/Inga/
-Dziękuję Ci, Marco… Za to wszystko co dla mnie zrobiłeś…–odezwałam
się w końcu, kiedy podjechaliśmy pod dom Lewandowskich. Nie mogłam sama
pozbierać tych wszystkich strzępek w mojej głowie. Gdyby tak z nich wyodrębnić
Marco… To, co dla mnie zrobił tej nocy… Przecież mógłby równie dobrze zawieźć
do Anki i Roberta i zostawić sam na sam z moją rozjechaną niczym przez czołg i
walec psychiką.
-Nie ma za co.-posłał do mnie swój piękny uśmiech. Nie
mogłam się oprzeć i mocno go do siebie przytuliłam.
-Jest. Oj, jest…-szepnęłam mu do ucha. Wyczułam jego jeszcze
większy uśmiech.
-Który to już raz oglądałaś „Śniadanie u Tiffany’ego”?
-Sto trzydziesty dziewiąty w ogóle, pierwszy raz po
niemiecku.
-Wow… Ale miałaś rację, lektor był paskudny.
-Jak wszyscy inni niemieccy.
-Uważaj, bo zaraz pożałujesz.
-A ty pożałujesz, jak się spóźnisz na trening.
-Na pewno nie chcesz jechać?
-Nie. Poleżę sobie trochę w ogrodzie. Dobrze mi zrobi.
-Może zostać z tobą?
-Nie trzeba, Marco. Potrzebuję chwili samotności. Chcę sobie
to na trzeźwo poukładać w tej łepetynie… Tak, wiem, wiem, jak coś to mam
dzwonić. Już mi powtarzałeś to ze sto razy.
-Powtórzę sto pierwszy. Zawsze możesz do mnie zadzwonić. O
każdej porze dnia i nocy. Nie żartuję.
-Chyba już
zapamiętałam. Możesz mieć pewność jak będę potrzebowała zadzwonić na linię
pocieszycieli będziesz jako pierwszy na liście. Pa.-pocałowałam go w policzek i
czując przybierającą purpurę na moich policzkach, jak najprędzej wymknęłam się
z samochodu.
Wklepałam kod przy furtce do posiadłości Lewandowskich i weszłam
szybko do domu. W salonie zastałam Anię, Roberta i Mario.
-Inga! Kochana! Gdzie ty się tyle podziewałaś!-podbiegła do
mnie moja przyjaciółka i mocno mnie przytuliła.
-Hej, spokojnie, byłam u Marco.
-U Marco? Myślałam, że miałaś być u Ewy… Tak Robert mówił.
–spojrzałam pytająco na Mario. Pokręcił przecząco głową. Czyli nic im nie
powiedział. Całe szczęście. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
-A ty nie miałaś być przypadkiem zła na Marco?
-Za co?
-Za to, że nie powiedział ci o tej kobiecie i dziecku…
-Czekaj, co przepraszam?-odezwał się Goetze i spojrzał na
nas jakbyśmy obie z kosmosu spadły
-Nic…
-Nie ma nic. Chodź na chwilę do ogrodu.
-Mario, powinniśmy już być w drodze na trening.
-Pięć minut.-odpowiedział i pociągnął mnie za rękę ku
drzwiom ogrodowym.
-Udało wam się chociaż porozmawiać?
-Nie. A nawet tak.
-Jaśniej!
-No jakoś przy okazji mu powiedziałam mu, że jest moim
przyjacielem.
-Nie wytłumaczyliście sobie tego pocałunku i w ogóle?
-Nie.
-A gdzie spałaś?
-Jeny, Goetze, czy to takie ważne?
-Tak!-wyszczerzył się w tym swoim uśmieszku
-Na łóżku.
-Jaka była pościel?
-Myślisz, że w środku nocy przyglądałam się barwie pościeli?
Czarny, może granat.
-Ha! Czyli spałaś w jego sypialni!
-Fascynujące… Doprawdy…
-A gdzie spał Marco?
-W fotelu.
-Eeee, kicha. Nie mogłaś się podzielić kawałkiem łóżka?
-Ty! Grubasku! Ty mi tu za swatkę nie rób, okeej?
-Nawet się nie całowaliście?-dopytywał… Emm… Co by tu
powiedzieć? Minęło już pięć minut? Kiedy ten Robert w końcu go zawoła, czy coś?
Spojrzałam się na drzwi prowadzące do ogrodu. Nikt tam nie stał. Szlag by to…
-Wiedziałem! Wiedziałem! Wiedziałem!
-Co wiedziałeś?
-Że się całowaliście!
-Tak, całowaliśmy się, podoba się?!
-Taaaak!-podskoczył jak małe dziecko i mnie mocno uściskał
-Mario, nie wyobrażaj sobie za wiele, okej? Po pierwsze nie
zamierzam się pakować w żadne związki, a po drugie nie zamierzam być tą drugą.
Nie kręci mnie odbijanie komuś facetów.
-O co z tym chodzi?
-Nie wiesz?
-O czym?
-O dziewczynie Marco.
-Marco ma dziewczynę?
-Też nie wiedziałam, dopóki nie zobaczyłam ich wychodzących
radosnych z galerii. W dodatku z małym dzieckiem.
-Nic nie wiedziałem…
-Chyba nikt nic nie wie. Ale proszę cię, nie rozpowiadaj tego nikomu. Niech to
zostanie u nas i Lewandowskich, ok? Może kiedy indziej będzie chciał nam ich
przedstawić.
-Może…
-Mario, chodź, bo miliona kółek karnych nie będę robić.
-Okej! Inga, jedziesz?
-Nie.
-…A kiedyś jeszcze przyjdziesz na nasz trening?
-No ba. I nie jeden.
-To dobrze… Jak się w ogóle czujesz?
-Bywało lepiej, ale w porządku.-uśmiechnęłam się, a ten uściskał
mnie na pożegnanie i pobiegł w kierunku wyjścia.
Było bardzo ciepło. Poszłam do mojego pokoju i przebrałam
się w krótkie spodenki, górę od kostiumu i japonki. Włosy związałam w koczek i
zmyłam makijaż. Tak ubrana zeszłam po schodach, poszłam do kuchni, gdzie
nalałam sobie do szklanki wody z cytryną i listkiem mięty, wzięłam ze stołu
jakąś gazetę i poszłam do ogrodu rozsiąść się na leżaku i łapać ostatnie
promienie dzisiejszego słońca.
/Marco/
Dzisiejszy dzień zaliczam do tych najbardziej udanych. Całe
popołudnie spędziłem z Ingą. Oglądaliśmy na komputerze „Śniadanie u
Tiffany’ego”, jej ulubiony film, który widziała już miliony razy, a i tak jej
się nie znudził. Ja nie mam o nim jakiegoś większego zdania. Może dlatego, że
go nie oglądałem, tylko cały czas patrzyłem na rysy jej twarzy…
Właśnie siedzieliśmy przebrani z chłopakami w szatni, kiedy
wparowali do niej Mario i Lewy.
-Cześć wszystkim-rzucili niemal synchronicznie i zaczęli się
szybko przebierać.
-Cześć, cześć. A co to takie zbiorowe spóźnianie?
-A tak jakoś. Akurat byłem u Roberta.
-A cóż tam robiłeś?-pytał dalej Mats
-A rozmawiałem.
-A z kim?
-A z Ingą.
-A to fajnie.
-A wiem.
-A będzie?
-Nie.
-Przegrałeś. Nie powiedziałeś „A”.
-Dobry wieczór, zapraszam wszystkich na murawę.-wychylił się
zza drzwi Klopp, a chwilę później już go nie było.
-Co z nim?-zapytał Marcel marszcząc brwi.
-Nie wiem. Coś nie w humorze. Będzie długi
trening.-westchnął Aubameyang
Wyszliśmy wszyscy na murawę. Stanęliśmy w szeregu.
-Chyba jesteśmy w komplecie. Trening dzisiaj wyjątkowo
przełożony. Mam nadzieję, że nie zepsułem wam planów na dzisiaj. Na początek
piętnaście okrążeń boiska.
-Ile?!-zaprotestował Moritz
-Dwadzieścia. Już. Marco do mnie.
-Tak?-trener spojrzał na resztę, żeby zobaczyć, czy są w
odpowiedniej odległości.
-Nie ma jej, prawda?
-Nie. Jest w domu z Anią. Wie o tym tylko Kuba, Mario i ja.
Nikt poza tym.
-Jak z nią? Lepiej?
