie!
OdpowiedzUsuńOch, ja już chyba wyczerpałam limit wszystkich epitetów, mogących opisać Twój geniusz i to cudne opowiadanie, więc nie ma sensu się powtarzać. Napiszę tylko, że rozdział bardzo mi się spodobał. A, no i mam nadzieję, że Marc jakoś zaakceptuje tę sytuację, a Inga może dogada się kiedyś z Ullą. ;D
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego Roku ;*
W końcu dotarłam (chociaż wydaje mi się raz skomentowałam, hm...)!
OdpowiedzUsuńTeraz będę tu co rozdział i nie pozbędziesz się mnie. Co to to nie! :)
Marco jest taki kochany, ach. Mogłabym się rozpłynąć. Uwielbiam takie momenty jak ta scena między nim a Ingą.
Po części rozumiem Marca, ale tylko po części. Co nie zmienia faktu, że jestem na niego zła za to jak się zachował.
Czekam na kolejny!
Buziaki :*
Czy Ty się z nas nabijasz? CZEMU TAKIE ZAKOŃCZENIE? Co Ci zrobiliśmy? :*
OdpowiedzUsuńOgólnie bardzo mi się podobał, w sumie jak zwykle. Mam nadzieję, że Inga dogadać się z bratem i wszyscy będą szczęśliwą rodziną :3
Ps. Zapraszamy do siebie :)
Buziaki ;***
*Zapraszam
UsuńŚwietny rozdział nie mogę się doczekać następnego: -)
OdpowiedzUsuńNo i się doczekałam. Od kilku dni bez przerwy myślałam o tym rozdziale (no może poza Sylwestrem ;d). I w końcu się doczekałam. Czytam go późno, bo dopiero teraz mam chwile oddechu, ale jestem. Kurde, nawet nie wiesz jak duże wrażenie robi na mnie każdy Twój rozdział. Kiedy je czytam, czuję się.. Naprawdę dziwnie. Tak inaczej, ale lepiej. Motywuję choć w małym stopniu czy tylko leję wodę?
OdpowiedzUsuńWracając do rozdziału.. Zastanawiałam się czy się pogodzą. No ale... Przecież oni nie umieją bez siebie żyć, więc jak mogliby się nie pogodzić? Ale takiego powiatania w życiu bym nie przewidziała. Było naprawdę niesamowite. Chyba zazdroszczę Indze.. Tak. Zazdroszczę jej. I to bardzo.
Powitanie, a później cały ten rozdział. Wow! Naprawdę nie wiem co tutaj napisać. Chyba jest za późno, bo mój mózg za bardzo już nie myśli XD
Chyba czas kończyć ten komentarz, prawda? No cóż.. Na mnie już pora, ale.. Ale, ale..! Jutro zapraszam do mnie na 1 rozdział! mysteryff.blogspot.com
Pozdrawiam i ściskam mocno! ;**
Jestem i ja!
OdpowiedzUsuńPowtórzę się po raz kolejny, ale... cudowny rozdział! Jak ty to robisz, że po prostu każdy kolejny jest tak samo dobry, co? :D
W sumie to było do przewidzenia, że się pogodzą, bo oni bez siebie żyć nie mogą. I bardzo mi się to podoba, szczególnie takie powitanie. Jejku, ale to było urocze *.* Inga to naprawdę niezła szczęściara.
Ej, ale co to znowu za zakończenie? Wiesz ty co...
Czekam!
Buziaki :**
Obecna! Kurna, powiem Ci, ze zajęło m i chwilę nadrabianie wszystkich rozdziałów (miałam ich chyba z 4 :O) a długości nie pomagały mi za bardzo haha
OdpowiedzUsuńAle nie o tym!
To wszystko, ten wyjazd, rozmowy Marco i Ingi i w ogóle wszystko noo!
świetnie opisujesz te relacje między poszczególnymi osobami, a dialogi to coś świetnego!
Dobra, to oni się pogodzili i niby wszystko jest okej, ale jednak coś jeszcze kombinujesz i wciągasz w to Pana Watzke? Czyżby Inga otrzymała propozycje nie do odrzucenia? :D
Czekam na kolejny i szczęśliwego nowego roku :3
Aa i dodając, widzę, że naszych bohaterów również meczysz Disco Polo? XDD KC normalnie ♥ haha
Dobre pytanie na koniec. O co może chodzić? :o
OdpowiedzUsuńNienawidzę tych Twoich zakończeń! ^^ Są takie, że wydaje mi się, że nie wytrzymam do soboty! :P
A rozdział? Jak zawsze bajka. ♥
Kiedy Reus zaczął rozmawiać z Kloppem nie wiedziałam czego się spodziewać. Jurgen jest naprawdę fantastycznym facetem, ale sądzę, że dla rodziny jest w stanie zrobić wszystko. :) Miałam gdzieś w głowie, że może nawrzeszczeć na Marco, ale pozytywnie mnie zaskoczyłaś. :) Trener BVB zachował się naprawdę w porządku. Porozmawiał z Marco, nie osądzał go i był... jak przyjaciel. :) Ale ten zakaz wychodzenia. xD Śmiałam się jak opętana. Żartowniś z tego naszego papo Kloppo. ^^
No i w końcu się dogadali. :) A właściwie nie dogadali... Przeszli do czynów. ^^ Te przeprosiny Marco były takiee... och jej! *.* Inga odważyła się na wiele... byłam zaskoczona. Ale przecież to jest Marco, nie jakiś byle jaki chłopak. To mężczyzna, który ją kocha, więc wiem, że minie jeszcze troszkę czasu, ale pozwoli mu zbliżyć się do siebie bardziej niż dotychczas. :)
Po tych namiętnych pocałunkach ich usta zajęły się rozmową... Doskonale, bo na tym oparty jest związek. :) Oboje mają rację. Muszą ze sobą rozmawiać i informować się o wszystkich istotnych rzeczach w ich życiu... Szczerość, zaufanie i rozmowa to solidny fundament. :)
Ale tą końcówką to mnie zaintrygowałaś... O co chodzi? Co ten papo Kloppo wykombinował?
Umrę z ciekawości, no! :D
Nie pozostaje mi jednak nic innego, jak czekać. :)
Zatem czekam i ślę buziaki! :*
PS. Kiedy spojrzała na górę i zobaczyłam, że to jest już 40 rozdział... SZOKŁAM :o Szybko zleciało. :D
Twoje rozdziały powodują że jestem w innym świecie, czuję się jakbym była zahipnotyzowana. Czytam z wielką przyjemnością, a gdy się kończy myślę sobie "już ? Ale jak to ? Nie mogę się doczekać kolejnej soboty ! ". Magia, po prostu magia <3 Mam nadzieję że Marc przyjmie do wiadomości fakt że ma siostrę. Na prawdę zachował się okropnie, jak niedojrzały dzieciak. Cieszy mnie fakt, że Klopp stanął w w obronie Ingi, a jeszcze bardziej cieszy mnie fakt że Marco się pogodził z nią ! Ależ się Cieszę. Z tej radości nie jestem napisać więcej. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
OdpowiedzUsuńDużo weny ! :*
Hej :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam,że musiałam nadrobić wszystkie rozdziały i nie żałuję ❤
Tak więc (wiem że się tak nie zaczyna,aczkolwiek z podziwu innego rozpoczęcia jakże wybitnej wypowiedzi mi zabrakło :) )
Sam blog jest po prostu idealny *.* zabawny (np.tekst z brwiami albo jajka w mikrofali :D ) jednak też wzruszający i niezwykle refleksyjny
Co do rozdziału :
Idealny,niebiański w czytaniu
Bardzo się cieszę,że Klopp(Kloppsik :D nie wyrabiam) obronił Ingę przed Marciem,powiem szczerze że zirytowało mnie zachowanie młodego Kloppa
Sam Marco...coraz milej mnie zaskakuje po tym,jak zdążyłam się na niego wkurzyć za tą akcję jeszcze w czasie urlopu
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i jeśli byś mogła...informuj mnie o rozdziałach <3
Pozdrawiam,ściskam i życzę weny 💎