sobota, 21 maja 2016

Pięćdziesiąt osiem.



-Marco?-usłyszałem głos Lewandowskiego z mieszkania. Po chwili poczułem jak obejmuje mnie ramieniem.
-Wyszła?
-Tak. Anka ją pogoniła i to nieźle. Słuchaj, stary, chciałem cię przeprosić. Nie wierzyłem ci, a przecież się kumplujemy. Ingę też znam długo, jest dla mnie bardzo ważna i widząc ją w tamtym stanie, znając to, co działo się u ciebie w przeszłości.
-Nie wrócę teraz do tego. Teraz będzie już tylko przyszłość. I jest nią Inga. Nie poddam się teraz. Będę walczył, nawet jeśli powie mi, że nic do mnie nie czuje będę próbował sprawić, że mnie pokocha. Chcę dać jej szczęście. Chcę, żeby była szczęśliwa, chcę widzieć jej uśmiech…
-Kochasz ją?
-Z każdym dniem coraz mocniej.
-Podwiozę cię do szpitala. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Szczególnie za tamto, kiedy cię uderzyłem.
-Nie mam ci tego za złe. Zrobiłbym pewnie to samo.

-Jedziemy do szpitala?  -dołączyła do nas Ania –Marco, w porządku? Przepraszam, nic nie wiedziałeś. Inga też nie wie o tym nagraniu. Wiem, że to może być dla ciebie szok…
-Jest w porządku, Ania. Dzięki, że w ogóle na to wpadłaś. Może szok ale tak… Nie wiem co by było dalej gdyby mi wcisnęła kit o poronieniu… Nie wiem, nie umiem o tym myśleć. Po prostu chciałbym pojechać już do szpitala…
-Podwieziemy cię.
-Nie, dzięki. Na siedemnastą jeszcze muszę pojechać do banku zrobić spory przelew i kilka mniejszych, że muszę to zrobić przez bank, wyjąć z oszczędności i takie tam. Od razu ze szpitala tam pojadę.
-Masz jakieś problemy finansowe?-zmarszczył brwi Lewandowski
-Nie, skąd. Wszystko jest w porządku.
-Wszystko?
-Nie, nie macie co się martwić. Jeśli by coś się złego działo to wiem, że mogę do was przyjść.
-Wierzę w was.-powiedziała z uśmiechem karateczka i mnie przytuliła. Czułem się, jakbym miał nowe życie. Nowa karta.





***



Przed szpitalem, kiedy tylko wysiadłem z samochodu zaatakowało mnie stado paparazzi. Ledwo przepchnąłem się między nimi. Jeden przez drugiego przekrzykiwali się z pytaniami.

-Panie Reus, czy to prawda, że zaręczył się pan z córką trenera?
-Czy to prawda, że pańska dziewczyna uratowała pana siostrzeńca?
-W jakim jest stanie?
-Czy potwierdzi pan oficjalnie, że jesteście państwo razem?
-Wiele pańskich fanek jest zazdrosnych o Ingę Klopp, czy to jedna z nich mogła się do tego posunąć?

Miałem dość tych pytań. Odwróciłem się do nich przed wejściem do szpitala i od razu miałem pełno mikrofonów przed twarzą.

-Drodzy państwo. Bardzo proszę o zrozumienie trudnej sytuacji, w której się wszyscy znaleźliśmy. Nie tylko trener ale też piłkarze Borussii, którzy prywatnie bardzo przyjaźnią się z Ingą. Jest to dla nas trudny czas, Inga jest w ciężkim stanie. To prawda, uratowała przez potrąceniem przez pijanego kierowcę mojego siostrzeńca, sprawa pijanego kierowcy została przekazana policji. Bardzo proszę o uszanowanie naszej sytuacji i danie nam odrobiny prywatności.

-Po ostatnich zdjęciach możemy wywnioskować, że łączy pana coś więcej z córką Kloppa. Czy to coś poważnego?

-To wszystko co miałem do powiedzenia na temat wypadku. Nie będę niczego więcej komentował.


W szpitalu, kiedy wszedłem na korytarz, gdzie leżała Inga zastałem niecodzienny widok. Trener mocno obejmował swoją żonę, Ullę. Zostałem na uboczu, żeby im dać chwilę dla siebie. Ta sytuacja dla nich na pewno nie była łatwa, nie dość, że ich córka leżała w ciężkim stanie to jeszcze rozstali się na jakiś czas.
Kobieta go puściła, a trener wytarł łzy z jej policzków. Wtedy postanowiłem iść się przywitać. Trener od razu mnie zauważył i posłał w moją stronę słaby uśmiech.

-Dzień dobry, przepraszam, że tak późno ale miałem dość…interesujące rozpoczęcie dnia. Bardzo mi miło panią poznać, Marco Reus.-przestawiłem się posyłając uśmiech mamie Ingi. Miała tak podobne oczy do Ingi, jednak Inga miała w nich coś innego. Jej oczy zawsze błyszczały i były roześmiane. Patrzyły z miłścią, którą mnie darzyła. I o tą miłość chcę walczyć, bo to jedyne co warto.
-Mi również, Marco. Ulla Klopp.
-Co ci się stało w rękę?-praktycznie wyszarpnął moją rękę z uścisku Jürgen i zaczął dokładnie oglądać moje rany na dłoni.
-Ciężki początek dnia.
-Biłeś się z kimś?
-Powiedzmy, że ze ścianą.
-To Inga? Tak to przeżywasz?
-Boli mnie to, że tu jest ale nie. Ręka jest konsekwencją rozwiązanego problemu. Caroline.
-Wyjaśniło się wszystko? Nie twoje dziecko?
-Nie ma ciąży. I nie było. Nie mam siły o tym rozmawiać. Chciałbym wejść do Ingi, chyba, że państwo chcecie?
-Idź, Marco. My już byliśmy. –powiedziała Ulla opierając głowę o ramię Kloppa.
-Mamy silną córkę, nie podda się tak łatwo.-uśmiechnął się do swojej żony obejmując ją ramieniem.
-A co u twojego…siostrzeńca, tak?-dopytywała się farbowana blondynka.
-Tak, Nico. Wszystko w porządku. Ma jedynie z rączką problemy ale to kwestia dwóch tygodni i będzie zregenerowana. Melanie mówiła, że nie miał jak doznać większych obrażeń, ponieważ osłoniła go całkowicie swoim ciałem.
-Przecież ona mogła umrzeć…
-Ulla, proszę. Inga jest twarda, to fighterka. Wyjdzie z tego. Zobaczysz.
-Pójdę do niej. Będę musiał o siedemnastej pojechać do banku, potem jeszcze w jedno miejsce. Wieczorem będę. Przepraszam, że nie byłem rano ale zasnąłem dopiero po piątej rano.
-Spokojnie, Marco. Dzięki twojemu tacie lekarz ma numer do nas i zadzwoni jeśli cokolwiek się zmieni.
-To dobrze. Bardzo mi miło było panią poznać, choć szkoda, że w takich okolicznościach.
-Tak czasem bywa. Mi również, Marco. Cieszę się, że moja córka ma kogoś takiego jak ty. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia.







/Inga/


Kolejny raz to „wybudzenie” ze snu. Znów musiałam leżeć, jak z resztą codziennie. Tym razem jednak czułam się jakby zupełnie inaczej. Zaczęłam czuć…ból. Okropny ból. Ktoś ściskał moją dłoń. Znów próbowałam otworzyć oczy. 
Po kilku próbach uderzyło we mnie jasne, białe światło. Rozejrzałam się lekko oszołomiona. Nie mogłam ruszyć głową. Spojrzałam na moją dłoń. Koło niej spoczywała głowa Marco, sam trzymał ją jednak w mocnym uścisku. Spał. Co on tutaj robił? Długo tu siedział?
I ten ból, był coraz silniejszy. Cholera, nie mogę oddychać, czułam ogromny ból w okolicy klatki piersiowej. Skrzywiłam się zaciskając mocno oczy. Z moich oczu popłynęły łzy. Ścisnęłam jak najmocniej mogłam dłoń Marco. Od razu oderwał się z miejsca. Spojrzał na mnie z paniką.

-Co się dzieje, coś cię boli? Nic nie mów, zawołam lekarza. Staraj się mieć cały czas otwarte oczy. –wybiegł na korytarz nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć. Kilka chwil później do sali wszedł szybkim krokiem lekarz i dwie pielęgniarki.

-Dzień dobry, pani Ingo. Jestem lekarzem. Była pani w śpiączce. Pamięta pani co się stało?
-Nie mogę… Oddychać. –szepnęłam próbując powstrzymać łzy.
-Ma pani złamane trzy żebra. Musi pani oddychać przeponą, bardzo wolno i nie głęboko. Żebra są obwiązane mocnym bandażem, więc może być ciężko, powinna się pani przyzwyczaić. Siostra zaraz poda pani tlen, więc też będzie łatwiej. Może teraz? Potem porozmawiamy chwilę.
-Dobrze.
-Proszę jeszcze podać pacjentce paracetamol, powinien uśmierzyć ból. A pan. –zwrócił się do Marco, którego nawet nie zauważyłam. Stał w rogu sali uważnie wszystko obserwując. –Proszę opuścić salę. Musimy zbadać pacjentkę, potem pan będzie mógł wrócić do narzeczonej.
-Ym… W porządku. Dziękuję. –odpowiedział zmieszany i opuścił salę. Narzeczonej? Byłam strasznie zmieszana. Czy nie pamiętałam? Wydawało mi się, że wszystko jest dobrze.
-Dobrze, myślę, że moglibyśmy zdjąć już kołnierz. Powtórzę pytanie, pamięta pani wypadek?
-Nico. Nico, co z Nico?
-O ile się orientuję, to chłopiec został już wypisany do domu.
-Całe szczęście. Nic mu nie jest?
-Pani Ingo. Rozumiem, że pani się martwi ale czas zacząć martwić się o siebie samą. Nie jest pani w najlepszym stanie, proszę dać sobie pomóc.
-W porządku. Pamiętam. Jechał czarny samochód, Nico wybiegł na ulicę, musiałam go ochronić.
-W jakim mieście się pani znajduje?
-O ile mnie nie przewieźliście, to cały czas w Dortmundzie. Proszę, wszystko pamiętam. Czy mógłby pan powiedzieć, co mi jest.
-Wstrząśnienie mózgu, złamana lewa ręka, zbite biodro i jak już mówiłem. Żebra.
-Ile byłam nieprzytomna?
-Dwa tygodnie i cztery dni.
-Długo…
-Tak to już bywa. Jednym zajmuje krócej inni, pewnie pani wie, i kilka lat. Codziennie ktoś przy pani był. Chyba najwięcej pani narzeczony. Cały personel naszego oddziału już go zna. Pani tata też czuwał. Ma pani niesamowite wsparcie. Proszę odpoczywać. Dostanie pani coś lekkiego do zjedzenia za dwie godziny. Wieczorem będzie obchód. Jeśli coś się będzie działo, coś zacznie bardziej boleć to proszę dzwonić tutaj po pielęgniarki.
-Dziękuję bardzo.



Po wyjściu lekarza zamknęłam na chwilę oczy a potem zaczęłam analizować swój stan. Chyba leki przeciwbólowe zaczynały działać. Złamana ręka prawie wcale nie bolała. Musiałam się pilnować, aby nie oddychać głęboko, chyba żebra sprawiały największy ból.

-Inga, dziecko kochane…-usłyszałam głos taty. Odwróciłam głowę, w kierunku wejścia. Z uśmiechem podszedł do mnie tata i pocałował w czoło. Przystawił sobie krzesło koło mojego łóżka i chwycił mnie za zdrową rękę splatając palce z moimi.
-To były najdłuższe tygodnie w życiu. Moim, Ulli, Marco. Mario też był kilka razy, choć nie mógł wchodzić ponieważ nie jest nikim z rodziny.
-Ani Marco.
-Melanie zadzwoniła do niego jako pierwszego,  była roztrzęsiona. On z resztą też. Widziałem jak cierpi.
-Pani Ulla też wie?
-Ulla. Zadzwoniłem do niej. Bardzo się martwiliśmy, oboje. Najgorsze było czekanie. Wszyscy chcieli pomóc ale została nam tylko cierpliwość. Ulla nie jest złą kobietą, chciałaby być dla ciebie matką ale szanuje twoją decyzję i do niczego nie będziemy cię namawiać. Jeśli pozwolisz to napiszę do niej, że się wybudziłaś.
-Pewnie, powinna wiedzieć. Przecież się martwiła.
-Wyślę jej za chwilę. Powiedz, potrzebujesz czegoś?
-Może wody. Myślisz, że pielęgniarki mają?
-Jak nie mają to kupię. Jest tu taki sklepik, pani Ewy. Ma polskie korzenie.
-Cóż za wiedza.
-Dość często tam chodziłem.
-Nie musieliście wszyscy tutaj siedzieć.
-Żebyś po obudzeniu była sama? W życiu! Pamiętasz cokolwiek z tego co ci tu wszyscy opowiadali?
-Zupełnie nic. Mam nadzieję, że kiedyś sobie przypomnę. Chociaż istnieje też prawdopodobieństwo, że nigdy. To jest przecież inny stan. Nie wiem, tato. Myślisz, że coś straciłam?
-Nie wiem. Nie podsłuchiwałem. Ja ci czytałem Kickera i statystyki. Przegraliśmy z Bremą… Ale zremisowaliśmy z Köln.
-Ty chyba chcesz, żebym zemdlała, co? Zaraz poproszę tu całą drużynę i ich zleję.
-Chyba wszyscy byliśmy przytłoczeni tym twoim wypadkiem. Będzie teraz już tylko lepiej. Może Reus się teraz ocknie i wróci na boisko.
-Coś się stało?
-Tak. Zmiany, zmiany. Ja nic nie mówię.
-A… Marco jeszcze tu jest?
-Musiał wyjść, był umówiony na spotkanie.
-W porządku. To jak, woda?
-Już biegnę.
-Pozdrów panią Ewę.








/Marco/

Kiedy tylko wyszedłem znów zostałem naskoczony przez paparazzi. Chyba nie musiałem nic komentować, żeby zrozumieli, że z Ingą lepiej. Nie wiedziałem, czy miałbym zostawać. Poza tym, Inga powinna odpoczywać. Nie czas na poważne rozmowy.
Wsiadłem do samochodu i pojechałem do kawiarni na obrzeżach Dortmundu. Usiadłem przy ustronnym stoliku, zamówiłem szklankę wody i zadzwoniłem.

-Marco! Wreszcie dzwonisz!
-Cześć, Isabell. Przepraszam, miałem dużo rzeczy na głowie. Wiem, że długo czekałaś.
-Wiesz dobrze, że dla ciebie zawsze masz czas. To jak?
-Teraz?
-U ciebie?
-Jasne.
-Będę za piętnaście minut.
-Do zobaczenia.

Wypiłem i zapłaciłem za napój, wsiadłem z pośpiechem do samochodu kierując się w umówione miejsce. Czas zrobić krok w przód.





/Inga/

Po kolejnym tygodniu i kilku dniach leżenia bezczynnie w szpitalu wreszcie dostałam wypis a raczej możliwość wypisania się na własne życzenie. Tata po długich dyskusjach przystał na to jedynie pod warunkiem, że będę leżeć w domu na łóżku. Z bolącymi jak diabli żebrami związanymi dość mocno bandażem nie miałam zbyt większych planów niż leżenie i czytanie książek. Mogłam liczyć przynajmniej na smaczniejsze posiłki, bo musiałam przyznać, tata gotował naprawdę nieźle. A mówił mi jak się poznaliśmy, że on i kuchnia w parze nie idą. Kłamca! Przez ten czas odwiedzili mnie wszyscy zawodnicy Borussii. Naprawdę wszyscy. Nawet sam Watzke. A co do Marco. Przyszedł. Jednak nie sam.



~Retrospekcja~
Kiedy akurat skończyłam jeść mój obiad usłyszałam pukanie do drzwi.

-Proszę!-zawołałam i dopiłam kompot. No cóż, szpitalne jedzenie nie rozpieszczało. Drzwi się otworzyły a w nich stała Melanie, a za nią… Marco na rękach z małym Nico. Od razu na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Ciocia! –pisnął szczęśliwy i zaczął się wyrywać z silnych ramion blondyna.
-Cześć, kochana!-podbiegła do mnie Mela i pocałowała w policzek. –Uściskałabym cię ale wiem, że jesteś cała obolała. Jak się czujesz?
-Mamo, jeszcze ja i wujek chcemy się przywitać!-sprzeciwił się najmłodszy członek rodziny.
-Oj już, już. Czekaj, zdejmę ci tą tackę z talerzem.
-Poczekaj, Mela, ja to zrobię. Usiądziesz na chwilę Nico?- Marco posadził chłopca na końcu łózka, gdzie grzecznie usiadł opierając się o ramę. Sam podniósł drewnianą deskę, na której miałam podany obiad i położył ją koło łóżka.
-Mogę cię przytulić, ciociu?-zapytał chłopiec podnosząc się z miejsca. Melanie złapała go pod pachami i pomogła przejść kawałek bliżej mnie.
-Nie możemy Ingi przytulać, bo będzie ją bardzo bolało, wiesz? Ale możesz dać Indze rysunek co namalowałeś.
-Wujku, masz rysunek?-odwrócił się szybko do Marco, który stanął na końcu łóżka i patrzył na mnie…z ogromnym uczuciem. Wzięłam głęboki oddech, co zaskutkowało okropnym bólem żeber.
-Co się dzieje? Zawołać lekarza po jakieś leki?-zapytał blondyn
-Możecie mi podać pilot? Spadł na podłogę a ja muszę obniżyć lekko łóżko, bo boli jak mam tak.
-Jasne. –od razu podszedł do łóżka nie dając się nawet schylić Melanie, która siedziała bliżej pilota. Marco patrzył na guziki pilota próbując rozpracować jego działanie.
-Daj, ja sobie poradzę. –wystawiłam zdrową rękę i wzięłam pilota po czym lekko położyłam łóżko.
-Lepiej?
-Tak, dzięki. To co tam Nico z tym rysunkiem?
-No wujek ma! Razem rysowaliśmy!-pochwalił się z uśmiechem. Pogłaskałam go ze łzami w oczach wzruszona.
-Tak się cieszę, że nic ci nie jest. Bardzo się o ciebie bałam.
-A ja o ciebie ciociu!-powiedział od razu a po chwili wdrapał się wyżej na łóżku i ostrożnie mnie przytulił kładąc rączkę na moim brzuchu, żeby nie dotykać bolących żeber. Przytuliłam go do siebie i pocałowałam w główkę. Spojrzałam z uśmiechem na Melanie i Marco, po których wywnioskowałam, że chcieli już zabrać Nico jednak pokiwałam przecząco głową. Cieszyłam się tą chwilą wiedząc, że jest już bezpieczny.

-Tak bardzo ci dziękuję, Inga. Ja nie wiem co mam ci powiedzieć. Jak byłaś tu nieprzytomna to chyba dziękowałam ci tu z dwadzieścia minut, a teraz nie umiem nic powiedzieć. Dziękuję.
-Kochana, ja nie mogłabym zrobić inaczej. Nie wybaczyłabym sobie tego, gdybym tak nie zrobiła, gdyby tam mnie nie było. Nie ma co o tym już mówić.
-Jest. Wszyscy jesteśmy ci dozgonnie wdzięczni.-zapewnił Marco z lekkim uśmiechem. –Nie pamiętasz nic z okresu jak byłaś w śpiączce?
-Nic a nic. Choćbym nie wiem jak bardzo chciała. To frustrujące. Wszyscy pytają czy ich słyszałam…
-To nic.-pokiwał głową i położył dłonie na ramionach Meli, która siedziała na krześle koło mojego łóżka.
-Wujek, dasz te rysunki?
-A tak… Gdzie ja to..-zaczął szukać po kieszeniach jednak bez skutku.
-Dałeś mi w samochodzie do torebki. Załóż głowę lub mózg, nie wiem o czym zapomniałeś. –roześmiała się Melanie i wyjęła z torebki złożone kartki. Wzięłam pierwszą do ręki. Nico od razu się ożywił, usiadł tuż koło mnie i zaczął mi opisywać rysunek. 
To ten, który rysował razem z Marco. Przedstawiał mnie, uśmiechniętą, w pofalowanych włosach i czerwonej sukience z czerwoną różą w ręku. Zaraz. Ubrałam się tak na jedną z naszych randek. Róża-symbol miłości. Dostałam przepiękny bukiet czerwonych róż wtedy, kiedy podarował mi złoty wisiorek. Oczy zaszły mi łzami. Nie mogłam teraz płakać.

-Dziękuję Nico, jest przepiękny. –pogłaskałam go po blond włoskach
-To nie ja, to wujek. Ja narysowałem buzię, włosy i ręce. I nogi!
-To nic, i tak jest cudowny. Masz talent, chyba po cioci Yvonne.
-Jeszcze drugi! Sam rysowałem i nikt go nie widział.
-A ja mogę zobaczyć?
-Tylko ty!
-Nie pokażemy mamie ani wujkowi Marco?
-No doobra.-westchnął spoglądając na uśmiechniętą dwójkę.


Drugi obrazek… Przedstawiał dom. Z czerwonymi dachówkami, oknami i brązowymi drzwiami. Przed nim za to stała jak się domyśliłam Melanie z ciążowym brzuszkiem, jej mąż trzymający na rękach Nico oraz Marco obejmujący…mnie. Spojrzałam z rozbawieniem na obrazek, a potem na blondyna. Zmarszczył brwi z zaciekawienia. Wskazałam palcem na jego pomarańczowe włosy i już nie mogłam powstrzymać śmiechu.
Moje żebra zaczęły dawać o sobie znać, jednak ja nie mogłam przestać.

-Nico zabrakło po prostu żółtej kredki. –wyjaśnił wyraźnie rozbawiony.
-Ah tak, skończyła się zaraz po narysowaniu żółtego t-shirta.
-Najwyraźniej.
-Podobają ci się?-zapytał zaciekawiony chłopiec
-Bardzo, Nico. Oba są przepiękne. Jak tylko wrócę do domu to poproszę mojego tatę, żeby kupił mi ramki i sobie powieszę na ścianie.
-Naprawdę?
-Pewnie. Będę je codziennie widziała.
-Ale super. A będę mógł do ciebie przyjść?
-Kiedy tylko będziesz chciał.
-Mamo, słyszałaś?-rozpromienił się chłopiec a po chwili mocno mnie przytulił. Syknęłam z bólu ale to było teraz najmniej ważne.
-Synku, ostrożnie, ciocię bardzo boli.
-Przepraszam.
-Spokojnie, nic się nie stało. A jak tam junior? Znacie już płeć?
-Dziewczynka. Tak bardzo się cieszymy. Wiesz, że czuję już czasami jej delikatne ruchy? To jest nie do opisania. Już ją tak mocno kocham a co dopiero będzie jak przyjdzie na świat.-powiedziała łapiąc swój już widoczny brzuch.
-Agata Błaszczykowska też będzie miała córkę. Będziecie rodzić w podobnym terminie.
-Właśnie, Kuba też będzie miał córkę. Zapomniałem. Mówił chyba na twoim filmiku urodzinowym.-uśmiechnął się szeroko Reus na co pokiwałam głową.
-Musisz nas w końcu poznać! Może nasze córki się może poznają. Nico pozna Oliwkę.
-Nie lubię się bawić z dziewczynami.
-Polubiłbyś ją. Lubi grać w piłkę.
-Serio?
-Noo. Nie raz mnie ogrywała.
-To pójdziemy razem tylko musisz wyzdrowieć.
-Niedługo stąd wyjdę i cię porwę na cały dzień od mamy. Kocham cię, szkrabie.-przytuliłam go wzruszona do siebie. Tak bardzo kochałam to dziecko. Chociaż nie byłam z nim w żadnym stopniu spokrewniona, to, co do niego czułam… Nie dało się tego opisać.
Zaśmiałam się, kiedy razem z Nico ziewnęliśmy.

-Komuś tu chce się spać.-zaśmiała się Melanie. –Będziemy się zbierać. Odpoczywaj, kochanie. Potrzebujesz jakiś zakupów? Jakieś soki? Szczerze mówiąc mieliśmy podejść do sklepu ale jak wcześniej wspomniałam, mój brat zapomniał głowy.
-Dziękuję wam, nic mi nie trzeba. Tata kupił mi owoce i sok, mam schowane w szafce. Ania pod wieczór do mnie przyjdzie z jedzeniem, więc nie zginę.
-To dobrze. Odpoczywaj, kochana.
-Będę. Cieszę się, że przyszliście.
-Yvonne chce wpaść jutro, za dwa dni wyjeżdża do Francji.
-Wspaniale. Wreszcie spełni się jej marzenie.
-A ty dbaj o siebie. Do zobaczenia. Nico, pożegnasz się z ciocią?

Chłopiec objął mnie i dał buziaka w policzek. Melanie zdjęła go z łóżka i pomachali mi razem kierując się do wyjścia. Nawet nie zauważyłam, kiedy koło mnie stanął Marco i chwycił moją dłoń. Spojrzał czule w moje oczy i zaczął gładzić powierzchnię ręki kciukiem. Nie umiałam nic powiedzieć. Skupiłam się na oddychaniu, bo gdyby nie to z pewnością patrzyłabym na niego nie oddychając.

-Dziękuję, Inga. Jesteś niesamowicie dzielna…

-Wuuuujku!-zawołał Nico z końca sali. Marco na chwilę odwrócił głowę posyłając mu uśmiech a po chwili znów świdrował mnie spojrzeniem.

-Kocham cię. –powiedział pewnie i złożył pocałunek na wierzchu mojej dłoni a po chwili dołączył już do Melanie i Nico pozostawiając mnie, dziewczynę, która zapomniała w jednej chwili o całym świecie a nawet już o oddychaniu.





~~~

-Mam już wypis. Możemy wracać.
-Świetnie. –uśmiechnęłam się próbując podnieść się z łóżka.
-Leż, jeszcze czekamy na pielęgniarkę. Przyjedzie z wózkiem. Tak tak, już słyszę twoje „ale ja dam radę”-zaśmiał się naśladując mój głos.
-Poleżę. Bo mnie jeszcze boli.
-Zmądrzałaś w tym szpitalu. Może jeszcze zostań…
-No bardzo śmieszne. Już podjęłam decyzję, że wracam do domu!
-Wiem wiem. Musimy wyjść tylnym wyjściem. Główne jest oblegane przez paparazzi, z tyłu też jest sporo ale damy radę. Mario za dziesięć minut po nas przyjedzie.
-To świetnie. A twój samochód?
-Ulla nim odjedzie dla zmyły.
-Jest tu?
-Odjedzie za dziesięć minut.-zaśmiał się i podniósł z ziemi torbę z zapakowanymi rzeczami. Kilka minut później zjawiła się wspomniana pielęgniarka z wózkiem. Tata pomógł mi na nim usiąść, po czym położył mi torbę na kolana i opuściliśmy tą salę z silnym postanowieniem, że już tu nikt z nas nie wróci.

Tuż przed wyjściem ze szpitala pielęgniarka zatrzymała wózek, a tata odebrał ode mnie torbę i pomógł wstać. Widzieliśmy, że przed drzwiami czeka jeszcze sporo paparazzi, choć oboje domyślaliśmy się, że pani Ulla zabierając samochód taty zabrała też pewnie kilkoro natrętnych dziennikarzy. Tata złapał mnie pod ramię i otworzył nam drzwi. Od razu oślepił mnie błysk fleszy. Przymknęłam oczy i schowałam się na tyle ile mogłam w ramieniu taty. Dziennikarze przekrzykiwali się wzajemnie z pytaniami odnośnie stanu mojego zdrowia. Tata jedynie konsekwentnie oznajmił, żeby skontaktowali się z jego menagerem. Co mnie zdziwiło to pytania, czy jestem w związku z Marco czy może się rozstaliśmy. Nawet nie zauważyliśmy, a dotarliśmy do czarnego samochodu Götze. Od razu uśmiechnęłam się nad jego widok. Mario otworzył mi drzwi z przodu na miejscu pasażera, które było lekko odchylone do tyłu, żebym mogła wygodnie usiąść. Tata zajął miejsce z tyłu i tak ruszyliśmy w kierunku domu. Nareszcie.

Kiedy tylko wjechaliśmy na podjazd zauważyliśmy Ullę wysiadającą z samochodu taty. Kiedy tylko Mario wyłączył silnik tata wysiadł i podszedł się do niej przywitać. Mario zaśmiał się tylko pod nosem mrucząc „zakochani”.

-Myślisz?-zapytałam przyglądając się im z ciekawością.
-W końcu z jakiegoś powodu się hajtnęli, no nie?
-Wzięli ślub.
-No, właśnie to powiedziałem. –uśmiechnął się szeroko zupełnie mnie tym rozbrajając. –Idziemy?
-Tak. –westchnęłam kiwając głową. –Wiesz, że cię uwielbiam?
-Oj wieeem.-zaśmiał się i zabrał moją torbę z tylnego siedzenia i otworzył mi drzwi. Pomógł mi wysiąść i chwytając w talii pomógł mi iść. Zatrzymaliśmy się przy tacie i pani Ulli.

-O córce się zapomniało, tatuśku! –zaśmiał się wesoło Mario. Chyba przez czas mojej śpiączki sporo się pozmieniało w ich relacjach. I to na lepsze, choć wiem, że oboje na boisku będą zachowywać się czysto profesjonalnie.
-Chciałem po prostu, żebyś się do czegoś przydał, tatuśku.-odpowiedział tata śmiejąc się do nas.
-Podwózka to mało?
-A patrz, bym był zapomniał.

-Inga, jak dobrze, że cię wypisali. –uśmiechnęła się nieśmiało Ulla przerywając w jakże mądrej wymianie zdań Mario i mojemu tacie.–Mam nadzieję, że czujesz się lepiej.
-Tak, dziękuję. Jeszcze jestem trochę obolała ale jest lepiej niż na początku.
-Całe szczęście. Już nie będę wam przeszkadzać. Wezwę taksówkę. Odpoczywaj, Inga.
-Dobrze.
-Odwiozę cię, nie będziesz bez sensu dzwonić po taksówkę. Mario zostanie z Ingą.
-W porządku. Dla mnie nie ma problemu. –skinął głową brunet –Możecie jechać.
-Nie chcę robić problemu.
-To żaden problem. Jedziemy?
-W porządku. Inga, będę za dwadzieścia minut.
-Nie ma problemu, tato. Jedź, damy sobie radę, a Götze nie puści domu z dymem.
-Trzymam za słowo. A, i Mario. Inga ma od razu się położyć.
-To ja wiem sam.




Mario niestety dotrzymał obietnicy odnośnie niewypuszczania mnie z łóżka. Aczkolwiek rozbawiło mnie to, że od momentu mojego wypadku kupował wszystkie gazety ze mną na okładce. Nie chciało mu się czytać lecz stwierdził, że ja będę miała co robić. Jakby zapomniał o jednej ręce w gipsie.
Ku mojemu zdziwieniu na większości okładek byłam razem z Marco. W gazetach, które były bardziej wiarygodne mogłam przeczytać oświadczenia Marco odnośnie mojego stanu zdrowia. Z tego co opowiadał Mario, to kilka nieprawdziwych informacji wyszło od pielęgniarek,  a dziennikarze blokowali wejście tak, że Mario i inni zawodnicy Borussii, który mnie odwiedzali musieli się nieźle przepychać.

Było też kilka artykułów o tym, jak to nasza miłość kwitnie. Za to tylko w jednej gazecie nagłówek obwieszczał nasze rozstanie. Marco to powiedział? Kiedyś mówił, że nie komentuje swojego życia w brukowcach, ale…

Coś mi nie grało, postanowiłam zajrzeć do środka. Na całej stronie widniało zdjęcie, które przedstawiało Marco obejmującego jakąś niską brunetkę. Nie umiałabym określić co może być między nimi jednak zdjęcie było dość jednoznaczne.


„Nowa miłość Marco Reusa?
Jeszcze niedawno widziano Marco Reusa (25l.) został złapany koło restauracji w czułych objęciach z córką Jürgena Kloppa. Czyżby Marco Reus nie był stały w uczuciach? Wszystko na to wskazuje! Jakiś czas temu udało nam się złapać ich na randce z nieznaną brunetką. Oby tym razem wybór był właściwy. Życzymy szczęścia!”


Rzuciłam gazetę na drugi koniec pokoju. Schowałam twarz w poduszce i zaczęłam gorzko płakać. Chwilę później usłyszałam jak do pokoju wpada Mario.

-Inga, co się stało? Czemu płaczesz?-usiadł na łóżku i objął mnie ramieniem. –Rybko, spójrz na mnie.-złapał mnie za brodę i skierował na siebie. Zagryzłam wargi i próbowałam powstrzymać dalej napływające łzy.

-Marco ma nową dziewczynę.
-Co?-zmarszczył brwi nic nie rozumiejąc.
-Widziałam w gazecie artykuł. Obejmował jakąś brunetkę. Proszę, Mario, powiedz mi prawdę, nie okłamuj mnie. Ja sobie poradzę.
-Pokaż ten artykuł. –wstał i poszedł podnieść z podłogi gazetę. Zajął ponownie miejsce koło mnie i otworzył na odpowiedniej stronie. –Nie przeglądałem tej gazety. Przepraszam, nie powinienem był kupować.
-To jego dziewczyna?
-To zdjęcie jest niefortunnie zrobione, wyjęte z kontekstu. Uwierz mi, Inga. To nie jest jego dziewczyna.
-To kim ona jest?

-Przepraszam, ale nie mogę ci powiedzieć.











~~~

Nie wiem jak Wy ale już od rana czekam na mecz Pucharu <3 (dla niezorientowanych(choć nie wiem, czy tacy istnieją:D )-po prostu włączcie o 20:00 Tvp1:D) Nie nastawiam się na wygraną ale wiem, że damy z siebie wszystko..no i przy okazji wygramy  :D Trzymam za nich moocno kciuki:))
Dziękuję za wszyyystkie komentarze! <3 <-najlepsza motywacja świata!<33
Za tydzień kolejny!:)
Buziaki:**

11 komentarzy:

  1. Tak więc zjawiam się!

    Chciałabym żeby Mario mówił do mnie "rybko" można to jakoś załatwić? Proszę?XD
    Zacznę od tego, że jesteś niesamowita! Rozdział jest przecudowny i nie ma co na niego narzekać, bo jest wspaniały jak wszystkie inne.
    Ogólnie to cieszę się, że Inga się wybudziła i to chyba największy plus tego rozdziału, nie wiem jak to jest być w śpiączce i mam nadzieje nigdy się nie dowiedzieć, dlatego ogromnie współczuję Indze tego co musiała przejść. A już szczególnie jej bliskim, jak już mówiłam to na pewno ogromne przeżycie dla jej ojca, Marco czy Mario. Szczególnie dla Mario bo w końcu się przyjaźnią a on nawet nie może wejść. (później się o nim wypowiem jeszcze)
    Kolejnym ogromnym plusem jest Mel i Nico, jest przeuroczy! Narysował naprawdę podnoszące na duchu obrazki. Indze widać się bardzo podobały, a mnie rozbawił brak żółtej kredki ;p Została tylko pomarańczowa haha♥
    Jestem chaotyczna, wybacz mi to. Jeśli chodzi o państwo Klopp i dorosłe "hajtnięcie się" Mario to dobrze, że się ze sobą zżyli. Gołąbeczki, szkoda, że Marco i Inga to nie gołąbeczki i Marco tylko ją w rękę gładzi. Nie. Chce Marco i Ingę razem, razem i razem. Mają być wiecznie razem no.
    Jeśli chodzi już o samo wyjście Ingi ze szpitala to uważam jej postępowanie za lekkomyślne. Można siedzieć w szpitalu i czytać książki, a posiłki zwyczajnie jeść od rodziny. Wiem, że atmosfera jest tam kiepska ale bez przesady, jest połamana, ma problemy z poruszaniem się to niech tam zostanie przynajmniej do czasu aż nie zacznie chodzić bez problemów i nie będzie ją wszystko boleć na każdym kroku.
    Co jeszcze, głupie cholerne brukowce.:) Po co Mario je kupował? No po co? I co to za niska brunetka? Może chciałabyś mi to wytłumaczyć?:)
    Nie zostaje mi nic innego niż życzyć Ci dużo weny.
    Pozdrawiam cieplutko!♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam za mój krótki komentarz,spowodowany choróbskiem :(
    Rozdział naprawdę wspaniały kochana,uwielbiam twoją twórczość i będę cały czas to mówić ❤
    Czekam na nn ❤
    Buziaki :***

    PS : Zapraszam Cię do siebie na nowy rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Sprawa z Marco trochę mnie martwi. Oczywiście nie wierzę, żeby spotykał się z kimś innym. Myślę, że chłopak stara zamknąć się sprawy z przeszłości, uporać się z nimi. Ale jak on to wszystko - i kiedy - wyjaśni Indze? No i chyba nie zmieni klubu, prawda?
    Czekam na next. ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Boję się, bo wciąż nie wiemy,czy Mario wybił Marco z głowy ten idiotyczny transfer, boję się bo nie rozumiem za bardzo tego co działo się w tym rozdziale. Kim jest Isabell? O CO W TYM WSZYSTKIM CHODZI I CO TEN BLONDAS ZNOWU WYMYŚLIŁ.... ehh....

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jak zawsze fenomenalny. Zaczęłamgo cczytać po finale. Ja się pytam: ZA CO?! Trzeci finał i trzeci przegrany. Ryczałt jak bóbr. Gdyby nie karny Bendera to może ale mam nadzieję że w przyszłym roku będzie lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze, że Inga zdrowieje :) Szkoda dzisiejszego meczu, bo chłopacy dużo zdrowia i potu zostawili na boisku... Pszczółka Emma

    OdpowiedzUsuń
  7. Hm.. dlaczego Mario nie może jej tego wyjaśnić. Kim jest ta Isabel? No cóż może dowiemy się czegoś za tydzień.
    Jestem załamana po wczorajszym meczy z Bayernem. Tak strasznie żal mi naszych chłopców włożyli w ten mecz tyle siły i serca. W końcówce meczu byli już tak zmęczeni że myślałam że trzeba będzie ich znosić z boiska. Szkoda że nie udało się wykorzystać wszystkich karnych. I jeszcze te łzy :'( Ale jestem z nich dumna, bo naprawdę pozostawili serca na boisku.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeeeju :(( łzy zbierały mi się w oczach ❤
    Takie to piękne, takie cudowne <3
    Marco walcz i nie podejmuj głupich decyzji :))
    Czekam na kolejny <3
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Powtarzam się, ale ja po prostu KOCHAM Twoje opowiadanie! Piszesz cudownie, ale o tym już wiesz :)
    A co do rozdziału, strasznie ciekawi mnie kim jest ta kobieta... No i Nico, uwielbiam go! :) Taki pocieszny szkrab, ja widać na zdjęciach z meczu ostatniej kolejki jest tak cudowny jak wujek :D Mam nadzieję, że oni już będą tak na serio znowu razem :)
    Pozdrawiam :***********

    OdpowiedzUsuń
  10. Ależ namąciłaś, Kochana! :D
    Przepraszam, że zjawiam się dopiero teraz, ale naprawdę mimo szczerych chęci nie zdążyłam wcześniej. :(
    Muszę się uczyć na sprawdzian z renesansu, więc skomentuję tylko ten rozdział, a pod kolejnym zjawię się niebawem. :)
    Oj, długością tego rozdziału to mnie zmiażdżyłaś, ale muszę Ci powiedzieć, że poziom jak zwykle niebotycznie wysoki. ;)
    cieszę się, że Marco niemalże od razu pognał do szpitala, gdy dowiedział się, że Caro jest wredną oszustką i manipulantką... On jest taki uroczy. Już na kilometr widać, że jest niesamowicie zakochany w córce Kloppa. :) No, właśnie... Co do Kloppa, a może i Kloppów. Widzę, że wszystko jest na coraz lepszej drodze, by małżeństwo do siebie w pełni wróciło. :) Jestem mega szczęśliwa, że nasza bohaterka w końcu odzyskała przytomność. :) I kurczę, te odwiedziny Nico niesamowicie mnie rozmiękczyły. Chłopiec jest taki uroczy... ♥
    Wszystko byłoby bosko, ale jak zwykle musiałaś coś zachachmęcić. Co to za Isabell? Bo wnioskuję, że ten artykuł mówi właśnie o niej... Jakie kontakty łączą ją z Marco? To na pewno nie romans, bo po tej rozmowie telefonicznej tak to nie wyglądało... Może to jakiś detektyw, który ma za zadanie odnaleźć sprawcę wypadku? Tak, moje opcje są śmieszne, ale dodając do tej tajemniczej kobiety sporą sumę pieniędzy tylko to przychodzi mi do głowy. xD
    Następny przeczytam na dniach ;*
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń