~dwa dni później~
Obudziłam się z samego rana i leniwie przeciągnęłam na łóżku. Wczorajszy dzień był… Dość inny. Wstałam rano i z własnej nieprzymuszonej woli poszłam biegać. Kiedy tylko wróciłam do domu zrobiłam ćwiczenia rozciągające. Potem odprężająca kąpiel i drugi bardzo niecodzienny fakt- zaczęłam czytać moją pracę magisterską. Sześćdziesiąt stron przeczytanych, a między nimi karteczki z moimi korektami. Ugotowałam obiad, a po nim poszłam czytać książkę na nowo odkrytą bujaną ławkę. Ann powiedziała, że jest z wizytą u rodziców i późno wraca do Dortmundu. Marco także nie dzwonił, co mnie ucieszyło. Tak. Uszanował moją decyzję i dał mi dzień oddechu.
Dzisiaj wstałam odprężona. Wiedziałam, że to dziś jest ten dzień, kiedy odczytane zostaną wyniki testów genetycznych. Tata zadzwonił już wcześniej do Marka, żeby przyjechał. Potwierdził oczywiście swoją obecność pewny swego.
Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Postanowiłam zjeść zwykłą owsiankę i owoce.
-Hej, hej.-wszedł do kuchni zaspany tata, jeszcze w piżamie i bez okularów. Niespotykany widok.
-Nieprzespana noc?
-Nie, w porządku. Budziki po prostu nie powinny istnieć. Człowiek ustawiający budzik popełnia harakiri.
-Napiszę kiedyś książkę. Przemyślenia Jürgena Kloppa o poranku.
-Musisz najpierw mieć nazwisko, żeby taką napisać, więc się śpieszmy, bo ci przepadnie.
-Czyli jestem teraz bez nazwiska?
-No tak wyszło.-roześmiał się i otworzył lodówkę –Postaraj się w miarę szybko ogarnąć. Wyczuwam korki.
-Nie kracz. Jem i idę się ubrać. Znowu na czarno, jak pingwin przy takim upale.
-Też to uwielbiam.
W miarę szybko zjadłam śniadanie i poszłam do pokoju ubrać się w czarne rurki, białą koszulę, marynarkę i czarne szpilki. Zrobiłam delikatny makijaż i włosy związałam w wysoką kitkę. Powinno być dobrze. Poszłam do mojego pokoju po torebkę i byłam już raczej gotowa. Zeszłam na dół, gdzie czekał już tata. Elegancko ubrany w garnitur, zaczesane włosy, nie to, co było kilkanaście minut temu.
-No, panie Klopp, klasa.-zaśmiałam się opierając się o ścianę.
-No ba! Tylko mnie nie zmuszaj do krawata. Zapomnij.
-Nawet bym cię nie zmuszała. Wiem co przechodzisz. Sama z wizją, że muszę się w tym grzać na upale na zewnątrz…
-Sierpień, cóż poradzisz. Mam chłodną klimę w samochodzie. Damy radę. Swoją drogą wyglądamy jak tacy faceci w czerni…
-Ja ci dam faceci! Pożałujesz!-roześmiałam się grożąc mu palcem.
-Już jestem cichutko. Obiecuję. Idziemy?
-Panowie przodem.
***
Tata miał rację. Staliśmy w korku już dziesięć minut. Całe szczęście, że wyjechaliśmy wcześniej, tym bardziej, że mieliśmy chłodną klimatyzację i przyciemniane szyby. Całkiem miło.
-Nie uprzedziłem cię, że będzie tam też Ulla. Musi podpisać pod oświadczeniem i sto innych papierów.
-W porządku. Zdążymy?
-Powinniśmy. Mamy trochę zapasu. A poza tym budynek jest trochę bliżej. Dzisiaj mamy spotkanie z sędzią.
-Trochę się zaczynam stresować…
-Ej, nie ma czego. Przecież nie ma innego wyjścia niż to, że jesteś moją córką.
-Może i tak, ale Marc…
-Wszystko się ułoży.
***
-Nikogo nie ma?-zapytałam idąc korytarzem w środku gmachu sądu.
-Jeszcze dziesięć minut.
-Usiądźmy może. –wskazałam na sofę naprzeciwko naszej sali.
-Pewnie.
Kiedy właśnie nas zapraszali na salę usłyszeliśmy dynamiczny stukot obcasów. W naszym kierunku zmierzała Ulla. Z perfekcyjnie ułożonymi blond włosami, opadającymi kaskadą na ramiona. Białą bluzkę z krótkim rękawem i czarną ołówkową spódnicę z wysokim stanem. Miała idealne, kobiece kształty. Kolejny raz podziwiałam jej urodę. I tata niby mówił, że jestem do niej podobna? No błagam.
-Przepraszam za spóźnienie. –powiedziała podbiegając do nas. Tata przepuścił ją w drzwiach, zaraz za nią weszłam ja.
-Marc kontaktował się z tobą?-zapytał
-Nie. Może stoi w korku. Napisałam mu piętro i numer sali, może wkrótce do nas dołączy.
-Dzień dobry państwu. –dołączyła do nas młoda blondynka na około trzydziestoletnia. –Sofia Weber. Proszę spocząć. Zaraz dostaniemy wszystkie potrzebne dokumenty.
-Oczywiście.-odparła Ulla zajmując miejsce przy solidnym drewnianym stole. Nim zauważyłam tata odsunął dla mnie krzesło czym podziękowałam mu delikatnym skinieniem głowy. Sam zajął miejsce między mną a Ullą.
-Pani Webber, dzwoni doktor Hannah. –wychyliła się zza drugich drzwi niska brunetka
-Bardzo państwa przepraszam, wiem, że to nieprofesjonalne z mojej strony, ale mój trzymiesięczny synek jest w szpitalu, samotnie go wychowuję i ja..
-Proszę iść odebrać, spokojnie, rozumiemy. –uśmiechnął się do niej tata sam ściskając moją dłoń uspokajając mnie.
-Bardzo dziękuję. To nie potrwa długo. –zapewniła i wybiegła z sali.
-Inga, przykro mi z powodu Marca. Sami z Jürgenem nie wiemy co w niego wstąpiło.-skierowała się do mnie Ulla przerywając panującą ciszę.
-W porządku. Mam nadzieję, że jeszcze przyjdzie i to wszystko się skończy. Niezależnie, czy okażę się waszą córką…
-Inga. –przewrócił teatralnie oczami tata –Musisz sobie wynajdować problemy? Mówiłem ci sto razy, że nie ma innej opcji. Możesz się pozamartwiać nad tym twoim Marco jeśli wolisz.
-Podobno miałam się nie zamartwiać w jego sprawie.
-Ale skoro musisz się czegoś czepić to…
-A odczep się już. –szturchnęłam do lekko z łokcia i się roześmiałam
-Ałaa. Doprowadzasz mnie do kontuzji.
-Ciebie? Jürgena-Terminatora? Wątpię.- tata również zaczął się śmiać. Ulla patrzyła na nas uśmiechnięta, ale lekko nieobecna.
-Przepraszam. Już jestem, mam całą potrzebną dokumentację.
-Mam nadzieję, że z synkiem już lepiej.
-Dziękuję, gorączka spada. Niedługo wróci do domu. Możemy w takim razie zaczynać. Jeżeli faktycznie wynik będzie pozytywny możemy podpisać wszystkie potrzebne dokumenty. Macie państwo kopię aktu urodzenia?
-Tak, ja mam.-odpowiedziała Ulla i otworzyła torebkę w celu jego znalezienia.
-Dobrze, tutaj mamy wyniki…-prawniczka wzięła kopertę do rąk
-A…-zaczęła Ulla spoglądając na tatę
-Napisał coś?
-Czekamy jeszcze na kogoś?-zapytała trzymając kopertę w dłoni
-Proszę chwilę poczekać. Miała tu być jeszcze jedna osoba… Muszę sprawdzić. –wyjęła telefon z torebki i odblokowała –Nic. W takim razie kontynuujmy. –westchnęła z rezygnacją.
-Dobrze. –pokiwała głową i otworzyła kopertę. Zaczęła czytać a po chwili położyła dokument na wprost nas. Złapałam z nerwów tatę za rękę. Uścisnął ją i sam zagłębił się w tekście. Postanowiłam pójść tym samym kierunkiem.
Prawdopodobieństwo pokrewieństwa 99,9% zgodne.
Wypuściłam głośno powietrze. Tata spojrzał na mnie i pocałował mnie w dłoń, którą cały czas go trzymałam.
-Moja córeczka.-szepnął i objął mnie mocno ramieniem przyciągając do siebie. W moich oczach zebrały się łzy. Te słowa trafiły prosto w moje serce. Miałam naprawdę swoją rodzinę. Miałam tak kochanego tatę.
-Tato…-objęłam go obiema rękami i położyłam głowę na jego ramieniu. Usłyszałam cichy stukot obcasów, ale nie to się liczyło. Ścisnęłam go jeszcze mocniej nie mogąc uwierzyć, choć niby i tak było to wiadome od początku. Jego też to dotknęło. Potarł dłonią o moje plecy i ujął twarz w dłonie. Wytarł jedną łzę z mojego policzka.
-Proszę, chusteczki. –powiedziała do nas ciepło blondynka
-Dziękuję.-powiedziałam cicho wyciągając jedną z pudełka i delikatnie wytarłam łzę. Ku mojemu zdziwieniu do pudełka powędrowała także dłoń Ulli… i taty.
-No co. –wzruszył ramionami –Alergia na pyłki. –odwrócił twarz i dyskretnie otarł oczy. Schował chusteczkę do środka marynarki.
-Gratuluję.-powiedziała z lekkim uśmiechem
-Wiedzieliśmy już dawno. –usprawiedliwił się tata bardzo poważnym i męskim głosem wzruszając ramionami, żeby zatrzeć wzruszenie z przed kilku chwil.
-Rozumiem. Możemy teraz podpisać wnioski. Tutaj bardzo proszę, pani Ingo uzupełnić a na samym dole się podpisać. Moja asystentka wydrukuje papierowy dowód osobisty, póki nie odbierze pani właściwego. Tutaj znajduje się wniosek o zmianę nazwiska. Potrzebne są wszystkich państwa podpisy i data. I obywatelstwo. Też tylko podpisy. Miesiąc temu nastąpiła zmiana, że nie trzeba pisać podań. I całe szczęście. Dla obu stron łatwiej.-zaśmiała się podając nam stertę dokumentów. –Jeśli chcieli by państwo złożyć wniosek o zameldowanie to już trzeba do notariusza.
-Rozumiemy. Na razie zajmiemy się podpisywaniem.-uśmiechnął się szeroko tata i wyjął z marynarki swój długopis, po którego wyciągnęłam z uśmiechem dłoń.
-Zapomnij. To mój ulubiony. –odłożył swój i wyciągnął drugi dla mnie. Identyczny.
-Ten nie jest ulubiony?
-Nie, co ty. No spójrz tylko na niego. –powiedział z powagą i zaczął przewracać kartki jednego z dokumentów.
Po wypełnieniu miliarda rubryczek i złożenia masy podpisów nadszedł już czas na ostatnią kartkę.
-Nie mówiłem ostatnio jak ja uwielbiam papiery?-zaśmiał się tata podając mi kilka spiętych kartek w dłoń.
W pomieszczeniu rozległo się pukanie. Chwilę później usłyszeliśmy męski głos.
-Przepraszam za spóźnienie.
-Marc!-rozpromieniła się Ulla. Razem z tatą odwróciliśmy się jednocześnie w jego stronę. Ubrany w ciemne jeansy i białą koszulę. Trzeba mu przyznać, że wyglądał całkiem przystojnie.
-Mógłbym zobaczyć dokumenty?-podszedł do nas spoglądając na mnie z wrogością.
-Mam?-zapytała urzędniczka. Tata pokiwał głową. Ona podała mu białą otwartą kopertę. Wyjął z niej wynik badania. Czytał jakby kilka razy a potem z nienaturalnym spokojem odłożył kopertę na stół.
-Ile?-zwrócił się do mnie
-Mówiłam ci, nie chcę żadnych pieniędzy.
-Nie? Może chociaż zwrócę za te twoje przekupstwa, co? Grubo musiałaś zapłacić żeby ci napisali tu potwierdzenie, co nie?
-Zapewniam pana, że nasi biegli nie są skorumpowani. Nie jest tu nic pomylonego. Medycy sądowi są wykwalifikowani i lojalni. Nie przyjmują żadnych łapówek.
-Powiedz, masz niezłe znajomości? A może puściłaś się tak samo jak z moim tatuśkiem, co teraz trzyma twoją stronie żeby mieć w domu prywatną…
-Dość. Wynoś się stąd i przemyśl to, co mówisz i do kogo. -krzyknął głośno podnosząc się z krzesła. Chwycił go za łokieć i pociągnął w kierunku drzwi.
-Sam wyjdę. Nie będę przeszkadzał w waszej sielance. –zakpił i opuścił salę trzaskając drzwiami.
-Proszę bardzo. Widziałaś. Dalej będziesz bronić synka?-zwrócił się z wyrzutem do Ulli
-Przepraszam. Czy to wszystkie dokumenty?
-Tak.-powiedziała cicho otrząsając się z niemałego szoku sędzina
-Może jeszcze go dogonię. Inga, przepraszam za niego.-wstała z miejsca –Do widzenia.-wyszła i pobiegła jak się domyślam za Markiem.
-Przepraszam panią za tą sytuację. Myślałem, że taki dowód mu już wystarczy. Mam nadzieję, że ta cała sytuacja nie wyjdzie poza tę salę i nasze grono.
-Oczywiście. Może pan być pewien. Jeśli mogłabym się wtrącić, może jakaś terapia rodzinna?
-Najpierw trzeba by było go tam zaprowadzić. Nie będzie to łatwe zadanie. –zaśmiał się ponuro.
-Wierzę, że się uda. –oddałam jej podpisany przeze mnie dokument.
-Czy to wszystko?
-Tak, to by było na tyle. Proszę jeszcze poczekać pięć minut, wydrukuję dowód osobisty. Po oryginał proszę przyjść za pięć dni.
-Dobrze, poczekamy.-odpowiedział za mnie tata stając za moim krzesłem. Wiedziałam, że był nieźle wkurzony.
Kiedy tylko urzędniczka wyszła wstałam i podeszłam do taty.
-Tato…-złapałam go za ramię
-Nie tak go wychowałem. Jestem beznadziejnym ojcem.
-To nie prawda. Jesteś wspaniałym ojcem. Dla mnie. Dla niego też z pewnością taki byłeś. Taki ojciec to skarb. –przytuliłam go nie dając mu dojść do słowa. Poczułam po chili jego ręce na moich plecach
-Dziękuję dziecko… Myślisz, że kiedyś dojdziemy z nim do ładu?
-Jestem pewna. Dałeś radę z całą drużyną to i z własnym synem dasz.
-Wydrukowane, bardzo proszę. Poprzedni już jest nie ważny.
-Dziękuję bardzo.-odebrałam go od urzędniczki i schowałam do torebki.
-Z mojej strony to wszystko. Chyba, że macie państwo jeszcze jakieś pytania.
-Chyba nie mamy. Dziękujemy bardzo.
-Ja również. Życzę powodzenia.
-Dziękuję. Do widzenia.
-Do widzenia.-uścisnęliśmy dłoń kobiecie i wyszliśmy.
Wsiedliśmy do samochodu i z powrotem wróciliśmy do domu.
-Chyba wezmę Emmę na spacer? Też chcesz się przejść?
-Chcę umówić się z Ann na herbatę czy coś.
-Okej. Nie przejmuj się.
-Wzajemnie. Ze mną jest w porządku.
-Ze mną zaraz też. Przebieram się i idę.-uśmiechnął się zdejmując marynarkę i poszedł do swojej sypialni.
Postanowiłam zadzwonić do Ann. Kilka sygnałów później odebrała.
-Inga! Hej, co u ciebie?
-A dzieje się. Może masz ochotę się dzisiaj spotkać? Masz czas?
-Pewnie, za dwie godziny w parku?
-Mi pasuje. Do zobaczenia.
-Paa!
No to byłam umówiona. Kiedy już odkładałam telefon przyszła do mnie wiadomość.
„Hej kochanie, jak w sądzie? Już po? Tęsknię.”
Mój kochany… Też mi go brakowało. Niby nie taka długa rozłąka a jakbym nie widziała go z pół roku.
„Tak, już po. Dokumenty podpisane, jestem oficjalnie Ingą Klopp:) …Marc działa mi na nerwy. Tata już przez niego dostaje szału. Też tęsknię.”
„Masz ochotę na spacer? Teraz?”
„Pewnie. Gdzie się spotkamy?”
„Będę u ciebie za 10 minut”
Popędziłam do mojego pokoju i wzięłam z szafy krótkie spodenki i biały t-shirt z napisami. Postanowiłam nie zmieniać makijażu, był na tyle delikatny, że nadawał się na spacer. Całości kreacji dopełniły moje ulubione adidasy. Kiedy kończyłam wiązać sznurówki usłyszałam dzwonek do drzwi. Przekręciłam zamek a już po chwili przede mną stał mój ukochany. Od razu mocno go do siebie przytuliłam. Marco objął mnie swoimi silnymi ramionami i położył głowę na moim barku całując mnie delikatnie w szyję.
-Faktycznie tęskniłaś.-wyszeptał mi do ucha i przygryzł je delikatnie
-A ty nie?
-Szalenie. Proszę, dla ciebie.-podał dużego, pięknego słonecznika
-Jeju, dziękuję. –cmoknęłam go w usta –Znajdę jakiś wazonik i możemy wychodzić.-uśmiechnęłam się szeroko i poszłam na poszukiwanie odpowiedniego wazonu.
***
-Ciągle nie mogę się nadziwić jak tu pięknie. Uwielbiam to miejsce. –powiedziałam w końcu idąc przytulona do Marco jedną z alejek.
-Ja też. Często tu przychodziłem relaksować się przed meczami. Chodź, tam jest piękna fontanna.
-Wiesz, że Mario rozstał się z Ann?
-Tak, powiedział mi wczoraj. Byli naprawdę fajną parą.
-Mi powiedział dwa dni temu.
-Chyba będę zazdrosny.
-Yhym… Za godzinę jestem tu z nią umówiona. Potem możemy się spotkać.
-Dobrze.-pocałował mnie w czoło
-Marco?
-Hmm?
-Mogę cię o coś zapytać?
-O co tylko chcesz.-powiedział z uśmiechem chwytając mnie za rękę
-Bo twój tata nie zawsze był taki jak..ostatnio. Czemu tak się stało? Że jest jaki jest… Mówiłeś Yvonne, że to twoja wina..-spojrzałam na niego niepewnie. Widziałam jak ciężko odetchnął
-Był zawsze wspaniałym ojcem. Nigdy nas nie bił, ani się nie znęcał. Nie myśl tak o nim. Bardzo nas kochał, całe nasze rodzeństwo. Nie mogłem wyobrazić sobie lepszego. Może Yvonne miała rację, że więcej uwagi przywiązywał do mnie. I to pewnie dlatego potem taki się stał…
-Co się stało?
-Nie rozmawiajmy o tym, kochanie. Nie psujmy tego spotkania. Nie chcę nawet myśleć, że muszę wyjechać na te dwa i pół tygodnia. Bez ciebie. Nie wytrzymam.
-Damy sobie radę. Gdzie jedziecie?
-Dubaj.
-I ty narzekasz? Człowieku, nawet nie wiesz ile bym dała, żeby tam pojechać.
-Pojedź z nami. Jesteś w końcu naszym psychologiem.
-Muszę uzupełnić dokumenty tu na miejscu.
-A co z tymi osobistymi konsultacjami?
-To będzie należało do obowiązków nowego psychologa. Ja tylko sprzątam po starym i ratuję tyłek BVB na uroczystym otwarciu sezonu.
-Zabiorę cię tam.
-Na otwarcie sezonu?
-Do Dubaju. Ale na otwarcie sezonu również. –uśmiechnął się szeroko. Skręciliśmy w lewo i faktycznie, doszliśmy do dużej, okrągłej fontanny, z której tryskała woda w kształcie kopuły.
-Robi wrażenie, prawda?
-Bardzo. Musimy tu przychodzić częściej.
-Mamy dużo czasu. Będziemy tu przychodzić aż do znudzenia. –pociągnął mnie za rękę na najbliższą ławkę.
Godzina minęła zanim się obejrzeliśmy. Zadzwoniła do mnie Ann z pytaniem gdzie dokładnie się spotkamy. Punktem spotkania była główna alejka. Miejsce koło fontanny postanowiłam zachować dla nas, choć pewnie Ann dobrze zna to miejsce. Ja uznałam je jednak za te, zarezerwowane tylko dla mnie i Marco.
-Zdzwonimy się, ok?-powiedział żegnając się ze mną
-Pewnie. Dziękuję za spacer. Jesteś kochany.
-Staram się.-odpowiedział i złożył na moich ustach czuły pocałunek. –Do zobaczenia. Baw się dobrze. Choć nie tak dobrze jak ze mną.
-Oczywiście.-zaśmiałam się i pomachałam do idącej w naszą stronę Ann-Katherin.
Marco przywitał się z byłą już, niestety, dziewczyną Mario. Oznajmił, że nie będzie nam przeszkadzał, pocałował mnie ostatni raz w policzek i ulotnił się do bocznej alejki.
Razem z Ann poszłyśmy do pobliskiej kawiarni. Usiadłyśmy tam przy okrągłym stoliku z dwoma wysokimi krzesłami. Zamówiłyśmy dla siebie zieloną herbatę.
Ann powtórzyła słowa Mario, jednak widziałam jak bardzo jej było ciężko. Byli w końcu parą prawie cztery lata.
Postanowiła podpisać dwuletni kontrakt z marką odzieżową w Mediolanie. Zawsze odmawiała ze względu na Mario i ich związek. Miała wylatywać już za niecałe trzy tygodnie. Zapewniła, że nie wyjedzie bez babskiego wieczoru i imprezy z wszystkimi. Z Mario pozostawiła kontakty przyjacielskie… Choć sama przypuszczam, że taka „przyjaźń” nie ma prawa istnieć. I to jeszcze po rozstaniu? Choć może… Co ja na tym się znam. I obym się nie znała.
Po kawiarni przeszłyśmy się po parku aż zaniosło nas pod mieszkanie przyjaciółki modelki, gdzie aktualnie mieszkała.
-Chodź, może jakiś film obejrzymy? Poznasz Adriannę. Potem cię odwiozę, bo masz stąd trochę daleko.
-Dobra, wyślę tylko Marco sms’a.
-Jesteście tacy uroczy…-westchnęła z uśmiechem wchodząc na klatkę schodową –Obyście byli razem długo a najlepiej to już zawsze.
-Oj tak.-uśmiechnęłam się
-My chyba zbyt wielu rzeczy sobie nie mówiliśmy. Chyba właśnie to wyniszczyło nasz związek. Musisz zadbać, żebyście byli zawsze wobec siebie szczerzy.
No właśnie… Szczerzy, panie Reus.
~~~
Ferie.. Wreszcie..
Tak z ciekawości-słyszałyście już pewnie o nowej dziewczynie Marco-co myślicie? Ja jakoś nie widzę ich razem..może mi się wydaje, ale mnie po prostu nie przekonuje..Z lekka kopia Caroline, zwłaszcza na jednym z facebookowych zdjęć.(nie, nie mówię, że jakaś brzydka!) Oczywiście życzę szczęścia, aczkolwiek.. No. po prostu:)
Ja sama zaczęłam ferie z przytupem na EKG serca..wczoraj ledwo podnosiłam się z łóżka dziś trochę lepiej...ale gorzej ze zdrowiem bo dostałam gorączki..
Miałam coś przez ten tydzień syndrom księdza Natanka o treści: "Jeśli jest sporo mniej komentarzy to wiedz, że coś się dzieje" ..:) Jak coś naprawdę źle robię, coś jest nie tak to piszcie śmiało, jakoś to przeżyję i postaram się te błędy ponaprawiać..:)
I jeszcze Puchar Niemiec. No właśnie! Myślę, że BVB przejdzie do finału, jednak mam nieodparte wrażenie, że przeciwnikiem będzie Bayern.. Lewy możliwe, że nie zostawi suchej nitki na Burkim, ale nie kraczmy.. Po cichu marzę, żeby zdobyli Puchar Niemiec, logikę odpycham w dal..Ale no wiecie..w piłce wszystko jest możliwe!
Za tydzień kolejny!
Dla tych co ze mną zaczynają ferie życzę duużo odpoczynku i zdrowia!:)
Buziaki:**
Rozdział jest świetny. Nie mogę się doczekać, aż Marco w końcu wyjawi Indze swoją tajemnicę. :) Zdrówka, kochana. ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział nie mogę się doczekać następnego ♥
OdpowiedzUsuńA mi nowa dziewczyna Marco jakoś się spodobała, wydaje się sympatyczna. Nawet się ucieszyłam kiedy o tym usłyszałam. Cóż poradzić chłopak lubi blondynki.... :) rozdział jak zawsze świetny
OdpowiedzUsuńWracam, nadrabiam!!! :)
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja się tak bardzo cieszę, że Mark ma taki oficjalny dowód na to, że Inga jest córką Kloppa? :D
Boski rozdział. Tak mi się go fajnie czyta! :*
Zaraz przeczytam go od nowa :D
Marco i Inga są tacy słodcy ^^ ♥ Tylko szkoda, że Ann i Mario się rozstali ;cc Szkoda!! Byli taką świetną parą *-* Liczę, że do siebie wrócą :P
Co do nowej dziewczyny Marco... Nie polubiłam jej za bardzo. Wydaje mi się tak samo sztuczna jak Caroline. Modelka... Wygląda na taką...taką... nawet jej opisać nie mogę. Po prostu mi się od razu nie spodobała.
Może by tak mały wypad do Dortmundu? Porwiemy Reusa i będzie dobrze haha :D
Weny kochana, bo ona najważniejsza :*
Buziaczki :** <3
Ja już dawno zapomniałam o feriach :'( rozdział świetny jak zawsze, opłaca się czekać :D Marc ciągle szuka dziury w całym, mam nadzieję, że w końcu otworzy oczy i zmądrzeje. Marco znowu zmienia temat w takim momencie... Jestem strasznie ciekawa o co może chodzić ;p Pozdrowiam Pszczółka Emma
OdpowiedzUsuńRozdział genialny jak zwykle!♥ nie musisz nic poprawiac:D
OdpowiedzUsuńJa cię po prostu kocham, chwała ci i cześć, jesteś jak narazie jedną osoba która powiedziała/napisała ze nie podoba jej się nowa dziewczyna Marco.Mi też się ona nie podoba.Modelka ehhhh... Ja tam osobiście skromnie mówiąc wolałam jak Marco był wolny.No ale rozgłos musi być nikt nigdy nie słyszał o tej Scarlett a teraz wszyscy ją będą znać:| No ale szczęście Marco to nasze szczęście nic z tym nie zrobimy.Jak się chłopak zakochał to nic na to nie poradzimy zostaje nam jedynie życzyć im szczęścia:).
Pozdrawiam Aga ♥
Rozdział jak zawsze fenomenalny. Mark doprowadza mnie do obłędu. Cóż nowa dziewczyna MR11 strasznie sztuczna mi się wydaje. Niby serce nie wybiera ale no kurde nie mógł związać się z normalną dziewczyną tylko z modelką?! Jak o tym przeczytałam po raz pierwszy to zbierałam szczękę z podłogi. Potem weszłam na stronę Bilda i poczytałam na koniec masochistycznie napisałam na fanpage'u Marco gratulacje. Kude ale serducho boli że nasz Marcuś znów zajęty. Ja szczerze daje im góra 1,5 roku.
OdpowiedzUsuńJestem! :D
OdpowiedzUsuńNo cóż, jak nie ojciec Marco, to syn Jürgena... Nie wiem, dlaczego tak ciężko mu pogodzić się z faktem, że ma siostrę! Może ten jego 'bunt' ma drugie dno, bo ja bym się bardzo cieszyła :)
No i jestem też ciekawa, co dalej z małżeństwem państwa Klopp, bo przecież odkąd pojawiła się Inga, nie mieszkają razem... Może wreszcie wszystko jakoś się ułoży??
Wątek rozstania Mario i AK też jest coraz bardziej intrygujący... Kontrakt w Mediolanie? No no... :D
Jeśli chodzi o nową dziewczynę Marco, to mam co do niej mieszane uczucia... Ogólnie lubię gadać o WAGs, bo większość jest całkiem sympatyczna, ale ta Scarlett... Mam wrażenie, że zostanie drugą Ann-Kathrin :/ Nie mniej jednak cieszę się, że Marco W KOŃCU kogoś ma :D
Gdybym wiedziała, że do zebrania weny wystarczy mi przeczytanie Twojego rozdziału, zrobiłabym to już wczoraj :p Więc idę zabrać się za swojego bloga :D Buziaki :*
Przepraszam. Minęły 24 godziny, a ja dopiero komentuje. Wiem wiem wiem. Kajam się i przepraszam z całego serca. Ostatnio moje soboty są tak zaganiane, że albo czytam Twoje rozdziały bardzo późno w nocy albo dopiero w niedziele (tak jak dzisiaj), więc od razu przechodzę do sedna, żebyś nie była jeszcze na mnie zła za to, że tak się rozpisuję na wstępie.
OdpowiedzUsuńNa początku napisałaś "dwa dni później" i, że wczorajszy dzień był inny, ale nie wyjaśniłaś czemu (bo obiad u rodziców nie był "wczoraj" tylko "dwa dni temu", prawda ?). Chyba, że jestem jakaś nieogarnięta to już się nie czepiam ! Wybacz.
Cieszę się, że Inga wreszcie oficjalnie jest córką trenera i nosi jakże wspaniałe nazwisko KLOPP :) Ten Marc mnie denerwuje jak nikt inny i dziwie się, że Ulla wciąż jest za nim (ale w sumie to jej syn, no nie ?). Chciałabym, żeby Inga miała takie relacje z matką jak z ojcem no i, żeby Jurgen i Ulla do siebie wrócili. I stworzą taką śliczną rodzinkę (tym razem we trójkę z Ingą [albo we czwórkę z Marciem {jak się ogarnie oczywiście}]) *_* ach ten mój złożony nawias xd
Marco zabrał swoją cudowną dziewczynę na spacer <3 och jak słodziutko <3 tylko mam jedno ALE ! ALE czemu on jej nie może powiedzieć prawdy ?! Ona go kocha i powinna to zrozumieć, a jak on będzie zwlekał to wtedy ... ona może stracić do niego zaufanie. Niestety tak czasem w życiu jest (i możesz na to wpaść pisząc jakiś rozdział), więc niech ten tleniony Reus zdobędzie się wreszcie na SZCZERE wyznanie ! Byłoby niezręcznie jakby jednak ktoś inny się wygadał przed Ingą. Tak uważam.
Zapomniałam, że Ann rozstała się z Mario i dopiero czytając rozdział (podczas rozmowy Ingi i Marco) sobie o tym przypomniałam. No cóż już Ci mówiłam, że lubię ich jako parę i trochę mnie to wkurzyło, ale to Twój blog i pewnie jeszcze rozwiniesz ten wątek. Bo chyba coś się stanie w Mediolanie, nie ? Może jakiś romans, wypadek albo były mąż ? XD Ok, już Ci nie podrzucam pomysłów xd
A więc (wiem nie zaczyna się od tego zdania) podsumowując ... postarałaś się jak zwykle i jak zwykle wyszło Ci to fenomenalnie. Nie wiem jak to robisz dziewczyno. Jeśli coś bierzesz to się podziel, bo chciałabym mieć to "coś" w sobie co Ty na sto procent masz.
Mogę teraz coś nie o rozdziale ? Och, przecież wiem, że mi pozwolisz. No to tak:
1) Z jednej strony szkoda, że Marco nie jest już singlem, bo to oznacza, że na mnie nie czeka :/ ale cieszę się, bo zasługuje, żeby mieć kogoś z kim może dzielić się swoim szczęściem, kto mu pomoże jak będzie miał zły dzień i może to ONA jest TĄ JEDYNĄ. Może kiedyś zostanie Panią Reus.
2) Jakiś czas temu Ann dodała na swojego Insta dziwne zdjęcie z jeszcze dziwniejszym podpisem, potem Mario dodał jej zdjęcie (też na IG) i napisał, że jej za wszystko dziękuje. Byłam pewna (i nie tylko ja), że się rozstali, że ona go zostawiła dla kariery itd., ale na szczęście potem okazało się, że to tylko fałszywy alarm. Jednak jakby nie patrzeć bardzo się wystraszyłam. Jak czasem oglądam jej/jego snapy to aż mi się ciepło na sercu robi jak patrzę na ich miłość <3 Są tacy idealni <3
Dobra koniec.
Czekam na następny i może wreszcie będę miała luźniejszą sobotę i zajrzę jako pierwsza, a może druga ? BuziakI
PS. Wiem, że każdy popełnia błędy, ale jednak zwrócę Ci uwagę. Nie bierz tego za krytykę, po prostu chce Ci pomóc jakby ktoś inny nie był tak życzliwy (jeżeli ktoś się znajdzie to daj znać - pogadam sobie z nim). Moja uwaga dotyczy tego co Ann powiedziała do Ingi. Zamiast "Choć, może jakiś film obejrzymy (...)" powinno być "Chodź, może jakiś film obejrzymy {...)".
Pewnie to literówka, a mi się one często zdarzają, więc się rozumiem. Nie miej mi za złe tej uwagi.
O kurde, aż tak się rozpisałam ? PRZEPRASZAM XD
UsuńZa uwagę dziękuję, literówka, już poprawiam!:) Jakoś mi umknęła, rozdział był pisany po pierwszej w nocy..takie kwiatki później wychodzą!:))
UsuńA co do początku-to jest dobrze napisany-sama się przestraszyłam, że coś namąciłam, ale Inga powiedziała w poprzednim rozdziale odezwie się po jutrze. A ten dzień -"wczoraj"- był tym dniem bez Marco:)
I nie przepraszaj mnie, kobieto za tak długie komentarze, bo uwielbiam takowe czytać:)
Dziękuję za komentarz, a jutro czatuję na rozdział u Ciebie!:)
Buziaki!!!<33
Jestem dopiero dzisiaj,wybacz :)
OdpowiedzUsuńRozdział fenomenalny,uwielbiam takie
Marc działa mi na nerwy,zdecydowanie...tak samo jak temat ojca Marco
Inga Klopp...brzmi fenomenalnie
Ale się stęsknili,hehe...słodziutko
Z niecierpliwością czekam na następny ;)
Buźka 😚