sobota, 28 listopada 2015

Trzydzieści pięć.



„Wiem, obserwujesz mnie,
Ja widzę Ciebie też.
Ja wiem, to jedno pewne jest
To Ciebie przed oczami mam.
Kto wie, może znów spotkam Cię
Nim skończy się długi dzień.”






-Nie wyspałaś się?-zapytała Cathy, kiedy kolejny raz podczas śniadania ziewnęłam
-Przepraszam, ale kiepsko dziś spałam.
-To niedobrze.-stwierdziła Lewandowska przeżuwając kanapkę –Chciałyśmy wybrać się z dziewczynami na mały shopping.
-Chętnie wybiorę się z wami.



Zasnęłam dopiero po drugiej w nocy. Nie umiałam sobie wytłumaczyć tej wiadomości. Nabija się ze mnie czy coś do mnie czuje? Czy przegrał zakład? W końcu zmęczenie wzięło górę i zasnęłam.
Nasz urlop dobiega końca. Za trzy dni mamy wylot. Ktoś by powiedział, że jeszcze trochę zostało, ale czas spędzony z tak fantastyczną ekipą szybko upływa, śniadanie, a zanim się obejrzymy zastaje nas zmrok.

-Teraz czy po obiedzie?-zapytałam
-Może zjemy po prostu obiad tam. Nie chce mi się wracać specjalnie na obiad do hotelu. A znając nas to trochę tam posiedzimy.

Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu Marco. Nie wydawało mi się, że widziałabym go, kiedy wchodziłam. Teraz go jednak zauważyłam. Siedział pod oknem przy odosobnionym, dwuosobowym stoliku razem z Mario. Zdziwiło mnie to trochę. Zawsze lubił spędzać czas z resztą towarzystwa. Nie możliwe, żeby się pokłócili. Nie miałam zupełnie pomysłu co się z nim dzieje… A może miałam i jeden, tylko nie zbyt bardzo chciałam go przyjmować do wiadomości. Nie dałam mu odpowiedzi. Wiem, że muszę mu coś napisać, ale no… Nie mam bladego pojęcia co.
Dokończyłam śniadanie i wróciłam z dziewczynami do pokoju.

-Wiecie co, chyba się chwilkę zdrzemnę. Jak będziecie się chciały zbierać to mnie obudźcie.
-Pewnie. Słodkich snów.

Weszłam do pokoju i położyłam się wygodnie na łóżku. Masz mętlik w głowie? Idź spać. Najlepsza zasada.




-Jesteście mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą-ogłosił ksiądz. Uśmiechnęłam się szeroko do mojego męża.
-Nie, dziękuję, nie trzeba, może kolega.-usłyszałam głos Mario. A nie mówiłam, żeby się bardziej zastanowić nad doborem świadka?




-Inga…-usłyszałam głos
-Marco.-wymamrotałam sennie
-Ania.
-Nie lubisz Ani?
-Inga, halo, to ja, Ania.-otworzyłam oczy i wbiłam spojrzenie w stojącą nade mną przyjaciółkę.
-Wybij sobie go wreszcie z głowy. Chodź, idziemy na zakupy.
-Okej. Przebiorę się tylko.

Podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Wybrałam zwyczajne krótkie spodenki i t-shirt. Do tego trampki na nogi, włosy związane w koczka, tusz do rzęs, odrobina błyszczyku i gotowe.

-Jestem gotowa. Możemy iść?-weszłam do salonu dołączając do dziewczyn.
-Pewnie. Idziemy! Świetnie wyglądasz.-uśmiechnęła się do mnie Ewa i ruszyłyśmy na nasz zakupowy wypad.



Szłyśmy niespiesznie promenadą przy plaży w cieniu egzotycznych drzew. Co jakiś czas na ulicy stali uliczni grajkowie grający jakąś tradycyjną wyspiarską muzykę. Sprzyjały nam ogromnie wesołe humory. Na chwilę oderwałam się od moich myśli. Tak, to była wspaniała chwila. W końcu trafiłyśmy do miasteczka. Trochę czasu zajęło nam, żebyśmy mniej więcej wiedziały gdzie co jest. W centrum miasteczka stała wielka fontanna. Postanowiłam sobie, że jeszcze do niej podejdę. Tak, takie samo postanowienie jak z tym wazonem… Nie no, pójdę po ten wazon…pójdę. Ale najpierw muszę załatwić sprawę z Marco. No i znowu o nim myślę. Ale nie potrafię o nim nie myśleć. Taka jest prawda. Może nie będę przepuszczała myśli o nim tak jak teraz, kiedy dobrze się bawię z dziewczynami, ale on cały czas zaprząta moją głowę. No i jeszcze ta „randka”… Serce krzyczy: idź! Rozum kręci głową z niezadowoleniem patrząc na zachowanie serca. I kogo mam teraz słuchać? A, no tak. Błaszczykowskiego.
Zaśmiałam się i przyspieszyłam kroku dołączając do dziewczyn.

-Chodźcie tu, ten sklep wspaniale się zapowiada.-stwierdziła Cathy patrząc na wystawę.
Oglądałyśmy różne ciuchy i buty przez całe trzy godziny. Każda z nas znalazła coś dla siebie. Ja wybrałam dla siebie kapelusz i czarne szpilki, które strasznie mi się spodobały. Była jeszcze piękna sukienka w kolorze czerwonego wina. Leżała na mnie niesamowicie, jednak stwierdziłam, że nie miałabym okazji, żeby ją założyć. A może miałabym… Randka z Reusem. Cholera. I co ja mam zrobić? 

Szłyśmy właśnie do restauracji, kiedy zobaczyłam Tobiasa. On akurat na mnie spojrzał i uśmiechnął się delikatnie. Zaczął iść w moim kierunku.

-Zamówcie mi coś, zaraz do was przyjdę.
-Okej!-odpowiedziały wchodząc do restauracji.

Brunet podszedł do mnie z uśmiechem i objął po przyjacielsku.

-Hej Inga.
-Cześć, miło cię widzieć.
-Cieszę się, że cię jeszcze spotkałem. Dzisiaj wracam do Niemiec.
-Krótko tu byłeś.
-Służba wzywa.
-A, no tak.-uśmiechnęłam się.
-Wiesz Inga… Chciałem ci powiedzieć… Jesteś naprawdę wspaniałą dziewczyną. Kurczę, wiesz. Gdybyś nie była zakochana, to bym o ciebie walczył. Myślę, że teraz jestem na straconej pozycji, prawda?-podobam się mu? Czy mogłabym z nim chodzić? Czy mogłabym chodzić z kimkolwiek? Kimkolwiek poza Marco?
-Moje serce należy do kogoś innego.-odpowiedziałam pewnie. Bo tak przecież właśnie jest.
-Zazdroszczę mu. Nawet nie wie jakie ma szczęście.
-Jakie tam szczęście. Jestem zwykłą dziewczyną, jak każda inna.
-Jesteś wyjątkowa. Jeśli on też cię kocha z pewnością widzi i wie, jaki ma skarb. A jeśli on tego nie widzi jest debilem. Wielkim debilem.
-Bardzo mi miło, ale…
-Żadne ale. Taka jest prawda. Może mogę chociaż liczyć na twój numer telefonu? Wiesz, policjanci czasem potrzebują profesjonalnej psycholog.-zapytał z rozbrajającym uśmiechem podając mi swój telefon.
-Proszę dzwonić w soboty między osiemnastą, a osiemnastą piętnaście.-powiedziałam oddając mu jego telefon z zapisanym moim numerem.
-Dziękuję bardzo, zapamiętam. To ja już cię więcej nie zatrzymuję, nie przeszkadzam w waszym wypadzie. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
-Pewnie, zapraszam do Dortmundu.
-A ja do Kolonii.
-Wiesz, jesteś naprawdę wspaniałym mężczyzną i zasługujesz na twoją wymarzoną dziewczynę. Ona gdzieś tam jest, tylko może po prostu nie może cię znaleźć.
-Tak jak wy znaleźliście się z tym piłkarzem…
-My chyba jeszcze szukamy.-uśmiechnęłam się słabo
-To trzymam kciuki, żebyście się znaleźli.-uśmiechnął się życzliwie i przytulił mnie na pożegnanie.-Cieszę się, że cię poznałem.
-Ja również. Dziękuję za miło spędzony czas, przepraszam, że tak to się skończyło wtedy…
-Jasne, rozumiem. To do zobaczenia.
-Do zobaczenia. I powodzenia.
-Wzajemnie.-pocałował mnie w policzek uśmiechając się i ruszył w przeciwną stronę.



Weszłam do restauracji, gdzie siedziały dziewczyny. Od razu ich spojrzenia skierowały się na mnie.

-I co? Co ci powiedział?-zapytała uśmiechnięta szeroko Ania. Czasem nie rozumiem jej.  Nie chce, żebym spotykała się z Marco, twierdzi, że nie jest dla mnie odpowiedni. Myślałam, że chce mojego szczęścia. Czyli jednak chcę być z Marco? To on jest dla mnie tym szczęściem?

-Muszę po coś pójść.-wstałam od stołu i ruszyłam pędem pozostawiając swoje przyjaciółki ze zdziwionymi minami. 
Skierowałam się do sklepu, w którym była moja, właściwie to za chwilę moja sukienka. Jeśli iść na spotkanie z Marco, czy jak on to nazywa, randkę to tylko w tej sukience. Weszłam, wzięłam sukienkę z wieszaka, którą mierzyłam i poszłam z nią do kasy.  Zadowolona z zakupu wróciłam do restauracji, gdzie właśnie podawano nasze dania.


Po skończonym posiłku stwierdziłyśmy, że wrócimy do naszego hotelu. Wybrałyśmy tą samą drogę, którą szłyśmy. Choć wydaje się długa, to cudownie się nią idzie. Można się tak odprężyć.

W końcu dotarłyśmy do naszego hotelu. Weszłyśmy na jego teren od strony plaży i hotelowego basenu. Po tej samej stronie stały też balkony. Coś mnie tchnęło i podniosłam głowę do góry. Na balkonie, oparty o balustradę stał Marco. Obserwował mnie. Kiedy nasze spojrzenia przez chwilę się ze sobą spotkały odwróciłam głowę w drugą stronę. Nie wiem czemu. Znów się może włączyła nieśmiałość i niepewność Ingi. W sumie… Chyba mogę być niepewna po tych wszystkich wydarzeniach z blondynem na czele.

Kiedy tylko weszłam do pokoju rozpakowałam moją sukienkę i położyłam ją na łóżku. W tej samej chwili usłyszałam dźwięk nadchodzącej wiadomości. Domyślałam się od kogo może być. Kuba, tata albo Marco… Widząc jednak wzrok tego ostatniego sprzed kilkunastu minut byłam prawie pewna, że to on jest autorem tej wiadomości.
Nie myliłam się. Patrzyłam na wyświetlacz telefonu i nie mogłam się przemóc, by otworzyć wiadomość. W końcu nastąpił ten moment.


„Będę czekać o 19. koło fontanny w miasteczku.
Chciałbym, żebyś przyszła.
Bardzo mi zależy.
M.”


Spojrzałam na leżącą sukienkę. Tak, będzie idealna. A więc dziewiętnasta.

-Co tam, Inga?-weszła do pokoju Ania
-Spotkam się dzisiaj z Marco. –powiedziałam pewnie wyjmując czarne szpilki, które okazały się idealnie pasować do sukienki.
-Żartujesz?
-Nie. Jestem całkowicie poważna.
-Przecież ci mówiłam, że…
-Tak, Ania, mówiłaś, ale to nie wystarczy, żeby mi przeszkodzić…
-Nie chcę ci przeszkadzać! Jesteś bardzo delikatna i wrażliwa. Po tym co zrobił wcześniej nie wiesz czego się możesz teraz spodziewać.
-On mnie nie skrzywdzi.
-Skąd masz pewność? Nie chcę, żebyś zostawała z nim sama.
-Przestań, dobra? Przestań go traktować, jakby był jakimś masochistą, gwałcicielem, damskim bokserem! Mieszkałam z gorszym a żyję! Przestań w nim widzieć jakieś zagrożenie dla mnie! Czemu nie możesz na niego patrzeć jak wcześniej? Jak na kolegę z klubu twojego męża?
-Chce twojego bezpieczeństwa, jestem twoją przyjaciółką.
-Na razie gderasz jakbyś była przewrażliwioną matką! Zacznij być moją przyjaciółką i zacznij do jasnej cholery mnie spróbować zrozumieć i mi pomóc!-moje emocje wzięły górę. Sama siebie nie poznawałam. Mówiłam podniesionym głosem, prawie krzyczałam na moją przyjaciółkę. Choć nie wiem, czy mogę tak jeszcze ją nazywać. Strasznie się od siebie oddaliłyśmy. Nie chcę, żeby kazała wybierać mi między nią, a Marco. Oboje są dla mnie bardzo ważni. Nie umiem między nimi wybierać. Choć gdyby mi trzeba było…

Wyszłam z pokoju na korytarz. Tam na nieszczęście spotkałam Lewandowskiego.
-Pokłóciłyście się?
-Nie słychać było?
-Inga, co się dzieje?
-Wiem, że ty też jesteś teraz anty-Marco…
-Jestem. To co zrobił… Nie chcę, żebyście…
-Nie kontynuuj. Nie mam ochoty na kolejną kłótnię. W sumie to przeze mnie. Przeze mnie. Marco jest twoim przyjacielem. Nie chce, żeby ta przyjaźń ucierpiała. Proszę, Robert…-nie uzyskałam jednak odpowiedzi. Ruszyłam korytarzem przed siebie. Zbiegłam po schodach i pobiegłam na plażę. Położyłam się na gorącym piasku. Zamknęłam oczy. Ciepłe promienie słoneczne działały bardzo uspokajająco.

Po jak się okazało półtoragodzinnym wypoczynku postanowiłam napisać do Kuby. Rozmowa z Anią mnie podłamała. Z jednej strony idąc na tą całą randkę, zrobiłabym na złość Ani. A nie idąc zraniłabym siebie. Ania jest dla mnie bardzo ważna, ale…


„Marco zaprosił mnie na randkę…”


Jakubie Błaszczykowski, doradź.


„Gratuluję.”


„Kubuś, oczekuję mądrej rady.”

Odpisałam i czekałam na kolejną wiadomość. Jednak ta nie nadchodziła. W końcu rozbrzmiał mój dzwonek połączenia.

-Hej…-zaczęłam
-Guśka, Guśka. Mam ci mówić, czy iść na randkę z Marco czy nie?
-Ymm, tak.-usłyszałam po drugiej stronie śmiech blondyna
-Nie rozumiesz mnie… Po prostu Lewandowscy są źli na Marco za to, co zrobił. Pokłóciłam się właśnie dość mocno z Anią, ja rozumiem, że się o mnie martwi, ale to zaszło już zbyt daleko. Ja już nie wiem, co mam zrobić.
-Inga. Nie patrz na innych. Zapytaj sama siebie, czy ty chcesz.
-Ale ja nie chcę zranić moją decyzją bliskich mi osób.
-Popatrz co mówisz. Jak już myślisz to mówisz, że nie chcesz ranić. Czyli jeśli myślisz, to patrzysz już tylko na tą wersję, gdzie chcesz iść.
-A ty, co byś mi doradził. Bo zobacz, mam tak dwa głosy na tak, dwa głosy na nie.
-Dołóż sobie mój głos na tą stertę, gdzie będziesz szczęśliwa, okej?
-Okej. Dzięki Kuba.
-Nie ma za co.  Powodzenia.
-Dziękuję. To ja sobie jeszcze na tej plaży poleżę.
-Żebyś się potem nie dzwoniła, że masz piach we włosach. Przerabiałem to już z moimi dwiema dziewczynami.
-A jak tam urlop?




Po rozmowie z Kubą podniosłam się w końcu z piasku i ruszyłam z powrotem do hotelu.  Kiedy weszłam do pokoju zastałam tam tylko Cathy, Ewę i Łukasza.