-Szczerze? Gdyby nie Kuba byłoby ciężko. Trzeba mu przyznać,
że postawił ją na nogi i odżyła.
-Nie dusi tego w sobie?
-Nie. Długo rozmawiali i wszystko się
unormowało.-powiedziałem, na co na twarzy trenera pojawił się nieznaczny
uśmiech.
-To dobrze. Bardzo dobrze. Całe szczęście.
-Mówiłem, że nie ma o co się martwić. Jest bardzo twarda.
-Tak. Jest twarda… Po ojcu.-wypowiedział ostatnie dwa słowa
jakby je testując, za to z dumą.
-Niewątpliwie.-uśmiechnąłem się do niego, na co on zamknął
mnie w niedźwiedzim uścisku.
-Dziękuję ci, Marco.
-Ja chyba tutaj odegrałem najmniejszą rolę.
-Nie, wręcz największą. Przy tobie jest szczęśliwa.-cały
czas uśmiechał się szczerze –Pytałeś, czy chce się spotkać, czy porozmawiać?
-Powiedziała mi, że by chciała po naszym wyjeździe na obóz z
dzieciakami. Potrzebuje trochę czasu, na chwilę od tego uciec. Nie mówiłem, że
pan pytał.
-I dobrze. Cieszę się, że w ogóle chce porozmawiać.
-Przecież ona pana bardzo lubi.
-Jako trenera Borusii…
-Nie, to się przedkłada.
-Myślisz?
-Pytała, czy wiem co u pana.
-Serio?
-Tak. Od razu jak się obudziła. Martwiła się. Chyba bardziej
niż o swój opłakany stan…
-Przepraszam, że akurat się wtrącę, domyśliłem się o czym
rozmawiacie, jak podbiegłem to akurat trafiłem na dobry temat.- stanął koło nas
Kuba
-Jasne, nie ma sprawy. Tobie też miałem podziękować…
-Ale nie ma za co. Tylko otwarcie porozmawialiśmy.
-Każdy mówi, że to nie jego zasługa. Zmówiliście się, czy
co?-zaśmiał się pod nosem –A wracając, to co chciałeś powiedzieć.
-Ehh… No dobra, ale nie wiecie tego ode mnie. Inga mi
wyznała, że boi się, że przez nią rozstanie się pan z żoną.-Klopp głośno
wypuścił powietrze z płuc.
-Ulla wyprowadziła się do matki. Pokłóciliśmy się dosyć
ostro. Na razie nie bierzemy rozwodu, ale rozumiecie… Inga na pewno nie może
się za to obwiniać, bo to nie jest jej wina. Gdyby nie przyjechała tutaj do
Lewandowskich, to być może nigdy w życiu nie dowiedziałbym się, że mam córkę. I
wiele bym stracił.
-Przykro mi. Może to da się jakoś uratować? O tym to chyba
już pan będzie musiał z nią porozmawiać, bo my już tutaj nic nie zdziałamy.
-Tak, będę musiał z nią pogadać. Ale to już po tym waszym
wyjeździe. No dobra, koniec ploteczek. Teraz dziesięć kółeczek.
-Rymujemy!-zaśmiał się Kuba
-I piłkarzom dokopujemy. Już, już, biegamy. Prywata prywatą, ale teraz jesteśmy w pracy!
-Tak jest.-zaśmiałem się i razem z Kubą dołączyliśmy do
reszty.
***
Po treningu Mario szybko się ubrał i wyszedł jako jeden z
wcześniejszych, burcząc krótkie „cześć”. Dziwne, bo zawsze wychodziliśmy razem.
-Nie wiesz, co się dzieje z Mario?-zwróciłem się do Roberta
-Nie. Jak był u nas było wszystko w porządku… Hmm… Może
dopiero po rozmowie z Ingą zaczął się jakoś dziwnie zachowywać, ale nie
wnikałem.
-Jasne, dzięki.
-Spoko. Ja lecę. Padam na twarz.
-Ja też. Ledwo żyję. Cześć
-Na razie!-rzucił do wszystkich i wyszedł z szatni.
Nie rozumiałem co się dzieje z Mario. A może Robert nie
mówił mi całej prawdy? Teraz wiedziałem tylko jedno, że muszę iść spać, bo
zaraz zasnę na stojąco.
***
Dziękuję za tyyle cudownych i motywujących komentarzy!♡♡♡ Dzięki nim znalazłam ogromne pokłady weny i napisałam z 3/4 rozdziału! I to nawet nieźle!:))) Za tydzień pojawi się bardzo krótki rozdział na dobrą sprawę cz.1 20-tki, ale nie mogłam inaczej zrobić niż je podzielić. Jutro wyjeżdżam na jednodniową wycieczkę na takie 75% niemiecką (reszta polska) wyspę Uznam!;) Zawsze to coś nowego, więcej miejsc do zwiedzania, więcej inspiracji...
PS. Taka pocztóweczka dla Was:)
Dopadłam płytę ani...dopiero w Koszalinie...godzinna męczarnia w śmierdzącym busie..ale jakie trofeum!☆☆☆
Buziaki!:***
PS. Taka pocztóweczka dla Was:)
Dopadłam płytę ani...dopiero w Koszalinie...godzinna męczarnia w śmierdzącym busie..ale jakie trofeum!☆☆☆
Buziaki!:***
Cudo. Nie mogłam doczekać się tego rozdziału. Co chwilę spoglądałam na zegarek i sprawdzałam czy jest już 16:00.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak potoczy się relacja Jurgen - Inga.
Mam nadzieję, że wyjaśni się sprawa z dziewczyną i dzieckiem. Przecież wiadomo, że to siostra i siostrzeniec Marco!
Życzę dużo weny,
Mańka :)
Kurczę, znów nie będę pierwsza :<
OdpowiedzUsuńRozdział ogólnie świetny, jak zawsze :)) Marco zbiera coraz więcej plusów, nie tylko u Ingi, ale i u Kloppa, więc mam nadzieję, że zostanie mu to wynagrodzone. Ba, jestem tego pewna :D
Szkoda, że Ulla się wyprowadziła... Ale może i ona i Jürgen potrzebują trochę czasu, żeby to przemyśleć, więc poczekamy, zobaczymy :)
Boże, Lewandowska... Od jakiegoś czasu boję się, że któregoś pięknego dnia wyskoczy mi z lodówki :p Nie lubię jej za całokształt, a co do ćwiczeń, pozostanę wierna Chodakowskiej :p
No nic, pozdrawiam, dużo słońca i do następnego! ♡
Cudo, cudo i jeszcze raz cudo ☺ i tylko tyle mam do napisania 😁
OdpowiedzUsuńŚwietny! Świetny! Świetny!
OdpowiedzUsuńW ogóle to ja w ogóle powinnam cię przeprosić, że nie skomentowałam twojej poprzedniej części, ale wiedz, ze ja czytałam. Jak zawsze z resztą :D
No, ale wracając. Niesamowity rozdział.
Strasznie podoba mi się to jak ukazujesz więź Marco i Ingi. Są ukazani jako przyjaciele. Niczym najlepsi, a przecież nie znają się tak długo.
Po drugie, nie mogę się doczekać reakcji Naszej Ingi na wieść, że Marco w cale nie ma żadnej laski na boku,a tym bardziej dziecka hah :) Biedna... :))
Po drugie, tto wszystko, co się wydarzyło ostatnimi czasy, na pewno nie zadziałało korzystnie na główną bohaterkę. Jest jej ciężko i musi przyzwyczaić się do nowej sytuacji.
Cóż.. czekam jak zawsze na następny! ♥
Koszalin? Widzę, że odwiedziłaś moje pobliskie tereny haha :*
Hej hej, to jeszcze raz ja :))
OdpowiedzUsuńDziś bawię się w spamera i informuję, że otrzymałaś nominację do Liebster Blog Award!
Więcej w linku:
http://andlovemeharder.blogspot.com/2015/08/liebster-blog-award.html
Pozdrawiam :*
Hejo. ;*
OdpowiedzUsuńKolejny cudowny rozdział, który wyszedł spod Twojego pióra. ♥
Zachwycasz, Kochana, zachwycasz. ;))
Widać właśnie, że ten rozdział pisało się lekko. To czuć, podczas czytania.
Na dodatek mam tyle znaków zapytania w głowie! o.O
Jeden z tych największych to, jak Inga zareaguje na wieść, że Marco nikogo nie ma? Że nie jest ojcem?
Zastanawiające, co dalej...
Ech, czekam jedynie na następny.
Buźka. ;*
Cholerny internet ! Wydawało mi się, ba ! ja byłam pewna, że dodałam komentarz, bo na 100% go pisałam, ale widocznie się nie opublikował :/ rozdział cudowny jak wszystkie, więc to żadna nowość. Marco jest kochany, a Mario wreszcie się dowiedział, ale mój pulpecik (sory tak nazywam pana Götze) kochany się nie ogarnął, że to była siostra Marco ... ehh :/ Klopp się martwi o córkę <3 aww :* a co do Ingi ... mam nadzieje, że pogada z naszym uroczym blondynem i wszystko sobie wyjaśnią, a potem ... BĘDĄ RAZEM !!!
OdpowiedzUsuńHejka! :*
OdpowiedzUsuńJestem i chyba nie aż tak spóźniona, jak zwykle. :p
Nie chcę się powtarzać, ale muszę. Rozdział napisany po mistrzowsku. ❤
Podoba mi się to, że Inga tak dobrze dogaduje się z Marco. Martwi mnie tylko to, że ona nadal myśli, że Marco spotyka się z jakąś kobietą... :( Co gorsza, wtajemnczyła w to naszego pączusia, który też w to uwierzył... :/ No i co tu począć?
Fajnie, że Mario chce wyswatać Marco i Ingę. Tylko zastanawiam się czy po tym, co naopowiadała mu Inga będzie miał jeszcze na to ochotę...
Och, oni muszą sobie to jak najszybciej wyjaśnić!
Klopp? Cieszę się, że szuka kontaktu z Ingą. Dobrze, że nie tak bezpośrednio, bo mogłoby to być dla niej zbyt szybko, ale podoba mi się jego podejście do tego wszystkiego. On ma rację. Nasza bohaterka nie może się przejmować jego małżeństwem. To nie jej wina. Ja jednak mam nadzieję, że Ulla postara się odkupić swoje winy i że wszyscy będą jedną, wielką rodziną. :))
Czekam na kolejny! :*
Buźka!
PS Ogromnego uśmiechu na twarzy po ukończonym treningu! :D
CUDO!!! Rozdział wprost fantastyczny!
OdpowiedzUsuńMarco ma niezliczone pokłady sił do opieki nad Ingą. Dobrze, że planuje przynajmniej chwilę odpocząć. Mam nadzieję, że po tym wyjeździe na obóz z dzieciakami Inga będzie gotowa na szczerą rozmowę z Kloppem. No i Inga musi się w końcu dowiedzieć, że ta dziewczyna z Marco wtedy przed galerią to jego siostra, a dziecko to siostrzeniec blondyna... Zresztą z drugą siostrą rozmawiała już. Mam głęboką nadzieję, że to wszystko się wyjaśni <3
Ciekawi mnie też dziwne zachowanie Mario... Liczę, że nam to wszystko wkrótce wytłumaczysz XD
Przepraszam, że komentuję z opóźnieniem, ale dopiero wczoraj wróciłam do domu. Myślę, że pogoda Ci tam dopisuje, bo póki co u mnie na Śląsku zapowiada się spora burza, ale to nawet dobrze po takich upałach... Zobaczymy co natura planuje <3
Przyjemnej reszty wakacji, no i OGROMNEJ ilości weny życzę, kochana ;***
Już jestem :)
OdpowiedzUsuńI nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo podobał mi się ten rozdział ^^ Jesteś genialna, naprawdę!
W cudowny sposób pokazujesz niezwykłą relację, jaka łączy Ingę i Marco. Są po prostu idealnymi przyjaciółmi. No i Mario postanowił nam ich wyswatać. Hmm, jestem ciekawa, co z tego wyniknie... Kurczę, trochę szkoda, że Ulla się wyprowadziła :( Ale z drugiej strony, każde wyjście ma jakieś pozytywy.
No, kochana, piękna pocztóweczka :D Chociaż szczerze mówiąc, jakoś nie przepadam wybitnie za Anią... :)
Buziaki :**
Aha, bym zapomniała! Baaardzo dziękuję za nominację do LA :3 Odpowiem niestety dopiero w przyszłym tygodniu, jak dorwę się do laptopa i normalnego Internetu, bo też jestem na wyjeździe. Mam nadzieję, że się nie pogniewasz :)