Drżącym rękoma wyjęłam telefon z torebki i wystukałam krótką
wiadomość na klawiaturze
„Potrzebuję cię..’’
Wysłałam. Wytarłam łzy wierzchem dłoni i skuliłam się
bardziej na ciepłym piasku. Usłyszałam, że przychodzi jakaś wiadomość.
Zacisnęłam mocno oczy próbując powstrzymać łzy. Na próżno. Nie mogłam
zrozumieć, dlaczego się tak zachował, dlaczego był zły… Aż tak go wkurzyło
słowo „randka”. Przecież zna Anię i dziewczyny. Nie pomyślał, że żartują? A
może wkurzyło go, że Tobias mnie trzymał na rękach? Zazdrosny? To niemożliwe. I
co miał znaczyć do cholery ten pocałunek? Co miało znaczyć, że mam go nie
nazywać przyjacielem? Aż tak go zraniłam? Coś powiedziałam nie tak? Cholera, i
jeszcze ten bolący nadgarstek. Kim on jest? Czy ja go chociaż trochę znam?
-Inga!-usłyszałam głos przyjaciółki, a po chwili brunetka
uklęknęła przy mnie i mocno przytuliła. Podniosłam głowę z piasku i położyłam
ją na ramieniu Ani. –Co się stało? Ktoś
ci coś zrobił? Ten Tobias?-zaczęła pytać przerażona
-Nie, nie on.
-Co się stało, powiedz kochanie…
-Marco…-łkałam i nie mogłam się uspokoić
-Co Marco? Inga, mów. Jeśli coś się stało to powiedz, ja
zadzwonię do Roberta, on już sobie z nim pogada…
-Nie, nie ma potrzeby…
-Co ci zrobił?-słyszałam po jej głosie, że była trochę zdenerwowana
–Coś czego nie chciałaś?
-On… On był pijany, ale…
-Dobierał się do ciebie?-oderwała się ode mnie i popatrzyła
zaniepokojona
-Nie! Nie… Po prostu. Przyparł do muru i zaczął całować.
Mocno. Nie mogłam się ruszyć, bo mnie trzymał… A potem… Potem powiedział, żebym
już go nigdy nie nazywała przyjacielem…-pękłam i zaczęłam głośno szlochać w
ramię przyjaciółki. Ania westchnęła i znowu mnie do siebie przytuliła.
-Może zadzwonię do Roberta, żeby z nim sobie porozmawiał,
co?
-Nie. Nie. Marco jasno się wyraził. Nie chce być moim
przyjacielem.
-Nie płacz już, proszę. Wiem, że cię na pewno tym zranił,
ale nie możesz…
-Ale ja kocham… Nie zniosę tego, że nie mogę być blisko
niego…
-Czasem po prostu trzeba sobie odpuścić. Wiem, że to może
nie jest łatwe…
-Odpuściłabyś sobie Roberta?
-Nie. Ale to jest inna sytuacja…
-Dla mnie taka sama. Pójdziemy do hotelu? Nie chcę tu
siedzieć.
/Marco/
Nie wiem co we mnie wstąpiło. Widząc ją z tym chłopakiem coś
we mnie pękło. Wiedziałem, że to jest właśnie moment, w którym nie dam rady
więcej udawać przyjaciela, robić wszystko wbrew sobie. Prawda jest taka, że nie
mogę być jej przyjacielem choćbym nie wiem jak się starał. Nie mogę być jej
przyjacielem kochając ją coraz bardziej. To co się stało przed klubem… Alkohol też
zrobił swoje. Podobno dodaje odwagi, a człowiek mówi to, czego nie powiedział
by na trzeźwo. Może jakaś w tym prawda i jest… Pocałunek-nie żałuję. Choć
wydawał się brutalny, to móc smakować jej słodkie usta... To co jej
powiedziałem… Byłem doskonale świadomy tego co robię, jednak nie chciałem jej
tym ranić jak to w rezultacie wyszło… A ona? To co powiedziała dzisiaj w
hotelu? Jestem dla po prostu nikim. Nikim. Czy ona choć kiedyś uważała mnie za
tego pieprzonego przyjaciela?! Zawsze czułem między nami dystans, tylko nie
umiałem określić jaki… Może taki, że po prostu się dla niej nie liczyłem? Czy
to możliwe po tym wszystkim? Byłem przy niej… Może to wcale nie miało
znaczenia? Co więc dla niej ma? Czy ja tak naprawdę coś o niej wiem? Czy ją
znam? Uderzyłem z całej siły pięścią w ceglany mur. Zabolało. Tak samo jak to,
co dzieje się teraz między mną a Ingą. Boli. Może to nieporozumienie, a może
zrozumieliśmy się aż zbyt dobrze. Poszedłem wzdłuż ulicy i wszedłem do jakiegoś
innego klubu. Panował tam zupełny półmrok. Sporo osób tańczyło na parkiecie,
kilka osób siedziało przy stolikach, inni przy barze. Tam się właśnie
skierowałem. Zamówiłem drinka, potem kolejnego, i kolejnego. Na sam koniec
postanowiłem zamówić piwo. I kolorowego drinka dla ładnej dziewczyny obok.
-Dzięki, przystojniaczku.-uśmiechnęła się szeroko i
zatrzepotała rzęsami. Nie rozpoznała mnie. Bardzo dobrze. Ubrana była w
czerwoną, kusą sukienkę ledwo zakrywające jej kobiece kształty. Idealnie.
-Przyjemność po mojej stronie.
-Co tu robisz taki… samotny?
-Czekałem na taką ślicznotkę jak ty.-odpowiedziałem, a
barman postawił przed blondynką zamówionego przeze mnie drinka. Szumiało mi
nieźle w głowie, ale co mi szkodzi. Jestem na urlopie, noc jeszcze długa. Moja
rozmówczyni wypiła do dna całego drinka i podniosła się z barowego stołka. Stanęła
za moimi plecami i oplotła mnie rękoma wokół szyi.
-Tak zupełnie przypadkowo się złożyło, że mam wolny pokój w
pokoju.-szepnęła mi do ucha po czym przeczesała palcami po moich włosach.
Zmarszczyłem brwi w niezadowoleniu, lecz po chwili wrócił uśmiech, kiedy
poczułem składane pocałunki na mojej szyi.
-Inga…-mruknąłem
-Marieta.-poprawiła blondynka jednocześnie wyrywając mnie z
myśli o przepięknej córce Kloppa. Czemu by ukrywać, że chciałbym ogromnie, żeby
to ona była tą dziewczyną, ale… Jak się nie ma co się lubi… Blondynka
pociągnęła mnie do wyjścia, a ja potulnie szedłem za nią chwiejnym krokiem…
/Inga/
Obudził mnie jakiś huk. Nie wiem, może to tylko mi się tak
wydawało. Ania spała cały czas koło mnie. Po długiej rozmowie zasnęłyśmy razem.
Ania, pierwsza do swatania, odradziła mi związek z Marco. Czy skutecznie?
Możliwe. Możliwe nawet, że bez tego incydentu i tak nie bylibyśmy razem. Nie
udało jej się jednak odradzić miłości. Miłości do blondyna, która była
cholernie silna. Podskoczyłam przestraszona, kiedy usłyszałam kolejny huk za
drzwiami i czyjeś przekleństwo. Wstałam cicho żeby nie zbudzić karateczki i
poszłam do drzwi wejściowych. Przyłożyłam ucho i usłyszałam pijany głos Marco.
-Bo ja cię bracie ssssszzzanuję. Jesteś bardzo mądrym choć
ukrywającym to w zaaaaaaalążku czło… hyyy wiekiem… Głupia hyy czcz..czkawka… -zaśmiałam
się pod nosem i próbowałam powstrzymać głośniejszy śmiech ze względu na śpiące
współlokatorki, kiedy Reus zaczął pijacko śpiewać, a raczej wyć – Cause I’m you
lady and you are my men… Whenever
you reach for me I’ll do all that I can…
-Zamknij się cwelu, bo cały hotel obudzisz!-wkurzał się
Mario, a zaraz potem usłyszałam kolejny huk. Tym razem głośniejszy.
Przestraszyłam się trochę więc wyszłam na korytarz sprawdzić co się stało.
Marco najzwyczajniej w świecie się wyglebił, ciągnąc niestety za sobą biednego
Mario. Cholera, jest kompletnie pijany. Przeze mnie? Mario wstał i próbował
podnieść też schlanego Reusa. Zauważył mnie i spojrzał błagalnym wzrokiem. Podeszłam
do nich i przełożyłam ramię blondyna za głowę, a Mario drugie. Jaki on ciężki.
No cóż. Teraz krok za krokiem. Gdyby chociaż współpracował.
-Damskie perfumy.-powiedziałam z lekką złością, a zarazem
smutkiem i żalem. Poszedł sobie na pocieszenie do innej. Świetnie. Po prostu
wspaniale.
-Mirandy. Albo Mariny. Moniki?-usiłował sobie przypomnieć
imię swej wybranki serca. Pogratulować.
-Mam gratulować?-zapytałam. Tylko się nie rozpłacz. Mogłaś
pomyśleć, że prędzej czy później znajdzie sobie dziewczynę. Nie jesteś jedyna
na tym świecie, żeby Marco Reus miał wiecznie latać za tobą z wywieszonym
jęzorem.
-Nnnje.-odparł zataczając się raptem na lewo. Mario złapał
na szczęście równowagę i podtrzymał przyjaciela. Jeszcze trochę i będzie ich
pokój. –Musiałem zapłacić za jej drinka. I w dodatku nie poszedłem z nią do
łóżka.
-Ciekawe dlaczego.-przewrócił oczami Mario. No tak, gdyby
nie on, Reus by pewnie zadowolony spędzał noc z nowo poznaną dziewczyną. Albo
zasnął by na łóżku i nic by nie zaszło. Prędzej to drugie. Współczułabym
dziewczynie.
-Bo nie ją kocham.-odpowiedział w końcu stanowczo. „Nie ją”…
-To tu.-oznajmił Mario, kiedy zatrzymaliśmy się pod drzwiami
z numerem 61 i zaczął walić w nie pięścią. Marco zmarszczył brwi. Główka boli?
No cóż. Poczekaj do rana. Zaśmiałam się pod nosem.
-Może otwarte.-powiedziałam, kiedy nikt nie otwierał. A
właściwie to Lewy nie otwierał.
-Może.-odpowiedział Goetze i nacisnął za klamkę. Faktycznie
ustąpiła. –Dzięki Guśka. Zaoszczędziłaś mi kilku gleb.
-Nie powiem, że przyjemność po mojej stronie.-zaśmiałam się
-Mam u ciebie dług.
-Nie zaprzeczę.
-No to my idziemy. Sorry, jeśli cię obudziliśmy. A właściwie
on obudził.
-Nie szkodzi.-puściłam Reusa i przytrzymałam drzwi do
pokoju.
-A chociaż ty mnie hyy Mario kochasz?-zapytał blondyn
zatrzymując się w drzwiach.
-Bardzo, ale chodź już.
-Kochasz?
-Tak.-odpowiedział ze zniecierpliwieniem przewracając oczami
-No to daj tu pyszczka.-zaczął się do niego przybliżać, ale
niestety złapał zajączka i poleciał prosto na wieszak. Złapał się. Refleks ma. Mario
spojrzał ze śmiechem na przyjaciela.
-Nagraj.-podsunęłam mu pomysł. Z ogromnym zacieszem wyjął
telefon z kieszeni i zaczął nagrywać. Akurat trafił na wspaniały moment, kiedy
to Reus przytulił się do wieszaka i lekko bujając nim zaczął śpiewać
-Sszzudownych rodziców maaaam! Sszzuudownych roodziców
maaam! –Goetze tak samo jak i ja dostaliśmy napad śmiechu. Mario zobaczył, że
pan artysta zamierza zostawić wieszak w spokoju, więc podtrzymał go ręką i
zaczął prowadzić do sypialni. Oczywiście w drugiej ręce trzymał rejestrującego
wszystko iPhona. Zamknęłam drzwi do ich pokoju, a kiedy już zmierzałam do drzwi
swojego pokoju usłyszałam głośne zawodzenie
-Somewhere
over the rainbow blue birds fly…
Współczuję Mario, że musi się użerać z Reusem. Użeranie z
Reusem jest ciężkie, a co dopiero z pijanym Reusem. „Nie ją kocham”. Czyli jest
jakaś ona. Ale to nie jesteś ty, bo przecież nie jesteś nawet jego
przyjaciółką. Westchnęłam i położyłam się z powrotem koło Ani.
***
Ranek. Paskudny ranek. Słońce świeciło mi prosto w oczy. Z
niezadowoleniem przekręciłam się na drugi bok. Huk. Znowu Reus? Przetarłam oczy
i zobaczyłam leżącą na podłodze Lewandowską.
-Dobry.-zaśmiałam się spoglądając na przyjaciółkę
-Tak to się ludzie odwdzięczają. Chce się dobrze…
-Lewa, gdzie twój wieczny optymizm! Nowy dzień, pochopsasz
sobie.
-O! A ty pochopsasz ze mną. To jest dobry plan.
-Ale nie teraz. Muszę zjeść śniadanie.
-No dobra, to przed południem jakoś pójdziemy biegać.
-Stoi.-wstałam i poszłam sobie wybrać ubrania. Wzięłam biały
t-shirt z nadrukiem, krótkie spodenki i baleriny. Tak na razie na śniadanie.
Chyba nie ma większej koncepcji co będziemy dzisiaj robić. Chłopaki zapewne
będą leczyć kaca. Marco. No i znowu pojawia się w moich myślach. Weszłam do
łazienki, przebrałam się i wytuszowałam rzęsy. Przejechałam delikatnie usta
błyszczykiem i wyszłam z pokoju. Przeszłam kawałek korytarzem. W hotelowym
lobby siedział Łukasz i gadał przez Skype’a. Nie trudno się było domyślić, że z
Kubą.
-O! Inga, chodź!-uśmiechnął się szeroko i zrobił mi miejsce
koło siebie. –Przyjacielu, zachowuj się, bo tu dama…
-Ty jeszcze jesteś pijany?-zaczęłam się śmiać
-Ooo, czyli jednak
była impreza!-śmiał się Błaszczykowski
-Litości… Nie jestem pijany!
-To tylko kac.
-No niech ci będzie. Ale taki tyciu.
-No jasne. Inga, a jak
tam u ciebie?
-Jakoś. Z Marco jest jeszcze gorzej. Nieźle mi dokopał.
-Mogłaś zadzwonić,
przecież wiesz.
-Wiem, ale nie chcę na ciebie zwalać moich problemów.
-Daj spokój. Lepiej
wszystko z siebie wyrzucić, wyżalić się komuś niż trzymać to wszystko w sobie.
Ja spory okres trzymałem i nie wyszło mi to na dobre.
-Rozmawiałam krótko z Anią, ale nie dałam rady więcej o tym
opowiadać, więc poszłyśmy do hotelu. Ania stwierdziła widząc mnie w takim stanie,
że nie powinnam wchodzić w tą znajomość, a tym bardziej w jakikolwiek związek,
bo może mnie zranić, tylko że ja go…-spojrzałam w prawo na Piszczka, który miał
wielki uśmiech na twarzy –kocham.-dokończyłam
-Awwww-zaśmiał się Polak. Objął mnie ramieniem -Pięćset
euro, nadchodzę!
-I to ja mam się
zachowywać?-śmiał się Kuba –Rozumiem,
że nieźle musieliście sobie nawrzucać?
-Ja tym razem byłam cicho. Pogadamy o tym po śniadaniu? Nie
chcę sobie psuć humoru, zwłaszcza, że on tam będzie.
-Jak wolisz.
-Ej, a to Lewy w nocy się tak wydzierał?-zapytał Piszczu
-Reus.
-Co ty!
-Uczycie go polskich piosenek to potem macie.
-Jakich polskich
piosenek?
-Czekaj, jak to było. A, Szudownych rodziców maaam.-zaczęłam
się śmiać, a po chwili wtórowała mi dwójka Polaków.
-Czyżbym tu słyszał hiciora „Szudownych rodziców
mam”?-podszedł do nas roześmiany Goetze-Cześć Kuba.
-Cześć, cześć. Nie
wierzę, że on to śpiewał.-pokręcił głową
-Zaraz ci to udowodnię!-oznajmił podnosząc wskazujący palec.
Wyjął telefon, szukał chwilę, a potem puścił nagranie kierując wyświetlacz tak,
żeby Piszczek i Kuba mogli zobaczyć wyczyny Niemca. Tuż po chwili wszyscy
usłyszeliśmy zawodzenie blondyna z dzisiejszej nocy. Całą czwórką ryknęliśmy
śmiechem. Kuba wycierając łzy z kącików oczu uśmiechnął się szeroko
-Mario lepiej wyłącz
już…-powiedział patrząc w naszą prawą stronę
-A cze…-w tym momencie wszyscy spojrzeliśmy się w tą samą
stronę co Kuba. Stał tam sam Marco i wbijał złowrogie spojrzenie w Goetzego.
-..eść Marco!-dokończył radośnie. Wstał i objął przyjaciela ramieniem. –Widzę,
że coś w humorku nie jesteśmy? Ja rozumiem, Marco głodny to Marco zły. Nawet
nie wiesz jak ja cię dobrze rozumiem, bracie.-mówił ciągnąc go w stronę wind. A
my znowu się roześmialiśmy. W tym samym czasie dołączyła do nas Ewa, a zaraz po
niej przyszli Ania z Robertem.
-To idziemy.-oznajmił Łukasz
-A Auba i Mats i Cathy?-zapytałam
-Ich sposób na kaca to jedzenie, więc już od rana siedzą i
jedzą. A Cat wzięli… Bo wzięli.
-Haha, to idziemy.
Śniadanie jak się okazało nie było aż takie trudne. No tak,
bo co może być trudnego w śniadaniu? Marco. Marco może być trudny w śniadaniu,
jakkolwiek śmiesznie to nie zabrzmi. Kiedy weszłam na stołówkę od razu szybko
próbowałam zlokalizować blondyna mojego nie-przyjaciela. Siedział z Mario, Aubą
i Robertem. Mats z Cathy, Łukaszem i Ewą. Stwierdziłyśmy z Anią, że usiądziemy
razem we dwie. Nałożyłam co chciałam ze stołu szwedzkiego i usiadłam przy
stoliku. Zaraz potem dołączyła do mnie przyjaciółka. Kiedy jadłyśmy raptem
odezwała się
-Cały czas się na ciebie patrzy.
-Kto?
-No Marco. Najpierw ma jakieś jazdy, a teraz się lampi jak
zbity szczeniak. Niech się gościu idzie leczyć.
-Gdzie się podziała swatka Ania?
-Przejrzała na oczy. Czekaj.-powiedziała trochę głośniej i
wyszarpnęła moją rękę i patrzyła na mój nadgarstek. –On ci to zrobił?-bardziej stwierdziła ostro.
-To nic takiego…-szepnęłam pod ciężarem jej ostrego wzroku
-Do cholery ty masz siniaki!-krzyknęła, po czym głośno
odsunęła krzesło i skierowała się do stolika chłopaków.
-Ania!-krzyknęłam za nią i podbiegłam do niej, kiedy już
stawała przed ich stołem
-Inga, nie!-zgromiła mnie wzrokiem, a potem gniew przyniosła
na Reusa. –A ty, jeszcze raz jej coś zrobisz a…
-Ania, proszę cię!-pociągnęłam ją za rękę
-Nie! A inaczej sobie pogadamy, jasne? I grubo tego
pożałujesz.-dokończyła to co miała powiedzieć.
Odpuściłam. Skierowałam się do
drzwi wyjściowych. Jeszcze przeze mnie się kłócą. Cudownie. Kątem oka
zauważyłam, że Marco wstał od stołu i chciał za mną iść. Ania zagrodziła mu
drogę, ale ten złapał ją za ramiona i wyminął. Karateczka chciała za nim
ruszyć, ale Lewy złapał ją za rękę. Cudownie. Wyszłam z hotelowej restauracji i
skierowałam się w stronę głównego holu.
-Inga!-usłyszałam jego głos. Biegł. I co, miałam znowu
uciekać? Może już wystarczy? –Inga… Powtórzył, kiedy mnie dogonił. Zatrzymałam
się z boku schodów. Jak na złość stanęłam tyłem do schodów tak, że Reus
zagradzał mi drogę. Znowu. Zatrzymałam się i spojrzałam w jego oczy. Przeszły
mi ciarki po całym ciele. Smutne oczy Marco działają na mnie wyjątkowo
przygnębiająco.
-Inga przepraszam.-szepnął. Chwycił delikatnie moją ręką
cały czas patrząc w moje oczy. Przeniósł wzrok na nadgarstek. Zobaczyłam jak
zaciska szczękę. Napiął mięśnie. Był zły. Tak. I smutny. Przejechał po siniaku
delikatnie opuszkiem palca. Nie mogłam dłużej tego ciągnąc. Dobrze wiedziałam,
że jeszcze chwila, a się rozpłaczę. Dlatego, że on jest smutny, dlatego, że nie
umiem przestać o nim myśleć, a on sam mi tego
nie ułatwiał. Wyrwałam rękę i założyłam ją za drugą. Wolno podniósł na
mnie głowę
-Boli?
-Nie, Marco, łaskocze.
-Mówię poważnie. Inga, przepraszam, nie chciałem ci zrobić
krzywdy.
-Fantastycznie, możesz mi powiedzieć, czego ty ode mnie
jeszcze oczekujesz?-tylko nie płacz, tylko nie płacz…
-Porozmawiajmy.-powiedział ostrożnie. Nie spuszczał wzroku z
moich oczu.
-Chcesz rozmawiać? Wydaje mi się, że powiedziałeś wczoraj
wszystko co miałeś do powiedzenia. Jasno i wyraźnie. Mi nie trzeba powtarzać.
-Inga, to nie…
-Marco, proszę cię, przestań. Wiem jak mam na imię, nie
musisz go wkoło powtarzać. A teraz, jeśli pozwolisz, ucieknę.-wyminęłam go i
ruszyłam schodami do góry. Pokonując kolejne zobaczyłam, jak opiera się o biały
marmur schodów i osuwa się na podłogę. Schował głowę w dłoniach. Nie płakał.
Skąd wiedziałam? Nie wiem. Po prostu to wiedziałam. Może zaobserwowałam jego
zachowanie? Przyspieszyłam na schodach i
ruszyłam do pokoju.
Weszłam do mojego pokoju i opadłam na łóżko. Tym razem się
nie wahałam i wybrałam numer do Błaszczykowskiego.
-Po śniadaniu, więc możesz
już rozmawiać?-usłyszałam jego głos
-Tak. Melduję już zepsuty humor. Masz chwilę czasu?
-Za pół godziny chcemy
wyjeżdżać, więc mów, żebyśmy się wyrobili.
-Nie, no, aż tyle nie zajmę.
Na spokojnie streściłam Kubie wydarzenia z wczoraj.
Zatrzymywałam się na chwilę, żeby wytrzeć łzy, które pojawiały się od czasu do
czasu. To właśnie między innymi ceniłam w Kubie. Umie słuchać. Umie poradzić,
pocieszyć, albo po prostu kazać brać dupę w troki i się ogarnąć.
-Szkoda, że nie
wysłuchałaś co ma do powiedzenia..
-Łatwo ci…
-Pewnie, że łatwo.
Wiem, że ty do wszystkiego bardzo emocjonalnie podchodzisz, jesteś wrażliwa,
przeszłaś też swoje, ale, powiedz, nie zastanawia cię to?
-Oczywiście, że tak! Kuba, ja po prostu się w nim
zakochałam. Nie zniosę opcji, że nie mam być jego przyjaciółką, mam się nie
zbliżać, czy nie rozmawiać. To trudne.
-Uspokój się, ochłoń,
a jeśli będziesz gotowa to z nim porozmawiaj.
-Może nie będzie chciał ze mną rozmawiać.
-Uwierz mi, że będzie.
Przecież nie biegł by za tobą narażając się karateczce.
-Bardzo śmieszne. Ale tak, dziwi mnie to, że tak zareagował
na te siniaki. Może to oznaczało troskę? Może poczucie winy? Nie wiem Kuba…
-Ochłoń, odpocznij.
Właśnie, miałaś na wakacjach wypocząć, a nie, znajdujesz sobie coraz to nowe
problemy.
-To nie problemy.-zaśmiałam się na wspomnienie, kiedy to
tata nazwał tak Marco w smsach –Po prostu przyjechałam tu z kilkoma sprawami do
przemyślenia, część tych spraw zwaliła mi się na głowę. Potrzebuję się komuś wygadać, a ty
powiedziałeś…
-I potwierdzam, że
zawsze służę pomocą.
-Przepraszam, jeżeli obarczam cię zbyt bardzo moimi
problemami…
-Inga, przestań już. Zawsze
ci pomogę. Przynajmniej spróbuję.-zaśmiał się –Możesz na mnie liczyć, mała.
-O nie, tylko nie mała. Dobrze wiesz, że tego nie znoszę!
-Wiem!
-Nie musisz już może jechać?-teraz to i ja się śmiałam
-Może muszę, może nie…
-Dobra, dobra. Idź już, Agata będzie się denerwować.
-Oczywiście, a więc…
-Jeszcze jedno, rozmawiałeś z Marco?
-A więc papa, mała.
-Kuba!
-Jeśli ci o to chodzi,
to nie powiedziałem mu nic, co ty powiedziałaś mi. To o czym rozmawiamy jest
między nami. Chyba, że sama uznasz, że chcesz o tym z kimś jeszcze pogadać. A
teraz to ja już serio muszę kończyć. Papa
-Ale o czym…
-A to, o czym
rozmawiam z Marco nie wychodzi poza mnie i Marco.
-Czyli jednak ma jakieś problemy?
-A co, jesteś
zdania, że jak się dużo zarabia i dobrze wygląda to nie ma się problemów?
-Skąd mogę
wiedzieć.
-Jak pogadacie to się
dowiesz. Papaaa
-Pa.-pożegnałam
się i z uśmiechem odłożyłam telefon na stolik.
Poderwałam się z łóżka i wzięłam materiałowe spodenki nike’a
i do tego przylegającą bokserkę. Akurat związywałam włosy w kitkę, kiedy do
pokoju weszła Ania.
-Idziesz biegać teraz?
-Tak, chcesz się przyłączyć?
-Z chęcią. Bardzo jesteś na mnie zła?
-Nie. Znam cię trochę.
-Nie pozwolę, żeby ktoś robił ci krzywdę, a zwłaszcza ktoś z
otoczenia, kogo znam. Nie spodziewałam się tego po nim.
-Ania, to naprawdę nie boli.
-Boli nie boli, ale sam fakt! Może i na początku byłam za tym,
żebyście spróbowali, ale przejrzałam na oczy i widzę, że to się nie uda. Jesteś
bardzo wrażliwa. On kilka lat temu stał się strasznie oschły.
-Wiesz dlaczego?
-Inga, chodźmy już biegać. Nie gadajmy o tym. Im mniej tym
lepiej.
-No okej. Poczekaj, poszukam jeszcze czapki z daszkiem.
Kiedy szukałam czapki w szafie usłyszałam wołanie Ani.
-Inga, możesz na chwilkę?
-Jasne!-weszłam do salonu a tam…W drzwiach stał boy
hotelowy. W jednej ręce trzymał teczkę a w drugiej…ogromny bukiet
pomarańczowych róż. Pomarańczowe? Jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim
kolorem.
-Pani Inga Klopp?-Inga Klopp? Kto by zlecił na takie
nazwisko? I kto by mi u licha wysyłał kolosalny bukiet róż? Może Marco?... Marz
dalej…
-Proszę pani?-wyrwał mnie z zamyślenia
-Tak, tak. Zgadza się.
-Dobrze, w takim razie proszę podpisać.-podał mi kartkę.
Zanim się podpisałam musiałam się zastanowić jak się podpisać. No bo skoro
zlecono wręczyć Indze Klopp to jak może podpisać się Inga Mazur. W prawdzie
jeszcze nie mam wyrobionego dowodu z nowym nazwiskiem. No cóż. Podpisałam Inga Klopp.
Hmm, nawet może być. Oddałam mu kartkę, a on wręczył mi największy bukiet róż
jaki kiedykolwiek widziałam. Pomarańczowe.
-Miłego dnia!
-Dziękuję, miłego dnia!-odpowiedziałam z uśmiechem.
Uśmiechnęłam się delikatnie i powąchałam je. Cudowny zapach. Niby roża, ale
jednak ten zapach był zupełnie inny.
-Może to od Tobiasa! Merry pisała, że wywarłaś na nim dobre
wrażenie.
-Nie wiem.
-Wiesz, myślę, że się w tobie zakochał.
-Ehem..-mruknęłam pod nosem dostrzegając małą, białą
kopertę. Jeszcze nigdy nie dostałam kwiatów, a co dopiero kwiatów z liścikiem.
Położyłam bukiet na stole i wyjęłam ostrożnie kopertkę. Miałam moment
zawahania… Otworzyć czy nie?
-Pójdę się przebrać.-usłyszałam głos mojej przyjaciółki zza
pleców.
-Ok.-odpowiedziałam i przeniosłam znowu wzrok na biały
papierek. Raz się żyję. Otworzyłam kopertę i wyjęłam z niej białą karteczkę.
Niewiele było na niej napisane. W sumie trzy słowa. Doskonale wiedziałam czyje
to pismo. Po środku napisane było czarnym, pochyłym pismem.
„Przepraszam…
Możemy porozmawiać?
M.”
Cholera. Rozmowa. Może nadaję temu zbyt wiele dramatyzmu,
ale… Czy jestem w stanie? Czy jestem w stanie od nowa zaufać? Ostatni raz,
kiedy byliśmy sami wyrządził mi krzywdę. Nie mówię tu o fizycznej, ale
psychicznej. O złamanym sercu, straconych nadziejach…o strachu.
-I co, Tobias?-wyszła z łazienki przebrana Lewandowska
-Nie.
-A co, masz jakiegoś innego wielbiciela, o którym nie
wiem?-zaśmiała się i podeszła do mnie
-Marco przeprasza. Chce pogadać.-można było z łatwością
wyczuć jak moja przyjaciółka się spina.
-Chyba nie zamierzasz się z nim spotykać? Ostatnio siniaki,
a teraz jak daleko się posunie?
-Chodźmy biegać.-powiedziałam zamykając temat. Sama miałam mętlik
w głowie. Wahałam się. Coś mi mówiło, że powinnam się zgodzić na to spotkanie.
A tak, to serce. Nadal je mam. No proszę.
-To idziemy.
W holu spotkałam Mario. Zatrzymałam się na chwilę i
zapytałam, czy jest Marco. W sumie nie wiem po co. Od tak. Mario jednak
powiedział, że wyszedł sam dwadzieścia minut temu. Sam. Gdzie on mógł?... Cały
czas jest na mnie zły? A może do tej dziewczyny, której postawił drinka, a może
do tej, w której się zakochał?
Bieganie z Lewandowską jak zawsze okazało się męczące. Kiedy
wróciłyśmy do pokoju obie chyba byłyśmy padnięte. Ania popędziła pod prysznic.
Ja postanowiłam wykorzystać wannę z
hydromasażem. Odprężyłam się, a kiedy wyszłam w ogóle nie czułam zmęczenia. Postanowiłam
coś z tym zrobić. Założyłam mój jednoczęściowy kostium i brzoskwiniową
przewiewną sukienkę.
-Ania, idziesz ze mną na plażę?
-Nie chce mi się, ale pójdę.-zaśmiała się i zaczęła wybierać
kostium w szafie
-Cóż za zaszczyt mnie spotkał. Gdzie w ogóle Piszczkowie,
Mats z Cathy, Goetze, Auba, no i twój szanowny mąż?
-A ty wiesz, że chyba nawet na plaży?-zaczęła śmiać się
Lewandowska.
-No brawo.-rzuciłam się na moje łóżko i czekałam, aż skończy
się ubierać. No i nadal rozmyślałam nad odpowiedzią. Może gdybym się zgodziła
nie byłoby takiej napiętej atmosfery? Muszę jeszcze o tym pomyśleć.
Na plaży dołączyłyśmy do całej naszej ekipy. Poza Marco.
Starałam się nie przejmować, choć średnio to mi wychodziło. Pływaliśmy wszyscy
w cudownym oceanie, graliśmy w siatkówkę. Na obiad zjedliśmy ku rozpaczy mojej
przyjaciółki zapiekanki. Zupełnie odcięłam się od wszystkich zmartwień. Z Mario
i Matsem zbudowaliśmy zamek z piasku, a potem z nudów zaczęliśmy zakopywać
opalającego się Roberta. Matsowi to było jednak mało, więc wziął wiaderko,
które Mario sobie przywłaszczył…Właściwie jak to poetycko stwierdził piłkarz
„leżało smutne i osamotnione”. Napełnił je wodą i wylał na Cathy. Zakochani
zaczęli gonić się po całej plaży. Na koniec oboje przewrócili się na piasek i
całowali. Szczęśliwie zakochani. Wyjazd mnie nauczył, że zakochanie może być
szczęśliwe jak Matsa i Cat oraz to nieszczęśliwe czyli ja. Wyjazd na
Borneo-bawi i uczy.
Wracaliśmy, kiedy już się ściemniło. Popołudniowy wypad na
plażę okazał się strzałem w dziesiątkę. Kiedy zakładałam klapki po zejściu z
piasku dostrzegłam postać siedzącą na wielkich głazach, na których sama
siedziałam ostatnio podczas mojego spaceru. Nie musiałam długo się przyglądać,
żeby nie rozpoznać tam Marco. Siedział zapatrzony w horyzont. Chyba o czymś
myślał. Włożył rękę do kieszeni i wyjął z niej telefon. Jasny wyświetlacz
podświetlił jego rysy twarzy. Czy on jest smutny? Nie chcę, żeby był smutny.
Nie chcę. Moje serce głośno dudniło. A ja już wiedziałam co muszę zrobić.
Wreszcie go posłuchać. Mówił o tym Kuba, pisała o tym babcia. Posłuchać serca.
„Ono nie mówi”-myślałam. Teraz zrozumiałam jego język. Jak tylko weszłam do
naszego apartamentu poszłam szybko do mojego pokoju po mój telefon. Nie myśląc
dłużej napisałam wiadomość.
„Dobrze”
Dobrze. Co znaczyło „dobrze”? Niestety już wysłałam. Dobrze,
że przepraszasz, czy może dobrze, porozmawiamy. Mam nadzieję, że zrozumie o co
mi chodzi. Nie dane mi było dłużej rozważać nad sensem mojej wiadomości, bo
dostałam już odpowiedź.
„Możemy się spotkać jutro?”
Dlaczego jego wiadomości są takie krótkie? Może nie czekał
na wiadomość, tylko na kogoś? A może po prostu nie chciał mnie wystraszyć?
Usiadłam na łóżku i zastanawiałam się co mu odpisać. Postanowiłam mu odpisać w
jego dziwnym stylu.
„Zgoda. Obiad?”
Czy ja mu właśnie zaproponowałam obiad?! Debilka-karciła
podświadomość. No bo spacer to by zabrzmiało zbyt hmm…dwuznacznie? Może nie
chciał iść na obiad? Może nie jada obiadów? Może woli zjeść ze wszystkimi obiad
w hotelu? Mijały minuty. Odstąpiłam moją kolejkę do prysznica dziewczynom
jednocześnie zajmując ostatnie miejsce w kolejce. Gdybym nie czekała na
wiadomość od Reusa z trzęsącymi się rękoma walczyłabym o pierwszą. Dziesięć
minut! Nadal nie odpisał. Może to nie na miejscu? Może powinnam… A, niech
stracę.
„Kolacja?”
Wypuściłam powietrze, kiedy wysłałam wiadomość.
Najtrudniejsza korespondencja od lat. No w sumie najtrudniejsza w życiu, bądźmy
szczerzy. Minuta. Dwie. Dwie. Odebrano 1 wiadomość. Patrzyłam się na komunikat
i nie wiedziałam czy powinnam go otworzyć. Tyle przecież czekałam i miałabym
nie otwierać? Raz się żyje. Niektórzy skaczą na bungee, inni otwierają sms’y.
Wstrzymałam oddech i wybrałam wiadomość od Marco. Jedno słowo. Na końcu kropka.
Czytałam je chyba z dziesięć razy, tyle samo mrugałam oczami i składałam każdą
literkę po kolei. Dochodziłam powoli do wniosku, że się nie mylę. Ale też do
takiego, że nadal nie oddycham. W sumie mogłabym teraz zemdleć.
„Randka.”
Jak mogłaś tak skończyć ten rozdział. Umrę z ciekawości do soboty ! Marco szkoda mi go i to cholernie mogła mu dać to wszystko wyjaśnić. A ta propozycja na końcu.. jaram się !! Boże umieram juz. Byle do soboty ! Pozdrawiam i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńSuper rosdział nie mogę się doczekać następnego ♥
OdpowiedzUsuńZlituj się dziewczyno ! Tydzień ?! Jakaś okazja na bonusowy rozdział się na pewno znajdzie :) Poza tym część świetna, a najbardziej sms-y :) Weny :*
OdpowiedzUsuńJesus! nie wierze w takim momencie jak mogłaś jesteś okropna (no ale i tak cie kocham jako twoja wierna czytelniczka :D :* ) Nie mogłaś napisać chociaż jak zareaguje Inga i skończyć no jesteś po prostu okropna.
OdpowiedzUsuńAle JUZ COS SIE DZIEJE <3<3<3<3
I mam nadzieję ze w następnym rozdziale wydarzy się juz dUUUUżo więcej i w końcu ich połączysz a nas ucieszysz ^^
No zlituj się nad nami no weź może 2 rozdziały na tydzień ? :'>
Wykończysz nas nerwowo bo będziemy czekać ten kolejny dłuugi tydzien na nastepny rozdział!!!
Już się nie mogę doczekać następnego!!!
Życzę weny i pozdrawiam Aga ♥♥♥
Cud, miód, malina :D czekam na nexta i pozdrawiam xo Pszczółka Emma
OdpowiedzUsuńBędzie randka? ❤ Jeju kocham Cię normalnie ❤ W końcu będą razem? Juz sobie ich wyobrażam jako parę ❤ Zlituj się nad nami dodaj niedługo ❤
OdpowiedzUsuńO matko i córko. Czytałam ten rozdział jakbym była w jakiejś Hipnozie. Czekałam na moment aż oni się spotkają i porozmawiają. I wiesz co ? Nawet nie wiem kiedy on się skończył. Rozumiem, że Ania martwi się o swoją przyjaciółkę, ale mam wrażenie, że zbyt mocno zareagowała. Nie potrafię sobie tego wyobrazić że Marco i Inga mieliby ze sobą nie rozmawiać. Kochają się nawzajem i to jak bardzo, a nie potrafią się dogadać, to jest na prawdę strasznie irytujące, a zarazem takie intrygujące. Mam nadzieję, że w końcu na tej kolacji porozmawiają ze sobą, ale szczerze. Powiedzą sobie nawzajem co im tak na prawdę leży na sercu. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. I na prawdę nie mam pojęcia jak ja wytrzymam do kolejnej soboty.
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny.!
Buźka ! :*
Ryczałam jak głupia. Naprawdę. Jakoś mnie ta cała sytuacja bardzo poruszyła. A zakończenie? Dziewczyno, ja zawału prawie dostałam!! I jak ja mam teraz wytrzymać tydzień, by się dowiedzieć, co będzie dalej?! Normalnie mission impossible. Ale może jak wytrzymam, to mnie wezmą do obsady kolejnej części tego filmu, heh. :p Zdrówka i weny życzę, kochana. ;*
OdpowiedzUsuńRyczę jak bóbr!!! Nie liczni potrafią mnie doprowadzić do tego stanu, a ty jesteś w tej grupie <3
OdpowiedzUsuńZa wcześniejszy brak nieobecności przepraszam :*
Jaki ten rozdział jest... Piękny? Nie! Piękny to bardzo mało powiedziane! Nawet nie wiem jak go opisać!!! Jest Genialnie, piękny, cudowny! Za mało!!!
Inga i Marco... Marco... Szkoda mi na niego słów...
Ania *.* Rozpiszę się o niej :p Widać w niej na prawdę przyjaciółkę. Zamiast spędzić czas wolny z mężem, ona wspiera Ingę (ponosząc przy tym nie miłe konsekwencje -Spadanie z łóżka). Poczeka, zrozumie, wysłucha. Przyjaciółka doskonała <333 A to jak stanęła w obronie Ingi? Wyobraziłam sobie jak chciała pobiec za Marco, kiedy to Lewusek złapał ją za rękę i zatrzymał. Hahaha :D
Mario? Świetny!
Podoba mi się również Kuba. Potrafi wysłuchać Ingę ze względu na swoją przeszłość <3 No i POMÓC!!!
No cóż... Wieczorna ja się obudziła :D
Mimo moich małych problemów w życiu, kiedy to ja szmuta wchodzę na bloggera ty sprawiłaś (!!!)....Doprowadziłaś się do łez, ale też i uśmiechu!
Weny kochana <333
I już przyrzekam swoją obecność na 35 części :* <3
Buziaczki :*
Kobieto szykuj bunkier. Jak można kończyć w takim momencie przecież to zbrodnia. Rozdział fenomenalny. Co do Marco i Ingi, ale oni się nie mogą dogadać, o matko. Skręca mnie z niecierpliwości co do 35 części. Pozdrawiam gorąco.
OdpowiedzUsuńMoja droga musisz mi wybaczyć, ale raz na jakiś czas u mnie w rodzinie odbywa się coś takiego jak "zjazd rodzinny" lub jak kto woli "rodzinne imprezki". Oznacza to, że o określonej godzinie muszę się zjawić u babci, a wczoraj było akurat na 17, czyli od 16 się szykowałam. No i niestety nie udało mi się przeczytać Twojego rozdziału, a co za tym idzie skomentować. Bardzo Cię przepraszam. Siła wyższa.
OdpowiedzUsuńDzisiaj jak wreszcie się chociaż trochę ogarnęłam to usiadłam i przeczytałam. Wzruszyłam się, wkurzyłam, ucieszyłam. Jak Ty to robisz, że taka gama emocji mi się udziela ? Rozdział tak wspaniały, że jak zwykle brakuje mi słów, aby go opisać. Inga i Marco ... och <3 Może wreszcie sobie coś wyjaśnią albo on jej wyzna miłość (WRESZCIE) ? Mario najlepszy ... jak zwykle. Wiesz tak sobie myślę ... nawet pijany Marco mi się podoba. Hahah ! Kubuś, kochany Kubuś. Chciałabym dostać taki bukiet przeprosinowy od farbowanego blondyna. Zdecydowanie. Ja to w ogóle bym się cieszyła z chwasta od niego XD (ale no cóż ...). Ciekawa jestem jak ta ich randka się rozwinie no kurde będę to pisać co kilka zdań chyba, ale i tak mnie uwielbiasz i moje komentarze :P Mam nadzieje, że za tydzień dodasz 35 rozdział, bo jak nie to ... to przyjadę do Ciebie i będę czekać aż napiszesz :* Przykuje się do kaloryfera czy coś. Dobra kończę, bo zanudzam. Czekam za tydzień o 16 ! Buziaki :*
Jezus randka! Jestem tak ciekawa co pomyśli Inga o tym, czy się zgodzi czy jej serce to wytrzyma wgl!! Jezus, jezus, jezus!! *o* Dziewczyno serce mi zaraz wyskoczy z piersi, jestem tak ciekawa tego jak przebiegnie ta randka. No jeju.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału - bajeczny.
Postawa Marco mnie zabija, najpierw skończony dupek raniący ją na każdym kroku, podrywający przypadkowe panienki w klubie. A z drugiej strony, romantyczny, cudowny. I nawet kiedy zachowuje się jak skończony dupek to jestem po jego stronie i go uwielbiam? Dlaczego? Odpowiesz mi na to pytanie? A poza tym, te róże ♥ To tak cudowny gest jeju. Poza tym, pomarańczowy *o* (jestem nadal w trakcie podniecenia Igrzyskami Śmierci więc od razu pomyślałam o Peecie i jego ulubionym kolorze, właśnie pomarańczowym jezuus ♥ )
Mniejsza o to, Inga. Jej postawa mnie denerwuje, Marco ma jej coś do powiedzenia, a ona słucha połowy i odchodzi? tak się nie robi no.. Grunt że przynajmniej zatrzymała *próbowała zatrzymać* wzburzoną Anię (swoją drogą, cudowna z niej przyjaciółka, wspiera Ingę na każdym kroku ♥).
Co do sytuacji na plaży - Inga na pewno potrzebowała takiego odpoczynku, każdemu obecnemu chwila relaksu na pewno dobrze zrobiła. Sytuacja między Matsem i Cathy była przesłodka i naprawdę urocza. Oby między Ingą i Marco kiedyś tak było :>
Tak myślałam czy o czymś nie zapomniałam i tu przypomniał mi się pijany Reus - powiem krótko. Chciałabym to zobaczyć.
Mało tego przypomniał mi się Kubuś, rola cudownego przyjaciela bardzo mu pasuje i tutaj.
Cudownie napisany rozdział zresztą jak zwykle, więc co ja mówię :D Końcówka, zabiję za nią :") ♥
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, oby jak najszybciej! :D
Pozdrawiam cieplutko ♥
Jejku znowu mam czekać aż tydzień, chyba to tego czasu umrę z ciekawości. Jeszcze w tym momencie co skończyłaś.
OdpowiedzUsuńA rozdział jak zawsze fenomenalny. Jak czytałam ten rozdział było tyle emocji już radość, smutek, wściekłość. Nie wiem jak mam opisać ten rozdział bo był wspaniały. W końcu doczekałam się tej randki, czuję że dużo się wydarzy w kolejnym rozdziale. :)
Zostało mi tylko czekać do soboty na kolejny 35 rozdział. ;D
Pozdrawiam :*
Boże, dziewczyno... ja dostanę zawału..
OdpowiedzUsuńNa bank dłużej tak nie pociągnę.
Miałam przeczytać Twój kolejny, jakże zajebisty (prosze mi wybaczyć) rozdział już wczoraj wieczorem, jednak stwierdziłam, że nie będę tak ryzykować. Po 33 rozdziale nie mogłam w nocy spać xd i chyba dobrze zrobiłam.
Ledwo co weszłam na Twojego bloga (jakkolwiek to brzmi), a moje serce już tak głośno zaczęło bić. Przeczytałam pierwsze zdania i myślałam, że umrę. Nawet nie wiesz jak bardzo bałam się tego co będzie dalej. Miałam nawet nie czytać, jednak stwierdziłam, że muszę, bo inaczej to nie da mi spokoju. Niewiedza. No, kurde. Przecież cały tydzień czekałam na ten rozdział.
Wiesz... Tej jakże pamiętnej, nieprzespanej nocy myślałam nad słowami Marco. Cytuję xd "Nigdy. Więcej. Nie. Nazywaj. Mnie. Swoim. Przyjacielem" Co miał na myśli? Jak miało to zabrzmieć? Dobrze czy źle?
Tak, że chce być kimś więcej niż tylko przyjacielem? Czy może, że nie chce takiej przyjaciółki. A później to cholerne "Czyń honory." I wszystko to o czym myślałam kilka chwil temu, nie miało już znaczenia.
A dzisiaj wytłumaczyłaś mi wszystko. Dobitnie. Może nie wszystko, ale część. Cholerka. Masz niesamowity talent. I dlaczego tak cholernie dobrze potrafisz Go wykorzystywać, co?
Wymiana smsów Ingi i Marco. Spotkają się wreszcie? Czy będą tak tylko wysyłać te durne esemesy? ,,Randka" To jest takie niedorzeczne. Jak mogą iść na randkę, skoro są pokłóceni? I to tak bardzo? Wróć. Jak mogą iść na randkę, skoro tak bardzo się nie zrozumieli? Dobrze to ubrałam w słowa? Kurde, nie umiem tego określić tak jakbym chciała. To takie głupie...
Tak. Za poprzedni rozdział miałam ochotę Cię zamordować. Za końcówkę i za nieprzespaną noc. Ale dziś pragnę tego jeszcze bardziej. Wiesz za co? Za tydzień oczekiwania na Ich randkę.
Chyba pasowałoby już zakończyć ten powoli nudny komentarz, nie? Ale zanim skończę, powiem jeszcze jedną rzecz... Albo nie. Nie. Lepiej nie.
Do zobaczenia za tydzień! Jednak wiem, że jeszcze kilka razy w ciągu tego jakże długiego tygodnia zawitam tutaj jeszcze kilka razy, by przeczytać ten rozdział jeszcze raz.
Melduję się :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Wiem, powtarzam się, ale będę powtarzać to do oporu :D Nie wiem, jak ty to robisz, ale za każdym razem mam w głowie huragan emocji, często naprawdę sprzecznych. Także czapki z głów, bo naprawdę jest to nie lada sztuka, żeby tak intrygować ^^
Wiesz ty co, kończyć w takim momencie??? Hańba ci po prostu xD
Ja mam nadzieję, że oni się w końcu spotkają, bo ile można czekać na tą chwilę :)
Tak na marginesie, lekko nie podoba mi się ostatnia postawa Marco. Kurczę, on potrafi się zmienić w mgnieniu oka w zupełnie innego faceta.
No nic, każesz nam czekać... więc nie pozostaje mi nic innego :)
Buziaki :**
nooo stara nooo Zlituj się nad nami i daj szybciej rodzal :/ ❤
OdpowiedzUsuńWitam Cię moja kochana ! <3
OdpowiedzUsuńPewnie Sobie pomyślałaś, że jeśli nie komentuję Twojego bloga to i go nie czytam ! Ha ! I tu Cię zaskoczę. Co sobotę wchodziłam i czytał każdy nowy rozdział. Wiesz co Ci powiem, kocham Cię tak mocno, że nawet Sobie tego nie wyobrażasz, ale mam ochotę Cię udusić po prostu ! Dlaczego oni jeszcze nie są razem ja się pytam ?!
Oni są sobie pisani w gwiazdach chyba :D hahaha
Cały czas jakieś problemy. A ja czekam na jakiś szczęśliwy rozdział, na którym będę się uśmiechać, a nie płakać. Mam nadzieję, że w końcu ta chora sytuacja między nimi się wyjaśni na RANDZE <3 Marco przesadził, nie powinien tak zachować się w stosunku do Ingi. Ale z drugiej strony był zazdrosny więc się mu nie dziwię. Dobrze, że Inga ma takiego ojca, który na każdym kroku ją wspiera. A Anka to na prawdę dobra przyjaciółka, lecz mam wrażenie, że nie jest w stanie zmienić uczuć Ingi do Reusa. Choinka. Czekam na kolejną sobotę. Nie mogę się doczekać tej kolacji. Czuje, że będzie się działo.
Dużo weny ! <3
Buziaki ! ;****
Ah co ten Marco wyrabia!:( Dobrze że wysłał jej te kwiaty!Mam nadzieję ze tego nie spieprzy:( Jeszcze pewnie zaliczył tą pustą laskę no nie wierze:( Ania to najlepsza przyjaciółka zawsze jej doradzi!;D Czekam na następny z niecierpliwością .Pozdrawiam i ściskam!<3
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam na mój nowy blog :) -http://kazdymajakiscel.blogspot.com/
Hej Kochana, jak zawsze potrzebowałam czasu, żeby tutaj zajrzeć, ale kiedy w końcu to zrobiłam, nie mogłam się oderwać. :) Jak Ty to robisz, że każdy rozdział pochłania człowieka bez reszty?
OdpowiedzUsuńJestem zła na Marco... Bardzo. Ale Tym swoim zachowaniem... kwiatami... zmiękczył moje serce. Ale może jednak od początku, co? ;)
Ania to niesamowita dziewczyna. Cudowna przyjaciółka. Mocna podpora. Motywacja sama w sobie. A przede wszystkim bardzo mądra i empatyczna dziewczyna. Podoba mi się, że jest na każde zawołanie naszej Ingi. Gdyby nie ona, to z pewnością życie głównej bohaterki nie miałoby tylu barw. Podoba mi się to, że dziewczyny mogą na sobie bezgranicznie polegać i nie potrzebują słów, by się rozumieć. To jest przyjaźń. ♥ Nie dziwię się zdenerwowaniem Anki. Gdyby ktoś zachował się tak w stosunku do mojej przyjaciółki, chyba postąpiłabym tak samo. Przecież przyjaciółka jest jak siostra... ♥
Może to i dobrze, że podczas śniadania tak wypaliła do Marco? Może to coś zdziała. Może chłopak się w końcu ogranie? Schlał się jak świnia (wybacz, ale inaczej tergo porównać nie idzie), tak brutalnie potraktował Ingę, a potem poszedł jeszcze do innego klubu i chciał się zabawić z inną laską? Co go ratuje przed moimi szponami? Słowo "CHCIAŁ". Na szczęście tego nie zrobił i to jest dla niego ogromnym plusem w moich oczach. :) A to, że "szudownych rodziców ma" to co innego. :'D No po prostu nie mogłam ze śmiechu, jak to czytałam. xD Wyobraziłam sobie ten wieszak i wszystko... Matko! :'D Jednakże jest w tym wszystkim coś słodkiego... Nie przespał się z tamtą kobietą, bo to nie ją kocha. Och, ta nasza Inga, taki głuptas... Przecież to o niej mówił! :D I wydaje mi się, ba! jestem tego pewna, że to iż nigdy więcej nie ma nazywać go przyjacielem nie było w kontekście zerwania przyjaźni, a raczej tego, że chce być dla niej kimś więcej, niż tylko przyjacielem. Zgadza się? ;))
No i ten nasz Kuba... Co oni oboje zrobiliby bez tego Błaszczykowskiego? Jego doświadczenie życiowe jest największe i najbardziej... dotkliwe, dlatego nie dziwię się, że jest taką... poradnią dla innych. Skoro człowiek przeszedł tak wiele, a mimo to nadal jest silnym i zawziętym na życie człowiekiem, to od takiego kogoś trzeba brać lekcję życia, prawda? ;) A czym jest ta lekcja? No, właśnie tymi poradami. ;) Gdyby nie on, Inga nie chwyciłaby tego telefonu... Podejrzewam, że to, iż zobaczyła wtedy na tej skale Marco też przyczyniło się do tego, że napisała do blondyna, ale jednak słowa Błaszczykowskiego zdziałały więcej. Tak samo jak i słowa babci. ;)
I teraz co? Mamy randkę! :D Może w następnym rozdziel Inga w końcu przejrzy na oczy i zrozumie parę spraw? :) No właśnie! W KOLEJNYM ROZDZIALE! -.- Jak mogłaś? :/ Ja nie wytrzymam! :(((
No, ale nic. Czeeekaaam! :( I usycham... :((
Buziaki! :*
Perfekcyjny rozdział ;))
OdpowiedzUsuń