-Hej wam.
-O, Inga! Ależ się spiekłaś!
-Serio? Zapomniałam się posmarować kremem z filtrem.
-Brawo, brawo.-westchnęła Ewa . –Posmaruj sobie może kochana teraz jakimś kremem na złagodzenie.
-Tak zrobię. Chce ktoś teraz iść do łazienki? Bo chciałabym się wykąpać?
-Nie, możesz iść.-uśmiechnęła się Cat.
-Okej.-odpowiedziałam tym samym i weszłam do łazienki i zaczęłam nalewać do mojej ulubionej ostatnimi czasy wanny z hydromasażem.



Czterdzieści minut później wyszłam z wanny i owinęłam się ręcznikiem. Wysuszyłam mokre włosy, a potem posmarowałam balsamem całe ciało. Ewa miała rację, troszkę się spiekłam, aczkolwiek nie było masakry. Założyłam bieliznę, a na nią szlafrok. Tak przemknęłam do mojego pokoju po kreację na dzisiejszy wieczór. Przebrałam się i znowu zaszyłam się w łazience, by zrobić dobry makijaż. Kiedy przechodziłam do układania moich włosów okazało się, że dobiega już dziewiętnasta. Postanowiłam na rozpuszczone, ale ułożyłam je delikatnie pianką. Stanęłam przed lustrem i… kurcze, dobrze wyglądałam. Podobały mi się usta pomalowane na wyrazisty bordowy. Idziesz Inga. Dasz radę. Tak. Dam radę. Wyszłam z łazienki. Akurat w pokoju była sama Cathy. Też się przygotowywała do jakiegoś wyjścia. Stała akurat przy lustrze i poprawiała makijaż.

-O mój Boże.-spojrzała na mnie –Wyglądasz nieziemsko!- uśmiechnęła się szeroko, podbiegła do mnie i delikatnie przytuliła. –Marco padnie.
-Dziękuję kochana.
-Chodź, zrobimy sobie zdjęcie. Oczywiście nie wstawię teraz, żeby nie zobaczył zbyt szybko.
-Okej.-uśmiechnęłam się i zapozowałam do zdjęcia z dziewczyną Matsa.
-Powodzenia ślicznotko.-uśmiechnęła się i dała mi kopniaka w tyłek na szczęście.
-Tobie też. Chyba też się gdzieś wybierasz?
-Spacer po plaży…-odpowiedziała rozanielona
-Hmm, zatem baw się dobrze.
-Wzajemnie!



Szłam jak kilka godzin temu promenadą przy plaży prowadzącą do miasteczka. Było już dwadzieścia minut po dziewiętnastej. Marco może cały czas czeka… A może już poszedł. A może ja jednak tam nie pójdę. Cholerne wątpliwości. Dlaczego akurat teraz? A może mnie wystawi? Może to był zwykły zakład, żart… Myślę już niedorzecznie. A jeśli to taka prawdziwa randka? Nie dam rady. Nie dam. Nie ma mowy, żebym dała. Ze strony plaży dobiegała muzyka. Odwróciłam się w tamtym kierunku. Impreza na plaży. Może to właśnie moja alternatywa? Zboczyłam z drogi, zdjęłam szpilki i weszłam na piasek. Podeszłam do baru. Upiję się. To bardzo dobre wyjście. Zapomnę o tym wszystkim. Zaleję się w trupa i nie będzie mnie nękać żaden Reus, żadna randka, żadni Lewandowscy. Moją decyzją jak na razie było to, czy zamówić drinka, czy może whishey, Jacka Danielsa, wódkę, piwo czy koniak.

-Coś podać?-zapytał dość niski, za to umięśniony barman. Hmmm… To co by tu zamówić jako pierwsze… Hmm…rum, brandy, burbon, tequilla…
-Sok pomarańczowy.-odpowiedziałam, co spotkało się ze zdziwionym spojrzeniem mężczyzny
-Oczywiście, zaraz podam.
No bo co… Sok pomarańczowy. Sok jak sok. A że zamawiany na imprezie, w barze, gdzie 99,9% osób kupuje przeróżne drinki i inne alkohole… Zaczęłam się śmiać z siebie.  Otrzymałam po chwili moje zamówienie. Wzrok barmana mówił sam za siebie-dziwoląg. No cóż, bywa i tak. Nie ma to jednak jak sok ze świeżo wyciskanych pomarańczy. Czy ja tam chcę iść? Ja już nic nie wiem. Nie wiem, czy mam się śmiać, czy może płakać. „Dołóż sobie mój głos na tą stertę, gdzie będziesz szczęśliwa, okej?” , „Zawsze idź za głosem serca”.  Kuba i Babcia mają rację. Powinnam tam iść. Chcę tego. Być może, że zakończy się to katastroficzną porażką, ale nie będę potem żałować, że nie poszłam. Zapłaciłam za mojego „drinka” i weszłam na drogę do miasta. Strzepałam powierzchownie piach ze stóp i włożyłam szpilki. To nie był dobry pomysł z tą plażą. Już widzę moje poobcierane, czerwone stopy. No nic. Dam radę.



Dam radę, dam radę, dam radę. Zaczęłam sobie gdzieś to w głowie powtarzać, kiedy weszłam na teren miasteczka. Zaczęłam panikować. Nie chciałam znów uciekać. Musiałam stawić czoło. Komu? Przecież to Marco. Ten sam, w którym się zakochałam. Przecież to zwykłe spotkanie. A nie. I tu tkwi szkopuł. To randka. Nie wiem, co on odbiera przez to pojęcie ale…

Nie wiem nawet kiedy, ale znalazłam się naprzeciw tej fontanny. Siedział tam. Jak zwykle wyglądał perfekcyjnie. Ciemne, jeansowe rurki, biała koszula z rękawem podwiniętym do łokcia i idealnie ułożona fryzura. Nie widział mnie. Siedział ze spuszczoną głową podpartą o ręce. No tak. Dobiegała już dwudziesta. Ale on czekał. Cały czas miał nadzieję, że przyjdę. Mój kochany Marco. Poczułam jak moje serce stopniało. Lód spadł, a ono rozgrzane zaczęło energicznie dudnić, wyrywać się… Nie miałam już wątpliwości, żeby uciekać. Obawiałam się tego spotkania, ale nie chciałam już zawrócić. Wystawiłabym go. Zraniła. Przecież ja go nie chcę ranić. Na drżących nogach krok za krokiem zbliżałam się w stronę fontanny.  W końcu znalazłam się tuż koło niego. Nie wiedziałam, czy coś powiedzieć, czy może usiąść koło niego. Randki są strasznie niezręczne. Zwłaszcza te z przyjacielem. A może ex-przyjacielem. A może po prostu randki z Marco. Nie musiałam jednak nic zrobić, bo chwilę później Marco podniósł głowę i przeciągnął spojrzenie od czubków szpilek na oczach kończąc. Otworzył buzię ze zdziwienia. Po chwili jednak złapał rezon i podniósł się z miejsca. Cały czas nie spuszczał ze mnie wzroku.

-Ym.. Hej.-odezwałam się pierwsza
-Cześć. Pięknie wyglądasz.
-Dziękuję, ty również.
-Cieszę się, że przyszłaś.-po tym nastała chwila ciszy. Chyba żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. A może tylko myśleliśmy, żeby dobrać jakieś odpowiednie słowa? –Zapomniałbym.-westchnął i wziął z murka fontanny bukiet białych frezji.-Dla ciebie.
-Dziękuję, ale nie musiałeś.-odparłam wąchając prześliczne kwiaty
-Chciałem.
-Są piękne.-popatrzyłam na kwiaty, a potem na niego. On też jest piękny.
-Chodź, przejdziemy się.-wyciągnął do mnie dłoń. Drugą niedbale schował do kieszeni. 

Uśmiechnęłam się w duchu. Cieszyłam się jak małe dziecko. Będę iść z Marco za rękę. Może to takie dziwne, ale dla mnie wyjątkowe. On jest wyjątkowy. Przy nim moje uczucia aż kipią. Ujęłam delikatnie jego rękę. Dotyk jego skóry… Po całym ciele przeszły mi dreszcze. Może ten gest wydaje się zwykły, błahy to chyba w naszym przypadku miał on bardzo intymne znaczenie. Marco delikatnie ścisnął moją dłoń. Na jego usta wkradł się mały uśmiech. Ruszyliśmy. Marco pewnie prowadził. Byłam trochę z tyłu, o ten jeden krok za nim. Po jakimś czasie dotarliśmy do zupełnie pustego parku przepełnionego kwiatami. Nie było tam jednak ani żywej duszy.

-Tu możemy w spokoju porozmawiać.-oznajmił spokojnie i poszedł w kierunku jednej z ławek. Ta akurat stała na uboczu.
-Marco…-zaczęłam nerwowo ugniatać tkaninę sukienki. Blondyn spojrzał na mnie, a ja straciłam całą pewność. –A nic, nieważne.
-Ważne. Powiedz.
-Czy… Moglibyśmy się przejść? No wiesz, spacer. Może na plażę?-popatrzył na mnie badawczym wzrokiem, tym, którym chciałby coś wyczytać z mojego mózgu. Aż takiej mocy jednak nie ma
-Nie chcesz zostawać ze mną sama?-zapytał z bólem
-Nie, nie, nie chodzi o to. Ja po prostu…-powiedziałaś A, to powiedz i Beee, uparty baranie. Popatrzyłam gdzieś w stronę miasta. Potem odważyłam się już spojrzeć na Marco. Muszę to powiedzieć, bo inaczej pomyśli, że się go boję, czy nie wiadomo co. –A mogę być rozbrajająco szczera?-zapytałam zagryzając wargę. Jego oczy zabłyszczały. Pokiwał głową –Jestem strasznie zdenerwowana i spięta, że jak już to wolę chodzić. Bo jakbym siedziała, to pewnie bym tupała obcasem, a ty byś się wkurzał i byś uciekł. Nie myśl, że mam może ADHD, ale…-nie skończyłam, bo przerwał mi cichy śmiech blondyna. Spojrzał na mnie ciepło. Objął mnie ramieniem i pocałował w głowę.
-Nie chcę, żebyś się denerwowała.
-Nazwałeś to spotkanie randką, więc jak mam się…
-Chodźmy już na ten spacer.-powiedział i ruszył przed siebie. Podbiegłam do niego wyrównując tempo naszych kroków.


-Wygłupiłam się, prawda?-zapytałam w końcu, kiedy cały czas szliśmy w ciszy
-Nie. Cieszę się, że jesteś ze mną szczera. Chciałbym, żebyś taka była cały dzisiejszy wieczór.
-To znaczy, że na co dzień jestem nieszczera?
-Nie, ale chciałbym, żebyś mi mówiła wszystko o czym myślisz, to ważne. Chociaż jak na razie nie masz z tym problemów.-uśmiechnął się i znów złapał mnie za rękę. Dotarliśmy na plażę. W tej części było dużo puściej. Znajdowała się na uboczu.


-Jak tu będziesz tupała obcasem to nie będzie słychać.-posłał mi kolejny piękny uśmiech dzisiejszego wieczora.
-Już trochę lepiej, więc może nie będzie takiej potrzeby.
-Inga, posłuchaj.-westchnął ciężko i spojrzał mi w oczy. –Chciałem cię przeprosić za to, że sprawiłem ci ból. Kiedy zobaczyłem te siniaki… Nawet nie wiesz jak koszmarnie się wtedy poczułem.
-To nie bo…
-Nie przerywaj mi, proszę.-ścisnął moją dłoń –Przepraszam, że wtedy powiedziałem to w taki sposób, a nie mniej delikatny.
-Czyli podtrzy…-zawiesiłam wyraz widząc jego wzrok. Był niepewny. Obawiał się czegoś. Wziął głęboki oddech. Ja swój trzymałam od kilku chwil.
-Czyli cały czas podtrzymuję to co powiedziałem. Inga, ja po prostu nie potrafię, rozumiesz? Nie potrafię…udawać twojego przyjaciela. Nawet nie wiesz, ile razy robiłem coś wbrew sobie, hamowałem się. Nie chciałem cię zranić, nie chciałem jeszcze bardziej mieszać w twoim życiu. Wiem co przeszłaś, wiem, że się tego boisz, ale ja już… -puścił moją rękę i zacisnął powieki. Ręce mi się trzęsły jak u starego alkoholika. Boże, co on właśnie chce mi powiedzieć? Otworzył oczy. –Ale ja już nie mogę. Kocham cię. Po prostu cię kocham. Nie umiem mówić, że cię lubię, że jesteś moją przyjaciółką, bo ja cię kocham, a ty jesteś dla mnie kimś dużo ważniejszym od przyjaciółki… Nie, nie płacz proszę…-westchnął smutno. On mnie kocha. On mnie kocha. Kocha. Starłam łzę z policzka i mocno zacisnęłam powieki. Ręce i nogi drżały mi tak jak wtedy, pod klubem.
-Nie mogę, Marco.



CDN...






~~~

JA WIEM. Ja wiem, że znowu w takim momencie. Przed wstawieniem usunęłam dalszy ciąg tej części i przeniosłam do 36. Po prostu pomyślcie, że ja Was tak bardzo kocham, że jeszcze zostaniecie potrzymane w niepewności...Na dobrą sprawę ciąg dalszy by mógł być, ale potem byłoby zbyt wiele wydarzeń i zbyt bardzo bym pomieszała.
Nie musicie już pisać, że mam szykować bunkier, bo mnie znajdziecie (cytuję tu Wasze komentarze-nic nie wymyślam!:D ), bo ja już sobie bunkier znalazłam! :) Zapajęczona piwnica...No dobra, pomyślę nad innym! Wiem, że bardzo czekałyście czy coś tu się wydarzy...może na przeprosiny jakieś wspaniałe zdjęcie Reusa? ^^























To jak, zgoda? ~^-^
Za tydzień 36!:)
Buziaki:**

17 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. No to teraz na spokojnie moge się rozpisać. Ha ! Od czego by tu zacząć ?? Hmm ... tak strasznie podobają mi się Twoje rozdziały, które z każdym tygodniem są coraz lepsze, ciekawsze, słodkie, wzruszające itd. Może to dobrze, że potrzymasz nas trochę w niepewności ? W końcu nie możemy mieć wszystkiego podanego na tacy :) Każda postać na Twoim blogu jest wyjątkowa, ale główna bohaterka przebija wszystko. Marco ... och Marco. Z jednej strony ideał, a z drugiej nagle stracił zaufanie Ingi, Ani, Roberta ... Szkoda, wielka szkoda, ale widać, że się stara - to już jakiś plus ! Kocham Anie nie tylko w opowiadaniach, ale też w rzeczywistości (ostatnio kolejny raz byłam na spotkaniu z nią) i musze powiedzieć, że strasznie się na niej zawiodłam. Najpierw chciała, żeby byli razem, a potem jak Reus popełnił błąd to nie tylko go skreśliła, ale też usiłowała wepchnąć Ingę w ramiona innego. Wstyd Lewandowska, wstyd ! Inga wyglądała tak pięknie na tym spotkanie (randce ! <3), ale nie dziwie jej się, że się denerwowała. Jestem bardzo ciekawa jak to wszystko rozwiniesz, bo chyba nie pozwolisz Indze skłamać, że nie kocha Marco, prawda ? Przyznam, że kłamstwo jest czasem "najlepszym" rozwiązaniem, ale jak się z czasem okazuje tylko na chwile. Wierze, że blog ten będzie miał jeszcze wiele rozdziałów i wiele się jeszcze zdarzy. Jak dla mnie możesz mieszać do woli pod warunkiem, że na końcu będą razem. Jak nie to nie będę czytać następnych blogów :* taka jestem okropna XDD No dobra już nie zanudzam. Czekam jak zwykle na następny i pozdrawiam Cię cieplutko. Buziaki :* ps. Mam nadzieje, że nie zrobiłam dużo błędów, a jak zrobiłam to musisz mi wybaczyć. Trochę się śpieszyłam.

      Usuń
    2. Dobra wiem jestem bezczelna i przepraszam Cię za ten spam, ale czy mogłabyś znaleźć chwilę i zajrzeć na mojego bloga Sara i Marco ? Buziaki :*

      Usuń
  2. O Boże !!! 😱😱😱 Rozdział megaa !! 😍 Wkońcu jej to powiedział ! 😍 Inga mam nadzieje ze w następnej części go nie odstraszyć i tez mu powie co do niego czuje. Ehh czekam na kolejny z niecierpliwością. Życzę weny I pozdrawiam 😊😊

    OdpowiedzUsuń
  3. A może chociaż zmienisz godzinę wstawiania rozdziałów? Prooooszę :D Bo tak czekam na sobotę i jeszcze na 16 a to się mega duży XD Czekam na nexta i pozdrawiam xo Pszczółka Emma

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział czekan na następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ! Za to urwanie w połowie powinien być jakiś bonusowy rozdział w środku tygodnia... prooooosze :) poza tym świetna część, ciesze sie, że Marco ujawnił swoje uczucia.
    Pozdrawiam, A :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz, ten bunkier może Ci się jednak przydać. ;p Rozdział wspaniały, pod koniec się wzruszyłam, ale... No właśnie - ale w takim momencie?! :( Powinnam być zła, ale nadrabiasz efektywnością rozdziałów. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak tylko czekać na kolejną sobotę. :D Haha, wymknę się specjalnie po szesnastej z imprezki, żeby przeczytać Twój rozdział. ;) Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Tobie chyba bardzo się nudzi i chcesz żebyśmy wszystkie popadały psychicznie, w takim momencie? Jak ona teraz to spieprzy to ja nie wiem co ci zrobię XD Rozdział jak zawsze wspaniały. Coś jest takiego w twoich blogach, że jak czytam to modlę się, żeby rozdział zaraz się nie skończył. Może trwać i trwać, nie robi to na mnie zbytniej różnicy. Z niecierpliwością czekam na sobotę <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Chcesz abym na zawał padła ? :o masz rewelacyjny styl pisania, czytają twojego bloga cce się więcej i wiecej, a ty jak zawsze kończysz w takim momencie :( Inga nie ma prawa, powtarzam nie ma prawa tegoo popsuć !!! Widać, ze Marco zależy :) kocha ja bardzo <3 Chciałam przeprosić, za brak mojego komentarza przy poprzednim rozdziale, powodem tego była sytuacja rodzinna... ale przeczytałam i miałam beke z pijanego Reusa :D Szudownych rodziców mam :D haha :D
    Pozdrawiam i życzę weny :) zostawiam link do swojego bloga w zakładce Spam :) mile widziany komentarz, mój blog też o Reusie, ale z małą mieszanką Marcela Fornella i Robina Kaula :) !!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem!
    Rozdział cudowny, uwielbiam twój styl pisania i będę do powtarzać do oporu.
    Ale czy ty kochana chcesz, żebyśmy tutaj wszystkie zeszły z tego świata w trybie przyśpieszonym? xD No po prostu... jak mogłaś, co? Czemu zawsze musisz kończyć w takim momencie? :D
    Haha, kurczę, u ciebie to naprawdę trudno się nie uśmiechnąć. Oby tylko Inga nie bała się powiedzieć tego, co czuje, bo Marco już jakieś kroki w tym kierunku poczynił... :)
    Czekam na kolejne i na wyjaśnienia oczywiście!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeczytałam go wczoraj wieczorem, ale uznałam, że przedział w pociągu będzie najlepszym miejscem na komentarz, tym bardziej, że musiałam go najpierw przemyśleć :p
    Tak więc po pierwsze: skąd pochodzi ten cytat na początku? Piosenka, książka?
    Po drugie: strasznie lubię Twojego Marco! Pomimo, iż nie zawsze zachowuje się właściwie (bo nie zawsze w sumie musi :D), to jednak taki Marco, który na końcu zawsze zrozumie swój błąd. Chyba już to kiedyś pisałam :p
    Po trzecie: wiedziałam, że to kiedyś powiem i teraz jest ten moment: Inga mnie potwornie drażni, już od jakiegoś czasu. Zwodzi biednego Reusa i ciągle daje mu nadzieję, a na końcu 'nie może'. Chyba, że chce mu powiedzieć, że nie może oddychać albo uwierzyć albo coś w tym stylu :p Rozumiem, dużo przeszła, ale powinna umieć się określić, bo takim zachowaniem rani nie tylko siebie...
    No, to tyle :)) Mam nadzieję, że jakoś się to wszystko poukłada między nimi i że Marco odzyska zaufanie swoich znajomych... Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana-piosenka, jakoś tak przypadkiem się na nią natknęłam, bo zwykle tego zespołu nie słucham, ale akurat mi tu pasowało- "To ty" Blue Cafe:) Od następnej części piszę autora!;)
      Coś mi się wydaje, że Inga jeszcze zaskoczy...i to już w następnej części!:)
      Buźka! <3

      Usuń
  11. Jesteś okropna !!
    Przerwać w takim momencie tylko ty umiesz grr
    No ja juz sie nie mogę doczekać następnego czytam ten rozdział drugi raz i nie mogę uwierzyć ze on jej to w końcu wyznał *-*
    Czekam na następny
    Po prostu się niecierpliwie i nie mogę doczekać już jeszcze 4 dni o nie ;/
    Życzę dużo dużo weny i mam nadzieję że następny będzie bardzo długi *__*
    Pozdrawiam Aga !! <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Jestem spóźniona i to o tak dużo czasu, musisz mi wybaczyć. Szkoła to tragedia, 14 dni do wystawienia ocen - umrę. Do tego znajomi, praca, projekty, ja nie mam czasu spać. Jest prawie północ, ja jutro na ósmą do pracy, ale czytam bo sobie obiecałam i po prostu do kocham. ♥
    Do rzeczy, czytając cały rozdział miałam banana na twarzy (no może oprócz Lewandowskich), ale kiedy przeczytałam ostatnie zdanie miałam ochotę Ci trzasnąć. Znajdę, zamorduję. Nie szukaj bunkra, nawet on Ci nie pomoże.
    jak możesz nam łamać serca kobieto? Ja tu oczekuję początku pięknego, cudownego związku a Ty mi wyskakujesz z czymś takim? NIE MOGĘ MARCO? Co to ma być, przepraszam bardzo. CO TO MA BYĆ. Złamałaś mi serce i nienawidzę Cię za to, a z drugiej strony kocham najbardziej na świecie za to opowiadanie.
    Inga, prawie stchórzyła i serce zaczęło mi bić dużo szybciej, bo szkoda mi było Marco i poświęcenia Ingi w trakcie kłótni z Lewandowską, dobrze, rozumiem, że chce o nią dbać, ale Inga ma prawo do szczęścia z kim tylko chce i Ania nie ma prawa w to ingerować, nawet jeśli Marco ją skrzywdził to i tak ma prawo to naprawić, jeśli Inga też tego chce.
    Marco jest uroczy, zdaje mi się taki delikatny w tym rozdziale, kojarzy mi się z jakimś bohaterem z książki ale pojęcia nie mam z jakim, jakiś pomysł? Ogólnie to sytuacja na plaży mnie zabiła. Marco jej wyznaje wszystkie swoje uczucia, a ona nic? Czy nie tego właśnie chciała? Czy to nie z nim chciała być i to jego kochać? Czy ona naprawdę myśli, że Marco jest aż takim dupkiem by się założyć o to? To arealne.
    Co do Kuby, z rozdziału na rozdział kocham go coraz bardziej.

    Jeju, życzę dużo weny, czasu :( ♥
    Przepraszam za spóźnienie, jeszcze raz.
    Pozdrawiam cieplutko ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Och, masz rację! Najchętniej bym Cię znalazła! Jak można przerywać w takim momencie? Teraz chyba po raz pierwszy nie żałuję, że jestem dopiero teraz, bo dzięki temu muszę czekać tylko 6h! :D Ale i tak nie wiem czy wytrzymam. :p
    No... nie wiem od czego zacząć. ;))
    Po 1. dobrze, że nasza Inga zdecydowała się na kupno tej sukienki. Reakcja Reusa... niesamowita. ❤❤
    No... tak... po 1, bo sukienka najważniejsza w tym wszystkim co się wydarzyło w tym rozdziale. :p
    Po 2. Spotkanie z Tobiasem... Przypadek? Sama nie wiem... Okazał się być fajnym facetem. Nie naciskał, a i nawet pogodził się z tym, że główna bohaterka z nim nie będzie. Zachował się jak fajny, prawdziwy przyjaciel. :))
    Po 3. Jestem troszkę zła na Lewandowskich. Wszystko ma swoje dwie strony. Pierwsza to ta, że chcą ją chronić i chcą dla niej jak najlepiej. i to jest piękne, wspaniałe i wgl. Ale jest jeszcze ta druga strona, która nie rozumie Ingi i przy tym w cale jej nie uszczęśliwia. Jest jeszcze taki aspekt, że Reus jest przyjacielem Lewandowskich i jemu też powinni dać szansę...
    Po 4. Dobrze, że nasza bohaterka skontaktowała się z Kubą. Już nie pierwszy raz pokazał, że jest naprawdę doświadczonym i mądrym człowiekiem. Zawsze dobrze wszystkim doradzi. ❤ Przedstawiasz go w takim świetle, w jakim ukazuje się w mojej głowie. ^^
    Po 4. Wystraszyłam się, że dziewczyna zrezygnuje z tego spotkania. Kiedy barman zapytał, co podać, a ona zdecydowała się na sok, wiedziałam, że dojdzie do spotkania.
    Po 5. Marco... Jezu, czekał blisko godzinę na swoją ukochaną. Pewnie już stracił nadzieję, ale czekał. Piękne. ❤ Nie. To, że trzymali się za ręce, wcale nie było jakimś dziwnym doznaniem dla Ingi. Skoro tak bardzo zależało jej na Marco, to wszelkie odczucia były jak najbardziej na miejscu. ;) Kiedy bohaterka chciała iść na plażę, podobnie jak Marco, pomyślałam, że boi się zostać z nim sam na sam. Na szczęście to nie to. :) TAAAK! Wyznał jej miłość! W końcu! Tyle na to czekałam! Z resztą na pewno, podobnie jak pozostałe czytelniczki. ^^ Tylko teraz pozostała inna kwestia... Co na to wszystko Inga? "Nie mogę Marco"? Co to ma znaczyć? Mam nadzie, że to tylko taki wyrewek z kontekstu...
    Czekam do 16! :*
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń