sobota, 21 listopada 2015

Trzydzieści cztery.







Drżącym rękoma wyjęłam telefon z torebki i wystukałam krótką wiadomość na klawiaturze


„Potrzebuję cię..’’


Wysłałam. Wytarłam łzy wierzchem dłoni i skuliłam się bardziej na ciepłym piasku. Usłyszałam, że przychodzi jakaś wiadomość. Zacisnęłam mocno oczy próbując powstrzymać łzy. Na próżno. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego się tak zachował, dlaczego był zły… Aż tak go wkurzyło słowo „randka”. Przecież zna Anię i dziewczyny. Nie pomyślał, że żartują? A może wkurzyło go, że Tobias mnie trzymał na rękach? Zazdrosny? To niemożliwe. I co miał znaczyć do cholery ten pocałunek? Co miało znaczyć, że mam go nie nazywać przyjacielem? Aż tak go zraniłam? Coś powiedziałam nie tak? Cholera, i jeszcze ten bolący nadgarstek. Kim on jest? Czy ja go chociaż trochę znam?

-Inga!-usłyszałam głos przyjaciółki, a po chwili brunetka uklęknęła przy mnie i mocno przytuliła. Podniosłam głowę z piasku i położyłam ją na ramieniu Ani.  –Co się stało? Ktoś ci coś zrobił? Ten Tobias?-zaczęła pytać przerażona
-Nie, nie on.
-Co się stało, powiedz kochanie…
-Marco…-łkałam i nie mogłam się uspokoić
-Co Marco? Inga, mów. Jeśli coś się stało to powiedz, ja zadzwonię do Roberta, on już sobie z nim pogada…
-Nie, nie ma potrzeby…
-Co ci zrobił?-słyszałam po jej głosie, że była trochę zdenerwowana –Coś czego nie chciałaś?
-On… On był pijany, ale…
-Dobierał się do ciebie?-oderwała się ode mnie i popatrzyła zaniepokojona
-Nie! Nie… Po prostu. Przyparł do muru i zaczął całować. Mocno. Nie mogłam się ruszyć, bo mnie trzymał… A potem… Potem powiedział, żebym już go nigdy nie nazywała przyjacielem…-pękłam i zaczęłam głośno szlochać w ramię przyjaciółki. Ania westchnęła i znowu mnie do siebie przytuliła.
-Może zadzwonię do Roberta, żeby z nim sobie porozmawiał, co?
-Nie. Nie. Marco jasno się wyraził. Nie chce być moim przyjacielem.
-Nie płacz już, proszę. Wiem, że cię na pewno tym zranił, ale nie możesz…
-Ale ja kocham… Nie zniosę tego, że nie mogę być blisko niego…
-Czasem po prostu trzeba sobie odpuścić. Wiem, że to może nie jest łatwe…
-Odpuściłabyś sobie Roberta?
-Nie. Ale to jest inna sytuacja…
-Dla mnie taka sama. Pójdziemy do hotelu? Nie chcę tu siedzieć.






/Marco/

Nie wiem co we mnie wstąpiło. Widząc ją z tym chłopakiem coś we mnie pękło. Wiedziałem, że to jest właśnie moment, w którym nie dam rady więcej udawać przyjaciela, robić wszystko wbrew sobie. Prawda jest taka, że nie mogę być jej przyjacielem choćbym nie wiem jak się starał. Nie mogę być jej przyjacielem kochając ją coraz bardziej. To co się stało przed klubem… Alkohol też zrobił swoje. Podobno dodaje odwagi, a człowiek mówi to, czego nie powiedział by na trzeźwo. Może jakaś w tym prawda i jest… Pocałunek-nie żałuję. Choć wydawał się brutalny, to móc smakować jej słodkie usta... To co jej powiedziałem… Byłem doskonale świadomy tego co robię, jednak nie chciałem jej tym ranić jak to w rezultacie wyszło… A ona? To co powiedziała dzisiaj w hotelu? Jestem dla po prostu nikim. Nikim. Czy ona choć kiedyś uważała mnie za tego pieprzonego przyjaciela?! Zawsze czułem między nami dystans, tylko nie umiałem określić jaki… Może taki, że po prostu się dla niej nie liczyłem? Czy to możliwe po tym wszystkim? Byłem przy niej… Może to wcale nie miało znaczenia? Co więc dla niej ma? Czy ja tak naprawdę coś o niej wiem? Czy ją znam? Uderzyłem z całej siły pięścią w ceglany mur. Zabolało. Tak samo jak to, co dzieje się teraz między mną a Ingą. Boli. Może to nieporozumienie, a może zrozumieliśmy się aż zbyt dobrze. Poszedłem wzdłuż ulicy i wszedłem do jakiegoś innego klubu. Panował tam zupełny półmrok. Sporo osób tańczyło na parkiecie, kilka osób siedziało przy stolikach, inni przy barze. Tam się właśnie skierowałem. Zamówiłem drinka, potem kolejnego, i kolejnego. Na sam koniec postanowiłem zamówić piwo. I kolorowego drinka dla ładnej dziewczyny obok.

-Dzięki, przystojniaczku.-uśmiechnęła się szeroko i zatrzepotała rzęsami. Nie rozpoznała mnie. Bardzo dobrze. Ubrana była w czerwoną, kusą sukienkę ledwo zakrywające jej kobiece kształty. Idealnie.
-Przyjemność po mojej stronie.
-Co tu robisz taki… samotny?
-Czekałem na taką ślicznotkę jak ty.-odpowiedziałem, a barman postawił przed blondynką zamówionego przeze mnie drinka. Szumiało mi nieźle w głowie, ale co mi szkodzi. Jestem na urlopie, noc jeszcze długa. Moja rozmówczyni wypiła do dna całego drinka i podniosła się z barowego stołka. Stanęła za moimi plecami i oplotła mnie rękoma wokół szyi.
-Tak zupełnie przypadkowo się złożyło, że mam wolny pokój w pokoju.-szepnęła mi do ucha po czym przeczesała palcami po moich włosach. Zmarszczyłem brwi w niezadowoleniu, lecz po chwili wrócił uśmiech, kiedy poczułem składane pocałunki na mojej szyi.
-Inga…-mruknąłem
-Marieta.-poprawiła blondynka jednocześnie wyrywając mnie z myśli o przepięknej córce Kloppa. Czemu by ukrywać, że chciałbym ogromnie, żeby to ona była tą dziewczyną, ale… Jak się nie ma co się lubi… Blondynka pociągnęła mnie do wyjścia, a ja potulnie szedłem za nią chwiejnym krokiem…









/Inga/

Obudził mnie jakiś huk. Nie wiem, może to tylko mi się tak wydawało. Ania spała cały czas koło mnie. Po długiej rozmowie zasnęłyśmy razem. Ania, pierwsza do swatania, odradziła mi związek z Marco. Czy skutecznie? Możliwe. Możliwe nawet, że bez tego incydentu i tak nie bylibyśmy razem. Nie udało jej się jednak odradzić miłości. Miłości do blondyna, która była cholernie silna. Podskoczyłam przestraszona, kiedy usłyszałam kolejny huk za drzwiami i czyjeś przekleństwo. Wstałam cicho żeby nie zbudzić karateczki i poszłam do drzwi wejściowych. Przyłożyłam ucho i usłyszałam pijany głos Marco.

-Bo ja cię bracie ssssszzzanuję. Jesteś bardzo mądrym choć ukrywającym to w zaaaaaaalążku czło… hyyy wiekiem… Głupia hyy czcz..czkawka… -zaśmiałam się pod nosem i próbowałam powstrzymać głośniejszy śmiech ze względu na śpiące współlokatorki, kiedy Reus zaczął pijacko śpiewać, a raczej wyć – Cause I’m you lady and you are my men… Whenever you reach for me I’ll do all that I can…
-Zamknij się cwelu, bo cały hotel obudzisz!-wkurzał się Mario, a zaraz potem usłyszałam kolejny huk. Tym razem głośniejszy. Przestraszyłam się trochę więc wyszłam na korytarz sprawdzić co się stało. Marco najzwyczajniej w świecie się wyglebił, ciągnąc niestety za sobą biednego Mario. Cholera, jest kompletnie pijany. Przeze mnie? Mario wstał i próbował podnieść też schlanego Reusa. Zauważył mnie i spojrzał błagalnym wzrokiem. Podeszłam do nich i przełożyłam ramię blondyna za głowę, a Mario drugie. Jaki on ciężki. No cóż. Teraz krok za krokiem. Gdyby chociaż współpracował.
-Damskie perfumy.-powiedziałam z lekką złością, a zarazem smutkiem i żalem. Poszedł sobie na pocieszenie do innej. Świetnie. Po prostu wspaniale.
-Mirandy. Albo Mariny. Moniki?-usiłował sobie przypomnieć imię swej wybranki serca. Pogratulować.
-Mam gratulować?-zapytałam. Tylko się nie rozpłacz. Mogłaś pomyśleć, że prędzej czy później znajdzie sobie dziewczynę. Nie jesteś jedyna na tym świecie, żeby Marco Reus miał wiecznie latać za tobą z wywieszonym jęzorem.
-Nnnje.-odparł zataczając się raptem na lewo. Mario złapał na szczęście równowagę i podtrzymał przyjaciela. Jeszcze trochę i będzie ich pokój. –Musiałem zapłacić za jej drinka. I w dodatku nie poszedłem z nią do łóżka.
-Ciekawe dlaczego.-przewrócił oczami Mario. No tak, gdyby nie on, Reus by pewnie zadowolony spędzał noc z nowo poznaną dziewczyną. Albo zasnął by na łóżku i nic by nie zaszło. Prędzej to drugie. Współczułabym dziewczynie.
-Bo nie ją kocham.-odpowiedział w końcu stanowczo. „Nie ją”…
-To tu.-oznajmił Mario, kiedy zatrzymaliśmy się pod drzwiami z numerem 61 i zaczął walić w nie pięścią. Marco zmarszczył brwi. Główka boli? No cóż. Poczekaj do rana. Zaśmiałam się pod nosem.
-Może otwarte.-powiedziałam, kiedy nikt nie otwierał. A właściwie to Lewy nie otwierał.
-Może.-odpowiedział Goetze i nacisnął za klamkę. Faktycznie ustąpiła. –Dzięki Guśka. Zaoszczędziłaś mi kilku gleb.
-Nie powiem, że przyjemność po mojej stronie.-zaśmiałam się
-Mam u ciebie dług.
-Nie zaprzeczę.
-No to my idziemy. Sorry, jeśli cię obudziliśmy. A właściwie on obudził.
-Nie szkodzi.-puściłam Reusa i przytrzymałam drzwi do pokoju.
-A chociaż ty mnie hyy Mario kochasz?-zapytał blondyn zatrzymując się w drzwiach.
-Bardzo, ale chodź już.
-Kochasz?
-Tak.-odpowiedział ze zniecierpliwieniem przewracając oczami
-No to daj tu pyszczka.-zaczął się do niego przybliżać, ale niestety złapał zajączka i poleciał prosto na wieszak. Złapał się. Refleks ma. Mario spojrzał ze śmiechem na przyjaciela.
-Nagraj.-podsunęłam mu pomysł. Z ogromnym zacieszem wyjął telefon z kieszeni i zaczął nagrywać. Akurat trafił na wspaniały moment, kiedy to Reus przytulił się do wieszaka i lekko bujając nim zaczął śpiewać
-Sszzudownych rodziców maaaam! Sszzuudownych roodziców maaam! –Goetze tak samo jak i ja dostaliśmy napad śmiechu. Mario zobaczył, że pan artysta zamierza zostawić wieszak w spokoju, więc podtrzymał go ręką i zaczął prowadzić do sypialni. Oczywiście w drugiej ręce trzymał rejestrującego wszystko iPhona. Zamknęłam drzwi do ich pokoju, a kiedy już zmierzałam do drzwi swojego pokoju usłyszałam głośne zawodzenie
-Somewhere over the rainbow blue birds fly…
Współczuję Mario, że musi się użerać z Reusem. Użeranie z Reusem jest ciężkie, a co dopiero z pijanym Reusem. „Nie ją kocham”. Czyli jest jakaś ona. Ale to nie jesteś ty, bo przecież nie jesteś nawet jego przyjaciółką. Westchnęłam i położyłam się z powrotem koło Ani.





***




Ranek. Paskudny ranek. Słońce świeciło mi prosto w oczy. Z niezadowoleniem przekręciłam się na drugi bok. Huk. Znowu Reus? Przetarłam oczy i zobaczyłam leżącą na podłodze Lewandowską.

-Dobry.-zaśmiałam się spoglądając na przyjaciółkę
-Tak to się ludzie odwdzięczają. Chce się dobrze…
-Lewa, gdzie twój wieczny optymizm! Nowy dzień, pochopsasz sobie.
-O! A ty pochopsasz ze mną. To jest dobry plan.
-Ale nie teraz. Muszę zjeść śniadanie.
-No dobra, to przed południem jakoś pójdziemy biegać.
-Stoi.-wstałam i poszłam sobie wybrać ubrania. Wzięłam biały t-shirt z nadrukiem, krótkie spodenki i baleriny. Tak na razie na śniadanie. Chyba nie ma większej koncepcji co będziemy dzisiaj robić. Chłopaki zapewne będą leczyć kaca. Marco. No i znowu pojawia się w moich myślach. Weszłam do łazienki, przebrałam się i wytuszowałam rzęsy. Przejechałam delikatnie usta błyszczykiem i wyszłam z pokoju. Przeszłam kawałek korytarzem. W hotelowym lobby siedział Łukasz i gadał przez Skype’a. Nie trudno się było domyślić, że z Kubą.

-O! Inga, chodź!-uśmiechnął się szeroko i zrobił mi miejsce koło siebie. –Przyjacielu, zachowuj się, bo tu dama…
-Ty jeszcze jesteś pijany?-zaczęłam się śmiać
-Ooo, czyli jednak była impreza!-śmiał się Błaszczykowski
-Litości… Nie jestem pijany!
-To tylko kac.
-No niech ci będzie. Ale taki tyciu.
-No jasne. Inga, a jak tam u ciebie?
-Jakoś. Z Marco jest jeszcze gorzej. Nieźle mi dokopał.
-Mogłaś zadzwonić, przecież wiesz.
-Wiem, ale nie chcę na ciebie zwalać moich problemów.
-Daj spokój. Lepiej wszystko z siebie wyrzucić, wyżalić się komuś niż trzymać to wszystko w sobie. Ja spory okres trzymałem i nie wyszło mi to na dobre.
-Rozmawiałam krótko z Anią, ale nie dałam rady więcej o tym opowiadać, więc poszłyśmy do hotelu. Ania stwierdziła widząc mnie w takim stanie, że nie powinnam wchodzić w tą znajomość, a tym bardziej w jakikolwiek związek, bo może mnie zranić, tylko że ja go…-spojrzałam w prawo na Piszczka, który miał wielki uśmiech na twarzy –kocham.-dokończyłam
-Awwww-zaśmiał się Polak. Objął mnie ramieniem -Pięćset euro, nadchodzę!
-I to ja mam się zachowywać?-śmiał się Kuba –Rozumiem, że nieźle musieliście sobie nawrzucać?
-Ja tym razem byłam cicho. Pogadamy o tym po śniadaniu? Nie chcę sobie psuć humoru, zwłaszcza, że on tam będzie.
-Jak wolisz.
-Ej, a to Lewy w nocy się tak wydzierał?-zapytał Piszczu
-Reus.
-Co ty!
-Uczycie go polskich piosenek to potem macie.
-Jakich polskich piosenek?
-Czekaj, jak to było. A, Szudownych rodziców maaam.-zaczęłam się śmiać, a po chwili wtórowała mi dwójka Polaków.
-Czyżbym tu słyszał hiciora „Szudownych rodziców mam”?-podszedł do nas roześmiany Goetze-Cześć Kuba.
­-Cześć, cześć. Nie wierzę, że on to śpiewał.-pokręcił głową
-Zaraz ci to udowodnię!-oznajmił podnosząc wskazujący palec. Wyjął telefon, szukał chwilę, a potem puścił nagranie kierując wyświetlacz tak, żeby Piszczek i Kuba mogli zobaczyć wyczyny Niemca. Tuż po chwili wszyscy usłyszeliśmy zawodzenie blondyna z dzisiejszej nocy. Całą czwórką ryknęliśmy śmiechem. Kuba wycierając łzy z kącików oczu uśmiechnął się szeroko
-Mario lepiej wyłącz już…-powiedział patrząc w naszą prawą stronę
-A cze…-w tym momencie wszyscy spojrzeliśmy się w tą samą stronę co Kuba. Stał tam sam Marco i wbijał złowrogie spojrzenie w Goetzego. -..eść Marco!-dokończył radośnie. Wstał i objął przyjaciela ramieniem. –Widzę, że coś w humorku nie jesteśmy? Ja rozumiem, Marco głodny to Marco zły. Nawet nie wiesz jak ja cię dobrze rozumiem, bracie.-mówił ciągnąc go w stronę wind. A my znowu się roześmialiśmy. W tym samym czasie dołączyła do nas Ewa, a zaraz po niej przyszli Ania z Robertem.
-To idziemy.-oznajmił Łukasz
-A Auba i Mats i Cathy?-zapytałam
-Ich sposób na kaca to jedzenie, więc już od rana siedzą i jedzą. A Cat wzięli… Bo wzięli.
-Haha, to idziemy.




Śniadanie jak się okazało nie było aż takie trudne. No tak, bo co może być trudnego w śniadaniu? Marco. Marco może być trudny w śniadaniu, jakkolwiek śmiesznie to nie zabrzmi. Kiedy weszłam na stołówkę od razu szybko próbowałam zlokalizować blondyna mojego nie-przyjaciela. Siedział z Mario, Aubą i Robertem. Mats z Cathy, Łukaszem i Ewą. Stwierdziłyśmy z Anią, że usiądziemy razem we dwie. Nałożyłam co chciałam ze stołu szwedzkiego i usiadłam przy stoliku. Zaraz potem dołączyła do mnie przyjaciółka. Kiedy jadłyśmy raptem odezwała się

-Cały czas się na ciebie patrzy.
-Kto?
-No Marco. Najpierw ma jakieś jazdy, a teraz się lampi jak zbity szczeniak. Niech się gościu idzie leczyć.
-Gdzie się podziała swatka Ania?
-Przejrzała na oczy. Czekaj.-powiedziała trochę głośniej i wyszarpnęła moją rękę i patrzyła na mój nadgarstek.  –On ci to zrobił?-bardziej stwierdziła ostro.
-To nic takiego…-szepnęłam pod ciężarem jej ostrego wzroku
-Do cholery ty masz siniaki!-krzyknęła, po czym głośno odsunęła krzesło i skierowała się do stolika chłopaków.

-Ania!-krzyknęłam za nią i podbiegłam do niej, kiedy już stawała przed ich stołem
-Inga, nie!-zgromiła mnie wzrokiem, a potem gniew przyniosła na Reusa. –A ty, jeszcze raz jej coś zrobisz a…
-Ania, proszę cię!-pociągnęłam ją za rękę
-Nie! A inaczej sobie pogadamy, jasne? I grubo tego pożałujesz.-dokończyła to co miała powiedzieć. 

Odpuściłam. Skierowałam się do drzwi wyjściowych. Jeszcze przeze mnie się kłócą. Cudownie. Kątem oka zauważyłam, że Marco wstał od stołu i chciał za mną iść. Ania zagrodziła mu drogę, ale ten złapał ją za ramiona i wyminął. Karateczka chciała za nim ruszyć, ale Lewy złapał ją za rękę. Cudownie. Wyszłam z hotelowej restauracji i skierowałam się w stronę głównego holu.
-Inga!-usłyszałam jego głos. Biegł. I co, miałam znowu uciekać? Może już wystarczy? –Inga… Powtórzył, kiedy mnie dogonił. Zatrzymałam się z boku schodów. Jak na złość stanęłam tyłem do schodów tak, że Reus zagradzał mi drogę. Znowu. Zatrzymałam się i spojrzałam w jego oczy. Przeszły mi ciarki po całym ciele. Smutne oczy Marco działają na mnie wyjątkowo przygnębiająco.
-Inga przepraszam.-szepnął. Chwycił delikatnie moją ręką cały czas patrząc w moje oczy. Przeniósł wzrok na nadgarstek. Zobaczyłam jak zaciska szczękę. Napiął mięśnie. Był zły. Tak. I smutny. Przejechał po siniaku delikatnie opuszkiem palca. Nie mogłam dłużej tego ciągnąc. Dobrze wiedziałam, że jeszcze chwila, a się rozpłaczę. Dlatego, że on jest smutny, dlatego, że nie umiem przestać o nim myśleć, a on sam mi tego  nie ułatwiał. Wyrwałam rękę i założyłam ją za drugą. Wolno podniósł na mnie głowę

-Boli?
-Nie, Marco, łaskocze.
-Mówię poważnie. Inga, przepraszam, nie chciałem ci zrobić krzywdy.
-Fantastycznie, możesz mi powiedzieć, czego ty ode mnie jeszcze oczekujesz?-tylko nie płacz, tylko nie płacz…
-Porozmawiajmy.-powiedział ostrożnie. Nie spuszczał wzroku z moich oczu.
-Chcesz rozmawiać? Wydaje mi się, że powiedziałeś wczoraj wszystko co miałeś do powiedzenia. Jasno i wyraźnie. Mi nie trzeba powtarzać.
-Inga, to nie…
-Marco, proszę cię, przestań. Wiem jak mam na imię, nie musisz go wkoło powtarzać. A teraz, jeśli pozwolisz, ucieknę.-wyminęłam go i ruszyłam schodami do góry. Pokonując kolejne zobaczyłam, jak opiera się o biały marmur schodów i osuwa się na podłogę. Schował głowę w dłoniach. Nie płakał. Skąd wiedziałam? Nie wiem. Po prostu to wiedziałam. Może zaobserwowałam jego zachowanie?  Przyspieszyłam na schodach i ruszyłam do pokoju.


Weszłam do mojego pokoju i opadłam na łóżko. Tym razem się nie wahałam i wybrałam numer do Błaszczykowskiego.

-Po śniadaniu, więc możesz już rozmawiać?-usłyszałam jego głos
-Tak. Melduję już zepsuty humor. Masz chwilę czasu?
-Za pół godziny chcemy wyjeżdżać, więc mów, żebyśmy się wyrobili.
-Nie, no, aż tyle nie zajmę.

Na spokojnie streściłam Kubie wydarzenia z wczoraj. Zatrzymywałam się na chwilę, żeby wytrzeć łzy, które pojawiały się od czasu do czasu. To właśnie między innymi ceniłam w Kubie. Umie słuchać. Umie poradzić, pocieszyć, albo po prostu kazać brać dupę w troki i się ogarnąć.

-Szkoda, że nie wysłuchałaś co ma do powiedzenia..
-Łatwo ci…
-Pewnie, że łatwo. Wiem, że ty do wszystkiego bardzo emocjonalnie podchodzisz, jesteś wrażliwa, przeszłaś też swoje, ale, powiedz, nie zastanawia cię to?
-Oczywiście, że tak! Kuba, ja po prostu się w nim zakochałam. Nie zniosę opcji, że nie mam być jego przyjaciółką, mam się nie zbliżać, czy nie rozmawiać. To trudne.
-Uspokój się, ochłoń, a jeśli będziesz gotowa to z nim porozmawiaj.
-Może nie będzie chciał ze mną rozmawiać.
-Uwierz mi, że będzie. Przecież nie biegł by za tobą narażając się karateczce.
-Bardzo śmieszne. Ale tak, dziwi mnie to, że tak zareagował na te siniaki. Może to oznaczało troskę? Może poczucie winy? Nie wiem Kuba…
-Ochłoń, odpocznij. Właśnie, miałaś na wakacjach wypocząć, a nie, znajdujesz sobie coraz to nowe problemy.
-To nie problemy.-zaśmiałam się na wspomnienie, kiedy to tata nazwał tak Marco w smsach –Po prostu przyjechałam tu z kilkoma sprawami do przemyślenia, część tych spraw zwaliła mi się na głowę.  Potrzebuję się komuś wygadać, a ty powiedziałeś…
-I potwierdzam, że zawsze służę pomocą.
-Przepraszam, jeżeli obarczam cię zbyt bardzo moimi problemami…
-Inga, przestań już. Zawsze ci pomogę. Przynajmniej spróbuję.-zaśmiał się –Możesz na mnie liczyć, mała.
-O nie, tylko nie mała. Dobrze wiesz, że tego nie znoszę!
-Wiem!
-Nie musisz już może jechać?-teraz to i ja się śmiałam
-Może muszę, może nie…
-Dobra, dobra. Idź już, Agata będzie się denerwować.
-Oczywiście, a więc…
-Jeszcze jedno, rozmawiałeś z Marco?
-A więc papa, mała.
-Kuba!
-Jeśli ci o to chodzi, to nie powiedziałem mu nic, co ty powiedziałaś mi. To o czym rozmawiamy jest między nami. Chyba, że sama uznasz, że chcesz o tym z kimś jeszcze pogadać. A teraz to ja już serio muszę kończyć. Papa
-Ale o czym…
-A to, o czym rozmawiam z Marco nie wychodzi poza mnie i Marco.
-Czyli jednak ma jakieś problemy?
­­-A co, jesteś zdania, że jak się dużo zarabia i dobrze wygląda to nie ma się problemów?
­-Skąd mogę wiedzieć.
-Jak pogadacie to się dowiesz. Papaaa
-Pa.-pożegnałam się i z uśmiechem odłożyłam telefon na stolik.



Poderwałam się z łóżka i wzięłam materiałowe spodenki nike’a i do tego przylegającą bokserkę. Akurat związywałam włosy w kitkę, kiedy do pokoju weszła Ania.

-Idziesz biegać teraz?
-Tak, chcesz się przyłączyć?
-Z chęcią. Bardzo jesteś na mnie zła?
-Nie. Znam cię trochę.
-Nie pozwolę, żeby ktoś robił ci krzywdę, a zwłaszcza ktoś z otoczenia, kogo znam. Nie spodziewałam się tego po nim.
-Ania, to naprawdę nie boli.
-Boli nie boli, ale sam fakt! Może i na początku byłam za tym, żebyście spróbowali, ale przejrzałam na oczy i widzę, że to się nie uda. Jesteś bardzo wrażliwa. On kilka lat temu stał się strasznie oschły.
-Wiesz dlaczego?
-Inga, chodźmy już biegać. Nie gadajmy o tym. Im mniej tym lepiej.
-No okej. Poczekaj, poszukam jeszcze czapki z daszkiem.



Kiedy szukałam czapki w szafie usłyszałam wołanie Ani.

-Inga, możesz na chwilkę?
-Jasne!-weszłam do salonu a tam…W drzwiach stał boy hotelowy. W jednej ręce trzymał teczkę a w drugiej…ogromny bukiet pomarańczowych róż. Pomarańczowe? Jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim kolorem.
-Pani Inga Klopp?-Inga Klopp? Kto by zlecił na takie nazwisko? I kto by mi u licha wysyłał kolosalny bukiet róż? Może Marco?... Marz dalej…
-Proszę pani?-wyrwał mnie z zamyślenia
-Tak, tak. Zgadza się.
-Dobrze, w takim razie proszę podpisać.-podał mi kartkę. Zanim się podpisałam musiałam się zastanowić jak się podpisać. No bo skoro zlecono wręczyć Indze Klopp to jak może podpisać się Inga Mazur. W prawdzie jeszcze nie mam wyrobionego dowodu z nowym nazwiskiem. No cóż. Podpisałam Inga Klopp. Hmm, nawet może być. Oddałam mu kartkę, a on wręczył mi największy bukiet róż jaki kiedykolwiek widziałam. Pomarańczowe.
-Miłego dnia!
-Dziękuję, miłego dnia!-odpowiedziałam z uśmiechem. Uśmiechnęłam się delikatnie i powąchałam je. Cudowny zapach. Niby roża, ale jednak ten zapach był zupełnie inny.
-Może to od Tobiasa! Merry pisała, że wywarłaś na nim dobre wrażenie.
-Nie wiem.
-Wiesz, myślę, że się w tobie zakochał.
-Ehem..-mruknęłam pod nosem dostrzegając małą, białą kopertę. Jeszcze nigdy nie dostałam kwiatów, a co dopiero kwiatów z liścikiem. Położyłam bukiet na stole i wyjęłam ostrożnie kopertkę. Miałam moment zawahania… Otworzyć czy nie?
-Pójdę się przebrać.-usłyszałam głos mojej przyjaciółki zza pleców.
-Ok.-odpowiedziałam i przeniosłam znowu wzrok na biały papierek. Raz się żyję. Otworzyłam kopertę i wyjęłam z niej białą karteczkę. Niewiele było na niej napisane. W sumie trzy słowa. Doskonale wiedziałam czyje to pismo. Po środku napisane było czarnym, pochyłym pismem.


„Przepraszam…
Możemy porozmawiać?
M.”


Cholera. Rozmowa. Może nadaję temu zbyt wiele dramatyzmu, ale… Czy jestem w stanie? Czy jestem w stanie od nowa zaufać? Ostatni raz, kiedy byliśmy sami wyrządził mi krzywdę. Nie mówię tu o fizycznej, ale psychicznej. O złamanym sercu, straconych nadziejach…o strachu.

-I co, Tobias?-wyszła z łazienki przebrana Lewandowska
-Nie.
-A co, masz jakiegoś innego wielbiciela, o którym nie wiem?-zaśmiała się i podeszła do mnie
-Marco przeprasza. Chce pogadać.-można było z łatwością wyczuć jak moja przyjaciółka się spina.
-Chyba nie zamierzasz się z nim spotykać? Ostatnio siniaki, a teraz jak daleko się posunie?
-Chodźmy biegać.-powiedziałam zamykając temat. Sama miałam mętlik w głowie. Wahałam się. Coś mi mówiło, że powinnam się zgodzić na to spotkanie. A tak, to serce. Nadal je mam. No proszę.
-To idziemy.


W holu spotkałam Mario. Zatrzymałam się na chwilę i zapytałam, czy jest Marco. W sumie nie wiem po co. Od tak. Mario jednak powiedział, że wyszedł sam dwadzieścia minut temu. Sam. Gdzie on mógł?... Cały czas jest na mnie zły? A może do tej dziewczyny, której postawił drinka, a może do tej, w której się zakochał?
Bieganie z Lewandowską jak zawsze okazało się męczące. Kiedy wróciłyśmy do pokoju obie chyba byłyśmy padnięte. Ania popędziła pod prysznic. Ja postanowiłam wykorzystać wannę  z hydromasażem. Odprężyłam się, a kiedy wyszłam w ogóle nie czułam zmęczenia. Postanowiłam coś z tym zrobić. Założyłam mój jednoczęściowy kostium i brzoskwiniową przewiewną sukienkę.
-Ania, idziesz ze mną na plażę?
-Nie chce mi się, ale pójdę.-zaśmiała się i zaczęła wybierać kostium w szafie
-Cóż za zaszczyt mnie spotkał. Gdzie w ogóle Piszczkowie, Mats z Cathy, Goetze, Auba, no i twój szanowny mąż?
-A ty wiesz, że chyba nawet na plaży?-zaczęła śmiać się Lewandowska.
-No brawo.-rzuciłam się na moje łóżko i czekałam, aż skończy się ubierać. No i nadal rozmyślałam nad odpowiedzią. Może gdybym się zgodziła nie byłoby takiej napiętej atmosfery? Muszę jeszcze o tym pomyśleć.


Na plaży dołączyłyśmy do całej naszej ekipy. Poza Marco. Starałam się nie przejmować, choć średnio to mi wychodziło. Pływaliśmy wszyscy w cudownym oceanie, graliśmy w siatkówkę. Na obiad zjedliśmy ku rozpaczy mojej przyjaciółki zapiekanki. Zupełnie odcięłam się od wszystkich zmartwień. Z Mario i Matsem zbudowaliśmy zamek z piasku, a potem z nudów zaczęliśmy zakopywać opalającego się Roberta. Matsowi to było jednak mało, więc wziął wiaderko, które Mario sobie przywłaszczył…Właściwie jak to poetycko stwierdził piłkarz „leżało smutne i osamotnione”. Napełnił je wodą i wylał na Cathy. Zakochani zaczęli gonić się po całej plaży. Na koniec oboje przewrócili się na piasek i całowali. Szczęśliwie zakochani. Wyjazd mnie nauczył, że zakochanie może być szczęśliwe jak Matsa i Cat oraz to nieszczęśliwe czyli ja. Wyjazd na Borneo-bawi i uczy.
Wracaliśmy, kiedy już się ściemniło. Popołudniowy wypad na plażę okazał się strzałem w dziesiątkę. Kiedy zakładałam klapki po zejściu z piasku dostrzegłam postać siedzącą na wielkich głazach, na których sama siedziałam ostatnio podczas mojego spaceru. Nie musiałam długo się przyglądać, żeby nie rozpoznać tam Marco. Siedział zapatrzony w horyzont. Chyba o czymś myślał. Włożył rękę do kieszeni i wyjął z niej telefon. Jasny wyświetlacz podświetlił jego rysy twarzy. Czy on jest smutny? Nie chcę, żeby był smutny. Nie chcę. Moje serce głośno dudniło. A ja już wiedziałam co muszę zrobić. Wreszcie go posłuchać. Mówił o tym Kuba, pisała o tym babcia. Posłuchać serca. „Ono nie mówi”-myślałam. Teraz zrozumiałam jego język. Jak tylko weszłam do naszego apartamentu poszłam szybko do mojego pokoju po mój telefon. Nie myśląc dłużej napisałam wiadomość.


„Dobrze”


Dobrze. Co znaczyło „dobrze”? Niestety już wysłałam. Dobrze, że przepraszasz, czy może dobrze, porozmawiamy. Mam nadzieję, że zrozumie o co mi chodzi. Nie dane mi było dłużej rozważać nad sensem mojej wiadomości, bo dostałam już odpowiedź.


„Możemy się spotkać jutro?”


Dlaczego jego wiadomości są takie krótkie? Może nie czekał na wiadomość, tylko na kogoś? A może po prostu nie chciał mnie wystraszyć? Usiadłam na łóżku i zastanawiałam się co mu odpisać. Postanowiłam mu odpisać w jego dziwnym stylu.


„Zgoda. Obiad?”


Czy ja mu właśnie zaproponowałam obiad?! Debilka-karciła podświadomość. No bo spacer to by zabrzmiało zbyt hmm…dwuznacznie? Może nie chciał iść na obiad? Może nie jada obiadów? Może woli zjeść ze wszystkimi obiad w hotelu? Mijały minuty. Odstąpiłam moją kolejkę do prysznica dziewczynom jednocześnie zajmując ostatnie miejsce w kolejce. Gdybym nie czekała na wiadomość od Reusa z trzęsącymi się rękoma walczyłabym o pierwszą. Dziesięć minut! Nadal nie odpisał. Może to nie na miejscu? Może powinnam… A, niech stracę.


Kolacja?”


Wypuściłam powietrze, kiedy wysłałam wiadomość. Najtrudniejsza korespondencja od lat. No w sumie najtrudniejsza w życiu, bądźmy szczerzy. Minuta. Dwie. Dwie. Odebrano 1 wiadomość. Patrzyłam się na komunikat i nie wiedziałam czy powinnam go otworzyć. Tyle przecież czekałam i miałabym nie otwierać? Raz się żyje. Niektórzy skaczą na bungee, inni otwierają sms’y. Wstrzymałam oddech i wybrałam wiadomość od Marco. Jedno słowo. Na końcu kropka. Czytałam je chyba z dziesięć razy, tyle samo mrugałam oczami i składałam każdą literkę po kolei. Dochodziłam powoli do wniosku, że się nie mylę. Ale też do takiego, że nadal nie oddycham. W sumie mogłabym teraz zemdleć.

„Randka.”












~~~

Wiecie co? Wzruszyłam się waszymi komentarzami... Do łez. Dziękuję Wam bardzo za tyyle niesamowitych słów... W takiej ilości.. To właśnie jest to, dlaczego tu jestem. Własnie dla takich chwil chce się dalej pisać..W tym tygodniu byłam strasznie chora, a napisałam prawie dwa rozdziały... Jak to niektórzy piszą "komentujesz-motywujesz"..udowodniłam to naukowo, że działa!:D
Ostatnio chciałyście mnie zamordować za zakończenie...coś mi mówi, że teraz chyba też! Nic nie zdradzam jak to się potoczy, zobaczycie za tydzień!:)
Buziaki:***

20 komentarzy:

  1. Jak mogłaś tak skończyć ten rozdział. Umrę z ciekawości do soboty ! Marco szkoda mi go i to cholernie mogła mu dać to wszystko wyjaśnić. A ta propozycja na końcu.. jaram się !! Boże umieram juz. Byle do soboty ! Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rosdział nie mogę się doczekać następnego ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Zlituj się dziewczyno ! Tydzień ?! Jakaś okazja na bonusowy rozdział się na pewno znajdzie :) Poza tym część świetna, a najbardziej sms-y :) Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesus! nie wierze w takim momencie jak mogłaś jesteś okropna (no ale i tak cie kocham jako twoja wierna czytelniczka :D :* ) Nie mogłaś napisać chociaż jak zareaguje Inga i skończyć no jesteś po prostu okropna.
    Ale JUZ COS SIE DZIEJE <3<3<3<3
    I mam nadzieję ze w następnym rozdziale wydarzy się juz dUUUUżo więcej i w końcu ich połączysz a nas ucieszysz ^^
    No zlituj się nad nami no weź może 2 rozdziały na tydzień ? :'>
    Wykończysz nas nerwowo bo będziemy czekać ten kolejny dłuugi tydzien na nastepny rozdział!!!
    Już się nie mogę doczekać następnego!!!
    Życzę weny i pozdrawiam Aga ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Cud, miód, malina :D czekam na nexta i pozdrawiam xo Pszczółka Emma

    OdpowiedzUsuń
  6. Będzie randka? ❤ Jeju kocham Cię normalnie ❤ W końcu będą razem? Juz sobie ich wyobrażam jako parę ❤ Zlituj się nad nami dodaj niedługo ❤

    OdpowiedzUsuń
  7. O matko i córko. Czytałam ten rozdział jakbym była w jakiejś Hipnozie. Czekałam na moment aż oni się spotkają i porozmawiają. I wiesz co ? Nawet nie wiem kiedy on się skończył. Rozumiem, że Ania martwi się o swoją przyjaciółkę, ale mam wrażenie, że zbyt mocno zareagowała. Nie potrafię sobie tego wyobrazić że Marco i Inga mieliby ze sobą nie rozmawiać. Kochają się nawzajem i to jak bardzo, a nie potrafią się dogadać, to jest na prawdę strasznie irytujące, a zarazem takie intrygujące. Mam nadzieję, że w końcu na tej kolacji porozmawiają ze sobą, ale szczerze. Powiedzą sobie nawzajem co im tak na prawdę leży na sercu. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. I na prawdę nie mam pojęcia jak ja wytrzymam do kolejnej soboty.
    Życzę dużo weny.!

    Buźka ! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ryczałam jak głupia. Naprawdę. Jakoś mnie ta cała sytuacja bardzo poruszyła. A zakończenie? Dziewczyno, ja zawału prawie dostałam!! I jak ja mam teraz wytrzymać tydzień, by się dowiedzieć, co będzie dalej?! Normalnie mission impossible. Ale może jak wytrzymam, to mnie wezmą do obsady kolejnej części tego filmu, heh. :p Zdrówka i weny życzę, kochana. ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Ryczę jak bóbr!!! Nie liczni potrafią mnie doprowadzić do tego stanu, a ty jesteś w tej grupie <3
    Za wcześniejszy brak nieobecności przepraszam :*
    Jaki ten rozdział jest... Piękny? Nie! Piękny to bardzo mało powiedziane! Nawet nie wiem jak go opisać!!! Jest Genialnie, piękny, cudowny! Za mało!!!
    Inga i Marco... Marco... Szkoda mi na niego słów...
    Ania *.* Rozpiszę się o niej :p Widać w niej na prawdę przyjaciółkę. Zamiast spędzić czas wolny z mężem, ona wspiera Ingę (ponosząc przy tym nie miłe konsekwencje -Spadanie z łóżka). Poczeka, zrozumie, wysłucha. Przyjaciółka doskonała <333 A to jak stanęła w obronie Ingi? Wyobraziłam sobie jak chciała pobiec za Marco, kiedy to Lewusek złapał ją za rękę i zatrzymał. Hahaha :D
    Mario? Świetny!
    Podoba mi się również Kuba. Potrafi wysłuchać Ingę ze względu na swoją przeszłość <3 No i POMÓC!!!
    No cóż... Wieczorna ja się obudziła :D
    Mimo moich małych problemów w życiu, kiedy to ja szmuta wchodzę na bloggera ty sprawiłaś (!!!)....Doprowadziłaś się do łez, ale też i uśmiechu!
    Weny kochana <333
    I już przyrzekam swoją obecność na 35 części :* <3
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Kobieto szykuj bunkier. Jak można kończyć w takim momencie przecież to zbrodnia. Rozdział fenomenalny. Co do Marco i Ingi, ale oni się nie mogą dogadać, o matko. Skręca mnie z niecierpliwości co do 35 części. Pozdrawiam gorąco.

    OdpowiedzUsuń
  11. Moja droga musisz mi wybaczyć, ale raz na jakiś czas u mnie w rodzinie odbywa się coś takiego jak "zjazd rodzinny" lub jak kto woli "rodzinne imprezki". Oznacza to, że o określonej godzinie muszę się zjawić u babci, a wczoraj było akurat na 17, czyli od 16 się szykowałam. No i niestety nie udało mi się przeczytać Twojego rozdziału, a co za tym idzie skomentować. Bardzo Cię przepraszam. Siła wyższa.
    Dzisiaj jak wreszcie się chociaż trochę ogarnęłam to usiadłam i przeczytałam. Wzruszyłam się, wkurzyłam, ucieszyłam. Jak Ty to robisz, że taka gama emocji mi się udziela ? Rozdział tak wspaniały, że jak zwykle brakuje mi słów, aby go opisać. Inga i Marco ... och <3 Może wreszcie sobie coś wyjaśnią albo on jej wyzna miłość (WRESZCIE) ? Mario najlepszy ... jak zwykle. Wiesz tak sobie myślę ... nawet pijany Marco mi się podoba. Hahah ! Kubuś, kochany Kubuś. Chciałabym dostać taki bukiet przeprosinowy od farbowanego blondyna. Zdecydowanie. Ja to w ogóle bym się cieszyła z chwasta od niego XD (ale no cóż ...). Ciekawa jestem jak ta ich randka się rozwinie no kurde będę to pisać co kilka zdań chyba, ale i tak mnie uwielbiasz i moje komentarze :P Mam nadzieje, że za tydzień dodasz 35 rozdział, bo jak nie to ... to przyjadę do Ciebie i będę czekać aż napiszesz :* Przykuje się do kaloryfera czy coś. Dobra kończę, bo zanudzam. Czekam za tydzień o 16 ! Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Jezus randka! Jestem tak ciekawa co pomyśli Inga o tym, czy się zgodzi czy jej serce to wytrzyma wgl!! Jezus, jezus, jezus!! *o* Dziewczyno serce mi zaraz wyskoczy z piersi, jestem tak ciekawa tego jak przebiegnie ta randka. No jeju.
    Co do rozdziału - bajeczny.
    Postawa Marco mnie zabija, najpierw skończony dupek raniący ją na każdym kroku, podrywający przypadkowe panienki w klubie. A z drugiej strony, romantyczny, cudowny. I nawet kiedy zachowuje się jak skończony dupek to jestem po jego stronie i go uwielbiam? Dlaczego? Odpowiesz mi na to pytanie? A poza tym, te róże ♥ To tak cudowny gest jeju. Poza tym, pomarańczowy *o* (jestem nadal w trakcie podniecenia Igrzyskami Śmierci więc od razu pomyślałam o Peecie i jego ulubionym kolorze, właśnie pomarańczowym jezuus ♥ )
    Mniejsza o to, Inga. Jej postawa mnie denerwuje, Marco ma jej coś do powiedzenia, a ona słucha połowy i odchodzi? tak się nie robi no.. Grunt że przynajmniej zatrzymała *próbowała zatrzymać* wzburzoną Anię (swoją drogą, cudowna z niej przyjaciółka, wspiera Ingę na każdym kroku ♥).
    Co do sytuacji na plaży - Inga na pewno potrzebowała takiego odpoczynku, każdemu obecnemu chwila relaksu na pewno dobrze zrobiła. Sytuacja między Matsem i Cathy była przesłodka i naprawdę urocza. Oby między Ingą i Marco kiedyś tak było :>
    Tak myślałam czy o czymś nie zapomniałam i tu przypomniał mi się pijany Reus - powiem krótko. Chciałabym to zobaczyć.
    Mało tego przypomniał mi się Kubuś, rola cudownego przyjaciela bardzo mu pasuje i tutaj.
    Cudownie napisany rozdział zresztą jak zwykle, więc co ja mówię :D Końcówka, zabiję za nią :") ♥
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, oby jak najszybciej! :D
    Pozdrawiam cieplutko ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Jejku znowu mam czekać aż tydzień, chyba to tego czasu umrę z ciekawości. Jeszcze w tym momencie co skończyłaś.
    A rozdział jak zawsze fenomenalny. Jak czytałam ten rozdział było tyle emocji już radość, smutek, wściekłość. Nie wiem jak mam opisać ten rozdział bo był wspaniały. W końcu doczekałam się tej randki, czuję że dużo się wydarzy w kolejnym rozdziale. :)
    Zostało mi tylko czekać do soboty na kolejny 35 rozdział. ;D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Boże, dziewczyno... ja dostanę zawału..
    Na bank dłużej tak nie pociągnę.
    Miałam przeczytać Twój kolejny, jakże zajebisty (prosze mi wybaczyć) rozdział już wczoraj wieczorem, jednak stwierdziłam, że nie będę tak ryzykować. Po 33 rozdziale nie mogłam w nocy spać xd i chyba dobrze zrobiłam.
    Ledwo co weszłam na Twojego bloga (jakkolwiek to brzmi), a moje serce już tak głośno zaczęło bić. Przeczytałam pierwsze zdania i myślałam, że umrę. Nawet nie wiesz jak bardzo bałam się tego co będzie dalej. Miałam nawet nie czytać, jednak stwierdziłam, że muszę, bo inaczej to nie da mi spokoju. Niewiedza. No, kurde. Przecież cały tydzień czekałam na ten rozdział.
    Wiesz... Tej jakże pamiętnej, nieprzespanej nocy myślałam nad słowami Marco. Cytuję xd "Nigdy. Więcej. Nie. Nazywaj. Mnie. Swoim. Przyjacielem" Co miał na myśli? Jak miało to zabrzmieć? Dobrze czy źle?
    Tak, że chce być kimś więcej niż tylko przyjacielem? Czy może, że nie chce takiej przyjaciółki. A później to cholerne "Czyń honory." I wszystko to o czym myślałam kilka chwil temu, nie miało już znaczenia.

    A dzisiaj wytłumaczyłaś mi wszystko. Dobitnie. Może nie wszystko, ale część. Cholerka. Masz niesamowity talent. I dlaczego tak cholernie dobrze potrafisz Go wykorzystywać, co?
    Wymiana smsów Ingi i Marco. Spotkają się wreszcie? Czy będą tak tylko wysyłać te durne esemesy? ,,Randka" To jest takie niedorzeczne. Jak mogą iść na randkę, skoro są pokłóceni? I to tak bardzo? Wróć. Jak mogą iść na randkę, skoro tak bardzo się nie zrozumieli? Dobrze to ubrałam w słowa? Kurde, nie umiem tego określić tak jakbym chciała. To takie głupie...
    Tak. Za poprzedni rozdział miałam ochotę Cię zamordować. Za końcówkę i za nieprzespaną noc. Ale dziś pragnę tego jeszcze bardziej. Wiesz za co? Za tydzień oczekiwania na Ich randkę.

    Chyba pasowałoby już zakończyć ten powoli nudny komentarz, nie? Ale zanim skończę, powiem jeszcze jedną rzecz... Albo nie. Nie. Lepiej nie.
    Do zobaczenia za tydzień! Jednak wiem, że jeszcze kilka razy w ciągu tego jakże długiego tygodnia zawitam tutaj jeszcze kilka razy, by przeczytać ten rozdział jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
  15. Melduję się :)
    Rozdział świetny! Wiem, powtarzam się, ale będę powtarzać to do oporu :D Nie wiem, jak ty to robisz, ale za każdym razem mam w głowie huragan emocji, często naprawdę sprzecznych. Także czapki z głów, bo naprawdę jest to nie lada sztuka, żeby tak intrygować ^^
    Wiesz ty co, kończyć w takim momencie??? Hańba ci po prostu xD
    Ja mam nadzieję, że oni się w końcu spotkają, bo ile można czekać na tą chwilę :)
    Tak na marginesie, lekko nie podoba mi się ostatnia postawa Marco. Kurczę, on potrafi się zmienić w mgnieniu oka w zupełnie innego faceta.
    No nic, każesz nam czekać... więc nie pozostaje mi nic innego :)
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  16. nooo stara nooo Zlituj się nad nami i daj szybciej rodzal :/ ❤

    OdpowiedzUsuń
  17. Witam Cię moja kochana ! <3
    Pewnie Sobie pomyślałaś, że jeśli nie komentuję Twojego bloga to i go nie czytam ! Ha ! I tu Cię zaskoczę. Co sobotę wchodziłam i czytał każdy nowy rozdział. Wiesz co Ci powiem, kocham Cię tak mocno, że nawet Sobie tego nie wyobrażasz, ale mam ochotę Cię udusić po prostu ! Dlaczego oni jeszcze nie są razem ja się pytam ?!
    Oni są sobie pisani w gwiazdach chyba :D hahaha
    Cały czas jakieś problemy. A ja czekam na jakiś szczęśliwy rozdział, na którym będę się uśmiechać, a nie płakać. Mam nadzieję, że w końcu ta chora sytuacja między nimi się wyjaśni na RANDZE <3 Marco przesadził, nie powinien tak zachować się w stosunku do Ingi. Ale z drugiej strony był zazdrosny więc się mu nie dziwię. Dobrze, że Inga ma takiego ojca, który na każdym kroku ją wspiera. A Anka to na prawdę dobra przyjaciółka, lecz mam wrażenie, że nie jest w stanie zmienić uczuć Ingi do Reusa. Choinka. Czekam na kolejną sobotę. Nie mogę się doczekać tej kolacji. Czuje, że będzie się działo.

    Dużo weny ! <3

    Buziaki ! ;****

    OdpowiedzUsuń
  18. Ah co ten Marco wyrabia!:( Dobrze że wysłał jej te kwiaty!Mam nadzieję ze tego nie spieprzy:( Jeszcze pewnie zaliczył tą pustą laskę no nie wierze:( Ania to najlepsza przyjaciółka zawsze jej doradzi!;D Czekam na następny z niecierpliwością .Pozdrawiam i ściskam!<3
    Przy okazji zapraszam na mój nowy blog :) -http://kazdymajakiscel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Hej Kochana, jak zawsze potrzebowałam czasu, żeby tutaj zajrzeć, ale kiedy w końcu to zrobiłam, nie mogłam się oderwać. :) Jak Ty to robisz, że każdy rozdział pochłania człowieka bez reszty?
    Jestem zła na Marco... Bardzo. Ale Tym swoim zachowaniem... kwiatami... zmiękczył moje serce. Ale może jednak od początku, co? ;)
    Ania to niesamowita dziewczyna. Cudowna przyjaciółka. Mocna podpora. Motywacja sama w sobie. A przede wszystkim bardzo mądra i empatyczna dziewczyna. Podoba mi się, że jest na każde zawołanie naszej Ingi. Gdyby nie ona, to z pewnością życie głównej bohaterki nie miałoby tylu barw. Podoba mi się to, że dziewczyny mogą na sobie bezgranicznie polegać i nie potrzebują słów, by się rozumieć. To jest przyjaźń. ♥ Nie dziwię się zdenerwowaniem Anki. Gdyby ktoś zachował się tak w stosunku do mojej przyjaciółki, chyba postąpiłabym tak samo. Przecież przyjaciółka jest jak siostra... ♥
    Może to i dobrze, że podczas śniadania tak wypaliła do Marco? Może to coś zdziała. Może chłopak się w końcu ogranie? Schlał się jak świnia (wybacz, ale inaczej tergo porównać nie idzie), tak brutalnie potraktował Ingę, a potem poszedł jeszcze do innego klubu i chciał się zabawić z inną laską? Co go ratuje przed moimi szponami? Słowo "CHCIAŁ". Na szczęście tego nie zrobił i to jest dla niego ogromnym plusem w moich oczach. :) A to, że "szudownych rodziców ma" to co innego. :'D No po prostu nie mogłam ze śmiechu, jak to czytałam. xD Wyobraziłam sobie ten wieszak i wszystko... Matko! :'D Jednakże jest w tym wszystkim coś słodkiego... Nie przespał się z tamtą kobietą, bo to nie ją kocha. Och, ta nasza Inga, taki głuptas... Przecież to o niej mówił! :D I wydaje mi się, ba! jestem tego pewna, że to iż nigdy więcej nie ma nazywać go przyjacielem nie było w kontekście zerwania przyjaźni, a raczej tego, że chce być dla niej kimś więcej, niż tylko przyjacielem. Zgadza się? ;))
    No i ten nasz Kuba... Co oni oboje zrobiliby bez tego Błaszczykowskiego? Jego doświadczenie życiowe jest największe i najbardziej... dotkliwe, dlatego nie dziwię się, że jest taką... poradnią dla innych. Skoro człowiek przeszedł tak wiele, a mimo to nadal jest silnym i zawziętym na życie człowiekiem, to od takiego kogoś trzeba brać lekcję życia, prawda? ;) A czym jest ta lekcja? No, właśnie tymi poradami. ;) Gdyby nie on, Inga nie chwyciłaby tego telefonu... Podejrzewam, że to, iż zobaczyła wtedy na tej skale Marco też przyczyniło się do tego, że napisała do blondyna, ale jednak słowa Błaszczykowskiego zdziałały więcej. Tak samo jak i słowa babci. ;)
    I teraz co? Mamy randkę! :D Może w następnym rozdziel Inga w końcu przejrzy na oczy i zrozumie parę spraw? :) No właśnie! W KOLEJNYM ROZDZIALE! -.- Jak mogłaś? :/ Ja nie wytrzymam! :(((
    No, ale nic. Czeeekaaam! :( I usycham... :((
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń