Po tej jakże „owocnej” konwersacji jechaliśmy w ciszy,
zupełnie nie odzywając się do siebie. Marco zadzwonił do kogoś, ale nic z tej
rozmowy nie wywnioskowałam. Zapytał jedynie „Jesteście w domu?” i „Ok.”. Tyle.
Jedziemy do jakiegoś domu? Czyjego? Może jego drugiego? Może chce mi
przedstawić narzeczoną? A może do Mario i Ann? A może Błaszczykowskich… No cóż.
Gdybanie mi tu nic nie pomoże.
Jechaliśmy może z jeszcze jakieś dziesięć minut
i zatrzymaliśmy się na ulicy, gdzie stało kilka bliźniaków. Gdzieś dalej widać
było mały las. Marco wysiadł z samochodu i otworzył mi drzwi. Wysiadłam i
spojrzałam się na niego pytająco.
-Chodź.-zamknął samochód, złapał mnie za rękę i pociągnął ku
jednemu z domów. Nacisnął guzik domofonu, a chwilę później było słychać
brzęczenie furtki. Weszliśmy po schodach. Jak się okazało, drzwi były otwarte. Znaleźliśmy się w średniej wielkości przedpokoju. Urządzony był w dość staromodnym
stylu, ale miał w sobie taki domowy charakter. Ściany było obłożone drewnianymi
prostokątami. Na nich pozawieszanych było kilka małych, malowanych obrazków
przedstawiających różne widoki. Na środku stała duża, drewniana szafa, a koło
niej mały stoliczek, również z drewna, na którym stała ceramiczna, malowana
miseczka z kluczami.
-Cześć!-krzyknął Marco i zdjął buty. Automatycznie zrobiłam
to samo. Poprowadził mnie w głąb domu. Nie dane nam było wejść do salonu, kiedy
na ręce blondyna wbiegł mały chłopiec. Czy to nie ten, którego widziałam przed
galerią?
-Ale fajnie, że jesteś!-wyseplenił radośnie i wtulił się mu w
szyję.
-Też się cieszę.-uśmiechnął się od ucha do ucha. Po schodach
akurat schodziły dwie kobiety. Ta, która szła jako pierwsza, wydawała mi się
dziwnie znajoma… Za to druga!
-Yvonne?-zdziwiłam się na widok kobiety, na którą wpadłam na
ulicy.
-Inga? Co ty tutaj robisz?-ucieszyła się. Podbiegła do mnie
i uściskała serdecznie.
-W sumie to nie dane mi było wiedzieć, co ja tutaj właściwie
robię.-spojrzałam się wymownie na piłkarza trzymającego chłopca i patrzącego na
zachodzącą sytuację w lekkim osłupieniu. –A ty?
-Mieszkam!
-To wy się znacie?-odezwał się w końcu Marco
-Tak! Wpadłyśmy na siebie pod galerią. Inga zobaczyła
jakiegoś chłopaka, który się jej… Ałaaaa!-pisnęła, kiedy nadepnęłam ją dość silnie
na stopę. –No co?-spojrzała na mnie pytająco
-No właśnie. Bo zaszło pewnie nieporozumienie. Również przy
galerii. Chciałbym ci przedstawić moje siostry- Yvonne i Melanie, oraz mojego
wspaniałego siostrzeńca, Nico. –siostrzeńca, siostrzeńca… Siostrzeńca! Czyli to
nie było jego dziecko, a niby narzeczona to jego siostra?! No brawo, Scherlocku- usłyszałam moją podświadomość.
-Czyli wy… ty… -spojrzałam zmieszana na Marco, to na jego
siostrę, którą wtedy z nim widziałam
-Nie, to nie jest moja dziewczyna, jeśli to masz na myśli.
-Skąd ty…Skąd wiedziałeś?
-Mario. Zadzwonił do mnie z wyrzutem w sklepie, że nic nie
wiedział. I że nikomu nie powiedziałem, i że byłaś smutna.
-Nie byłam smutna, tylko…
-Nie wierzę!-przerwała moje próby tłumaczenia się Yvonne.
–Wtedy, co na siebie wpadłyśmy, widziałaś mojego brata? –spojrzała na nas
rozradowana. –A to jest ta Inga, o której…
-Inga, moja przyjaciółka. Przyjechała do Lewego.-przerwał
jej z lekkim niezadowoleniem. A ja byłam ciekawa. O której co?
-Jaki zbieg okoliczności! Chodźcie do salonu, a nie tak w
przejściu stoimy.
-A pogramy w piłkę?-zapytał się chłopiec.
-To przynieś i pogramy.
-A ona z nami też pogra?-wskazał palcem na mnie, a ja się
zaśmiałam
-Trzeba będzie ją zapytać.
-Wujku?-szepnął mu na ucho, jednakże na tyle głośno, że
wszystkie słyszałyśmy
-Hmm?
-A jak ona ma na imię?
-Inga.
-Ymm. Ładnie. To ja idę po piłkę, a potem ją zapytam, dobra?
-Dobra.-zaśmiał się Marco i poczochrał malcowi włosy, a ten
uradowany pobiegł po schodach do góry
-Tylko ostrożnie synku!-krzyknęła za nim Melanie
-Dobra, dobra.-odkrzyknął i zniknął nam z pola widzenia.
-Uroczy maluch.
-Tak. Chyba po wujku ma zacięcie do gry.-zaśmiała się
najstarsza z rodzeństwa
-Raczej od wujka.-poprawił ją Marco
-Oj tam, niech ci będzie.
-Mieszkacie tutaj razem?-zwróciłam się do sióstr.
-Ja tu mieszkam z rodzicami. Mela z mężem za miastem, ale
często nas odwiedza na kilka dni.
-…Wasi rodzice tu są?
-Nie, wyjechali na tydzień na wakacje.-uspokoił mnie trochę
Marco. Spojrzałam na niego i nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.
-Co?
-Jaka ja jestem głupia.
-Nie jesteś głupia. Jesteś po prostu zazdrosna.- powiedział
pewnie i popatrzył na mnie wyzywającym wzrokiem. Już miałam mu coś
odpowiedzieć, ale podbiegł akurat do mnie mały Nico.
-Ciociu, zagrasz w piłkę?
-Jasne.-uśmiechnęłam się i wstałam z kanapy, jak i za mną
Marco.
-Chyba w twoich snach, Reus.-odwróciłam się do niego, co
spotkało się z jego szerokim uśmiechem.
-Nawet nie masz pojęcia, o czym ja śnię, Mazur.
-O innowacyjnym żelu do włosów, po którym jak wylejesz całą
tubkę na włosy się nie klei? To byłby przełom w twoich fryzurach.
-Przeginasz.-spojrzał na mnie próbując utrzymać powagę.
Weszłam do ogrodu i podeszłam do Nico.
-To jak, kto stoi na bramce?
-Wujek!
-A my strzelamy?
-Taak! Wujek, no chodź już!
-Idę, idę.
I tak spędziliśmy uroczą godzinę na graniu w piłkę. Marco z
Nico cały czas się wygłupiali, a mi uśmiech nie schodził w twarzy. Chyba mały
też mnie trochę polubił. Nigdy nie zapomnę wspólnego tarzania się po
trawie. Poprosiłam potem Yvonne, żeby
pożyczyła mi jakąś bluzkę na zmianę.
-Ciociu! A przyjedziesz kiedyś do nas?
-Jak wujek Marco mnie ze sobą zabierze, to z wielką
przyjemnością.
-Ale super! Wujku, zabierzesz ze sobą Ingę?
-Oczywiście.-uśmiechnął się i poczochrał młodemu włosy.
-Huraaa!-zaczął skakać jak mała piłeczka.
-Słyszałaś mamo? Inga do nas przyjedzie!
-Słyszałam, słyszałam.-powiedziała z uśmiechem i wzięła
swojego synka na ręce Melanie. –Zapraszamy.
-To co, idziemy?-zwrócił się do mnie Marco
-Jasne.-odpowiedziałam z uśmiechem
-Wpadnijcie niedługo. A do ciebie, droga panno, jeszcze zadzwonię.-skierowała
do mnie Yvonne
-Mam się bać? Zabrzmiało groźnie.
-Zobaczysz.-puściła mi oczko i mocno przytuliła mnie na
pożegnanie.
-Bardzo miło było cię poznać.- uścisnęła mnie przyjacielsko
druga z sióstr
-Pa ciocia!-wyciągnął w moim kierunku swoje małe rączki
Nico.
-Pa szkrabie.-poczochrałam go po główce jak wcześniej Marco i pogilgotałam w
brzuszek.
Marco przepuścił mnie w drzwiach i poszliśmy w kierunku
samochodu. Jak odjeżdżaliśmy, pomachaliśmy jeszcze jego siostrom i małemu Nico.
-Słodki jest.
-Tak. Uwielbiam go.
-Widać.
-Ciebie też bardzo polubił.
-Myślisz?
-Wiem. Nawet jak kilka razy przyjechałem z Carolin, nigdy
nie powiedział do niej „ciociu”. Na początku w ogóle do niej mówił na „pani”, a
potem tak bezimiennie.
-Mądre dziecko.-zaśmiałam się, na co Marco do mnie dołączył
-Marco?
-Hmm?
-Czy… rozmawiałeś z nim na treningu?
-Tak. Sam mnie poprosił na chwilę.
-…I?
-Martwi się o ciebie. Myślał, że przyjdziesz na trening.
-Co mu powiedziałeś?
-Że sobie dajesz radę. Chciałby z tobą porozmawiać. Nie chce
naciskać, dlatego pytał, czy jesteś w stanie.
-Chyba powinnam.
-Jak uważasz. Przecież nikt cię do niczego nie zmusza.
-Bardzo polubiłam pana Jurgena, nie chcę teraz stroić jakiś
fochów, czy po prostu go unikać. Nie potrafiłabym tak… A teraz, kiedy wiem, że
jest moim… Jezu, Marco, to mnie przerasta…-westchnęłam, kiedy zatrzymaliśmy się
na światłach. Złapał moją dłoń i przejechał kciukiem po knykciach.
-Dlatego według mnie powinnaś przynajmniej z nim porozmawiać. On pewnie
też czuje się tak samo jak ty.
-Tak zrobię. Tylko po wycieczce.
-No tak, jutro z samego rana wyjeżdżamy.
-Muszę jeszcze dzisiaj skoczyć do sklepu po jakieś spray na
komary i inne latające dziadostwa.
-No tak, też muszę kupić. A pamiętasz, dzisiaj o
siedemnastej pod Iduną.
-Czemu?
-No na zdjęcia. Do tego wywiadu.
~~~
Kochani ogromnie dziękuję za tyle motywujących komentarzy! Aż chce się pisać!:)))
22-gi rozdział... Przymknijcie na niego oko, dobrze? Pisałam go pod wpływem głupawki i wyszedł jak wyszedł. Możecie się domyślać ;D
Buziaki:***
Mi się baaaardzooo podoba. :D Zresztą jak każdy Twój rozdział. Przepraszam, że nie komentuje wszystkich Twoich części, ale ostatnio mam jakieś problemy z internetem. :( Tak jak mówiłam/pisałam część fenomenalna!! Rewelacyjna! Ten malec jest uroczy *.* całe szczęście, że to siostra Reusa..a raczej dwie. Jeszcze raz się powtórzę, ale super część. :)) Pozdrawiam i życzę Ci baaardzoo dużo weny! :* SG
OdpowiedzUsuńP.S. zapraszam do siebie na 15. ;)
Boże, dobrze, że Inga nie zemdlała, nie dostała zawału czy coś :D Ale na szczęście już wszystko się wyjaśniło :p
OdpowiedzUsuńNico jest mega słodki, uwielbiam tego malca praktycznie w każdym opowiadaniu, ale skoro to mały Reus, to ciężko, by było inaczej :p No i od razu złapał kontakt z Ingą... :D
Jestem prawie przekonana, że Yvonne jeszcze namiesza, jeśli chodzi o relacje Marco i jego 'przyjaciółki', oczywiście w pozytywnym sensie. Ich znajomość od dawna (ba, od samego początku) nie zmierza do przyjaźni i to widać na kilometr :D Mam więc nadzieję, że z czasem zbliżą się do siebie jeszcze bardziej :D
Dopiero przeczytałam 21., ale przez to, co napisałaś, już czekam na 22. (sesja zdjęciowa, będzie śmiesznie)! No i zapraszam Cię na bloga o Lenie i Marco, a o Irminie i Marco w poniedziałek (trochę to teraz pokręcone, ale co zrobię, nic nie zrobię )
Weny weny weny, pozdrawiam ♡
Heeejsoon! :*
OdpowiedzUsuńJestem i ja! :D
Co sądzę? Ee...wiesz... taki przeciętny... :/
Ha!
Żartowałam! :P
GENIALNY! Wiem, że powtarzam to na okrągło, ale co ja poradzę, że tak jest? ;)
Co mi się podoba? Absolutnie wszystko. Zwłaszcza,że miałam rację. Ta kobieta i dziecko... to była jego siostra i jej synek!! Haha ja genialny detektyw! :p
Siostry Reusa są niebywale ciepłymi i kontaktowymi osobami. I obie są do siebie bardzo podobne z charakteru. ;)
A Nico? Uroczy dzieciak! Podoba mi się to, jak szybko polubił Ingę. Grali razem w piłkę, więc dziewczyna ma u niego kolejne +100. :D A zwłaszcza, że już ją zapraszał ponownie.:p Na miejscu Marco byłabym zazdrosna. :'D
A co mi się nie podobało? NIE BYŁO CZEGOŚ TAKIEGO! :)
Czekam na kolejny :*
Buziaki! :*
Hhahah wiedziałam, że to siostrzeniec Marco. A Inga wzieła, Nico, za jego synka hahah. A młoda, niech porozmawia z Kloppem. Kochana rozdział genialny, co tu dużo pisać MASZ DAR DO PISANIA. buziaki i do następnego :*
OdpowiedzUsuńMelduję się!
OdpowiedzUsuńKochana, powiedz mi jedną rzecz... na co mam przymykać oko, skoro rozdział jest świetny? ^^ Bo wiesz... tak za bardzo nie ma na co :D
Nico taki mały słodziak :) Już skradł moje serducho!
No i Yvonne, hmm... coś mi się wydaje, że ona jeszcze namiesza, ale w tym pozytywnym sensie. Bo raczej to się nie skończy tylko na przyjaźni... Chyba, że się mylę :)
Aha, odpowiedzi do LA gotowe, więc jeśli chcesz poczytać, to zapraszam :)
Buziaki :**
Na 22 część! :)))
UsuńDzięki;**♡
no i w końcu się wyjaśniło:)
OdpowiedzUsuńUroczy Nico...Uwielbiam Go!
Ciekawe o czym chce porozmawiać Yvonne! :)
Czekam na nn
WOW! Wspaniały rozdział!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Nico, jest taki słodki. Wydaje mi się, że w przyszłości będzie piłkarzem, po wujku oczywiście :D
Czyżby Yvonne zaczęła bawić się w ciocię swatkę???
Życzę dużo weny,
Mańka :)
Kiedy następny? Super piszesz :*
OdpowiedzUsuńCzyli miałyśmy racje, co do tej "niby" dziewczyny Reusa i dziecka :)
OdpowiedzUsuńDość zabawna sytuacja dla Ingi, ale będzie miała nauczkę na przyszłość
Nico słodziak *,*
A Yvonne? Mam przeczucie, że będzie chciała wyswatać tę dwójkę :D
Jestem na tak!
Weny kochana i zapraszam do siebie :*
love-is-a-polaroid.blogspot.com
Buziaki :*
Witam. ;**
OdpowiedzUsuńNadrabiam, nadrabiam! ;))
Nico jest taki słodki. ♥ Ojjj, po prostu rozpływam się. *o* I szybko polubił Ingę. Jeeej, wszystko idzie w dobrym kierunku. :D
Na dodatek wszystko się wyjaśniło, jupi! ;D
Lecę do następnego teraz. ;*